tag:blogger.com,1999:blog-28019639247977117522024-03-13T13:27:22.943-07:00Ślady Przeszłości Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.comBlogger32125tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-6155364489905310172013-07-19T09:38:00.000-07:002013-07-19T09:38:52.506-07:00Epilog Mnóstwo wspomnień, łączących ich przygód. Mieli za sobą piękną przeszłość, jednak nie o to chodziło. Czasem warto cofnąć się do początku. Momentu, w którym wszystko się zaczęło. Spojrzeć na to z innej strony. Tylko wtedy możemy się przekonać, czy postąpiliśmy słusznie. Czy jesteśmy szczęśliwsi niż zanim zaczęła się nasza przygoda, pasmo różnych , często ciężkich wyborów. Draco i Hermiona stanowili kochającą się, nierozłączną parę, odważnie patrzącą do przodu. Nic nie było wstanie przerwać łączącego ich uczucia. Przeżywali każdy dzień najlepiej jak umieli, wiedząc, że powinni z niego korzystać. Zbyt wiele razy otarli się o śmierć. Mieli siebie i co najważniejsze, dwójkę wspaniałych dzieci, które były sensem ich życia. Kto wie jak potoczyłyby się ich losy, gdyby nie początek? Tak ciężki i trudny... Jednak jeśli spojrzy się na to z perspektywy czasu, był słuszną ceną za szczęście, które nigdy więcej ich nie opuszczało.<br />
<br />
<br />
<br />
Wiesz jak to jest, kiedy dążysz do celu?<br />
Kiedy jesteś wstanie zrobić wszystko, dosłownie wszystko, żeby coś osiągnąć?<br />
I przychodzi taka chwila, kiedy ciężką pracą na to zasługujesz.<br />
Czujesz triumf, jesteś dumny, czujesz się... szczęśliwy.<br />
Ale musisz to porzucić.<br />
Dla dobra, nawet nie swojego.<br />
I cała praca, wszelkie starania idą na marne.<br />
I musisz porzucić to co osiągnąłeś, bo tak będzie lepiej... dla wszystkich.<br />
Ale czy dla ciebie?<br />
Patrzysz na swój cel, swoją nadzieję, swój skarb...<br />
I musisz to zostawić.<br />
<br />
<br />
Mijają jednak lata, a ty z każdym dniem doroślejesz.<br />
Stajesz się bardziej świadomy swojej decyzji.<br />
I wiesz co mogę ci powiedzieć?<br />
Że czasem trzeba coś zostawić by wrócić do tego w pełni, na nowo odkrywając jego piękno.<br />
<br />
<br />
<br />Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com29tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-536029649969837282013-07-18T12:21:00.000-07:002013-07-18T12:21:23.808-07:0029. Koniec historii Żaluzje w szpitalnej sali były zasłonięte, powodując panujący w pomieszczeniu półmrok. Stojące po środku pokoju białe, obdrapane łóżko rzucało na ścianę długi, podłużny cień, a w rogu sali znajdowały się różne urządzenia medyczne mające za zadanie utrzymanie przy życiu pewną kobietę.<br />
<br />
Leżała na łóżku pogrążona w głębokim śnie. Wymęczona porodem dziecka ciężko oddychała, próbując uspokoić łomot swojego serca. Po jej czole spływały krople potu, a każdy mięsień błagał o odpoczynek.<br />
Jednak ona już na to nie zważała. Wygrała. Najważniejszą bitwę jaką kiedykolwiek stoczyła. Bitwę o życie.<br />
Fakt, że nie miała siły nawet unieść ręki w niczym jej nie przeszkadzał. Kiedyś dojdzie do siebie i wróci do domu gdzie będą czekali na nią mąż i dzieci. Czy jest coś piękniejszego niż właśnie taka świadomość?<br />
<br />
Mężczyzna stanął u progu, analizując dokładnie każdy szczegół pomieszczenia. Wtedy ją ujrzał. Spała na łóżku, z trudem łapiąc każdy oddech. Uśmiechnął się szeroko, czując jak jego serce zalewa fala szczęścia i ulgi. Szybkim krokiem podszedł do łóżka, podsuwając sobie krzesło. Usiadł na nim, łapiąc tym samym żonę za rękę.<br />
-Napędziłaś mi stracha-szepnął delikatnie całując jej dłoń. -Jesteś okropna...<br />
-Draco...-kobieta uchyliła powieki ledwo wypowiadając jego imię.<br />
-Nieważne, nic nie mów. Odpoczywaj-przerwał jej, nie odrywając wzroku od jej czekoladowych tęczówek. Nie mógł uwierzyć, że mógłby ich nigdy więcej nie zobaczyć.<br />
Usta Hermiony wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu, a ona sama zebrała się w sobie by uścisnąć jego dłoń.<br />
-Kocham cię-szepnęła bezgłośnie, a w jej oczach pojawiły się łzy szczęścia. -Gdzie nasze dziecko?-spytała po dłuższej chwili milczenia. W jej głosie dało się wyczuć niepokój. Trzymała je w swoich ramionach dosłownie kilka sekund. Później lekarze zabrali je, pod pretekstem podłączeniem jej do potrzebnych urządzeń.<br />
-Jest w tej sali obok-powiedział, a w jego głosie dało się usłyszeć niespotykaną dotąd czułość. Westchnął głęboko, próbując wziąć się w garść. Malfoyowi nie przystoi okazywać nadmiernych emocji.<br />
<br />
<br />
<br />
***<br />
<br />
<br />
Minęło wiele ciężkich i wyjątkowo trudnych dni zanim Hermiona i jej córeczka mogły wrócić do domu. Przy wejściu do mieszkania towarzyszył im Draco, którego usta bezustannie wygięte były w szerokim uśmiechu.<br />
Pewnie obejmował swoją żonę, na której ramionach spoczywało maleństwo zawinięte w gruby kocyk.<br />
-Siadaj. Ray jest u Potterów zaraz po niego pójdę...-powiedział Draco, pomagając żonie usiąść na kanapie.<br />
-Dzięki-odparła delikatnie muskając jego wargi. Mężczyzna uśmiechnął się z zadowoleniem, opuszczając na chwilę mieszkanie.<br />
Teleportował się pod sam próg domu Wybrańca, pewnie pukając w drzwi. Otworzyła mu rudowłosa kobieta, która przywitała go szerokim uśmiechem.<br />
-Wszystko w porządku?-spytała nie mogąc doczekać się wieści.<br />
-Dzisiaj zabrałem ją do domu-powiedział spokojnie. Ginny nie mogła jednak ostudzić swojego zapału i bez zastanowienia rzuciła mu się na szyję. Na twarzy mężczyzny wykwitł mimowolny uśmiech. Zrozumiał, że oprócz rodziny zdobył też prawdziwie oddanych przyjaciół.<br />
-Tak się cieszę...-powiedziała kobieta, odsuwając się od blondyna. -Ray!-krzyknęła wołając chłopca.<br />
Po chwili dało się usłyszeć szybkie kroki małych stóp. Brązowowłosy stanął jak wryty z zaskoczeniem przyglądając się stojącemu u progu mężczyźnie.<br />
-Gotowy na powrót do domu, Ray?-spytał blondyn uśmiechając się w swój ulubiony sposób.<br />
Kąciki ust chłopca uniosły się wyjątkowo wysoko, a oczy rozbłysł wesoło. Nie czekając podbiegł do mężczyzny obejmując go w pasie.<br />
-Dzięki, tato-szepnął tak, by tylko Draco mógł go usłyszeć.<br />
<br />
<br />
<br />
***<br />
<br />
<br />
-Nie sądzisz, że to piękne?-spytała Hermiona, popijając herbatę. Dzieci spały, a oni zostali sami, wpatrując się w rozbiegane płomienie kominka.<br />
-Zależy co masz na myśli-powiedział Draco nie bardzo wiedząc o co chodzi jego żonie.<br />
-Cała ta historia-odparła, opierając głowę na jego ramieniu. -Przezwyciężyliśmy wszystko.<br />
Blondyn uśmiechnął się pod nosem, obejmując szatynkę ramieniem.<br />
-Dużo się wydarzyło...<br />
-Ale wiesz czemu tak naprawdę jesteśmy razem?-spytała, przenosząc wzrok z płomieni na jego stalowoszare oczy.<br />
Mężczyzna uniósł pytająco brwi, zdając sobie sprawę, że jest bardzo niedomyślny.<br />
-Długo nad tym wszystkim myślałam i wiesz... Pomagałeś mi, pomogłeś mi się pozbierać po śmierci Rona. Stałeś się najlepszym przyjacielem Ray'a i sprawiłeś, że obydwoje przetrwaliśmy najcięższe chwile. Otworzyłeś mi oczy, że jedynym czego tak naprawdę pragnęłam i dalej pragnę jesteś ty. Dałeś mi coś czego jeszcze nikt mi nie dał i wiesz? Mimo tego, że potrafiłeś być naprawdę paskudny ja cały czas cię kochałam... i będę kochać do samego końca...<br />
Blondyn uśmiechnął się, całując ją w czubek głowy.<br />
-Ty natomiast jesteś okropna 24 godziny na dobę...-zaśmiał się mocniej ją do siebie przygarniając. Spojrzała na niego z wyrzutem. Po jej wyznaniach mógł zdobyć się na coś głębszego.<br />
-Wiesz czemu jesteśmy razem?<br />
Kobieta spojrzała na niego pytająco. Tym razem to ona nie wiedziała o co może mu chodzić.<br />
-Na to nie ma dobrej odpowiedzi. Jesteśmy razem, bo czujemy, że tego właśnie chcemy. Bo ja też ciebie kocham i tak niech pozostanie-powiedział jakby była to najprostsza odpowiedź pod słońcem. -Bo jesteśmy wstanie pokonać wszystko. Zaczynając od nienawiści , kończąc na śmierci.<br />
<br />
<br />
<br />
***<br />
<br />
<br />
Jakie zakończenia są najlepsze? Te smutne, wyciskające łzy wzruszenia? Uświadamiające, niosące ze sobą głębokie przesłania, a może te mówiące o tym, że życie to nie bajka?<br />
A może te szczęśliwe? Ukazujące piękno świata, niosące ze sobą pozytywne, radosne uczucia?<br />
<br />
Tak czy inaczej wszystko kiedyś musi się skończyć. Chociażby po to, by pozwolić zacząć się nowej równie pięknej przygodzie. Draco i Hermiona dzielnie patrzyli w przyszłość, nie bojąc się zupełnie niczego. Razem mogli przetrwać wszystko. Trzymając się za ręce, odprowadzali swoje dzieci na pociąg, który miał zawieźć ich do Hogwartu. Pociąg, który miał pokazać Ray'owi i Amelii świat , w którym wszystko się zaczęło. Świat, który dwójkę nienawidzących się ludzi zmienił w zakochaną bezgranicznie w sobie parę. Świat, który zrodził miłość między ich rodzicami. Nieważne, że później się rozstawali czy kłócili. Ostatecznie byli razem i już nic nie było wstanie ich rozdzielić.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-81328322606739398792013-07-18T05:12:00.000-07:002013-07-18T05:12:15.858-07:0028. Decydujący moment -Nie no serio?! Znowu przypaliłeś naleśniki?!-spytał wyraźnie zażenowany Draco. -Jesteś beznadziejnym kucharzem-powiedział kręcąc z niedowierzaniem głową. -Jak są czarne, znaczy, że nie wyszły-wytłumaczył z niezwykłą cierpliwością, zabierając Ray'owi talerz sprzed nosa.<br />
-Nigdy ci to nie przeszkadzało-powiedział Ray nie bardzo dotknięty niezadowoleniem mężczyzny. Ze spokojem wpatrywał się w ojca, a na jego twarzy błąkał się delikatny uśmiech.<br />
-Owszem, ale teraz jesteśmy w moim domu, a co za tym idzie w mojej kuchni-wyjaśnił z chytrym uśmieszkiem. -Widziałeś Hermione?-spytał, podchodząc do szafki i wyciągając z niej kawę.<br />
-Myślałem, że jeszcze śpi-powiedział chłopiec wzruszając ramionami.<br />
Draco zmarszczył brwi, zalewając kawę wrzącą wodą.<br />
-Pewnie ukryła się gdzieś w domu. Tu jest mnóstwo kryjówek!-powiedział rozentuzjazmowany Ray. W jego głowie już pojawiły się wizje świetnej zabawy w chowanego.<br />
-Nie sądzę...-mruknął blondyn, siadając naprzeciw chłopca.<br />
-Może zorientowała się, że jednak nie chce być twoją żoną i po prostu uciekła-rzucił chłopiec zupełnie beznamiętnym tonem. Blondyn prychnął z oburzeniem, patrząc na chłopca z zażenowaniem.<br />
-Jeżeli byłaby to prawda, to zabiłbym ją gołymi rękami...<br />
-A ja myślę, że płakałbyś po kątach-zaśmiał się cicho Ray.<br />
-Jesteś wredny-żachnął się, wyciągając rękę po gazetę.<br />
-Po ojcu-powiedział malec wyszczerzając do niego zęby. Draco wywrócił oczami w duchu szeroko się uśmiechając. On nigdy nie miał takich relacji z ojcem. Myśl, że stał się lepszy od Lucjusza bardzo podbudowywała jego ego.<br />
Zapadła cisza przerywana jedynie odgłosem chrupania tostów przez Ray'a. Dracona bardzo to irytowało jednak nie chciał dać po sobie poznać że się tym denerwuje. Zaczytany w gazecie zupełnie zapomniał, że miał szukać Hermiony, która, co jak co, powinna obudzić się przy nim po ich nocy poślubnej. Dopiero dźwięk sowy stukającej w okno wyrwał go z zadumy. Zrezygnowany oderwał się od lektury, by po chwili głaskać ptaka po pierzastej główce. Zgrabnym ruchem oderwał od jego nóżki kopertę i przeczytał jej zawartość. Z każdym słowem z jego twarzy odpływały wszelkie kolory.<br />
-Ray, muszę iść ,a nie zostawię cię samego w domu-powiedział, zgniatając kartkę i wsadzając ją do kieszeni spodni. -Ubieraj się, teleportujemy się do Potterów.<br />
-Ale...-zaczął chłopiec, niezadowolony, że nie może dokończyć swojego śniadania.<br />
-Ray, w tym momencie!<br />
-Czy to chodzi o mamę? Gdzie ona jest?-spytał chłopiec, lekko przestraszony reakcją mężczyzny.<br />
-Ona...-zaczął, jednak słowa uwięzły mu w gardle. -Ona... zaczęła rodzić-powiedział, jednak nie bardzo to do niego docierało. Nadszedł decydujący moment. Nie wiedział od jakiego czasu, ani w jakich okolicznościach znalazła się w szpitalu. W liście była zawarta jedynie wiadomość, że ma się tam jak najszybciej pojawić.<br />
-To chyba dobrze-powiedział Ray szczerze się uśmiechając. -Ten uparciuch wreszcie wyjdzie z brzucha!<br />
-Ray... Ray, to nie takie proste-powiedział totalnie załamany mężczyzna. -Ja... ja muszę tam jechać, w porządku? Bierz swoje rzeczy i jedziemy do Potterów.<br />
Po chwili obydwoje mogli teleportować się do domu przyjaciół Hermiony. Draco wymienił parę zdań z Harry'm i Ginny by po chwili zniknąć z głuchym trzaskiem.<br />
<br />
Szybko przemierzał korytarze szpitala, wiedząc, że nie pozwoli się temu tak skończyć. Do cholery! Nie po to tyle razem przeszli, żeby w końcu jego żona umarła w taki sposób! Nie patrząc przed siebie mijał ludzi i lekarzy chodzących po szpitalu.<br />
-Może by tak pan uważał?-poczuł jak ktoś łapie go za ramie i mocno obraca w swoją stronę.<br />
-Przepraszam, śpieszę się...-zaczął jednak kiedy zobaczył znajomego człowieka momentalnie zamilkł. -To pan...<br />
-Tak sądziłem, że się jeszcze spotkamy-powiedział mężczyzna, a na jego twarz wpełzł szalony uśmiech. -Co tym razem?<br />
-Żona rodzi, panie doktorze-powiedział Draco, dziwiąc się w duchu, swojej wypowiedzi. Nigdy nie sądził, że kiedykolwiek będzie mógł powiedzieć coś takiego.<br />
Stał przed nim ten sam lekarz, który przekazywał mu złe wieści kiedy Hermiona leżała nieprzytomna po wybuchu na Pokątnej. Minęło od tamtej chwili sporo czasu. Teraz to wspomnienie wydawało się być bardzo odległe.<br />
-Nie ma się co śpieszyć i tak pana nie wpuszczą-powiedział lekarz, jakby ze współczuciem. Wypuszczając głośno powietrze z ust, opadł na krzesło w poczekalni. Poklepał miejsce obok siebie, tym samym zapraszając Dracona. Mężczyzna nie zastanawiając się usiadł obok, nerwowo przeczesując palcami i tak rozczochrane włosy. Westchnął ciężko, ukrywając twarz w dłoniach. Każda sekunda ciągnęła się jak wieczność, strzępiąc jego nerwy. Minuty zamieniały się w godziny, a słowa o Hermionie jak nie było tak nie było. W końcu, gdy już stracił wszelką nadzieję, poczuł jak ktoś dźga go czubkiem palca w głowę.<br />
-Draco-głos Ray'a dobiegał jakby z daleka, nie mogąc przebić się przez barierę rozpaczy jaką wokół siebie wygrodził.<br />
-Co ty tu robisz?-spytał kiedy w końcu się otrząsnął. Uniósł głowę, przenikając spojrzeniem stojącego naprzeciw chłopca.<br />
-Nie mógł usiedzieć w miejscu. Wszyscy się martwiliśmy i...-zaczęła Ginny jednak głos uwiązł jej w gardle. Blondyn wstał, uśmiechając się niepewnie. Lekarza już przy nim nie było. Nie wiedział kiedy przegapił jego odejście. Ginny spojrzała na niego z troską, po czym bez zastanowienia przytuliła się do niego.<br />
-Wszystko będzie dobrze, Draco-szepnęła, próbując chyba bardziej uspokoić siebie niż jego. Mężczyzna niepewnie poklepał ją po plecach, patrząc przez jej ramię na stojącego obok, niezbyt zadowolonego Harry'ego. Mimo to, nawet twarz Wybrańca wyrażała niepokój i zmartwienie. Chyba nikt nie był wstanie odgonić od siebie ciemnych myśli. Mroczne wizje napawały każdy umysł... no może pomijając Ray'a, który nieświadomy przysiadł na krześle wymachując nogami.<br />
-Wiadomo coś?-spytała w końcu Ginny, odsuwając się od mężczyzny i uświadamiając sobie co dokładnie zrobiła. Chociaż... Draco był teraz mężem jej najlepszej przyjaciółki i mogła się do niego przytulić. Oczywiście dopóki w jej głowie nie było nieczystych myśli.<br />
-Nie-odpowiedział blondyn. Jego oczy mocno posmutniały, a on odwrócił wzrok pragnąc by nikt tego nie zauważył. Niepewność i niecierpliwość, a także strach przed nieznanym. Jedyne uczucia które wypełniały jego wnętrze.<br />
Mężczyzna ponownie opadł na krzesło, zaciskając mocno szczęki.<br />
-Cholera-zaklął wzburzony. -Przecież to nie może się tak skończyć...<br />
Cała sytuacja wyglądała rodem z jego conocnych koszmarów. Hermiona miała odejść bez możliwości jakiegokolwiek pożegnania...<br />
Zerwał się z krzesła wiedząc, że nie może pozwolić na takie zakończenie. Może jego życie nie było bajką, ale z Hermioną było to możliwe. Podszedł do drzwi i złapał za klamkę pragnąc mocno nią szarpnąć, kiedy w tym samym momencie zamek przeskoczył, otwierając przejście.<br />
Po chwili stanął przed nim wysoki mężczyzna w białym kitlu. Wyglądał na bardzo zmęczonego.<br />
-Może pan wejść-powiedział tonem, z którego nie dało się nic wyczytać. Przesunął się na bok, umożliwiając tym samym wejście blondynowi. Draco nie czekając, niemal wbiegł do środka, rozglądając się po wnętrzu. Jego serce biło w zawrotnym tempie, bojąc się tego co może tam zobaczyć.<br />
W jasnym, przestronnym pokoju znajdowało się jedynie małe łóżeczko, w którym leżała malutka istotka. Podszedł bliżej, pragnąc przyjrzeć się jej z bliska. Niewiarygodnie mała, przyglądała mu się z zaciekawieniem jednak nie to go poruszyło. Stalowoszare tęczówki przenikały jego wnętrze, dając tym samym niezrozumiałą ulgę. Na jego twarz wpłynął mimowolny uśmiech. Zarówno oczy jak i włosy dziecko odziedziczyło po nim.<br />
-Dzielna dziewczynka... dużo musieliśmy się namęczyć by ją uratować...-lekarz uśmiechnął się delikatnie, podchodząc do Dracona i klepiąc go po plecach.<br />
Mężczyzna jednak przestał zwracać na niego uwagę. "...dużo musieliśmy się namęczyć by ją uratować..." Czy jest to jednoznaczne z tym, że Hermiona musiała się poświęcić? Przecież od samego początku przygotowywała go na sytuacje w której jedno z nich nie przeżyje.<br />
-Gdzie ona jest?-spytał przenosząc wzrok z córki na lekarza. Mężczyzna spojrzał na niego zaskoczony jego reakcją. -Gdzie ona jest?-powtórzył Draco, czując jak jego serce się zatrzymuje.<br />
-Spokojnie-powiedział lekarz unosząc ręce w obronnym geście. -Walczyliśmy o ich życie parę godzin i...<br />
-Do cholery możesz mi odpowiedzieć?!-krzyknął Draco, nie kontrolując swoich emocji.<br />
-Jest w tamtym pokoju-powiedział lekarz, smętnie wskazując drzwi obok. Blondyn bez wahania rzucił się w tamtym kierunku, jednak został zatrzymany przez silny ucisk na ramieniu. Odwrócił się wyprowadzony z równowagi, patrząc na lekarza z wściekłością.<br />
-Puszczaj-warknął, strącając jego rękę.<br />
-Musisz przygotować się na to co tam zobaczysz...-powiedział lekarz, patrząc na niego ze współczuciem.<br />
-Po prostu powiedz, że ona żyje-wycedził Draco, niemal błagalnym głosem.<br />
<br />
<br />
***<br />
<br />
<br />
Wiesz jak to jest opaść na dno i nie móc się odbić?<br />
Jak to jest być spragnionym na pustyni?<br />
Być zgubionym w środku wielkiego labiryntu?<br />
Draco Malfoy był dzielnym i silnym mężczyzną i zapewne mimo ran jakie poniosłoby jego serce, dałby radę unieść taki ciężar. Byłby wstanie podnieść głowę i dumnie kroczyć do przodu. Tak naprawdę, mimo tego jak bardzo się bał i jak bardzo by cierpiał, był gotowy na to co może zobaczyć w pokoju obok.<br />
Wracając do poprzedniego tematu...<br />
Czy wiesz jak to jest opaść na dno i nie móc się odbić, być spragnionym na pustyni czy zgubionym w środku labiryntu?<br />
Draco Malfoy nie wiedział.<br />
Ani przed, ani po przekroczeniu progu sali, w którym leżała jego żona.<br />
<br />
<br />
<br />Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-58293984018697839482013-07-17T06:04:00.000-07:002013-07-17T06:04:22.172-07:0027. Ślub Mijały dni, a wszystko wydawało się wracać do normy. Postanowienie Hermiony i cała sprawa związana z porodem dziecka stała się tematem tabu. Udawanie, że nie mają żadnych problemów wydawało się być dla nich najlepszym rozwiązaniem. W końcu, ile można się zamartwiać będąc zupełnie bezradnym?<br />
Razem z narodzinami kolejnego dziecka, zbliżał się dzień ślubu. Przygotowania szły pełną parą za co odpowiedzialna była głównie Ginny. Kobieta zajęła się większością spraw, zostawiając przyszłym państwu Malfoy sporządzenie listy gości i dań na weselny wieczór. Przyjęcie z początku miało odbyć się w ogrodzie Weasley'ów jednak przyszłe małżeństwo jednogłośnie stwierdziło, że nie jest to dobry pomysł. Hermiona nie chciała by jej wesele niosło za sobą identyczną atmosferę jak to ,kiedy brała ślub z Ronem. W ostateczności wybór padł na letnią rezydencje Malfoy'ów w południowej części Anglii. Draco z całego serca nienawidził swojego rodzinnego domu, który gdyby nie ten fakt idealnie nadawałby się na tego typu imprezę.<br />
<br />
<br />
***<br />
<br />
-Jak się czujesz?-spytała przyjaciółki rudowłosa kobieta.<br />
-Mam wątpliwości...-szepnęła Hermiona.<br />
-Czy tobie kompletnie odbiło?!-spytała z wyrzutem Ginny. -Co takiego budzi twoje wątpliwości?!<br />
-Nie chodzi o niego-zapewniła wiedząc o czym myśli przyjaciółka. -Raczej o to czy nie popadam w jeszcze większe bagno...<br />
-Spójrz na siebie-powiedziała spokojnie rudowłosa. Hermiona uniosła głowę, spoglądając w lustro. Naprzeciw niej stała piękna kobieta. Ubrana w idealnie dopasowaną, białą suknię. Delikatny, naturalny makijaż podkreślał rysy jej twarzy, a kasztanowe, spięte w artystycznego koka włosy kontrastowały z jej jasną cerą. Do srebrnej spinki przypięty był długi , tiulowy welon, który kaskadami spadał na ziemię. Wyglądała pięknie, naturalnie i skromnie. Niczym księżniczka z bajki.<br />
-Wiesz co widzę?-spytała Ginny stając za jej plecami. -Śliczną, niezależną kobietę... O patrz! Ty też tam jesteś!-zaśmiała się, rozładowując panujące w pokoju napięcie.<br />
-Ginny!-udała oburzenie szatynka. -Jak możesz?!<br />
-Hermiona, dasz radę-powiedziała już poważnie ruda. -Podejmujesz dobrą decyzję, a najlepszym dowodem na to jest Draco, który czeka tam na ciebie. Idź i powiedz to cholerne "tak", a potem wszystko jakoś się ułoży.<br />
Szatynka spojrzała na nią, pełna wdzięczności. Nie wiedziałaby co by zrobiła, gdyby nie Ginny, która zawsze ją wspierała. Mimowolnie się uśmiechnęła, po czym biorąc w ręce bukiet kwiatów, wzięła głęboki oddech.<br />
-Dzięki, Ginny-szepnęła, przytulając do siebie przyjaciółkę. -Jesteś najlepsza.<br />
-No przecież wiem...-odparła kobieta, posyłając jej szeroki uśmiech.<br />
<br />
<br />
***<br />
<br />
-Powiem szczerze, że nie lubię ślubów. Są nudne, kobiety płaczą, a na weselach grają kiepską muzykę. Pan młody jak idiota szczerzy się przy ołtarzu, a pannę młodą nie nachodzą inne wątpliwości niż te czy jej nie wystawi. Ja bardziej bym się martwił o to by nie potknąć się na schodach na tych niewyobrażalnie wysokich obcasach!<br />
-Gdybym nie znał twojej żony powiedziałbym, że jesteś singlem, któremu nie udało się w życiu, a teraz szuka pretekstu żeby to wytłumaczyć-powiedział zażenowany Draco. Ubrany w elegancki garnitur ze znudzeniem popijał ognistą whisky.<br />
-Ja natomiast powiedziałbym, że brałeś już ślub tyle razy, że teraz nie wykazujesz najmniejszych emocji.<br />
-Po prostu mi się nie chce-wytłumaczył, pijąc prosto z butelki.<br />
-Brać ślubu?<br />
-Wykazywać emocji. Powiedz mi proszę, po co się denerwować? Co ja mam do stracenia?<br />
-Hermionę.<br />
-To fakt. Chyba powinienem się przejmować, bo ta kobieta jest zupełnie nieobliczalna-oznajmił, dalej zupełnie nie przejęty. Bursztynowa zawartość butelki z każdą chwilą niebezpiecznie malała.<br />
-Dalej nie widzę, żebyś był przejęty...<br />
-Oj Potter, Potter... przecież jestem pijany.<br />
<br />
<br />
***<br />
<br />
Kobiety w pierwszych rzędach płaczą, mężczyźni ze znudzeniem pociesznie klepią je po plecach, a dzieci zastanawiają się co też w tym wszystkim takiego wzruszającego. W końcu cóż pięknego może być w powtarzaniu beznadziejnej formułki, a na końcu obrzydliwego pocałunku? Nie zrozumie tego chyba nikt, kto tego nie doświadczył.<br />
Patrzyli sobie w oczy, jedyne czego pragnąc to móc się w nich zanurzyć. Wszelkie wątpliwości, smutki i inne negatywne emocje po prostu zniknęły pozostawiając jedynie miłość i radość. Pragnęli siebie od zawsze. Odkąd w ich sercach zrodziła się miłość, wiedzieli , że to tak powinno się skończyć.<br />
Małżeństwo, dwójka wspaniałych dzieci. To właśnie tak od teraz o tym myśleli.<br />
Wszelkie komplikacje i czekające ich zagrożenia poszły w odstawkę. Obydwoje zaczęli myśleć pozytywnie, bo to właśnie tak powinni myśleć od samego początku.<br />
Uśmiechy nie znikały z ich twarzy. Ślub, a później wesele w towarzystwie najlepszych przyjaciół były jak ukojenie dla ich wymęczonych i zranionych serc. Były jak marzenie, które wreszcie się spełniło. Które, do tej pory tak nierealne okazały się rzeczywistością.<br />
<br />
-Draco, Hermiona chciałam wam życzyć wszystkiego co najlepsze-mówiła Narcyza, która zdawała się być w niezwykle dobrej formie. Nie było śladu po jej dotychczasowo podupadającym zdrowiu. Kobieta tryskała życiem, co bardzo podbudowało państwa młodych. Dało to im nadzieję. Na to, że tak samo może być w ich przypadku. Stali w letniej rezydencji Malfoyów odbierając szczere życzenia kolejnych gości. Ogromny salon zamienił się teraz w piękną salę balową, która tętniła życiem wśród taktów muzyki. Draco pewnie obejmował swoją żonę w pasie, nie mogąc się powstrzymać przed ucałowaniem co jakiś czas czubka jej głowy. Był tego dnia niewyobrażalnie szczęśliwy. Nagle coś przebiegło obok nich, a oni jak na zawołanie oderwali się od siebie wołając za uciekającą postacią.<br />
-Ray!-wyrazy ich twarzy zdawały się nie być zadowolone.<br />
-Taaak?-spytał niewinnie mały chłopiec, zmuszając się do zatrzymania.<br />
-Czołgałeś się pod stołem i wiązałeś gościom sznurówki-powiedziała Hermiona patrząc na niego srogo.<br />
-Tylko wujkowi Harry'emu...-powiedział spuszczając głowę.<br />
-W takim razie nic się nie stało...-powiedział Draco szeroko się uśmiechając. Hermiona zdawała się jednak nie słyszeć jego wypowiedzi i kontynuowała rozmowę z synem.<br />
-I kilkudziesięciu innym gościom!-przypomniała mu z oburzeniem.<br />
Chłopiec popatrzył błagalnie na Dracona domagając się jakiegokolwiek ratunku.<br />
Mężczyzna bezbłędnie odczytał jego prośby i bez wahania przyciągnął do siebie kobietę. Już po chwili całował ją po raz pierwszy świadomy, że ma do tego pełne prawo. Uśmiech satysfakcji nie schodził z jego ust.<br />
-O fuu... błagam mogę już iść?!-spytał obrzydzony Ray, teatralnie zasłaniając dłonią oczy.<br />
Hermiona jedynie wyplątała rękę z włosów Dracona i niechętnie wykonała nią gest, że może już iść, wskazując mu barek z jedzeniem.<br />
Ray jak najszybciej odbiegł zostawiając ich samym sobie. Wreszcie czuli, że są razem i jedyne co mogło im przeszkodzić, a nie mieli na to jakiegokolwiek wpływu była śmierć.<br />
<br />
*** <br />
<br />
Obudziła się, wtulona w jego nagi tors. Na jej twarz wpłynął mimowolny uśmiech. Tę noc mogła bez wątpienia zaliczyć do udanych. Mimo to, coś nie dawało jej spokoju. Coś dręczyło jej sumienie, nie pozwalając spokojnie spać w jego ramionach. Pewna, teraz wydająca się niezwykle odległa ,sprawa.<br />
Zwlokła się z łóżka, po czym zarzucając na siebie ubranie wyszła z pokoju. Po cichu zeszła po schodach, nie mogąc jak bardzo zmienił się letni dworek Malfoyów. Jeszcze parę godzin temu był okazałym domem weselnym. Teraz zmieniono go z powrotem w rezydencje arystokratów. Otulając się cienkim płaszczem wyszła z dworu, by po chwili się teleportować.<br />
<br />
<br />
***<br />
<br />
Cmentarz w Londynie wydawał się być wyjątkowo ponurym miejscem. Nie był on straszny czy mroczny... był po prostu smutny. Smutny jak zresztą chyba każdy cmentarz. Nikomu nie wiązały się z nim dobre wspomnienia. Kasztanowłosa kobieta ze spokojem mijała nagrobki, by po chwili zatrzymać się przy jednym z nich.<br />
-Cześć, Ron-powiedziała zdobywając się na smutny uśmiech. Usiadła naprzeciw marmurowej tablicy, po czym wlepiła w nią swój wzrok. -Dawno nie przychodziłam...-powiedziała, cicho. -Byłam na ciebie trochę zła-wyjaśniła po dłuższej chwili. -Dziś wzięłam ślub. Z Malfoyem. Jestem z nim naprawdę szczęśliwa i choć nie zostało nam dużo czasu jestem najszczęśliwsza.<br />
Jej wzrok powędrował na palec, na którym błyszczała złota obrączka. Jej wypowiedź była chaotyczna nawet w rozmowie z nagrobkiem.<br />
-Mimo to wiem, że to ty byłeś pierwszy. To też nie daje mi spokoju. Czuje jakby ta przeszłość mnie więziła.<br />
Może nie powinnam tak myśleć, a co dopiero mówić, ale... kocham cię, Ron . Dalej cię kocham jak przyjaciela, jak brata z którym tyle przeżyłam. Pojawiłeś się kiedy cię potrzebowałam i mimo wszystko byłeś dobrym mężem. Zdradzałeś mnie, nie mam pojęcia czy mnie kochałeś, ale dla mnie byłeś dobry...<br />
W jej oczach zabłyszczały łzy.<br />
-Ale teraz mam kogoś innego. Kogoś kto, jestem pewna, że mnie nie zdradza i kogoś kto na pewno mnie kocha-wyjaśniła lekko podłamanym głosem. -Wiesz po co tu przyszłam?-spytała, doskonale wiedząc, że nie uzyska odpowiedzi. -Żeby się pożegnać. Bo nigdy tego nie zrobiłam. Wiedz, że byłeś draniem jakich mało, ale ja o tym zapominam i wspominam cię jako przyjaciela. Tak jakby... rozstajemy się w zgodzie.<br />
Jedna drobna łza spłynęła po jej policzku, a usta wykrzywiły się w szerokim uśmiechu. Poczuła w sercu wolność, która upewniła ją, że zrobiła dobrze.<br />
-Do zobaczenia-szepnęła cicho, po czym pełna szczęścia opuściła cmentarz.Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-12056095266294012692013-07-16T11:34:00.002-07:002013-07-16T11:34:31.603-07:0026. Nieznane Patrzył jak umierała. Jej ostatni oddech, spojrzenie czekoladowych oczu... Odeszła od niego szybko i niespodziewanie, pozbawiając go jakiegokolwiek możliwości pożegnania. Chociaż... nawet gdyby taką miał zapewne nie wiedziałby co powiedzieć. Nie mógł jej zatrzymać, sprawić by przy nim została. Każde wspomnienie z nią związane niczym cień przenikało jego głowę. Jego serce rozrywało się na strzępki, powodując niewyobrażalny ból. Miał ochotę protestować, krzyczeć i rozpłakać się jak małe dziecko. Jednak jego twarz nie wyrażała nic. Obojętność. Niczym niewzruszone oczy z chłodem przyglądały się martwej kobiecie. Kobiecie, która była dla niego całym światem, sensem jego życia. Kobiecie, która odeszła, nie racząc powiedzieć nawet słowa pożegnania... Kobieta, która jako jedyna potrafiła obudzić w nim ludzkie uczucia... Czuł jak razem z nią umiera jakaś ważna cząstka jego duszy zabierając tym samym wszelkie szczęście z jego wnętrza. Tląca się w jego sercu iskra nadziei zgasła i nie zapowiadało się by kiedykolwiek miała się odrodzić. W jednym momencie stał się wrakiem człowieka, nie potrafiącym już racjonalnie myśleć czy czuć...<br />
<br />
Zerwał się do pozycji siedzącej, ciężko oddychając. Po jego karku spływały zimne krople potu, a ciałem wstrząsały dreszcze. Jego serce biło z zawrotną szybkością, tłukąc w klatkę piersiową.<br />
Draco Malfoy rozejrzał się po pokoju, próbując jakoś do siebie dojść. Leżała tuż obok. Kasztanowe kosmyki delikatnie opadały na jej zaróżowioną twarz. Kąciki jej malinowych ust uniesione były ku górze tworząc lekki uśmiech. Jej oddech był równy, spokojny... uświadamiał go w tym, że sens jego życia dalej istnieje. Westchnął głęboko, przeczesując palcami platynowe włosy. Przez dłuższą chwilę jedynie wpatrywał się w jej niewinną, spokojną twarz przypominającą anioła. Dopiero po jakimś czasie uświadomił sobie co naprawdę czuje. Wstał z łóżka, podchodząc do szafy z ubraniami i wyciągając z niej wygodne dresowe spodnie i koszulkę wyszedł z pokoju. Przebrał się, po czym jak najszybciej opuścił mieszkanie.<br />
<br />
Farba z ławki prawie całkowicie zeszła. Teraz była brzydka i obdrapana. Taka jakby smutna...<br />
Podobna do człowieka, który na niej siedział. Przesiadywał na niej całe dnie. Dopiero późnym wieczorem, kiedy już wszyscy spali wracał do domu, by wczesnym rankiem znowu powrócić na Pokątną. Z nikim nie rozmawiał, nie uśmiechał się, ani nie jadł. Po prostu istniał, ograniczając się do minimalnych czynności. Musiał myśleć, a JEJ nie chciał póki co oglądać. Zbyt wiele bólu sprawiała mu jej osoba. Widok kogoś kto zamierzał odejść, a który tak wiele dla niego znaczył rozdzierał jego serce na coraz to mniejsze kawałeczki.<br />
Hermiona zdecydowanie była jego słabością. Jako jedyna potrafiła sprawić, że w jego klatce piersiowej zaczynało trzepotać coś naprawdę niezwykłego. Serce. Które czuło i kochało. Świadomość, że ona wcale nie zamierza walczyć, że pogodziła się z faktem że umrze... denerwowało go to i doprowadzało do szaleństwa. Był bezradny, nie miał na nią żadnego wpływu. Uciekł z ich życia, zniknął, mając nadzieję, że to coś zmieni. Tak naprawdę zostawił ją bez żadnego wsparcia, od ich rozmowy nie odezwał się więcej ani słowem. Teraz wpatrywał się w otaczającą go ciemność, próbując jakkolwiek się uspokoić. Każdej nocy, kiedy to wracał do mieszkania nawiedzały go koszmary. Nie wiedział co zrobić, żeby się od tego uwolnić. Był jak ktoś w samym sercu labiryntu pozbawiony wszelkich wskazówek prowadzących do celu. Doskonale wiedział czego chce, jednak nie miał pojęcia jaki kierunek powinien obrać by to osiągnąć. Z każdym dniem, iskierka nadziei ledwo tląca się w jego sercu przygasała, stając się naprawdę nic nie znaczącą...<br />
Nagle poczuł jak ławka ugina się pod ciężarem drugiej osoby. Leniwie oderwał wzrok od rozciągającej się przed nim ciemności, spoglądając na siedzącą przy nim kobietę.<br />
-Co tu robisz?-spytał głosem całkowicie wypranym z emocji. Jej widok go zdziwił jednak nie zamierzał tego okazywać.<br />
-Przyszłam za tobą-odpowiedziała, spoglądając prosto w jego stalowoszare oczy.<br />
-Wybacz, że cię obudziłem-powiedział, nie mogąc ukryć kpiny.<br />
-Powinniśmy pogadać-zauważyła, patrząc na niego z bólem. Widziała ile musiała zadać mu bólu swoją decyzją.<br />
-Jak przygotowania do ślubu?-spytał chłodno.<br />
-Nie o tym chciałam pogadać-przerwała mu, spuszczając wzrok. Nie była wstanie dłużej patrzeć mu w oczy. Nie wyrażały już tego samego co wcześniej. Chłód i obojętność emanowały z nich, porażając ją swoją wrogością. Było w nich coś jeszcze. Zranienie, zawód, ból... nie umknęło to jej uwadze, jednak wiedziała, że za tym idzie też żal i złość skierowane na nikogo innego jak jej osobę.<br />
Mężczyzna wpatrywał się w nią, nie zamierzając ułatwić jej tej rozmowy. Mimo wszystko, po paru minutach nie wytrzymał.<br />
-Powiedz, czego ode mnie oczekujesz?-spytał lodowatym głosem. -Że będę szczęśliwy, że poprę twoją decyzję i będę zachowywał się tak, jakby wszystko było normalnie i dobrze?! Wyobraź sobie, że nie potrafię, że nie chcę tak żyć, że dla mnie to też jest bardzo trudne. Powiedz więc czego oczekujesz, bo ja nie mam pojęcia co jeszcze powinienem zrobić. Nie wtrącam się ,nie kłócę się, obiecałem, że będę działał z twoją wolą! Czego jeszcze chcesz?-dotychczas patrzące w nią z miłością stalowoszare oczy stały się zimne, wrogie. Nie biło już w nich ciepło, któremu nierozłącznie towarzyszył szeroki uśmiech. Draco Malfoy był zły, nieszczęśliwy a przede wszystkim zraniony.<br />
-Żebyś przed tym wszystkim nie uciekał-powiedziała cicho, zdobywając się na spojrzenie mu w oczy. -Żałujesz? Że mnie poznałeś, że doszło do tego że mamy dziecko? Żałujesz tych wszystkich wspólnie spędzonych chwil?-spytała czując jak jej serce na chwile zamiera. Nie musiała jednak długo czekać na odpowiedź.<br />
-Nie-zaprzeczył, a w jego oczach po raz pierwszy zabłysła czułość. Chciał coś jeszcze powiedzieć, jednak coś nie pozwoliło mu wydobyć z siebie więcej słów. Decyzja Hermiony była dla niego barierą, czymś co bardzo go raniło, czymś co było jego najgorszym koszmarem i coś co miało stać się nieodłącznym elementem jego dalszego życia.<br />
-Więc jeśli jeszcze cokolwiek do mnie czujesz, błagam nie zamykaj się w sobie i mnie nie odtrącaj. Wszystkim nam jest ciężko i dlatego powinniśmy przejść przez to razem. Draco, proszę...<br />
Nie wiedział ile czasu wpatrywał się w nią, tonąc w kolorze jej pięknych tęczówek. Myśli skupiały się wokół niej, analizując wszelkie sprawy. Po dłuższej chwili stwierdził, że jego przemyślenia nie mają sensu. Zadał sobie wtedy jedno, jedyne, kluczowe pytanie. Kochał ją? Kochać to w jego przypadku mało powiedziane. Hermiona była dla niego wszystkim. Była jak powietrze, jak woda dla umierającego z pragnienia.<br />
Nie bardzo znał się na tych sprawach, ale stwierdził, że skoro miłość jest w sercu to mało ma wspólnego z rozumem. Skoro została mu tylko miłość, powinien więc iść i podążać ścieżką wytyczoną przez serce...<br />
Nie zastanawiając się dłużej, przyciągnął ją do siebie, mocno obejmując. Ona miała rację. Skoro się kochają to powinni przechodzić przez to razem. Powinni korzystać z chwili, które kto wie mogą być ich ostatnimi wspólnymi chwilami.<br />
-Przepraszam-szepnął, zanurzając w zapachu jej kasztanowych włosów. -Za to, że dałem ci do zrozumienia, że się w sobie zamykam i ciebie odtrącam, że zostawiłem cię samą i cie nie wspieram. Przykro mi.<br />
Nie wiedział co by się stało gdyby nie wykorzystał tej okazji, gdyby nie zamierzał się z nią pogodzić.<br />
Wstali z ławki, po czym dalej się obejmując ruszyli w stronę mieszkania. Czekała ich niełatwa przyszłość, jednak jeśli chcieli ją przetrwać, musieli trzymać się razem.<br />
<br />
<br />
***<br />
<br />
-Ray czemu nie śpisz?-spytała Hermiona wchodząc do mieszkania. Mały chłopiec siedział na kanapie ze spuszczoną głową.<br />
-Obudziłem się w nocy. Chciałem iść do kuchni po szklankę wody i jak mijałem wasz pokój zobaczyłem, że nikogo nie ma w domu-wyjaśnił, przenosząc swój smętny wzrok na stojącą w pokoju matkę. Kiedy jego spojrzenie natrafiło na Dracona uśmiechnął się delikatnie. -Dawno cię nie widziałem-powiedział podchodząc do mężczyzny. -Gdzie byłeś?-spytał, z nutą żalu.<br />
-Musiałem dużo pracować-skłamał blondyn. -Powinieneś iść spać-przypomniał łagodnie.<br />
-Nie chcę...-mruknął z niezadowoleniem.<br />
-Ray...-powiedzieli rodzice w tym samym momencie.<br />
-Wygląda na to, że muszę cię zaprowadzić do pokoju-westchnął z zrezygnowaniem Draco. Wziął chłopca pod pachę, po czym bez trudu zaniósł go do jego sypialni.<br />
-Jak się obudzę nadal będziesz w domu?-spytał, proszącym głosem. Mężczyzna zamyślił się na chwilę, po czym przykrywając chłopca kołdrą powiedział:<br />
-Jasne, że tak-na jego twarzy wykwitł delikatny uśmiech.<br />
-Obiecaj-poprosił chłopiec.<br />
-Zaufaj mi, Ray. Jeżeli mówię, że będę to tak właśnie będzie. Nie potrzebujesz moich obietnic.<br />
-Po prostu ostatnio rzadko cię tu widuję. Nie chcesz być już moim przyjacielem?-spytał smutno.<br />
-Jasne że chcę!-zapewnił go mężczyzna. Przysiadł na skraju jego łóżka patrząc mu prosto w oczy. -Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego kiedykolwiek miałem.<br />
-Zasnę, a kiedy się obudzę pójdę do kuchni, spotkam tam ciebie pijącego poranną kawę, a potem będę robił dla nas naleśniki. Narobię bałaganu, budząc tym samym mamę, a ty jak zwykle nie będziesz nawet próbował mnie kryć?-spytał Ray pragnąc się upewnić że to właśnie go czeka.<br />
Mężczyzna westchnął głęboko, a na jego twarzy po raz kolejny pojawił się uśmiech. To niesamowite jak błoga była nieświadomość dla tego chłopca. Nagana od mamy za przypalone naleśniki były jedynym czego się obawiał. Draco nie był pewny czy w ogóle spotka jutro jego mamę. Za parę tygodni Hermiona miała urodzić, a on nie był na to gotowy w żadnym stopniu.Niepewność jaką niosło za sobą jutro było jak najgorsze męczarnie, które zadawały mu ogromny ból. Dlaczego więc niczego nie żałował?<br />
<br />
<b>-----------------------</b><br />
<b>Rozdział krótki, jednak obiecuję, że zrobię wszystko by jutro dodać kolejny ;) Dziękuję za komentarze, za miłe słowa wsparcia itd, itp... Jesteście wspaniali! Jak zwykle proszę o kolejne, wywołujące na mojej twarzy szeeeroki uśmiech opinie :D </b><br />
<br />
<br />
<br />Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-13050934269456122132013-07-14T11:25:00.001-07:002013-07-14T11:25:29.085-07:0025. Obietnica <b>Po dwutygodniowej przerwie wracam wypoczęta i chętna do tworzenia rozdziałów!! Wiem, że rozdział nie jest idealny jednak mam nadzieję, że go zniesiecie, a pod postem będzie mnóstwo komentarzy. Nie macie pojęcia jak bardzo motywują do dalszego pisania. Tak czy inaczej powoli zbliżamy się do końca historii. Nie martwcie się jednak! Jak to ja, mam już w głowie kolejne opowiadanie! Teraz już nie zanudzam tylko zapraszam do czytania i licznego komentowania :) </b><br />
<br />
<br />
-Hermiono pozwól, że będę z tobą szczery-poprosił lekarz z troską patrząc na szatynkę. Kobieta zamarła wiedząc, że nie usłyszy od niego niczego dobrego. -Któreś z was tego nie przeżyje-powiedział, a w jego oczach dało się ujrzeć mieszaninę żalu i współczucia.<br />
Hermiona spojrzała na swój ośmiomiesięczny brzuch, czując jak w jej sercu coś pęka. Nie pozwoli by tej małej istotce coś się stało. Od kilku miesięcy żyła sobie szczęśliwie z Ray'em i Draconem spędzając każdy dzień w pełni radośnie. To dziecko też zasługiwało na szczęście. Na śmiech i łzy. Zasługiwało na to by spojrzeć na świat swoimi oczkami i spędzić swoje własne życie!<br />
-Ratuj dziecko, o mnie się nie martw-powiedziała łamiącym się głosem. Wiedziała czego chce i była pewna swojej decyzji. Mimo to się bała. Bała się nieznanej która wyciągała w jej kierunku swoje ramiona. Nie chciała umierać. -Czy mogę liczyć na to, że i mnie dasz radę uratować?-spytała spoglądając swojemu koledze w oczy.<br />
Mężczyzna skinął głową, patrząc na nią ze smutkiem.<br />
-Jesteś pewna? Mamy ratować dziecko?-spytał nie mogąc pogodzić się z jej decyzją.<br />
-Nie przejmujcie się mną-powiedziała zdobywając się nawet na delikatny uśmiech. -Jeżeli będą komplikacje to dziecko ma przeżyć-poprosiła wstając z miejsca. Czuła jak jej wnętrze wypełnia spokój. Wiedziała na czym stoi. Sprawa była jasna. Nie mogła jednak dusić tego w sobie. Powinna komuś o tym powiedzieć i taką właśnie osobą była Ginny. Po wyjściu od lekarza od razu udała się do domu przyjaciółki.<br />
<br />
Zapukała do drzwi, siląc się na uśmiech. Wiedziała, że musi sobie z tym poradzić.<br />
-Hermiona?-spytała lekko zdziwiona Ginny. Stała u progu, a kubek z kawą zatrzymał się w połowie drogi do jej ust. -Co tu robisz? Wszystko w porządku?-spytała zdziwiona jej niezapowiedzianą wizytą.<br />
-Tak... to znaczy nie. Muszę z kimś pogadać-powiedziała szatynka. -Mogę wejść?-spytała po dłuższej chwili milczenia.<br />
-Jasne-rudowłosa oprzytomniała uchylając przed nią szerzej drzwi. Zaprowadziła ją do salonu, zapraszając do szerokiego stołu.<br />
-Gdzie dzieci?-spytała Hermiona.<br />
-Poszły gdzieś z dziećmi sąsiadów. Harry w pracy, więc... mamy spokój i pewność, że nikt nie podsłucha-powiedziała podając jej kubek herbaty. Usiadła naprzeciw niej, a na jej twarzy wykwitł uśmiech.<br />
-Będziemy plotkować i się zwierzać jak za dawnych czasów-powiedziała rozentuzjazmowana.<br />
Hermiona westchnęła cicho, patrząc na przyjaciółkę ze smutkiem.<br />
-Ostatnio bardzo to zaniedbałyśmy-powiedziała cicho, spuszczając wzrok.<br />
-Miona, coś się stało?-spytała Ginny zauważając stan w jakim znajduje się Hermiona.<br />
-No więc... chyba powinnam ci powiedzieć. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką...<br />
Opowiedziała jej o wszystkim. Ginny dowiedziała się jak bardzo poważny jest stan kobiety i jak to wszystko może się skończyć.<br />
-Powinnaś powiedzieć Draco-oznajmiła kiedy Hermiona skończyła swoją opowieść.<br />
-Już za późno. Jak dowie się, że tak długo to przed nim ukrywałam... Poza tym nie spodoba mu się moja decyzja. Lepiej żeby był nieświadomy.<br />
-Hermiona on jest ojcem tego dziecka i bardzo cię kocha. Jestem pewna że jeżeli mu nie powiesz będzie jeszcze gorzej. Popadniesz w jeszcze większe bagno i...<br />
-Ginny to nie jest takie łatwe! Nie chcę żeby o tym wiedział. Po prostu jest mi ciężko przyznać, że to moja wina...<br />
-Miona schowaj swoją dumę do kieszeni i mu powiedz. I nie myśl, że to twoja wina!<br />
-No ale...<br />
-Przecież nigdy nie zrobiłabyś czegoś żeby zaszkodzić maleństwu, prawda?<br />
-No ale w końcu to ja doprowadziłam się do takiego stanu... Musiałam za dużo pracować albo...<br />
-Na niektóre rzeczy nie mamy wpływu, Hermiono... ale jestem pewna, że wszystko będzie dobrze. Po prostu powiedz Draconowi. Jestem pewna, że ci pomoże i będzie wyrozumiały...<br />
Nagle przerwał im odgłos otwieranych drzwi.<br />
<br />
-Ginny wróciłem wcześniej-do pokoju wpadł Harry. Uśmiechnął się na widok Hermiony, machając do niej ręką.<br />
-Powinnam już iść-powiedziała kobieta podnosząc się z krzesła.<br />
-Już?-mężczyzna wydawał się być zawiedziony.<br />
-Niestety. Do zobaczenia-uśmiechnęła się porozumiewawczo do Ginny, po czym wyszła z domu.<br />
-To przeze mnie?-spytał Harry uśmiechając się niepewnie. Rudowłosa pokiwała jedynie głową , po czym westchnęła ciężko, ukrywając twarz w dłoniach. Jej przyjaciółka znajdowała się w bardzo trudnej sytuacji, a ona nie miała możliwości jej pomóc. Czy jest coś gorszego od bezczynnego obserwowania jak ktoś kogo kochasz spotyka cierpienie?<br />
<br />
<br />
***<br />
<br />
-Draco! Musimy porozmawiać-powiedziała Hermiona wchodząc do mieszkania.<br />
-Jeżeli chodzi o bałagan w kuchni to Ray...-oznajmił z niewinnym uśmiechem.<br />
-Nie chodzi o bałagan w kuchni-powiedziała poważnie. Mężczyzna spojrzał na nią ze zdziwieniem, szukając w myślach co też takiego mógł jej zrobić. W końcu jednak się poddał i z cichym westchnięciem powiedział:<br />
-Przepraszam nie powinienem tego robić... i mówić też nie powinienem...<br />
-CO?! Nie mam pojęcia o czym mówisz... nieważne jeszcze się dowiem, ale muszę ci o czymś powiedzieć.<br />
Mężczyzna spojrzał na na nią z powagą, a niepokój wypisany na jej twarzy zbił go z tropu. Czyżby tym razem ona musiała się z czegoś tłumaczyć?<br />
Podszedł do niej, uśmiechając się niepewnie.<br />
-Co się stało?-spytał, łapiąc ją za ręce. Kobieta westchnęła głęboko.<br />
-Wiem, że nie powinnam, ale... czy te twoje oświadczyny są dalej aktualne?<br />
<br />
<br />
***<br />
<br />
Wiedziała jak głupio musiała wyglądać i tak też się czuła. Jednak nigdy wcześniej nie była tak niepewna jutra. Mimo wszystko nie szykowała jej się szczęśliwa przyszłość. Albo będzie pogrążona w rozpaczy po stracie dziecka, albo będzie po prostu martwa i jeżeli może to chce być wtedy panią Malfoy. Naprawdę tego pragnęła, a wydarzenia z ostatnich chwil mocno ją do tego zmobilizowały. Mężczyzna patrzył na nią zszokowany, a po jego głowie pędziło naraz mnóstwo myśli. Co takiego musiało się stać by posunęła się do takiego pytania. Po chwili jednak się otrząsnął. Widząc jej zrezygnowaną i zawiedzioną minę po dłuższej chwili milczenia postanowił coś powiedzieć. Odchrząknął znacząco, po czym bezceremonialnie przyklęknął na jedno kolano. Były to beznadziejne oświadczyny do beznadziejnej sytuacji . Co jak co, nawet jeżeli on tego pragnął to nie tak powinno to wyglądać. Poza tym zostało to mocno zaaranżowane przez Hermione która mimo wszystko sprawiała wrażenie do tego zmuszonej.<br />
-Hermiono czy będziesz tak dobra i wyjdziesz za mnie?-spytał.<br />
-Draco...przepraszam-powiedziała zdając sobie sprawę, że go do tego zmusiła.<br />
-Nie masz za co. Pragnę byś została moją żoną-zapewnił ją, przybierając na twarz delikatny uśmiech. -Powinienem prosić o to już dawno. Gdybym tylko wiedział, że tego chcesz...<br />
-To nie tak... to znaczy chcę, ale. Kocham cię i ... po prostu dawno powinniśmy to zrobić i...<br />
-Powinniśmy?-spytał nie bardzo rozumiejąc. Czyżby ona chciała za niego wyjść, bo czuła, że "powinna"?!<br />
-To nie tak, po prostu kocham cię i...-wydawała się być mocno zmieszana.<br />
-Po prostu powiedz to cholerne "tak"-powiedział zirytowany. Mimo to silił się na uprzejmość. Czuł się jak głupek klęcząc przed nią i wysłuchiwać jej życiowych rozterek jednak starał się być jak najbardziej cierpliwy.<br />
-No jasne. Tak!-powiedziała, a on momentalnie podniósł się z ziemi i porwał w swoje ramiona. Po chwili całowali się namiętnie, spełniając swoje najskrytsze pragnienia. Do czasu. Draco nie był głupi. Wątpliwości, które do tej pory błądziły po jego głowie dały się we znaki.<br />
-Dlaczego?-odsunął się od niej, badając uważnym spojrzeniem. -Dlaczego nagle zechciałaś ślubu?<br />
Hermiona spuściła wzrok, czując, że jest najbardziej żałosną osobą na świecie. Spojrzała na niego, uświadamiając sobie jedną rzecz. Ona MUSI mu powiedzieć prawdę. Nie mogła mu tego zrobić. To byłoby zbyt egoistyczne wziąć ślub i wszystko zataić. Nie może dawać mu nadziei , a po czasie zniknąć z jego życia na zawsze.<br />
-Nie złość się-poprosiła opadając na kanapę. Mężczyzna usiadł obok, patrząc na nią z niepokojem. Co takiego leżało na sercu jego Hermionie?<br />
-Co się stało?-spytał zdając sobie sprawę, że Hermiona nie zamierza zacząć tego tematu.<br />
-Bo ja ci nie powiedziałam-powiedziała cicho, ledwo dosłyszalnie.<br />
-O czym?-spytał czując jak po jego plecach przebiegł dreszcz. Coś mówiło mu, że ta rozmowa nie przyniesie nic dobrego. Mimo wszystko postanowił się nie złościć. To by wszystko zepsuło, a Hermiona właśnie stała się jego narzeczoną.<br />
-Draco...ja... od samego początku moja ciąża jest zagrożona. Mam małe szanse na szczęśliwy poród i jest duże prawdopodobieństwo, że ja albo dziecko nie przeżyje...-powiedziała na jednym wdechu. Jej głos wydawał się być słaby i zawstydzony. Nie patrzyła mu w oczy, zbyt mocno bała się tego co w nich zobaczy.<br />
Draco poczuł jak z jego twarzy odpływając wszelkie kolory czyniąc ją jeszcze bledszą. Spojrzał na nią ze zdziwieniem, jednocześnie czując mocne ukłucie w sercu.<br />
-Czemu nie powiedziałaś wcześniej?-spytał, dziwiąc się samemu ile bólu dało się usłyszeć w jego głosie. Było to dla niej jak najgorsze cierpienie. Wolała żeby na nią krzyczał, wyszedł i trzasnął drzwiami. Tymczasem on był smutny, zraniła go...<br />
-Bałam się-szepnęła czując jak łzy napływają jej do oczu. Mimo wszystko to co mu powiedziała było z nią sprzeczne. Za nic w świecie nie chciała mu o tym mówić. Czuła jednak, a może raczej ślepo zawierzyła Ginny, że tak będzie lepiej.<br />
-Nie można nic zrobić?-spytał nie zamierzając rozwlekać tego, że się bała. Znaczyło to jedynie, że mu nie ufała. Kobieta pokręciła przecząco głową, dalej nie śmiejąc nawet na niego spojrzeć.<br />
-Dlatego chcesz za mnie wyjść?-spytał z goryczą. Nie rozumiał o co w tym wszystkim chodzi.<br />
-Przepraszam, nie powinnam o to prosić. Zrozumiem, że nie chcesz. Nasze małżeństwo nie miało by żadnej przyszłości...<br />
-Nie... to dobrze-powiedział czując jak jego serce przeszywa ogromny ból. Spowodowany był myślą, a może raczej wizją jego klęczącego nad grobem Hermiony. Wolał żeby to była Hermiona Malfoy, nie Weasley ani nawet Granger. Pragnął by była jego, chociaż na chwilę. Kobieta w końcu przeniosła na niego wzrok, ukazując mokre od łez policzki.<br />
-Przepraszam-powiedziała, czując, że świadome czynienie z Dracona wdowca będzie czymś niezwykle samolubnym. Mimo to bardzo tego pragnęła. Chciała umrzeć jako jego żona, kobieta tego, do którego od zawsze należało jej serce. Mężczyzna nic nie odpowiedział. Po prostu się do niej przysunął i mocno przytulił pozwalając by wypłakała się w jego koszulę. Nie wiedział co jeszcze mógłby zrobić. Dla niego to też było trudne, chyba jeszcze bardziej trudniejsze. To on musiał się z tym uporać. Znieść wizje świata bez niej....<br />
Tyle, że bez niej nie byłoby dla niego miejsca na świecie. Nie zniósł by braku sensu, którym była właśnie Hermiona. Wtedy przyszedł mu do głowy pomysł. Wiedział jak bardzo był egoistyczny jednak nie potrafił odpędzić od siebie tej myśli. Już chciał wypowiedzieć to na głos kiedy odezwała się Hermiona.<br />
-Obiecasz mi coś?-spytała patrząc mu prosto w oczy. Ciepło jej czekoladowych tęczówek było wręcz hipnotyzujące. Sprawiało że nie dało się od nich oderwać, jedyne czego pragnął w tamtym momencie to właśnie jej samej. Jedyne na co mógł się zdobyć to jedynie posłusznie skinąć głową.<br />
-Zaopiekujesz się Ray'em-powiedziała spokojnie.<br />
-Oczywiście. Tyle, że zrobimy to razem. Musi być jakiś sposób...<br />
-Jeszcze jedno... jeżeli staniemy przed wyborem...<br />
-Hermiono...<br />
-Poczekaj, nie przerywaj mi. Jeżeli staniemy przed wyborem... lekarze będą ratować dziecko. Taka jest moja wola i ty też powinieneś tego chcieć. Obiecaj, że nie będziesz komplikował i pozwolisz im je uratować-jej prośba była wręcz błagalna. -Obiecaj-powtórzyła tonem nie znoszącym sprzeciwu.<br />
-Miona-szepnął zrozpaczony. -Nie będzie takiej sytuacji. Będzie dobrze...<br />
-Naprawdę w to wierzysz?!-spytała dalej siląc się na spokój. Mimo to jej głos ponownie zaczął się łamać.<br />
-Draco musisz się pogodzić, że ja nie pozwolę by naszemu maleństwu coś się stało. Nie mogłabym żyć dalej z taką świadomością...<br />
-Dlaczego więc wymagasz ode mnie bym to ja zniósł coś takiego?-spytał, a jego głos stał się nieco chłodniejszy.<br />
-Draco będziesz miał przy sobie dwoje naszych dzieci. One będą cię potrzebowały. W nich będzie cząstka mnie i...<br />
-Przestań!-krzyknął ze złością. -Dla mnie to nie jest takie proste.<br />
-Powinieneś ich kochać...<br />
-Ciebie też kocham-zauważył wyjątkowo oschle.<br />
-Po prostu obiecaj. Zrób to dla mnie. Nie wybaczę jeżeli to dziecko umrze przez twoją decyzję... Jeżeli stracę przytomność, albo nie będę wstanie podejmować decyzji to na ciebie spadnie wybór.<br />
-Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że możesz mnie nienawidzić?! Możesz się do mnie nie odzywać, być na drugim końcu świata, czy nawet o mnie zapomnieć. Ja to wytrzymam. Po prostu masz być, niczego więcej nie chcę...<br />
-Draco błagam-poprosiła, a po jej policzkach po raz kolejny spłynęły łzy. -Błagam cię.<br />
Patrzył jak płacze, jak cierpi i jest jej smutno. Tyle, że on czuł to samo. Ona już podjęła decyzję i nie zamierzała jej zmienić. Potrzebowała mieć w nim oparcie, mieć przy sobie kogoś kto poprze jej zdanie. Tyle, że to było dla niego niewyobrażalnie trudne. Taka decyzja zrujnowałaby mu całe życie. Tyle, że on był w niej ślepo zakochany. Widząc jak na niego patrzy jak błaga go o coś czego on za nic w świecie nie chce wykonać... Zawsze mówił sobie, że jej szczęście jest ponad jego wszelkie pragnienia. Teraz, jednak był wstanie bez skrupułów złamać tą zasadę. Był wstanie zrobić wszystko byle tylko ona była przy nim.<br />
Nie miał pojęcia co nim kierowało, ani nawet co takiego działo się w jego sercu, kiedy jej odpowiedział. Kiedy jednocześnie sprawił, że zmieniło się wiele dotychczasowych rzeczy, kiedy to jego życie po raz kolejny legło w gruzach przez brązowowłosą kobietę. Jego starannie budowany światopogląd, przekonania czy całkowite wierzenie w stabilne i spokojne życie runęło tak nagle nie zważając na czas przez jaki je budował. Co ona z nim robiła? Co on chciał osiągnąć? Czego on w ogóle chciał?<br />
-Obiecuję-powiedział ściskając jej dłoń. -Obiecuję, że kiedy będzie trzeba pozwolę ci odejść-szepnął, czując jak jego serce przeszywa niewyobrażalny ból.Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-1298914480220676252013-06-29T08:45:00.000-07:002013-06-29T08:45:49.650-07:0024. Poddanie-Czego nie rozumiesz w zdaniu "Wynoś się"?!-warknęła mierząc go morderczym spojrzeniem.<br />
-A ty w "Nie ma mowy"?!-odparł patrząc z wściekłością w jej czekoladowe oczy. -Wkurzasz mnie-wycedził łapiąc ją za ramiona i przypierając do ściany. -Powiesz wreszcie o co ci chodzi? Cóż takiego musiało się stać aby nazwać mnie gorszym od Weasley'a?<br />
-Zdradzasz mnie?-spytała prosto z mostu. Spojrzał na nią zaskoczony. Momentalnie ją puścił, nie spuszczając z niej zszokowanego wzroku.<br />
-Co?-spytał marszcząc brwi i odchylając głowę do tyłu. To pytanie to chyba jedyne co w danym momencie przyszło mu do głowy.<br />
-Zdradzasz?-powtórzyła z uporem. Czuła się przez to upokorzona jednak musiała poznać prawdę.<br />
-Ale skąd ci to przyszło do głowy?-spytał zbity z tropu. Zabolały go jej słowa. Nie sądził, że Hermiona ma go za kogoś takiego.<br />
-Skąd mi to przyszło do głowy?!-spytała z ironią. -Może dlatego, że ciągle wychodzisz i spotykasz się z inną-powiedziała jednak w z tym zdaniem wyparował cały jej gniew. Teraz było jej po prostu smutno. Patrzyła na niego z żalem, czując jak w jej oczach pojawiają się łzy. Ostatnio zdecydowanie za dużo płakała.<br />
-Jest mi ciężko. Jeżeli zamierzasz to tak utrudniać, to najlepiej odejdź.<br />
Patrzył na nią zszokowany, nie mogąc wydusić z siebie słowa. Był zdziwiony, że to to było przyczyną ostatniego ponurego nastroju Hermiony.<br />
-Tak myślałam-powiedziała, teraz już nie panując nad płaczem. Słone łzy obficie spływały po jej policzkach.<br />
Patrzyła na niego z bólem, takim jakiego jeszcze chyba nigdy jej nie zadał. -Wynoś się-warknęła, po raz kolejny wskazując na drzwi.<br />
-Nie, poczekaj. To nie tak-powiedział, wiedząc, że musi się z tego wywinąć. -Jeżeli chodzi o Alison to naprawdę do niczego nie doszło...<br />
-Alison?! Więc to tak ma na imię nowa naiwna...<br />
-Przestań-przerwał jej, łapiąc za nadgarstki. -Nigdy bym tego nie zrobił-zapewnił czując, że niedługo znajdzie się u szczytu desperacji.<br />
-Nie byłabym tego taka pewna-odparła, wzgardliwym tonem.<br />
-Dlaczego myślisz, że cię zdradzam?-spytał marszcząc brwi.<br />
Poczuła jak w jej sercu coś pęka. Był taki przekonujący, walczył o nią, udowadniał, że mu zależy. Była skłonna mu uwierzyć, gdyby nie fakt, że spędzał z tajemniczą kobietą więcej czasu niż z nią samą. Między innymi to również było przyczyną tego, że nie powiedziała mu o tym, że może stracić dziecko. Nie chciała mu się zwierzać, zaufać. Nie chciała ukazywać mu swoich słabości.<br />
-W takim razie czemu spędzasz z nią tyle czasu?-spytała już dużo bardziej spokojniej, nie powinna się denerwować.<br />
Mężczyzna odetchnął głęboko, łapiąc ją za ręce.<br />
-Zakładamy spółkę, jesteśmy wspólnikami.<br />
-To czemu mi o tym nie powiedziałeś?-spytała już kompletnie wypranym z emocji tonem.<br />
-Miała być niespodzianka. Zamierzałem wrócić do domu z walizką milionów i zabrać cię na wymarzone wakacje-wyjaśnił spokojnie.<br />
-Ale czy ty nie rozumiesz, że ja nie chcę żadnych pieniędzy?!-spytała, z wyrzutem.<br />
-Ale z czegoś trzeba żyć... nawet moje wielka fortuna nie starczyłaby do końca życia. Biorąc pod uwagę nie jedne wymarzone wakacje oczywiście.<br />
-Co to za spółka?-spytała nie zwracając uwagi na jego poprzednią wypowiedź.<br />
-Alison miała dokumenty związane z eliksirem na wilkołactwo-powiedział przenikając ją spojrzeniem.<br />
Kobieta spojrzała na niego nieprzekonana, kierując się w stronę kanapy. Nie miała siły dłużej stać.<br />
-Dokończymy tę rozmowę jutro?-spytała podkładając sobie pod głowę poduszkę.<br />
-Dobrze się czujesz?-spytał mimo wszystko siadając obok.<br />
-Tak, jestem tylko trochę zmęczona-powiedziała spuszczając wzrok. Nie była wstanie spojrzeć mu w oczy mówiąc takie rzeczy.<br />
-Mimo wszystko...-zaczął, jednak od razu zamilkł, kiedy Hermiona oparła głowę na jego ramieniu.<br />
-Jestem zmęczona-wyszeptała, przymykając powieki.<br />
-No dobra-powiedział zrezygnowany, cicho wzdychając. Nim się zorientowali obydwoje spali na kanapie, mocno do siebie przytuleni.<br />
<br />
***<br />
<br />
Uchyliła powieki, ukazując swoje piękne, czekoladowe oczy. Westchnęła cicho, orientując się, że przespała całą noc z głową na kolanach Dracona. To nie tak powinno być, zdała sobie jednak sprawę, że tylko u jego boku jest i może być szczęśliwa. Kąciki jej ust mimowolnie uniosły się ku górze, a ona leniwie przetarła zaspane jeszcze oczy. W tym samym momencie z jej ust wydobył się cichy jęk bólu. Złapała się za brzuch, modląc się w duchu by to nie było nic poważnego. Lekarz ostrzegał ją, że to może nastąpić. Kazał jej po prostu leżeć w łóżku mówiąc, że w jej stanie jest to normalne. Miała pod ręką mnóstwo eliksirów i brała je za plecami innych. Nie chciała żeby ktokolwiek o tym wiedział. Znaczyło by to,że jest słaba, że sobie nie radzi, a stan dziecka jest jej winą. Czuła się w tej sprawie zupełnie bezradna. Nie miała wpływu na to jak potoczą się jej dalsze losy. Była jedynie pewna, że zrobi wszystko by uratować życie maleństwa, nawet jeżeli zależałoby od tego jej własne.<br />
-Hermiona-mruknął blondyn, otwierając oczy. Przeciągnął się na kanapie, rozmasowując obolały od snu w niewygodnym miejscu kark.<br />
-Dzień dobry-powiedziała, zaspanym głosem.<br />
-Weekend-powiedział cicho. W tonie jego głosu dało się wyczuć zadowolenie i dawno nie słyszany entuzjazm.<br />
-Odpoczywamy-mruknęła dalej się przeciągając.<br />
-Ray u Potterów-zauważył Draco, delikatnie się uśmiechając. Jego dłonie powędrowały do jej talii, mocno ją do siebie przyciągając.<br />
-Draco-skarciła go, patrząc na niego ze złością. Musiała przemyśleć jeszcze wiele spraw dotyczących ich przyszłości. On jednak zdawał się nie zwracać na to uwagi. Z zadowoleniem zaczął całować jej szyję.<br />
-Przestań-powiedziała już z nieco mniejszym przekonaniem. Mimo to zebrała się w sobie i go odepchnęła. -Jestem zmęczona.<br />
-Dopiero wstałaś-zauważył lekko rozbawiony. Uśmiechnął się delikatnie, przysuwając się bliżej niej. -Jesteś zła?-spytał niczym małe dziecko.<br />
-Nie-odpowiedziała szybko. -Po prostu nie chcę żebyś spotykał się z tą kobietą.<br />
-Ale... ale to ważna sprawa!-oburzył się zakładając ręce. -Mój życiowy interes-wyjaśnił łapiąc ją za rękę. -Między mną a Alison niczego nie ma i mogę cię zapewnić, że nigdy nie będzie.<br />
-Ale...<br />
-Przestań-przerwał jej urażony. -Ja ci nie mówię z kim możesz a z kim nie możesz się spotykać!<br />
-Tyle, że ty zabierasz ją do romantycznych kawiarni, uśmiechasz się z do niej i wesoło z nią rozmawiasz!-żachnęła się. Wtedy zdała sobie sprawę jak bardzo jest zazdrosna.<br />
-Ale to nic nie znaczy!<br />
-Może dla ciebie!<br />
-Nie kłóćmy się.<br />
-Mam udawać, że nic się nie dzieje?!<br />
-Ale ja kocham ciebie!<br />
-To przestań się z nią spotykać!<br />
-Dobrze...<br />
-Świetnie!<br />
-Świetnie!<br />
Odwrócili się do siebie, nie zamierzając się do siebie odzywać. Obydwoje mieli wyjątkowo złe humory, jednak nie zamierzali pokazać swojego poddania i sobie pójść. To było jak wielka bitwa, polegająca na milczeniu i siedzeniu w bezruchu.<br />
-Nudzi mi się-westchnął blondyn po kilkunastu minutach ciszy.<br />
-Nie obchodzi mnie to-warknęła kobieta, nie obdarzając go nawet najkrótszym spojrzeniem.<br />
-Powiedziałem, że się z nią nie spotkam!-krzyknął poirytowany.<br />
-Ale widać, że bardzo byś chciał-żachnęła się, przenosząc na niego wzrok.<br />
-Jesteś wredna!-oburzył się, zrywając się z miejsca.<br />
-To idź do Alison-powiedziała, obrażona.<br />
Zaklął pod nosem, z powrotem siadając na kanapie. Nim Hermiona zdążyła zorientować się co się dzieje była już namiętnie całowana przez Dracona Malfoy'a, który nie zamierzał za nic w świecie wypuścić jej z ramion. Z początku próbowała go odepchnąć czy wyrwać się z jego uścisku jednak po czasie zrozumiała, że wszelki opór jest zupełnie bezcelowy. Poddała się pocałunkowi stwierdzając, że przecież nie wyleczy się z miłości, a Draco jest jej bardzo potrzebny. Odtrącanie go, czy obrażanie się nie miało najmniejszego sensu. On zamierzał trwać przy niej zawsze. Wtedy gdy go nienawidziła i bardzo kochała . Miał miejsce w jej sercu od kiedy pamiętała. Zajmował jakąś tam część jej myśli i stanowił ważny element jej życia. Zrozumiała, że on jej nie opuści. Cokolwiek by się zdarzyło on będzie przy jej boku. Jako wróg, czy druga połówka. Była na niego skazana,a myśl, że zniknąłby z jej życia była wprost nie realna. Wspierał ją i był gotowy zrobić dla niej wszystko. Dlaczego więc go odtrącała? Bo była sobą. Jej głowę zawsze zajmowało zbyt wiele przemyśleń z czasem zamieniających się w wątpliwości. Dlatego powinna kierować się sercem, nie rozumem. W końcu, co złego może być w prawdziwej miłości?Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-55110015057613700872013-06-27T08:58:00.000-07:002013-06-27T08:58:08.608-07:0023. NieporozumieniePamiętała ich pierwszy pocałunek, pierwszą, normalną rozmowę. Pamiętała ich wzloty i upadki , śmiechy i łzy. Łączyło ją z nim tak wiele, a zarazem nic. Pragnęła go, z drugiej strony chcąc by zniknął z jej życia. Właśnie zadeklarował jej życie u swojego boku. Złożył propozycję wspólnej przyszłości, chciał się z nią związać na wszelki możliwy sposób. Ale czy ona może się zgodzić? Czy może podjąć tak ważną decyzję, podczas kiedy jej głowę zadręcza tak wiele wątpliwości związanych z jego osobą? Czy nie byłoby to zbyt lekkomyślne?<br />
-Pamiętasz jak pokłóciliśmy się nad jeziorem? Kiedy pracowaliśmy przy odbudowie Hogwartu?<br />
<br />
<i>Musiał pamiętać. Nigdy nie zapomniałby tego dnia. Nad zamkiem zebrały się ciemne chmury. Ciężkie krople deszczu spadały, zaganiając uczniów do wnętrza szkoły. Wiatr wiał, poruszając nawet najgrubsze konary drzew. Zbliżała się nawałnica, mogąca być niebezpieczna dla każdego kto pozostał na zewnątrz, jednak nie dla dwójki młodych ludzi, którzy stali nad wzburzonym jeziorem.</i><br />
<i>-Nienawidzę cię-powiedziała splatając ręce na piersi. -Nienawidzę tak bardzo jak jeszcze nikogo dotąd-wykrzyczała mu prosto w twarz. -Jak mogłeś?! Jak mogłeś to zrobić?!</i><br />
<i>-Daj spokój. To nic takiego-odparł ze złośliwym uśmieszkiem. -Twoja przyjaciółeczka jakoś z tego wyjdzie...</i><br />
<i>-Rzuciłeś w nią groźnym zaklęciem-poczuła jak w jej oczach wzbierają się łzy wściekłości. </i><br />
<i>-Nie było groźne... To tylko drętwota... fakt, że potem spadła z tego klifu to co innego...-zaśmiał się cicho pod nosem. Nagle poczuł mocne uderzenie, a po chwili jego policzek mocno zapiekł. </i><br />
<i>-Jesteś podły, Malfoy! Do czego nie podejdziesz. Ciągle kogoś krzywdzisz!</i><br />
<i>-Przesadzasz-przerwał jej nieco poważniejąc. Obydwoje byli już przemoknięci do suchej nitki co jeszcze bardziej ich denerwowało. -Jak tylko spadła od razu się za nią rzuciłem-przypomniał jej nieco zażenowany swoim postępowaniem. Dobry uczynek to hańba dla Dracona Malfoy'a. </i><br />
<i>-Teraz leży w szpitalu-wrzasnęła nie mogąc pohamować łez, które teraz mieszały się z chłodnymi kroplami deszczu. </i><br />
<i>-Przykro mi-powiedział zupełnie niewzruszony. Trzask! Kolejne uderzenie. Spojrzał na nią wściekły, łapiąc się za znacznie zaczerwieniony policzek. -Za co?!-warknął poruszony. </i><br />
<i>-Za to, że jesteś podły! Zawsze byłeś zakochanym w sobie arystokratą. Mówiłeś, że chcesz być dobry?! Nigdy nie będziesz! Nigdy nie będę wstanie spojrzeć na ciebie inaczej niż na cynicznego ignoranta. Nienawidzę cię! Zawszę będę. Człowieku, jak ty chciałeś się ze mną zaprzyjaźnić?!-krzyknęła oburzona.</i><br />
<i>-Przepraszam-powiedział co bardzo ją zaskoczyło. Spojrzała na niego zdezorientowana, jednak po chwili się opamiętała. W jej oczach na nowo zalśniły iskierki gniewu. Zacisnęła pięści, patrząc na niego z pogardą. </i><br />
<i>-Twoje przeprosiny nic dla mnie nie znaczą...-powiedziała jadowitym tonem. </i><br />
<i>Później odeszła. Nie odzywała się do niego, nie chciała go widzieć. Wszystko za jeden, głupi żart...</i><br />
<i><br /></i>
-Pamiętam, ale co to ma do rzeczy?-spytał Draco, wyrywając się z zamyślenia.<br />
-Że się nie zmieniłeś, Draco-wyjaśniła wypranym z emocji głosem. Wstała od stolika, po czym mierząc go wściekłym spojrzeniem powiedziała:<br />
-Na twoje poprzednie pytanie odpowiadam: Nie, nie zostanę twoją żoną.<br />
Patrzył jak wychodzi, kompletnie zaskoczony. Co on jej zrobił?<br />
<br />
***<br />
<br />
-Cześć Ray. Jest Hermiona?-spytał Draco wchodząc do mieszkania swojej ukochanej.<br />
-Nie... wyszła do pracy...-powiedział od niechcenia. -Znowu się pokłóciliście?-spytał.<br />
-Nie wiem co powiedzieć-westchnął blondyn siadając na kanapie obok chłopca.<br />
-To co zrobisz?-spytał Ray patrząc na niego z zaciekawieniem.<br />
-Będę ją nękać-oświadczył mężczyzna z bladym uśmiechem. -Nie dam jej spokoju.<br />
-Ona cię zabije-stwierdził chłopiec z cichym westchnięciem. -To co zawieziesz mnie do szkoły?-spytał rozchmurzony.<br />
<br />
***<br />
<br />
-Draco?! Co ty tutaj robisz?!-spytała kobieta wchodząc do swojego mieszkania.<br />
-Właśnie wróciłem ze szkoły Ray'a. Jego wychowawczyni jest nawiedzona! Nawrzeszczała na mnie, że spóźniliśmy się dwadzieścia minut! Po co ty wysyłasz tam to dziecko?!-spytał z wyrzutem. Dopiero teraz spojrzał na kobietę, momentalnie poważniejąc. -Dobrze się czujesz?-spytał z troską. Nie wyglądała zbyt dobrze.<br />
-Tak... jestem tylko trochę zmęczona-powiedziała siadając na kanapie. Złapała się z brzuch krzywiąc się z bólu.<br />
-Hermiona-szepnął siadając obok. -Co ci się stało? Powinnaś iść do lekarza...<br />
-Byłam... kazał mi wrócić do domu-odpowiedziała, zmuszając się do lekkiego uśmiechu. -Co tu robisz?<br />
-Chyba musimy pogadać-zauważył mając na myśli jego nieudolne oświadczyny.<br />
-Zapomnijmy o tym. Nic się nie stało...<br />
-Nieprawda-przerwał jej wyraźnie zdenerwowany. -Możesz mi powiedzieć o co chodzi? Co ja takiego zrobiłem?!<br />
-Nie rozmawiajmy o tym teraz. Źle się czuje-powiedziała, tym samym kończąc temat.<br />
Blondyn prychnął pod nosem, wyraźnie zdenerwowany.<br />
-Masz rację. Najlepiej w ogóle nie rozmawiajmy-wstał z kanapy, kierując się w stronę drzwi.<br />
-Dokąd idziesz?-spytała zaskoczona.<br />
-Mam spotkanie-warknął trzaskając drzwiami do jej mieszkania.<br />
<br />
<br />
***<br />
<br />
-Mam bardzo zły humor więc jeśli tym razem również wezwałaś mnie dla kaprysu to sobie odpuść-warknął siadając na ławce w parku obok blondynki.<br />
-Daj spokój. Czy ty musisz być taki nerwowy?!-odparła kobieta. -Wkurzasz mnie, Malfoy.<br />
-I kto to mówi-prychnął mężczyzna. -Coś ważnego, czy naszły cię wątpliwości?!<br />
-Mam papiery do podpisania-powiedziała spokojnie. -Co się stało? Masz rzeczywiście zły humor...-mruknęła unosząc głowę znad kartek, które przeglądała.<br />
-Kobieta...-powiedział z wyraźną niechęcią. Alison uśmiechnęła się, spoglądając na niego z rozbawieniem. Postanowiła jednak tego nie komentować.<br />
-Słuchaj. Powiedzmy sobie jedno. Ja naprawdę nie chcę z tobą walczyć. Jesteśmy wspólnikami, pamiętasz? Postarajmy się nie kłócić, wyjdzie nam na lepiej...<br />
-Akurat-warknął, jednak w jego głosie dało się wyczuć więcej łagodności. -Jesteś wredna-powiedział pod nosem.<br />
-Jak widać wiele nas łączy-zauważyła, cicho się śmiejąc. -Kawy?-spytała wskazując na kawiarnie nieopodal.<br />
-Chętnie-powiedział mężczyzna ciężko wzdychając.<br />
<br />
<br />
***<br />
<br />
-No to opowiadaj. Jakie masz problemy z tą kobietą?-spytała Alison podpierając brodę rękami.<br />
-Nie mam pojęcia-odpowiedział upijając łyk kawy. -Jest na mnie... wściekła. Nie mam pojęcia co zrobiłem, ale nie wygląda to dobrze...-powiedział smętnie spuszczając głowę.<br />
-Kochasz ją...-stwierdziła kobieta, wyraźnie zaintrygowana. Uśmiechnęła się lekko, odgarniając z twarzy kilka jasnych pasemek. -Masz przerąbane...<br />
-Wiem-uciął jej, obdarzając nieprzyjemnym spojrzeniem.<br />
-Zawsze jesteś taki ponury?-spytała, rozbawiona. W przeciwieństwie do większości, jego chłodna postawa jej nie zrażała.<br />
Spędzili dzień bardzo sympatycznie. Prowadzili wesołe rozmowy, odbiegające od tematu ich wspólnej spółki. Dzięki Alison, Draco miał czas odpocząć od problemu związanego z Hermioną.<br />
<br />
<br />
***<br />
<br />
-Cześć, Miona! Jak się czujesz?-wesoła Ginny z pogodną miną usiadła obok przyjaciółki. Po chwili jednak jej dobry nastrój prysł. -Merlinie, Hermiono co się stało?!-spytała widząc łzy na policzkach szatynki.<br />
-No bo... nie radzę sobie, Ginny. Do tego wszystkiego strasznie pokłóciłam się z Draco i...<br />
Na wspomnienie blondyna mina rudowłosej natychmiastowo stężała, a w jej oczach zalśniły gniewne ogniki.<br />
-Co?-spytała zbita z tropu Hermiona.<br />
-Szybko znalazł sobie pocieszenie-wypaliła, nie panując na złością.<br />
-O czym ty mówisz?-spytała kobieta czując jak w jej oczach wzbiera się nowa fala łez.<br />
-Przepraszam... to na pewno nic takiego...-opamiętała się Ginny, na której policzki wpłynął delikatny rumieniec.<br />
-Ginny...-Hermiona nie zamierzała dać za wygraną. Popatrzyła na nią ostro, splatając ręce na piersi.<br />
-Widziałam go na Pokątnej z tą samą blondynką co wtedy-powiedziała na jednym wydechu, spuszczając wzrok. -Rozmawiali, śmiali się...<br />
-No tak-powiedziała smętnie Hermiona. -Dlaczego to ja mam takie szczęście?-spytała, z niedowierzaniem.<br />
-Przykro mi, że to ode mnie się tego dowiedziałaś, ale życie w kłamstwie byłoby jeszcze gorsze...-powiedziała rudowłosa, przytulając do siebie przyjaciółkę. -Musisz być silna, Hermiono-szepnęła dodając jej nadziei. -Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.<br />
-Dzięki, Ginn. Jesteś wspaniała-odparła wtulając twarz w ramię przyjaciółki.<br />
-Przepraszam, ale muszę już iść-powiedziała w końcu kobieta. -Poradzisz sobie?-spytała zwracając się w stronę szatynki.<br />
-Jasne-odparła tamta, czule żegnając się z rudowłosą. Po chwili patrzyła jak jej przyjaciółka znika za drzwiami mieszkania. Westchnęła głęboko, ukrywając twarz w dłoniach. Tego dnia czuła się wyjątkowo źle. Nie chciała się męczyć, ani denerwować, ale najwidoczniej Draco nieświadomie ,lub kto wie specjalnie jej to utrudniał. Siedziała dłuższą chwilę, kiedy po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Zrezygnowana wstała i z cichym westchnięciem zwlokła się z kanapy. Podeszła do drzwi, niepewnie je uchylając.<br />
-O nie-jęknęła, obrzucając gościa niechętnym spojrzeniem. Mimo to wpuściła go do środka, stwierdzając że naprawdę muszą porozmawiać.<br />
-Musimy pogadać-powiedział nawet się nie witając. -Przepraszam, że wtedy tak nagle wyszedłem, ale musisz mnie wysłuchać-zaczął, jednak szybko zamilkł, bo Hermiona uderzyła go w twarz. Spojrzał na nią zaskoczony, łapiąc się za palący policzek. -Tym bardziej musisz mnie wysłuchać-powiedział lekko przerażony.<br />
-To ty mnie musisz wysłuchać-powiedziała wyraźnie zdenerwowana. -Byłam idiotką wiążąc się z Ronem. Zdradzał mnie i był świnią. Ale wiem, że w pewnym stopniu kochał mnie, a nawet jeśli nie, to z pewnością kochał Ray'a. Ty natomiast jesteś gorszy! Bo tym razem ja pokochałam cię mocniej niż jego! Masz pojęcie co to oznacza? Przez co przechodziłam, przez co dalej przechodzę?! Jak bardzo podłym trzeba być żeby robić mi to samo co on, wiedząc ile sprawia mi to bólu?! Dlaczego po prostu nie odejdziesz?!<br />
-O czym ty mówisz?!-spytał marszcząc brwi. Czuł, że coś jest nie w porządku.<br />
-Jesteś świnią, Malfoy!-wykrzyczała mu w twarz. -Jesteś świnią i chyba większej nie spotkałam!<br />
Była wściekła, bez zastanowienia zaczęła go okładać pięściami. Po jej policzkach zaczęły na nowo spływać łzy, których tego dnia i tak wylała przez niego zbyt wiele. Mężczyzna nie czekając, unieruchomił jej ręce, patrząc na nią z irytacją.<br />
-Kobieto co ja ci niby zrobiłem?-spytał chłodno. Przyglądał się jej ze złością. Miał ochotę rozmasować obolałą pierś, jednak zbyt mocno obawiał się , że jeśli puści kobietę, nie uchroni się przed kolejnym atakiem. Lekko oburzony przyglądał się jej z zażenowaniem. Jej wściekłość była dla niego zupełnie niezrozumiała i nieco go denerwowała.<br />
-Jak możesz?!-spytała z wyrzutem. -Jesteś taki głupi czy tylko udajesz?! Masz czelność się pytać?!<br />
-Jeżeli chodzi o nie posprzątaną kuchnie, to Ray... robił dziś naleśniki-powiedział niepewnie. Hermiona była przerażająca kiedy opanowywała ją wściekłość.<br />
-Z nami koniec. Wynoś się z mojego życia raz na zawsze! Nie chcę cię więcej widzieć-powiedziała wyrywając się z jego silnego uścisku. -Wynoś się!-powtórzyła wskazując palcem drzwi.<br />
Mężczyzna spojrzał na nią z politowaniem, a na jego twarzy wykwitł ironiczny uśmiech.<br />
-Nie ma takiej opcji.<br />
<br />
<br />Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-11628370282747007662013-06-26T12:00:00.000-07:002013-06-26T12:01:13.414-07:00Liebster Award<br />
<div style="-webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.294118);">
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 18px; line-height: 24px;">
<i style="background-color: white;">Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował. </i></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-family: Helvetica; font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;">Kochani dostałam aż 3 nominacje i bardzo za to dziękuję. Nie wiem za bardzo o co w tym wszystkim chodzi, ale postanowiłam, że odpowiem na te wasze wszystkie pytania. Nie wiem czy zrobię to dobrze ale : </span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><b>Pytania od SWAG :</b></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><b><br /></b></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><b>1. Jakiej postaci nie lubisz w sadze HP? Dlaczego? </b></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><b><br /></b></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;">Jest to z pewnością Glideroy Lockhart. Strasznie mnie wkurzał i za każdym razem musiał coś popsuć :D </span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><b>2. Ulubiony aktor/aktorka z HP?</b></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><b><br /></b></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;">Gary Oldman, który wcielił się w rolę Syriusza Blacka ;) </span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><b>3. Jakie książki polecasz? </b></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><b><br /></b></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;">Hm... na pewno Igrzyska Śmierci, Eragon czy Władca Pierścieni. </span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><b>4. Blogi o jakiej tematyce czytasz najczęściej? </b></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><b><br /></b></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;">Dramione, tylko i wyłącznie Dramione xD</span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><b>5. Co Cię najbardziej denerwuje? </b></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><b><br /></b></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;">Nieogarnięci ludzie, zbyt poważni ludzie, denerwujący się ludzie :D</span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><b>6. Czy jest ktoś z Twojej rodziny kto czyta Twoje opowiadania? </b></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><b><br /></b></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;">Nie, nic o tym nie wiem. Nikt też z mojej rodziny nie wie, że piszę opowiadania. </span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><b>7. Ile blogów prowadzisz i o jakich tematykach?</b></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><b><br /></b></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Aktualnie prowadzę tylko jeden blog. Mam jednak już dwa ukończone. Tematyka to oczywiście Dramione :P </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>8. Jakie cechy charakteru są dla ciebie najważniejsze?</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Cóż jak dla mnie człowiek powinien myśleć, myśleć i jeszcze raz myśleć. Powinien być mądry i inteligentny jednak nie przemądrzały. Poczucie humoru i uśmiech nawet w najgorszych sytuacjach jest również przeze mnie wysoko punktowany. </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>9. Ulubiony przedmiot w szkole?</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
W-f i informatyka. Jednak mimo wszystko wolałabym w ogóle do szkoły nie chodzić. </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>10. Ile masz lat i od jak dawna piszesz? </b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Co do mojego wieku... miało być to tajemnicą dlatego też tego nie ujawnię xD Piszę na poważnie od momentu kiedy pojawił się mój pierwszy blog czyli paru miesięcy. </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>11. Wolałabyś się spotkać z aktorem grającego Harry'ego Pottera czy Dracona Malfoy'a? </b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Mimo iż postać Harry'ego bardzo lubię to sam aktor nie bardzo przypadł mi do gustu. </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Dlatego, Tom Felton!</div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>Pytania od LaFinDeLaVie Harry Potter:</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>1. Jaka jest twoja ulubiona postać z sagi Harry Potter?</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Ulubionej raczej nie mam jednak bardzo lubię Harry'ego, Hermionę, Dracona, Lupina, Syriusza i Snape :) </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>2. Czy uważasz, że książki są lepsze od filmów? Odpowiedź uzasadnij. </b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Zależy jakie książki i jakie filmy. </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
W przypadku Harry'ego, książka była zdecydowanie lepsza. W filmie pominięto wiele ciekawych wątków, a niektóre sytuacje były nie wytłumaczone czy nie jasne. Do tego wiele scen było robione komputerowo czego nie lubię. Centaury, puszek, gra w Qudditcha czy incydent z bijącą wierzbą były moim skromnym zdaniem beznadziejne :/ </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Zupełnie inaczej jest z Narnią gdzie to film według mnie jest lepszy :) </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>3. Ulubiony cytat z Harry'ego Pottera. </b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Longbottom gdyby mózgi były ze złota byłbyś biedniejszy od Weasleya, a to już nie lada wyczyn . </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
~Draco Malfoy </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>4. Z którymi aktorami z HP chciałabyś się spotkać i dlaczego?</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Helena Bonham Carter. Chciałabym się z nią spotkać, bo jest po prostu świetną aktorką. Wykazała się w wielu rolach nie tylko tych jako Bellatrix. </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>5. Co lubisz robić w wolnym czasie? </b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Uwielbiam pisać kolejne rozdziały bloga xD Oprócz tego filmy. Kocham dobre filmy. Czas z przyjaciółmi czy zakupy to też miło spędzony czas. </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>6. Jaką cechę charakteru cenisz w sobie najbardziej?</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Jestem osobą wytrwałą. Dążę do wyznaczonego celu i tak naprawdę rzadko się zdarza żebym go nie osiągnęła. Wytrwałość - fajnie być wytrwałym xD</div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>7. Który z przedmiotów lubiłabyś w Howarcie? </b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Obrona przed czarną magią. Tam nauczyciele zawsze byli nienormalni :D Lekcja nigdy nie byłaby nudna. </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>8. Za co lubisz sagę Harry Potter? </b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Za rozbudowany świat stworzony przez J.K Rowling. Każda postać ma swoją historię i osobowość. Każda część jest ze sobą powiązana. Lubię ją także za przesłanie, które ze sobą niesie. Przyjaźń, miłość, odwaga czy poświęcenie. Ukazuje wartość wielu rzeczy. </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>9. Czym się kierujesz w życiu?</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Wieloma rzeczami. Staram się żyć ze wszystkim w miarę w zgodzie. Nie zamierzam się męczyć czy przejmować, bo przecież za parę lat i tak wszystko straci znaczenie xD</div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>10. Jakie jest twoje ulubione miejsce w Hogwarcie?</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Pokój wspólny Gryfonów i pokój życzeń. </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>11. Ulubiona pora roku i dlaczego akurat ta?</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Lato! Lato, bo wakacje. Wakacje, bo nie ma szkoły. </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>Pytania Mia Vlad:</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>1. Co cię skłoniło do napisania tej historii?</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Fakt, że lubię pisać i ktoś jednak chce czytać moje opowiadania. Draco i Hermiona mają bardzo rozbudowana osobowości przez co wymyślanie z nimi historii to bardzo ciekawa zabawa. </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>2. Kto jest dla ciebie autorytetem? </b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Na pewno rodzice, a także każdy mądry człowiek, którego spotkam na drodze :D </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>3. Ulubiony kolor?</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Mam dwa :D Zielony i fioletowy </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>4. Jakiej postaci z HP nie lubisz?</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Takie pytanie już było :P Glideroy Lockhart</div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>5. Co byś zabrała na bezludną wyspę? Podaj trzy rzeczy.</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Dobre picie, okulary przeciwsłoneczne i nóż. </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>6. Ulubiony aktor/ aktorka</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Johnny Depp, Robert Downey Jr., Ian Somerhalder :D </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><b>7. Co lubisz robić w wolnych chwilach? </b></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><b><br /></b></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
To pytanie także było. Wybaczcie ale nie chce mi się powtarzać :P</div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>8. Ulubione danie? </b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Czekoooolada </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>9. Co planujesz w przyszłości?</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Jakimś cwanym sposobem zdobyć miliony a następnie popłynąć na bezludną wyspę zakupionym jachtem. Nikt nie będzie mnie tam szukał, a zawsze mogę przekupić za moje "cwanie zarobione miliony" ludzi, którzy będą dostarczali mi środki potrzebne do życia :P</div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>10. Co w sobie lubisz najbardziej a co najmniej? </b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Cóż... poziom mojego samouwielbienia jest tak wysoki, że to pytanie zdaje się być wyjątkowo trudne... </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>11. Twoje największe marzenie?</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
Zwiedzić świat. Tak po prostu. </div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>Uf... to już wszystkie pytania. Ten kto przeczytał wszystko, serdecznie gratuluje xD </b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>Dziękuję za nominacje, jest mi niezmiernie miło. </b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<br /></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>Blogi, które nominuje:</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<a href="http://echo-naszych-slow.blogspot.com/">http://echo-naszych-slow.blogspot.com</a></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<a href="http://dramione-sheireen.blogspot.com/">http://dramione-sheireen.blogspot.com</a></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<a href="http://hp-to-jeszcze-nie-koniec.blogspot.com/">http://hp-to-jeszcze-nie-koniec.blogspot.com</a></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<a href="http://jestcienkalinia.blogspot.com/">http://jestcienkalinia.blogspot.com</a></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<a href="http://droga-do-milosci.blogspot.com/">http://droga-do-milosci.blogspot.com</a></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<a href="http://nowy-hogwart.blogspot.com/">http://nowy-hogwart.blogspot.com</a></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<a href="http://she-and-he-together-forever.blogspot.com/">http://she-and-he-together-forever.blogspot.com</a></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<a href="http://dramione-historie.blogspot.com/">http://dramione-historie.blogspot.com</a></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<a href="http://me-voir.blogspot.com/">http://me-voir.blogspot.com</a></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<a href="http://dramione-gdy-jestesmy-sami.blogspot.com/">http://dramione-gdy-jestesmy-sami.blogspot.com</a></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<a href="http://dramione-lovers.blogspot.com/">http://dramione-lovers.blogspot.com</a></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>Moje pytania: </b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>1. W co byś się zmieniał gdybyś był animagiem?</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>2. Czy nadawałbyś się na ministra magii?</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>3. Co inspiruje cię do pisania nowych rozdziałów? </b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>4. Jak zaczęła się twoja przygoda z HP?</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>5. Najmniej inteligentna postać HP to...</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>6. Jaka jest twoja ulubiona część HP?</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>7. Jakie są twoje ulubione filmy?</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>8. Od jak dawna zajmujesz się pisaniem?</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>9. Co sądzisz o parze Hermiona&Draco?</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>10. O jakim smaku fasolek wszystkich smaków marzysz?</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b>11. Jaki jest według ciebie najstraszniejszy potwór z serii HP?</b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<b><br /></b></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><b><br /></b></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><b><br /></b></span></div>
<div style="font-size: 18px; line-height: 24px;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-25941145451062095622013-06-25T00:59:00.001-07:002013-06-25T00:59:32.043-07:0022. WspomnieniaSiedziała na kanapie, w ręku trzymając kubek herbaty. Czytała jakąś wyjątkowo pasjonującą książkę, jednak nie potrafiła tego docenić. Jej myśli powędrowały gdzieś niewiarygodnie daleko, a ona sama łapała się, że jej oczy prześledziły już po raz kolejny tekst, a ona dalej nie wie o co w tym wszystkim chodziło. Westchnęła głęboko, napawając się obecnością ciszy. Ray w szkole, Draco robi jakieś zadania dla ministerstwa... mogła cieszyć się samotnością. Korzystała z chwili spokoju, próbując przeanalizować wszytko od początku. Jej umysł zajmowały coraz to większe wątpliwości, nie ogarniała już nawet własnych przemyśleń. Nie wiedziała co powinna robić, o czym powinna mówić czy nawet jak powinna myśleć. Zgubiła się po raz kolejny i tego właśnie w sobie nienawidziła. Jej niezdecydowanie i nieporadność doprowadzała ją do szaleństwa. Jej ogólny światopogląd każdego dnia został całkowicie burzony przez jej bezsensowne przemyślenia. Potrzebowała stabilnego oparcia, czegoś co upewniło by ją że postępuje słusznie. Kto wie? Może byłby to ambitniejszy cel niż praca czy opieka nad Ray'em? Może brakowało jej przygody, tajemniczości? Może brakowało jej... strachu? Zamyśliła się na chwilę szukając rozwiązania jej potrzeb. Draco Malfoy z pewnością je spełniał. Potrafił wzbudzić w niej każde emocje. Zaczynając od euforii, kończąc na totalnym załamaniu nerwowym. W tym właśnie był cały problem. Draco Malfoy był tajemniczy, czasem wzbudzał w niej strach, a życie z nim było istną przygodą jednak czy to było dobre? Życie z Draconem Malfoy'em z pewnością nie było stabilne... Wtedy jej umysł napawały wątpliwości, przemyślenia, które nie dawały jej spokoju. Nie miała pojęcia co jest a co nie jest słuszne.<br />
<i>Za dużo myślę...</i> - skarciła się w duchu, mówiąc sobie, że musi wziąć się w garść. Nic takiego przecież się nie dzieje... Miała tylko przypuszczenia... Że jej ukochany ją zdradza, a nienarodzone dziecko umrze.<br />
No właśnie... czy mogłaby przydarzyć jej się gorsza tragedia? Fakt, że nie może nic na to poradzić, że jej inteligencja, mądrość i odwaga na nic zdają się w takiej sytuacji napawała ją strachem. Odsłaniała jej słabości, odkrywała jej prawdziwe oblicze. Oblicze słabej i nieporadnej.<br />
Przeciągnęła się na sofie, upijając kolejny łyk herbaty. Przezwycięży to. Zwalczy ból i strach. Wygra, bo gdzieś tam czekają na nią promienie słońca zwiastujące szczęśliwe życie. Mimo wszystko będzie szczęśliwa. Zrobi to, niezależnie od tego jaką cenę musiałaby za to zapłacić. Jest wstanie wytrzymać najgorsze męczarnie byle gdzieś tam czekała na nią obietnica lepszego życia.<br />
Draco zaprosił ją na kolacje. Pojawiły się kolejne pytania. Co powinna włożyć, jak powinna się zachować. Jednak dla niej, dla niej nie powinno mieć to głębszego znaczenia. Musi z nim porozmawiać i znajdzie na to odwagę. Jest przygotowana na najgorsze, jest wstanie rzucić za siebie przeszłość i jedyne czego oczekuje to prawdy. Niczego innego nie potrzebuje.<br />
<br />
***<br />
<br />
Serce Londynu. Szyk, moda i elegancja. Draco Malfoy zabrał ją do niezwykłej restauracji. Powinna skakać z radości? Rzucić mu się na szyję?<br />
Być może.<br />
Jednak zbyt dużo myśli dręczyło jej serce, powoli rozrywając je na kawałki. Dlatego też mężczyzna, którego tak bardzo kochała ciągle trzymany był w niepewności. Trzymał ją za rękę, mówił do niej, patrzył na jej piękne ciało jednak jej tam nie było. Przynajmniej nie myślami, nie duchem. Dała się prowadzić niczym niewidoma zdana na swojego opiekuna. Nie miało to nic związanego z zaufaniem, a raczej obojętnością. Bała się wziąć sprawy w swoje ręce. Bała się, że nie podoła i za bardzo będzie tego żałowała.<br />
<br />
<i>-Masz racje, możesz mnie nienawidzić... ale wiesz co? Lubię cię i myśl, że ty nienawidzisz mnie nie robi na mnie wrażenia. Kto wie? Może kiedyś ci przejdzie? </i><br />
<i>Tego było za wiele. Draco Malfoy stał przed nią i bezczelnie się uśmiechał. Wojna o Hogwart dopiero się skończyła, a on mimo to miał czelność w ogóle na nią patrzeć?! Była wściekła. </i><br />
<i><br /></i>
Przeszło jej, rzeczywiście. Zbyt mocno go kocha, by teraz nienawidzić. Nie miała pojęcia dlaczego akurat teraz, kiedy siedzi naprzeciwko niego przy eleganckim stoliku, w drogiej, eleganckiej restauracji zebrało jej się na takie wspomnienia, jednak nie miała nic przeciwko temu. Podparła brodę na rękach i udawała, że go słucha.<br />
<br />
<i>-Gryfoni... wy i wasza duma... Daj spokój, Granger. Nie unoś się dumą i powiedz co się stało. </i><br />
<i>Siedziała oparta o ścianę odbudowywanego Hogwartu. Po jej policzkach spływały łzy, a ona sama wydawała się być roztrzęsiona. </i><br />
<i>-Nie powinno cię to obchodzić-zauważyła, patrząc na niego z pogardą. </i><br />
<i>-Masz rację-westchnął, siadając tuż obok niej. -Widzisz... zgubiłem się. Teraz, kiedy nie ma Voldemorta, ani ojca... nie wiem gdzie iść. Nie ma nikogo kto nadał by sens mojemu życiu, powiedział co mam zrobić. Ktoś kto popierałby moje chore ambicje... Komu mam wierzyć? Jak mam odróżnić dobro od zła kiedy tak naprawdę nigdy mnie tego nie nauczono? Muszę próbować sam. Muszę uczyć się na błędach. Muszę sam poznać co jest dobre a co złe-wyjaśnił spokojnie. -Jesteś taką moją nadzieją, Granger. Przykładem za którym zdecydowałem tymczasowo podążać... </i><br />
<i>-Dlaczego akurat za mną?-spytała patrząc prosto w jego stalowoszare oczy. </i><br />
<i>-Bo skoro Voldemort był według ludzi ucieleśnieniem zła, a ja byłem jednym z jego uczniów... ty musisz być tą dobrą-powiedział patrząc na nią nieodgadnionym wzrokiem. -Jednak w tym momencie cały mój świat legnie w gruzach-powiedział kompletnie zbijając ją z tropu. Uniosła brwi zupełnie zapominając o płakaniu. Draco Malfoy był wyjątkowo tajemniczy. Wnosił do jej życia przygodę, coś czego po upadku Voldemorta jej brakowało. Był nieobliczalny razem z nim przychodził jego różnoznaczny uśmiech i spojrzenie będące jedną wielką zagadką. Poznanie go byłoby przygodą. Jego osobliwy charakter, niezwykła osobowość sprawiały, że spotkanie z nim nigdy nie było nudne. Napawał ją mnóstwem sprzecznych uczuć. Chyba dlatego tak łatwo było zapomnieć i po prostu pokochać...</i><br />
<i>-Dlaczego?-spytała po dłuższej chwili milczenia. </i><br />
<i>-Jedyne czego pragnę to szczęścia, Granger-powiedział przenikając ją spojrzeniem swoich stalowoszarych oczu. -Zło, którym byłem przesiąknięty nie pozwalało mi być szczęśliwy. Teraz jednak wiem, że to nie dobro mi potrzebne. </i><br />
<i>Dziewczyna zmarszczyła brwi. Nie rozumiała jego toku myślenia. Chłopak zaśmiał się cicho widząc jej reakcję. </i><br />
<i>-Płaczesz. Jesteś nieszczęśliwa-stwierdził spokojnie. -W takim razie to, że będę dobry niczego nie zmieni-wyjaśnił, a po jego twarzy przebiegł cień uśmiechu. Mimo to nie udało mu się ukryć zawodu jaki w tym momencie poczuł. </i><br />
<i>-Widać, wielu rzeczy jeszcze nie pojąłeś, Malfoy-powiedziała dziewczyna. Zamarła kiedy chłopak nachylił się nad nią by otrzeć rękawem łzy z jej policzków.</i><br />
<i>-Zatem mi wyjaśnij-poprosił. </i><br />
<i>-Płaczę, bo Ron wysłał mi sowę-powiedziała wciskając mu w ręce małą karteczkę. Chłopak zrobił zdziwioną minę, jednak przyjął ją od dziewczyny. Szybko przeczytał treść listu, a na jego twarzy wykwitł drwiący uśmiech. </i><br />
<i>-Dalej nie wiem czemu płaczesz-powiedział cicho. -Czy Weasley jest wart twoich łez? Dlaczego ktoś dobry ma płakać przez kogoś złego?</i><br />
<i>-Naucz się jednego, Malfoy. Dobro przynosi szczęście. Nie każdy będzie dla ciebie dobry, ale ty możesz. Dobre uczynki zawsze do ciebie wracają-powiedziała z pogodniejszym wyrazem twarzy. Widać bardzo zależało jej na tym by ją zrozumiał. </i><br />
<i><br /></i>
Czy jej dobre uczynki do niej wróciły? Możliwe... jednak czuła się niesprawiedliwie potraktowana. Ciągle przydarzało jej się coś złego. Jej szczęście nigdy nie trwało długo. Wpatrywała się w mężczyznę, a z jej ust wydobyło się ciche westchnięcie.<br />
-Nie słuchasz mnie, prawda?-spytał zrezygnowany. Nie był głupi, widział, że coś jest nie tak.<br />
-Słucham cię, słucham-skłamała, pragnąc zaoszczędzić nieprzyjemnych rozmów. Draco wydawał się być bardzo zażenowany.<br />
-Kobieto... właśnie spytałem czy za mnie wyjdziesz.<br />
<i><br /></i>Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-12767804078392108162013-06-24T03:39:00.000-07:002013-06-24T03:39:10.945-07:0021. Zdrada-Cześć Ginny! Co ty tu robisz?-spytała szeroko uśmiechnięta kobieta.<br />
-Cześć Miona, cześć Ray. Harry powiedział, że wracacie, ale nie ukrywam byłam trochę obrażona kiedy mnie o tym nie poinformowałaś-oznajmiła rudowłosa, czule przytulając do siebie przyjaciółkę i jej syna.<br />
-Przepraszam, wypadło mi to z głowy.<br />
-Ale teraz zostajecie na stałe?-spytała Ginny z nadzieją.<br />
-I to na dobre-zapewniła ją przyjaciółka. -Wracam nawet do pracy w Mungu-oświadczyła nie kryjąc entuzjazmu.<br />
-To świetnie, Hermiono-ucieszyła się ruda. -Co powiecie na spacer?-spytała.<br />
-Super-powiedzieli ruszając w stronę jednej z alejek ze sklepami.<br />
-Rozumiem, że z Draconem...-zaczęła Ginny lekko się rumieniąc.<br />
-Wszystko w porządku-zapewniła ją Hermiona. -Nawet bardzo-dodała z uśmiechem.<br />
-Mówisz?-spytała ruda nagle się zatrzymując. Hermiona spojrzała na nią zaskoczona jednak przyjaciółka nie reagowała na jej pytające spojrzenie. Powędrowała za jej wzrokiem i tym razem i ona zamarła. Jedynie Ray nie wzruszony obserwował całą sytuację. Draco Malfoy właśnie całował w rękę jakąś niebywale piękną blondynkę.<br />
-Wiesz, że zawsze byłam szczera, dlatego teraz ci powiem, że mi to wygląda na randkę-powiedziała Ginny patrząc niepewnie na przyjaciółkę. Dopiero teraz Hermiona zdała sobie sprawę , że na ich stoliku stoją świece i jest to niebywale romantyczna kawiarnia. Dookoła siedziały same pary.<br />
-Nie wierzę-powiedziała z niedowierzaniem. -Chodź, Ray. Idziemy-złapała chłopca za rękę, po czym nawet się nie żegnając teleportowała się do mieszkania.<br />
Próbowała wmówić sobie, że to nic nie znaczy, że to tylko tak wyglądało a między Draconem a tą kobietą do niczego nie doszło. Mimo to nie mogła pozbyć się palącego uczucia jakim była zazdrość. Czuła się zdradzona, oszukana. Jeżeli Malfoy ją zdradził, co było bardzo możliwe, była idiotką. Zaufała mu i po raz kolejny miała tego żałować. Nie zamierzała jednak na to pozwolić. Opanował ją gniew jednak po chwili ochłonęła. Musiała myśleć trzeźwo. Pocałunek w rękę i jedno spotkanie nie musi nic znaczyć. Musiała mu zaufać. Nie raz pokazał, że na to zasługuje. Ciężko opadła na kanapę, ukrywając twarz w dłoniach. Dwa głębokie oddechy i szeroki uśmiech... Zerwała się na nogi z nowymi chęciami do życia. Spędziła z Ray'em przyjemne chwile kiedy to do drzwi zadzwonił dzwonek. No tak... w końcu Draco miał ich odwiedzić wieczorem. Westchnęła głęboko, po czym przyjmując na twarz szeroki uśmiech otworzyła drzwi.<br />
-Cześć, Draco-powiedziała, jednak jej głos zabrzmiał trochę zbyt oschle.<br />
-W porządku?-spytał marszcząc brwi. Nie chciał narażać się tej kobiecie.<br />
-Tak-odpowiedziała całując go w policzek. -Jak na spotkaniu?-spytała niby od niechcenia.<br />
-Wolałbym być tutaj-powiedział lekko się uśmiechając. Kobieta poczuła ulgę, jednak nie zamierzała być tak łatwowierna. Zamierzała być bardziej czujna, nie chciała robić z siebie kolejnej naiwnej panienki Malfoy'a.<br />
Fakt, że miała z nim dwójkę dzieci niczego nie zmieniał. Była niezależną kobietą i doskonale znała swoją wartość. Kochała Dracona i życie bez niego było dla niej niebywale ciężkie, jednak nie zamierzała pozwalać na to by jej nie szanował. Czy to możliwe by tak dobry dla niej mężczyzna mógł zdradzać ją za plecami?<br />
Bądź czujna, Hermiono!-pomyślała po raz ostatni tego wieczoru. Zbyt mocno kochała Dracona Malfoy'a by mogła uwierzyć w takie rzeczy. Tak przynajmniej sobie wmawiała. Niepokój. To uczucie miało jej nie opuszczać przez długi czas...<br />
<br />
***<br />
<br />
-Wystarczy trochę wyciągu szczuroszczeta i będzie po sprawie-powiedziała Hermiona z delikatnym uśmiechem. Powrót do pracy dobrze jej zrobił. Wreszcie miała co z sobą zrobić. Praca w szpitalu to coś co bardzo lubiła. Lubiła pomagać. Ray chodził do szkoły o czym zapewniał ją zarówno syn jak i Draco, który go tam zawoził. Po tym jak trafiła do szpitala i leżała w śpiączce nie miał odwagi okłamywać jej w tej samej kwestii. Wszyscy stanowili kochającą się trójkę i nic nie było wstanie tego zmienić. No może... czwarta osoba, która za parę miesięcy miała przyjść na świat. Hermiona odruchowo pogładziła się po brzuchu, z cichym westchnięciem sięgając po kubek kawy. Była zmęczona. Dziewczynka ,która przed chwilą siedziała w jej gabinecie była już piętnastą osobą, której nic nie dolegało w ciągu tego przedpołudnia. Wizja dalszych wizyt mogłaby być przerażająca, jednak Hermiona zbyt mocno lubiła swoją pracę. Mimo ogólnego zmęczenia sprawiała jej przyjemność.<br />
-Cześć Ginny-powiedziała widząc wchodzącą do środka przyjaciółkę.<br />
-Gotowa?-spytała ruda szeroko się uśmiechając.<br />
-Gotowa na co?-Hermiona wydawała się być lekko zbita z tropu.<br />
-Jak to na co?! Zakupy, Miona!-krzyknęła Ginny. Jej entuzjazm od razu udzielił się Hermionie.<br />
-No tak... wyleciało mi z głowy. Chętnie, tyle, że nie wiem czy wiesz ale jestem w pracy.<br />
-Miona dochodzi osiemnasta... dawno powinnaś wyjść-powiedziała lekko zażenowana Ginny.<br />
-Co?!-brązowowłosa zdezorientowana spojrzała na zegarek. Westchnęła cicho kiedy zobaczyła która godzina i powoli wstała z krzesła. Zakręciło jej się w głowie, dlatego zaparła się rękami o oparcie krzesła.<br />
-W porządku?-spytała Ginny podchodząc do przyjaciółki.<br />
-Tak... po prostu nie najlepiej się czuje. Jestem zmęczona, odpuśćmy sobie te zakupy, co?-spytała niepewnie.<br />
-Dobrze... nie powinnaś się przemęczać, Hermiono-powiedziała zatroskana Ginny. Przyjrzała się baczniej przyjaciółce. Dopiero teraz zwróciła uwagę na jej bladą twarz i podkrążone oczy. Oprócz fizycznego zmęczenia coś wyraźnie ją trapiło.<br />
-Czy między tobą, a Draco wszystko w porządku?-wypaliła, przysiadając się po drugiej stronie biurka. Przekrzywiła głowę na bok, mierząc przyjaciółkę podejrzliwym spojrzeniem. Hermiona westchnęła głęboko po czym z zrezygnowaniem opadła na swój fotel.<br />
-Coś widzę, że czeka nas rozmowa-stwierdziła Ginny, widząc reakcję szatynki. -Opowiadaj-powiedziała podpierając brodę łokciami.<br />
-Niby tak... jest jak zwykle w miarę miły i w ogóle... troszczy się o mnie. Ale ciągle gdzieś wychodzi. No i jeszcze ta sytuacja w kawiarni. Chciałabym mu ufać, ale widok jak rozmawia z tą kobietą nie daje mi spokoju-wyjaśniła lekko podłamanym głosem. -Boję się Ginny. Boję się, że mnie z nią zdradza. To by znaczyło, że chyba naprawdę nie zasługuję na normalnego faceta-powiedziała zaczesując ręką włosy. Zawsze tak robiła kiedy była zdenerwowana.<br />
-Spokojnie, Miona. Wszystko na pewno będzie dobrze-pocieszyła ją Ginny. -Może powinnaś z nim o tym pogadać?-zasugerowała niepewnie.<br />
-Nie mam ochoty o tym rozmawiać-powiedziała wyjątkowo ponurym głosem.<br />
-Ale skoro tak cię to męczy...-próbowała ją przekonać.<br />
-Nie, Ginn!-przerwała jej dość ostrym tonem. Rudowłosa patrzyła na nią zdziwiona. Jej przyjaciółka spędzała zdecydowanie za dużo czasu z Malfoy'em.<br />
-Przepraszam-szepnęła po chwili Hermiona. Zrozumiała, że trochę ją poniosło. -Wracajmy do domu-powiedziała wstając z miejsca. Czuła jak uginają się pod nią nogi, jednak postanowiła to zignorować. Była zmęczona i było to normalne. Do czasu... Kiedy wyszły na korytarz omal nie upadła i uratowało ją jedynie stojące krzesło. Złapała się za jego oparcie biorąc kilka głębszych oddechów.<br />
-Hermiona?-spytała ostrożnie Ginny. -Chyba rzeczywiście nie najlepiej się czujesz-stwierdziła zatroskana. -Chodźmy do lekarza-powiedziała, podając jej rękę i ciągnąc w stronę jakiegoś bocznego korytarza.<br />
<br />
***<br />
<br />
-Musisz uważać, Hermiono-powiedział jej znajomy lekarz, patrząc na nią wyjątkowo smutnym wzrokiem. -Nie jest z tobą dobrze. Jeżeli nie zaczniesz się oszczędzać, niewątpliwie stracisz dziecko-powiedział wyjątkowo poważnym tonem. Kobieta spojrzała na niego przerażona. Było jej wstyd, że dopuściła się takiej sytuacji. Spuściła głowę, próbując wziąć się w garść. Nie tak zachowuje się dzielna Hermiona.<br />
-Jak bardzo jest źle?-spytała patrząc na niego swoimi wielkimi tym razem smutnymi, czekoladowymi oczami.<br />
-Ciąża jest zagrożona, ale jeśli odpoczniesz w domu i zaczniesz brać eliksiry...<br />
-Zrobię wszystko-szybko go zapewniła.<br />
-W takim razie wracaj do domu, kładź się do łóżka i odpoczywaj-powiedział podając jej pudełko z najróżniejszymi eliksirami. Szybko wyjaśnił jej wszystkie sprawy, po czym odprowadził ją do drzwi.<br />
-Uważaj na siebie, Hermiono-powiedział delikatnie się uśmiechając.<br />
-No jasne, że będę-zapewniła go, zdobywając się na uśmiech. Kolejny problem na jej wymęczone barki...<br />
Kiedy wyszła za drzwi od razu napadła ją rudowłosa osóbka.<br />
-I jak?-spytała z troską.<br />
-W porządku. To normalne w moim stanie. Po prostu jestem zmęczona-skłamała Hermiona, uśmiechając się do przyjaciółki. -Wracajmy, jest już późno-poprosiła. Szybko doszły do kominka. Pożegnały się i obydwie zniknęły w tym samym czasie, rozchodząc się do dwóch różnych miejsc.<br />
<br />
***<br />
<br />
Weszła do mieszkania, z trudem powstrzymując łzy. Wszystko z powrotem się waliło. Czy ona naprawdę nie zasługiwała na szczęście? Nie mogła stracić dziecka. Mimo iż jeszcze się nie urodziło, bardzo je kochała. Póki co nie zamierzała mówić o komplikacjach Draconowi. Czuła, że by jej tego nie wybaczył, bała się o tym komukolwiek powiedzieć.<br />
-Hermiona-do przedpokoju wszedł blondyn z nieco zaniepokojonym wyrazem twarzy.<br />
-Wiesz która godzina?-spytał z lekkim wyrzutem. Po chwili jednak spoważniał widząc wyraz jej twarzy. Widać powstrzymywała łzy. -W porządku?-spytał, podchodząc bliżej i obejmując ją w talii.<br />
-Daj mi spokój, na chwilę-poprosiła patrząc mu prosto w oczy.<br />
-Co zrobiłem?-spytał wyraźnie zaniepokojony.<br />
-Dobranoc, Draco-powiedziała uwalniając się z jego uścisku. Patrzył zdziwiony jak znika za drzwiami sypialni, czując dziwne ukłucie w sercu. Ostatnio się od siebie oddalili. Zachowywali się normalnie jednak on nie mógł odpędzić się od wrażenia, że coś jest nie w porządku. Patrzył jak odchodzi i nic nie mógł na to poradzić. To jak coś co uciekało między palcami, a on nie zdolny był do łapania...<br />
<br />
<br />Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-66556060183907223212013-06-23T03:26:00.000-07:002013-06-23T03:26:09.822-07:0020. Spotkanie -Cześć Alison. Chciałaś się spotkać-powiedział blondyn przysiadając się do stolika w przytulnej kawiarni.<br />
-Tak...-przyznała, wyciągając na blat grubą teczkę.<br />
-Co to?-spytał blondyn unosząc wysoko brwi.<br />
-Receptura na eliksir leczący z wilkołactwa-wyjaśniła wykrzywiając usta w zadowolonym uśmiechu.<br />
-Gdzie to znalazłaś?-spytał zabierając teczkę i przeglądając zawarte w niej papiery.<br />
-Znajdowały się na moim strychu od paru lat. Powiedzmy, że chytrym podstępem zabrałam je Hermionie Granger. Zmodyfikowałam trochę jej wspomnienia, tak, że nie pamiętała żadnego szczegółu związanego z lekarstwem-wyjaśniła z triumfem.<br />
-Dlaczego nic z tym nie zrobiłaś?! Na takim leku można zbić fortunę!-powiedział wyraźnie zaintrygowany.<br />
-Powiedzmy, że razem z ojcem pilnowaliśmy tego naszego sekretu. Uważał, że lepiej nie igrać z naturą. Ja tam jednak swoje wiem. Żył w przekonaniu, że brakuje odpowiednich kartek jednak ja je zdobyłam i nic nie powiedziałam. Teraz, kiedy nie żyje jestem gotowa założyć z tobą spółkę.<br />
-To miłe-powiedział nie do końca przekonany. -Mogę ci ufać?-spytał.<br />
-Inaczej nie pokazałabym ci papierów-powiedziała z tajemniczym uśmiechem.<br />
-Dobrze, ale...<br />
-Do cholery, Malfoy! Proponuję ci interes życia, a ty doszukujesz się spisku?!-spytała dość urażona.<br />
-Nie, to nie tak...-powiedział coraz bardziej przekonany do kobiety. -W sumie... nie mam nic do stracenia-uśmiechnął się, wyciągając w jej stronę rękę.<br />
<br />
***<br />
-Londyn! Londyn! Londyn!-krzyczał Ray biegając po swoim dawnym mieszkaniu. Jego radość związana z powrotem do domu była nie do opisania. -Dziękuję!-powiedział rzucając się Hermionie na szyję.<br />
Kobieta jedynie uśmiechnęła się ,zastanawiając się co takiego by się stało gdyby nie zdecydowała się na powrót. Była szczęśliwa. Myśl, że przyszłość z Draconem mogła przelecieć jej koło nosa powodowała dziwne ukłucie w jej sercu. W końcu była szczęśliwa i nie zapowiadało się, że przyjdą jakiekolwiek zmiany. Właśnie rozpakowywała rzeczy po powrocie do domu.<br />
-Cześć, jak leci?-do pokoju wpadł Draco z szerokim uśmiechem.<br />
-Wszedłeś bez pukania-powiedziała zażenowana dziewczyna, mechanicznie gasząc jego entuzjazm.<br />
-Było otwarte-odparł nieco urażony. Mimo to po chwili na jego usta ponownie wdarł się uśmiech. Nie miał ochoty psuć tego dnia beznadziejnymi kłótniami.<br />
-Gdzie byłeś?-spytała Hermiona, postanawiając, że i ona nie zamierza ciągnąć dłużej takiego tematu.<br />
-Musiałem się z kimś spotkać-powiedział. Fakt, że był czymś pozytywnie przejęty nie umknął uwadze Hermiony jednak nie zamierzała naciskać. Nie domagała się głębszej odpowiedzi, stwierdzając, że jeżeli będzie chciał, to z pewnością ją o tym poinformuje. Uśmiechnęła się delikatnie, podchodząc bliżej mężczyzny.<br />
-Tak sobie myślałam...-powiedziała zaczynając rozmowę dość niepewnym tonem. Dracona wręcz wmurowało w podłogę. Przeczuwał coś niedobrego. -Chciałam z powrotem wrócić do pracy-dokończyła, patrząc prosto w jego stalowe tęczówki.<br />
-No i...?-był lekko zaskoczony. To co powiedziała kobieta wcale nie było takie straszne.<br />
-Tak ci tylko mówię-oznajmiła lekko zbita z tropu. Cała ta rozmowa ledwo się trzymała.<br />
-Nie sądzę żeby był to dobry pomysł-zauważył Draco bacznie się jej przyglądając.<br />
-Tylko na parę miesięcy-powiedziała kobieta. -Odpuszczę sobie przed narodzinami dziecka.<br />
Draco przyglądał się jej nieprzekonany. Praca w szpitalu zawsze była wykańczająca, a wstanie Hermiony nie było to wskazane.<br />
-Jak chcesz-powiedział niewzruszony. Kobieta otworzyła buzię, przyglądając mu się z szokiem.<br />
-Serio?! Tyle?! Nie będzie: "Nie Hermiono nie rób tego!", "Co ci na mózg padło?! W mungu roi się od brudnych mugoli, którzy niegodni natknęli się na magię i teraz tego żałują!" albo "Nie, Hermiono nie pozwolę ci na to tak po prostu, bo jestem złośliwy!"-spytała z niedowierzaniem idealnie naśladując jego głos.<br />
-Przestań!-powiedział nieco urażony. -Mój głos nie jest aż tak piskliwy-dodał z wyrzutem.<br />
-Oczywiście, że jest-do rozmowy wtrącił się Ray, który do tej pory tylko przyglądał się tej scenie.<br />
-Nie wtrącaj się-warknął blondyn. -To na pewno moje dziecko?-szepnął do Hermiony, która natychmiastowo spiorunowała go wzrokiem. -No co ?! Ja nie jestem taki "wkurzający"-zaznaczył, dumnie wypinając pierś. Kobieta prychnęła pod nosem, obrzucając go pogardliwym wzrokiem.<br />
-Przynajmniej słusznie twierdzi, że masz piskliwy głos-powiedziała, po czym opuściła pomieszczenie, niosąc jakiś karton do innego pokoju.<br />
-No nie-warknął Draco, splatając ręce na piersi. -Czy ona musi być taka wredna?!-spytał zwracając się w stronę Ray'a. Chłopiec jedynie wzruszył ramionami, uśmiechając się niepewnie. Blondyn wywrócił oczami, po czym poszedł za kobietą do jej pokoju.<br />
-Jesteś okropna-powiedział, zwracając się do jej pleców. Mimo to objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. -Nie mam piskliwego głosu-dodał, bo męczyło go to tak, jak nic innego.<br />
-Tak czy inaczej-mruknęła kobieta, odwracając się do niego i zarzucając mu ręce na szyję. Zbliżyła się do niego, a ich usta miały się zetknąć kiedy usłyszeli ciche pukanie w szybę. Draco niechętnie odsunął się od Hermiony, wpuszczając do pokoju dość dużą sowę. Brązowowłosa odwiązała z jej nóżki list i spokojnie rozwinęła pergamin.<br />
-To do ciebie-powiedziała zaskoczona, podając mężczyźnie kartkę. Blondyn szybko zlustrował zawartą w nim treść i blado się uśmiechnął.<br />
-Wygląda na to, że muszę iść-oznajmił, a w jego głosie dało się wyczuć niechęć.<br />
-Coś się stało?-spytała nieco zaniepokojona.<br />
-Nie, wszystko w porządku-zapewnił ją kierując się pośpiesznie w stronę drzwi. -Powiedzmy, że interesy wzywają.<br />
-Powinnam o czymś wiedzieć?-spytała.<br />
-Wszystko w porządku-powtórzył zawracając by złożyć na jej ustach krótki pocałunek. -Niedługo wrócę-dodał pragnąc by była spokojna.<br />
-Wiesz... tak sobie myślałam... pójdziemy z Ray'em na zakupy.Do tego spacer nam się przyda-powiedziała z lekkim uśmiechem. Blondyn zmierzył ją podejrzliwym wzrokiem, jednak nic nie powiedział. Odwzajemnił jej uśmiech, po czym pociągnął za rękę w stronę drzwi. Po chwili razem z Ray'em byli już na ulicy Pokątnej, spokojnie spacerując.<br />
-Dokąd tak właściwie idziesz?-spytała Hermiona zwracając się do blondyna.<br />
-Mam spotkanie w tamtej kawiarni-wskazał na jeden z kolorowych budynków.<br />
-W takim razie do zobaczenia. Przyjdź do nas wieczorem-powiedziała całując go w policzek i odchodząc razem z Ray'em. Mężczyzna westchnął cicho, po czym również udał się w swoją stronę.<br />
<br />
***<br />
<br />
-Alison! Zaczynasz mnie wkurzać. Nie mogę być na każde twoje wezwanie-żachnął się Draco z obrażoną miną siadając przy stoliku obok kobiety.<br />
-Daj spokój, jakoś to przeżyjesz-powiedziała blondynka z szerokim uśmiechem.<br />
-Jestem twoim wspólnikiem, nie sługusem...-przypomniał jej lekko urażony. Nie tak traktuje się dumnego Malfoy'a. -Do rzeczy. Po co kazałaś mi "niezwłocznie przyjść!!!" ?-spytał desperacko naśladując jej głos.<br />
-Nie mam aż tak piskliwego głosu!-krzyknęła oburzona, na co Draco jedynie wywrócił oczami. Coś już o tym wiedział. Postanowił jednak tego nie komentować i cierpliwie czekać na odpowiedź.<br />
-No więc naszły mnie pewne wątpliwości-wypaliła bez cienia krępowania.<br />
-Żartujesz sobie?!-spytał zażenowany. Mimo to po jego twarzy przeszedł cień uśmiechu. Polubił tę kobietę. Alison w roli jego wspólniczki reprezentowała się całkiem nieźle. -Spisaliśmy umowę-przypomniał jej.<br />
-Tak... ale... Okazuje się , że nie znasz mnie wystarczająco. Nie jestem idiotką, Malfoy. Oszukałeś mnie, to znaczy próbowałeś mnie oszukać, ale ja jestem na to zbyt mądra. Zbyt wiele lat robiłam podobne rzeczy, żeby teraz dać się wykiwać takiemu amatorowi jak ty-powiedziała przybierając groźny wyraz twarzy.<br />
-Wypraszam sobie!-krzyknął poruszony.<br />
-Że mnie oszukałeś?-spytała z politowaniem.<br />
-Że jestem amatorem-poprawił ją ze specyficznym uśmieszkiem. -Umowa została podpisana, nie możesz jej zerwać-powiedział wyraźnie z siebie zadowolony.<br />
-Nie, bo to ja mam potrzebne mam papiery-na twarz kobiety wdarł się triumf. -Mogę zerwać umowę w każdej chwili, a to tobie będzie zależało żeby podpisać ją od nowa.<br />
-Ale z naszej dwójki tylko ja jestem na tyle zdolny, żeby uwarzyć ten przeklęty eliksir więc nie jestem tobie obojętny-powiedział prychając pod nosem.<br />
-Jest na świecie mnóstwo zdolniejszych od ciebie!-powiedziała z wyrzutem.<br />
-Racja! Biegnij, komu zaufasz na tyle, żeby powarzyć mu tak ważną recepturę?-spytał z kpiną. -Nie zaufasz, Alison. Nie póki chodzę po świecie i mogę wygadać przepis każdemu kogo napotkam na drodze-na jego twarz wdarł się szeroki, triumfalny uśmiech. Wygrał tę potyczkę.<br />
-Co powiesz na usunięcie cie z tej drogi?-wycedziła opierając ręce na blacie stołu i pochylając się nad nim. Patrzyła prosto w jego stalowoszare oczy z niezwykłą odwagą. Do tej pory tylko jedna kobieta nie bała się tak na niego patrzeć... -Wyobraź sobie, że sprawdziłam cię. Wiem kim byłeś i uwierz mi nie stanowisz dla mnie problemu więc albo zacznij być uczciwy albo będę zmuszona wyeliminować cię z gry-warknęła splatając ręce na piersi.<br />
-Doprawdy? A co mi zrobi taka krucha istotka?-spytał z kpiną.<br />
-Ja nie... ale mam pewne znajomości. Po mojej stronie stoi sam minister magii-powiedziała dumnie unosząc głowę.<br />
-Z tego co mi wiadomo ostatnio gdzieś przepadł-zaśmiał się ironicznie.<br />
-Odnalezienie go nie stanowi dla mnie problemu-powiedziała Alison mrożąc go wzrokiem.<br />
-A co jeżeli odnalazłabyś go głęboko pod ziemią na pewnej niedostępnej ci wyspie?-spytał z szerokim uśmiechem.<br />
-Nie...-powiedziała, a na jej twarz wdarło się przerażenie.<br />
-Tak-zapewnił, szeroko się uśmiechając. Wstał po czym, ujął jej dłoń i z udawaną uprzejmością pocałował jej rękę. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, kobieta dawno leżałaby martwa. Alison zdawała się jednak nie zwracać na to uwagi i patrzyła na niego z niezwykłym jak na nią politowaniem.<br />
-I tak cię lubię-warknęła z kpiącym uśmieszkiem, po czym pewnym krokiem opuściła kawiarnie.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-18110751948388740392013-06-22T00:56:00.001-07:002013-06-22T00:56:21.560-07:0019. Kocham-Wiesz dlaczego jest mi tak ciężko? Bo cię kocham i nie potrafię nie zrozumieć. Ja już dawno ci wybaczyłam. Ale ja nie chcę być z tobą. Ciągle się kłócimy, nie pasujemy do siebie...<br />
-Kochasz mnie?-spytał unosząc brwi ze zdziwienia. Kobieta jedynie skinęła głową, patrząc prosto w jego stalowoszare tęczówki. -W czym więc problem?-spytał jakby jego pytanie było dziecinnie proste.<br />
-To wszystko jest wielkim problemem, Draco! Nie powinnam tego czuć, nie do ciebie-wyjaśniła, czując jak w jej oczach szklą się łzy.<br />
-Cholera!-zaklął zażenowany. -Ja kocham cię ty kochasz mnie. Dlaczego nie powinniśmy tego czuć? Co jest złego w miłości? Minister nie żyje, nikt nam nie przeszkadza. Możemy stanowić normalną rodzinę, chcę być z Ray'em, chcę być z tobą-powiedział niemal błagalnie. -Wiem, że nie jestem najlepszy, ale się postaram. Zrobię wszystko żebyś była szczęśliwa.<br />
Patrzyła na niego, nie mogąc oderwać wzroku. Czy powinna mu zaufać, czy powinna mu wierzyć? Bała się tego, że się zawiedzie, że po raz kolejny ją skrzywdzi, a ona się nie pozbiera. On jakby wyczuł jej niepewność uśmiechnął się blado. Ujął jej dłonie, ściskając je pokrzepiająco. Czuła, że powinna mu powiedzieć. Po raz kolejny była z nim w ciąży i po raz kolejny to przed nim ukrywała. Bała się tego jak zareaguje. Z jednej strony zapewniał ją, że chcę tworzyć z nią rodzinę, ale w końcu był nieobliczalny. Przymknęła oczy, biorąc głęboki wdech.<br />
-Jestem w ciąży, Draco-powiedziała na głos, nie śmiejąc nawet na niego spojrzeć. Mimo iż ją skrzywdził, zasługiwał na tą wiedzę. Pamiętała jak się wkurzył gdy dowiedział się o tym, że Ray był jego synem, a ona to ukryła.<br />
Mężczyzna patrzył na nią zaskoczony. Skoro jest w ciąży, powinna chcieć z nim być. No chyba...<br />
-Z kim?-spytał marszcząc brwi. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo głupio wyglądał. Skierował wzrok na jej jeszcze płaski brzuch. Kobieta westchnęła, czując jak z każdą chwilą czuje się coraz bardziej upokorzona.<br />
-Za kogo ty mnie masz?-spytała chłodno. -Z tobą-dodała z cichym westchnięciem. -Dlatego nie chcę z tobą być. Psujesz i krzywdzisz. Nie pozwolę by to dziecko przeżywało to samo co Ray.<br />
-A co takiego przeżywa Ray?-spytał zaczynając się złościć. -Jest smutny gdy mnie z wami nie ma-powiedział nie rozumiejąc o co jej chodzi. Przecież nie krzywdził chłopca.<br />
-No właśnie. Dlatego to dziecko cię nie pozna. Nie będzie cię znało, nie będzie cierpieć.<br />
-Żartujesz sobie?!-krzyknął poirytowany. -Dlatego, że rzuciłem na ministra Crucio?! Żałuje i przepraszam, a ty mnie skreślasz, zakazujesz mi mieć rodzinę?! Kto tu jest nie w porządku?! Kto tu kogo krzywdzi?! Kiedy ty zrozumiesz, że kocham was wszystkich?!<br />
Poczuła jak po jej policzkach płynął łzy. Wiedziała, że miał racje, że mimo swoich wad był warty jej kochania. Wiedziała, że jest żałosna i powinna dać ponieś się chwili. Tyle, że ona miała już dość. Pragnęła zaplanowanej, spokojnej przyszłości. Chyba nie wiedziała czym jest życie. Wzięła głęboki oddech.<br />
-Dobrze-zgodziła się. -Powiedzmy, że ci wybaczam, że zapominam o tym co się stało. I co teraz? Co zamierzasz zrobić?-spytała splatając ręce na piersi. Nim się obejrzała mężczyzna przyciągnął ją do siebie i z namiętnością skradał jej pocałunki. Bez opamiętania wplotła palce w jego włosy, uświadamiając sobie jak bardzo go potrzebuje. Myślenie nad tym co ma sens a co nie, nie ma sensu. Tak naprawdę ciężko jest żyć chwilą. Za dużo myślimy, a nie powinniśmy.<br />
<br />
***<br />
<br />
-Alison, to ty?-krzyknął mężczyzna, odstawiając na bok kubek kawy.<br />
-Przepraszam, zasiedziałam się w pracy-odpowiedziała blondynka wchodząc do przytulnego salonu. Usiadła na kolanach męża, zarzucając mu ręce na szyje. -Mam pytanie-powiedziała wtulając się w jego tors.<br />
-Hm...?-mruknął dając do zrozumienia, że jej słucha.<br />
-Draco Malfoy jest zainteresowany dokumentami Sama-powiedziała obawiając się jego reakcji.<br />
-Cholera-mruknął wyraźnie strapiony. -Skąd on o tym wiedział?<br />
-Ma kontakty z Hermioną Granger. Tą przez którą niby zniknęły te wszystkie papiery...<br />
Obydwoje uśmiechnęli się w tym samym momencie.<br />
-Szkoda, że nikt nie wie , że to ja je mam-powiedziała kobieta z niekrytą satysfakcją.<br />
-Opanuj się. Wyglądasz jak jakiś geniusz zła knujący szatańskie plany...<br />
Roześmiali się, jeszcze mocniej do siebie tuląc.<br />
-Co zrobimy?-spytał po chwili mężczyzna.<br />
-Musimy się z nim spotkać. Nie wiemy po co mu papiery. Tak czy inaczej jestem skłonna je sprzedać-odparła kobieta z delikatnym uśmiechem.<br />
<br />
***<br />
<br />
-Maaamo!-wrzasnął Ray wchodząc do pokoju. -Ups, przepraszam-powiedział zasłaniając oczy. Hermiona i Draco w dalszym ciągu całowali się na kanapie. -Dorośli są tacy obleśni-powiedział zażenowany. Nie zamierzał jednak wyjść. Usiadł na podłodze naprzeciw pary i z zaciekawieniem się im przyglądał. -Ileż to trzeba mieć nietaktu żeby nie przerwać kiedy dziecko patrzy-zakomunikował na co dorośli momentalnie się od siebie oderwali.<br />
-Ray!-krzyknęła przerażona Hermiona. -Długo tu siedzisz?!-spytała czując jak jej policzki płoną.<br />
-Jakieś półgodziny-skłamał ze złośliwym uśmiechem. Draco odwzajemnił uśmiech, mrugając porozumiewawczo do chłopca. Doskonale słyszał kiedy wszedł do pokoju. Nie zamierzał jednak przerywać tak pasjonującej chwili, podczas gdy Hermiona była tak zajęta, że nie zdała sobie nawet sprawy z obecności syna. Chłopiec wszedł na kanapę, siadając między nimi.<br />
-Kocham was-powiedział prosto z mostu. -Idziemy się bawić-krzyknął waląc Dracona poduszką.<br />
-Hej!-wrzasnął Draco rzucając się na malca. Tym samym sprawił, że Hermiona spadła z kanapy.<br />
-Przepraszam-wrzasnął rozbawiony, zasłaniając dłonią usta. Podał jej rękę i pomógł z powrotem usiąść.<br />
-Ray, musimy ci o czymś powiedzieć-oznajmiła kobieta, poważnie patrząc na syna.<br />
-Tak?-spytali Draco i Ray w tym samym momencie.<br />
-To może okazać się trudne-powiedziała lekko zakłopotana. -Draco jest twoim tatą-oznajmiła, bojąc się reakcji syna.<br />
Blondyn spojrzał na nią zdziwiony. To był poważny gest z jej strony. Nie spodziewał się czegoś takiego.<br />
Brązowowłosy patrzył na nich nie wzruszony, uśmiechając się delikatnie.<br />
-Nie dziwi cię to?-spytał Draco lekko zdezorientowany.<br />
-Nie-odpowiedział chłopiec szerzej się uśmiechając.<br />
-No tak, w końcu nie codziennie dowiadujesz się o tym, że jesteś dzieckiem innego faceta-zakpił blondyn.<br />
-Draco!-krzyknęła oburzona Hermiona. -Jak możesz?!-szepnęła jadowicie.<br />
-Tata mi powiedział-odezwał się Ray. -To znaczy Ron mi powiedział. Ron, który był moim tatą.<br />
-Dlaczego nic nie powiedziałeś?!-krzyknęła wyraźnie zszokowana Hermiona.<br />
-To nie miało dla mnie znaczenia. Wtedy znałem tylko Rona i to że to nie on był moim ojcem nie było ważne. Teraz jednak mam Dracona, którego też bardzo kocham-wyjaśnił jakby to była najprostsza rzecz na świecie.<br />
-Ale...?!-Hermiona nie była wstanie wydusić z siebie słowa. Draco natomiast patrzył na malca nieprzytomnym wzrokiem. Jego słowa były... bardzo ważne. Okazało się, że ma wielkie znaczenie dla Ray'a. Chłopiec był wstanie go zaakceptować, a to znaczyło, że mieli szanse być prawdziwą rodziną.<br />
Uśmiechnął się szeroko, całując Hermionę w policzek. Kobieta spojrzała na niego z czułością, nie mogąc powstrzymać się od odwzajemnienia tego gestu. Robili to tuż nad głową Ray'a, który nie wydawał się być zadowolony.<br />
-Ohyda-powiedział i po chwili tego pożałował, ponieważ zarówno Draco jak i Hermiona pocałowali go z obu stron w policzki. Zaczął wrzeszczeć nie mogąc powstrzymać obrzydzenia.<br />
Wszystko wskazywało na to, że mogą być szczęśliwi. Mogą tworzyć coś prawdziwego i bardzo pięknego.<br />
<br />
<b>------------------------------------------</b><br />
<b>Wybaczcie, że nie dodałam wczoraj rozdziału, ale wróciłam późno do domu i nie miałam siły robić czegokolwiek. Dziękuję za komentarze, które są bardzo miłe i mam nadzieję, że kolejne podbudują jakoś moją wenę. Przyznam się, że napisałam do pewnego momentu i nie mam pojęcia co napisać dalej ;) Pozdrawiam i życzę milutkiej soboty :) </b><br />
<br />Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-60423693418953254902013-06-20T08:20:00.000-07:002013-06-20T08:20:09.327-07:0018. Wyjaśnienia -Nie możesz biec tak szybko. Będę zmuszony wydalić cię z zabawy-mówił wyrośnięty chłopiec, spoglądając na Ray'a morderczym wzrokiem.<br />
-Przecież o to w tym chodzi! Trzeba uciekać jak najszybciej. Inaczej to nie miałoby sensu!-bronił się chłopiec.<br />
-Nie wymądrzaj się! To ja jestem starszy-powiedział wyrośnięty chłopak.<br />
-Mówisz tak, bo nie potrafisz mnie dogonić-zaperzył się Ray. Spoglądał na niego ze złością, a w jego oczach zalśniły płomienie gniewu.<br />
-Odszczekaj to!-krzyknął chłopak zwracając tym samym uwagę innych chłopców. Złapał Ray'a za kołnierz, unosząc do góry. Chłopiec musiał stanąć na palcach, starając się nie udusić.<br />
-Nigdy-wycedził co reszta chłopców skwitowała cichym pomrukiem.<br />
-Sam tego chciałeś-powiedział tamten, mocno przywalając mu w nos. Ray zacisnął dłonie w pięści rzucając się na napastnika. Nikt nie ma prawa go upokarzać. Mimo iż po jego brodzie spływała krew, nie przejmował się tym i z zacięciem okładał chłopaka pięściami.<br />
-Broń się Matt!-krzyknął jakiś z przyglądających się wszystkiemu chłopiec. -Przywal mu w nos!-wrzeszczał.<br />
Po chwili dołączyła do niego reszta podwórkowych dzieciaków i tym razem to Ray znalazł się na przegranej pozycji. Turlali się po ziemi, nie zamierzając odpuścić. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że nie ma szans z dwa razy większym od niego Matt'em. Szybko podniósł się z ziemi. Splunął tuż obok twarzy chłopaka zaznaczając swoją wyższość, po czym puścił się biegiem w obawie przed resztą dzieciaków. Słyszał jak go gonią jednak nie śmiał nawet się odwrócić. Biegł ulicami żwawo przeciskając się między tłumem. Na jego twarzy błąkał się triumfujący uśmiech. Mimo krwawiącego nosa, podbitego oka i rozciętej brwi czuł się wygrany. W końcu kroki chłopaków ucichły,a on mógł zwolnić bieg. Ciężko dyszał. Spuścił głowę i w tym samym momencie na kogoś wpadł.<br />
-Co do cholery?!-krzyknął doskonale mu znany głos. Momentalnie się rozpromienił. Uniósł głowę do góry, nie mogą uwierzyć w to co widzi. -Ray?! Co ty tu robisz?!-spytał zaskoczony Draco Malfoy.<br />
-Uciekam-wydyszał chłopiec, nie mogąc powstrzymać przepełnionego radością okrzyku. Oznajmił to z takim entuzjazmem, że nawet na twarzy Dracona pojawił się delikatny uśmiech.<br />
-Co ci się stało?-spytał przykucając naprzeciw chłopca. -Kto cię pobił?-spytał zaintrygowany.<br />
-A taki tam przygłup...-powiedział nie mogąc ukryć dumy. Po chwili jednak się zmieszał. -Mam nadzieję, że nie jesteś zły-powiedział wiedząc, że bójki nigdy nie były popierane przez jego matkę.<br />
-Nie jestem, o ile tamten wygląda gorzej.<br />
-Jasne, że wygląda-powiedział z uśmiechem.<br />
-Moja krew-powiedział, jednak Ray nie mógł wiedzieć jak jednoznaczne było to powiedzenie.<br />
-Przyszedłeś do mamy?-spytał chłopiec z nadzieją w głosie. -Przekonasz ją, żeby wróciła do Anglii? Ona chce mnie wysłać do Beuxbatons-powiedział z obrzydzeniem.<br />
-Tej kobiecie się zupełnie w głowie poprzewracało-powiedział z zażenowaniem. -Zaprowadzisz mnie do niej?<br />
-Jasne-odpowiedział malec, dziarsko ocierając krew z brody.<br />
-Uprzedzam, że będzie na mnie krzyczeć-powiedział Draco ponuro się uśmiechając. Mimo to był szczęśliwy. Był bardzo blisko celu.<br />
Drogę spędzili na wesołym gawędzeniu i śmianiu. Czuli się jak prawdziwy ojciec z synem. W końcu doszli przed wysoki, wyjątkowo zniszczony blok. Znajdował się w biednej i obskurnej dzielnicy Paryża.<br />
-Nie było was stać na coś... lepszego?-spytał mężczyzna.<br />
-To dom ciotki mamy. Wynajmuje nam go i pomaga mamie, więc ona jest w sumie zadowolona-powiedział z niezadowoleniem.<br />
Draco pokiwał głową, po czym w milczeniu wszedł do klatki schodowej i udał się za Ray'em w stronę ich mieszkania.<br />
<br />
***<br />
<br />
Siedziała na kanapie z nogami podciągniętymi pod brodę. Jej wzrok od paru godzin utkwiony był w przygaszających już płomieniach kominka. Myślała, korzystała z chwili kiedy Ray poszedł bawić się z kolegami i najzwyczajniej poddała się słabości. Było jej wyjątkowo ciężko bez niego. Nie wiedziała czego oczekuje, czy byłaby wstanie wybaczyć. Nie miała jednak wątpliwości co do tego , że go potrzebuje. Nagle usłyszała jakiś dźwięk. Dopiero później dotarło do niej, że to dzwonek do drzwi. Zerwała się z miejsca, szybko podbiegając do przedpokoju. Uchyliła delikatnie drzwi, zaskoczona patrząc na to co się stało.<br />
-Merlinie, Ray! Jak ty wyglądasz?!-krzyknęła przerażona. Dopiero teraz zobaczyła stojącego za plecami syna mężczyznę. Jej serce zamarło, by po chwili zacząć bić z zawrotną szybkością. Po jej plecach przeszedł dreszcz jakiego nigdy wcześniej nie poczuła. Wpatrywała się w niego z niezrozumieniem, próbując pojąc co się właściwie stało.<br />
-Pobiłeś mi dziecko-powiedziała z niedowierzaniem. Wydawała się być wyjątkowo zdezorientowana.<br />
-Co?! Nie-krzyknęli obydwoje w tym samym momencie. Draco i Ray patrzyli na nią jakby właśnie zwariowała.<br />
-Nieważne-powiedziała zrezygnowana. -Ray, wchodź-rzuciła w stronę chłopca. Brązowowłosy zniknął za korytarzem, zostawiając Dracona samego ze swoją matką.<br />
-Nie mam czasu, Malfoy-powiedziała, patrząc na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy.<br />
-Proszę-powiedział, błagalnym tonem. Kobieta westchnęła głęboko, wiedząc, że raczej się go nie pozbędzie. -Wejdź-zaprosiła go do środka, sama zmierzając w stronę Ray'a. Musiała go opatrzyć. Po skończonej pracy chłopiec poszedł do swojego pokoju zostawiając ich samych. Z początku kobieta jedynie patrzyła w oczy Dracona nie mając pojęcia co powinna powiedzieć. Tęskniła za nim i kochała, jednak bała się tego uczucia. Pragnęła je w sobie stłumić, zapomnieć o tym co się stało.<br />
-Chcę ci wszystko opowiedzieć-powiedział mężczyzna, siadając razem z nią na kanapie. -Powiem wszystko, będę szczery, nic nie zataję-zapewnił przenikając ją wzrokiem.<br />
-Nie sądzę, żeby to coś zmieniło-powiedziała cicho. Spojrzała mu w oczy, które wydawały się być dziwnie zamglone.<br />
-Nie wymagam od ciebie, żeby to coś zmieniło. Po prostu mnie wysłuchaj, chcę żebyś znała prawdę-powiedział spokojnie. Mimo to widać, że był wyjątkowo smutny. -Minister magii, dał mi pracę jak tylko skończyłem szkołę. Byłem jego doradcą, pomagałem mu w różnych decyzjach i takie tam badziewia. Można mnie nazwać jego asystentem z nieco wyższymi niż przeciętnie uprawnieniami. Dał mi dużą władzę w dość młodym wieku. Byłem mu wdzięczny i chętnie wykonywałem różne polecenia. Pamiętasz jak zaczęliśmy się spotykać po skończeniu Hogwartu? Przesiadywałem coraz mniej czasu w pracy. Nie można powiedzieć, że zaniedbywałem obowiązki... Po prostu byłem mniej wydajny, ale nie czyniło mnie to mniej cennym pracownikiem. Minister zwierzył mi się z wielu spraw i wywalenie mnie z roboty nie byłoby dobrym rozwiązaniem. Dlatego też musiał pozbyć się ciebie, albo przynajmniej tego bym ja przestał się z tobą spotykać. Wtedy ujawnił mi swą mroczną stronę. Tak naprawdę nikt nie wiedział do czego dąży. Budził postrach, w ukryciu budował swoje mroczne imperium zamierzając ukazać je światu dopiero gdy będzie gotowe. Cichaczem wprowadzał nowe ustawy, dręczył swoich podwładnych, budując zdyscyplinowaną armię sługusów. Każdy kto chciał ujść z życiem i ochronić przed nim swoje rodziny, musiał się go słuchać. Nie wiem czemu, ale stałem się takim jego wybrańcem, zależało mu na mnie, dlatego tak długo zwlekał z opowiedzeniem mi o swoich zamiarach. Niestety ja zaczynałem mniej pracować, a on chciał mieć mnie na wyłączność. Powiedział, że cię zabije, dlatego wyjechałem. Nie chciałem, naprawdę, ale uwierz mi nawet ja nie mogłem być aż takim egoistą. Pracowałem za granicą, zdając mu raporty z ważnych, międzynarodowych spraw. Nie wiedziałem, że on nadal na ciebie poluje. Nie wiedziałem też, że jesteś w ciąży. Wtedy na pewno bym coś wymyślił. Tak czy inaczej miałaś szczęście, bo Potter wiedział o mrocznej stronie ministra i ciągle cię chronił. Niestety nie powiadomił mnie, bo nie było ze mną kontaktu. Byłem pewny, że tak będzie lepiej. Tak powiedział minister, dopiero niedawno dowiedziałem się dlaczego tak bardzo chciał pozbyć się mnie z twojego życia. Odebrałaś mu dokumenty dotyczące eliksiru na wilkołactwo. Poczekaj, nie przerywaj mi. Daj dokończyć. W końcu jednak ty wyszłaś za Weasley'a i minister był pewny, że się tobą nie zainteresuje. W sumie, to miał rację. Wróciłem i nie zamierzałem się z tobą spotkać. W Anglii byłem mu bardziej potrzebny, dlatego przeniósł mnie z powrotem do ministerstwa. Mimo to zabijał coraz to więcej osób, a mi i Potterowi przestawało się to podobać. Zaczęliśmy knuć spisek. Zgodziłem się zostać zabójcom ministra. Byłem zły, bo spieprzył mi całe życie. Przez niego musiałem cię zostawić ,a gdy w końcu wróciłem było za późno. Byłaś z Weasley'em. Dlatego też obmyśliliśmy plan zamachu. Dopiero kiedy cię poznałem, po śmierci Rona, zrozumiałem w co się wpakowałem. Wiedziałem, że po tym co zrobię nie będziesz chciała mnie znać. Przepraszam, że byłem takim egoistą. Wiem, że to moja wina. Wpakowałem się w wasze życie wiedząc, że po raz kolejny was opuszczę. Błagam nie popełniajmy tego samego błędu i to przetrwajmy.<br />
Całą swoją opowieść powiedział wyjątkowo szybko. Bał się, że nie starczy mu czasu, że wywali go z domu nim zdąży wszystko wytłumaczyć.<br />
-Jednego nie rozumiem-powiedziała poruszona Hermiona. -Skoro minister chciał cię utrzymać ode mnie z daleka, czemu zabił Rona?<br />
-Nie chciałem ci o tym mówić, ale skoro już pytasz... Ron miał romans z jego żoną. Wściekł się i się zemścił. Musiał się jednak jakoś zabezpieczyć. Zamordował go na moich oczach, mając nadzieję, że sprawi to, że nie będę miał odwagi spojrzeć ci w oczy. Niestety ja jestem zbyt nieobliczalny. Przepraszam, że miałam odwagę.<br />
-Czyli to moja wina-szepnęła do siebie. -Ron nie żyje, nie mogliśmy być razem, bo on ubzdurał sobie, że mam jakieś tam papiery!-powiedziała rozhisteryzowana.<br />
-Masz je?-spytał Draco wyraźnie zaintrygowany. Pokiwała przecząco głową. -Nie przypominam sobie nic takiego... Ominąłeś jeszcze jeden szczegół.<br />
-Tak?-spytał zdziwiony.<br />
-Zamach. Co się wtedy stało?<br />
-Wyeliminowałem wszystkich z gry i zadziałałem na własną rękę-oświadczył ponuro. -Zabrałem ministra na wyspę znaną tylko śmierciożercom. Nikt inny nie ma tam dostępu. Torturowałem go, dzięki czemu dowiedziałem się czego od ciebie chciał. Dlaczego wtedy rzucił ci bombę pod nogi... chciał się zemścić, stracił nadzieję. Mimo to uważam, że to byłoby nieprzemyślane. Gdybyś zginęła, nie miałby szans na dowiedzenie się prawdy o dokumentach. Może dlatego więcej cie nie napadł. A jeżeli chodzi ci o to czy go zabiłem to... nie zrobiłem tego. Umarł wypijając eliksir śmierci. Do niczego go nie zmusiłem. Musisz wiedzieć, że wyrządził wiele zła, ale ja i tak uważałem, że nie zasługiwał na śmierć. Nie chcę się bronić, ja sam nie jestem dobry, nigdy nie byłem. Nie będę na nikogo zwalać. Na ministra czy ojca... to ja jestem odpowiedzialny za swoje czyny. Możesz mi nie wybaczyć, chcę żebyś zrozumiała.<br />
Dziewczyna patrzyła na niego, nie mając pojęcia co powinna zrobić. To było bardzo skomplikowane. Stała przed wielkim wyborem. Od tego zależało jej dalsze życie. Świadomość, że tylko ona może podjąć decyzję była nie do zniesienia.<br />
<br />Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com23tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-8358420760335407132013-06-19T12:58:00.000-07:002013-06-19T12:58:40.844-07:0017. RzeczywistośćSiedziała na parapecie wpatrując się w wirujące za oknem płatki śniegu. W dłoni trzymała kubek gorącej czekolady, jednak wcale nie miała na nią ochoty. Jej wzrok dawno zatrzymał się w jednym miejscu, nie zwracając uwagi na to co dzieje się dookoła. Nie chciała tego. Czuła jak zaplątała się we własnych decyzjach. Miała szanse unieść się nad ziemią ,wyplątać z tego co złe , ale było to równoznaczne z zostawieniem tego co w pewien sposób kochała. Nie powinna, to nie było dobre, jednak nie mogła wyzbyć się tego uczucia. Ciążyło jej, rozrywając jej serce na drobne kawałki. Musiała żyć, zachowywać się normalnie, jednak było to wyjątkowo trudne, wręcz nie do wykonania. Jej problem mógłby się wydawać zupełnie nic nie znaczącym. Robiła coś na co nie miała ochoty i cierpiała z powodu jakiegoś tam faceta ,jednak to nie o to tu chodziło. Zgubiła się. Tak jak jeszcze nigdy wcześniej. Wiedziała, że tylko on pomagał jej się odnaleźć. Nie wiedziała jednak, że działa to w dwie strony. Nie miała pojęcia, że Draco kocha ją i potrzebuje równie mocno. O to w tym wszystkim chodziło. Podświadomie niszczyła sobie życie, nie mając odwagi się zatrzymać. Bała się, że jeśli to zrobi, jeśli zawróci, upadnie. Upadnie i nie będzie wstanie wstać, bo brutalna prawda i rzeczywistość ją zmiażdżą. Takie było życie. Potrafiła sobie z nim radzić do pewnego momentu. Nawet nie zauważyła kiedy wszystko zaczęło się sypać. Trzymał ją tylko Ray. Tylko on zmuszał ją do wstania z łóżka, szerokiego uśmiechu i zjedzonego posiłku. Jednak i on nie mógł długo znieść tego brzemienia. W końcu i on zacznie podupadać, bo ile może znieść tak mały chłopiec jak on? Wiedziała, że musi zacząć żyć, zapomnieć, rzucić przeszłość za siebie, jednak gdzieś dalej widziała jej ślady. Nie mogła zapomnieć, rzucić jej za siebie, bo zbyt mocną kochała to co w niej było. Była żałosna w tym co robiła. Jej egoizm, hipokryzja nie pozwalały na normalne życie.<br />
Miała jednak swój honor. Nie zamierzała wracać, przyznawać się, że to ona zawiniła. Nie chciała, bo się zawiodła. Nie wiedziała czy ma jeszcze do czego wracać.<br />
-Mamo-poczuła jak ktoś oplata jej ręce wokół szyi. -Wracajmy do Londynu. Dzieci z podwórka są głupie-powiedział mały Ray niemal błagalnym tonem.<br />
-Na pewno nie są głupie. Poczekaj aż bliżej je poznasz. Wszystko się ułoży, potrzebujemy czasu-wyjaśniła odgarniając z jego twarzy kasztanowy kosmyk. Uśmiechnęła się, jednak jego twarz dalej pozostawała grobowa.<br />
-Mamo przecież tam obydwoje byliśmy szczęśliwi-powiedział, wyjątkowo ponurym tonem.<br />
-To skomplikowane, Ray. Jesteś za mały żeby...<br />
-NIE MAMO! Nie jestem za mały-powiedział czując jak w jego oczach zaczynając szklić się łzy. -To tam jest nasz dom, nie w tym ponurym mieszkaniu. Przecież widzę, że jesteś smutna! Ja z resztą też. Brakuje mi przyjaciół, prawdziwych przyjaciół. Brakuje mi Draco, bo przecież to o niego w tym wszystkim chodzi!<br />
-Nieprawda. Nie mówmy o nim-poprosiła, czując mocne ukłucie w sercu.<br />
-To chociaż wyślij mnie do cioci Ginny. Ty możesz zostać, ja chcę wracać do Londynu-powiedział zupełnie poważnie. W jego oczach nie było już smutku. Teraz był zły. Zły na matkę, że po raz kolejny mimo iż się stara jej nie wychodzi. Sprawa była dziecinnie prosta, a ona mimo to sobie nie radziła.<br />
-Nie ma mowy, Ray. Jesteśmy rodziną, trzymamy się razem. Nie wrócę do Londynu i ty też nie.<br />
-Błagam nie każ mi tutaj żyć. Nie mogę się z tym pogodzić, tęsknie.<br />
-Ray, to ja cię błagam. Przestań narzekać. Zobaczysz Francja to cudowne miejsce. Nie długo pójdziesz do szkoły. Dzieci w Beuxbatons zaczynają naukę wcześniej niż te w Hogwarcie.<br />
-Ale ja nie chcę iść do żadnej szkoły, mamo. Umrę jeżeli nie wrócimy do Anglii!<br />
-Przesadzasz, Ray-powiedziała lekko się irytując. On nie znał jej sytuacji. Mimo to widziała jak bardzo go to boli. Cierpiał i w końcu zdecydował się zawalczyć o swoje. Powinna być zadowolona z tego, że potrafi powiedzieć o tym co go boli. Nie powinna się unosić, powinna zrozumieć. Tak zrobiłaby każda dobra matka. -Przepraszam-powiedziała po dłuższej chwili milczenia. -Przepraszam, wiem, że jest ci ciężko-dodała wyciągając do niego ręce. Chłopiec ufnie wtulił się w jej ramiona, zapominając o wcześniejszej kłótni.<br />
-Po prostu chcę wrócić do domu-powiedział przez łzy. -Dlaczego nie możemy wrócić?-spytał płaczliwie.<br />
-Jestem w ciąży, Ray. Będziesz mieć rodzeństwo. Wiem, że może to się wydawać skomplikowane, ale nie możemy wrócić do Londynu. To bardzo trudna sytuacja.<br />
-Ale czy rodzina nie powinna trzymać się razem?-spytał patrząc prosto w czekoladowe tęczówki mamy.<br />
-Trzymamy się razem-powiedziała, przytulając się do niego. -Nigdy cię nie opuszczę. To my stanowimy rodzinę.<br />
<br />
***<br />
<br />
-Proszę pana! Mówiłam już, że nie mogę pana wpuścić. To bardzo ważny departament i nie mogę wpuszczać byle kogo!-krzyczała wyprowadzona z równowagi kobieta.<br />
-Byle kogo?!-oburzył się mężczyzna. -Byle kogo?!-wrzasnął z niedowierzaniem. -Pani chyba nie wie z kim rozmawia! Jestem konserwatorem wnętrz! Kierownik departamentu magicznego transportu i przemieszczeń kazał mi tu przyjść! Powinienem być tam od dobrych dwudziestu minut! Nie chcę myśleć jaki będzie wściekły jak się dowie, że to przez panią!<br />
-Nie ma pan identyfikatora!-żachnęła się, splatając ręce na piersi.<br />
-Który raz mam pani mówić, że wypadł mi w windzie. Szef departamentu kazał mi być dwadzie...<br />
-Dobrze, już dobrze!-krzyknęła kobieta, otwierając przed nim wielkie, szklane drzwi. -Jak by co, to pana wina-warknęła pozwalając mu wejście. Mężczyzna skinął głową, po czym szybkim krokiem przeszedł przez próg. Znalazł się w wielkim, przestronnym hallu. Po obu stronach rozciągały się drzwi prowadzące do różnych biur i gabinetów. Szybko odczytywał wszelkie plakietki z nazwiskami kierowników danego oddziału. Zatrzymał się dopiero przy końcowych drzwiach z wielką złotą tabliczką.<br />
<br />
<b><i>Alison Pott</i></b><br />
<b><i> Kierowniczka działu archiwum departamentu magicznego transportu i przemieszczeń</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
Uśmiechnął się do siebie, po czym pewnym ruchem nacisnął na klamkę. Znalazł się w ogromnym magazynie. Wszędzie poustawiane były wysokie regały na których poumieszczane były segregatory i poukładane w nieładzie zwoje pergaminów. Oniemiały zaczął przeglądać kartoteki szukając w nich danych na temat wszelkich transportów w dniu, w którym wyjechała Hermiona. Nie miał pojęcia gdzie szukać, dlatego praca ta była wyjątkowo nużąca. Uśpiło to jego zwykle niezawodną czujność.<br />
-Czy ja panu nie przeszkadzam?-usłyszał za swoimi plecami niezbyt zadowolony głos. Odwrócił się, patrząc na stojącą przed nim kobietę. Wydawała się być niewiele starsza od niego. Jasne włosy opadały na odsłonięte przez letnią sukienkę ramiona. Jej blada cera, kontrastowała z lekko zaróżowionymi policzkami, a bystre, zielone oczy przyglądały mu się z ciekawością. Udawała złą, jednak po jej twarzy przemknął ledwo zauważalny uśmiech.<br />
-Przepraszam... ja...-zaczął, nie mając pojęcia jak powinien się zachować.<br />
-Jakim cudem się tu dostałeś?!-spytała wymijając go i układając porozwalane przez niego papiery.<br />
-Szukam bardzo ważnych rzeczy-oznajmił pewnym tonem. Nie wydawał się być skrępowany tym, że został przyłapany.<br />
-Co takiego?-spytała wyraźnie zaciekawiona kobieta.<br />
-Mam ci powiedzieć, żebyś miała więcej dowodów w sądzie?!-spytał z ironią.<br />
-Jakim sądzie?!-spytała rozbawiona. -Spokojnie nie zamierzam zawracać sobie tobą głowy. Mów czego szukasz, może ci pomogę-oznajmiła z lekkim uśmiechem.<br />
-Dzięki. Tak w ogóle... jestem Draco Malfoy-uśmiechnął się z typowym dla niego stylem.<br />
-Alison Pott-przywitała się, wyciągając w jego stronę rękę. -Mów, co to za ważne papiery?-spytała z zaciekawieniem.<br />
Mężczyzna wyjaśnił jej wszystko i już po chwili stali przy odpowiednim regale. Znalezienie papierów dotyczących Hermiony zajęło im naprawdę dużo czasu. Za oknem panował mrok, a zegar miał niedługo wybić dwunastą.<br />
-Chyba coś mam!-powiedziała zadowolona z siebie kobieta. Wyciągnęła z segregatora plik papierów i wesoło machała nim przed nosem Dracona.<br />
-Pokaż-powiedział wyrywając jej kartki. -Hermiona Jean Weasley sieć Fiuu... -zaczął mruczeć pod nosem. -Przeniosła się z kominka Potterów... Żałosne!<br />
-Gdzie teraz jest?-spytała wyraźnie zaintrygowana jego historią.<br />
-Francja, Paryż-szepnął odpływając gdzieś myślami.<br />
-Nienawidzę tego miejsca-powiedziała z pogardą kobieta. Wstała z miejsca, patrząc na niego wyczekująco. Mężczyzna poszedł w jej ślady, przyglądając jej się z ciekawością.<br />
-Dziękuję, chociaż dalej nie wiem czemu mi pomogłaś-powiedział z lekkim uśmiechem.<br />
-Powiedzmy, że byłam po prostu ciekawa-oświadczyła z nutą tajemniczości. -Nie bój się nie ma w tym żadnego spisku-roześmiała się widząc jego podejrzliwą minę. -Powiedzmy, że znałam Hermionę Granger. To znaczy... pamiętasz może turniej trójmagiczny w Hogwarcie? Zdaje się, że mieliście wtedy po czternaście lat-wyjaśniła z uśmiechem. -Byłam reprezentantką Beuxbatons. Cholerne miejsce... nieważne. Jej postać w pewnym stopniu mnie zaintrygowała... to naprawdę nic szczególnego. Pomogłam z czystej ciekawości-zapewniła ze szczerym uśmiechem. Draco odebrał ją bardzo pozytywnie. Nie wiedzieć czemu ufał jej zamiarom. Kobieta nie wyglądała na podstępną.<br />
-Jej, jak późno...-powiedziała wyglądając przez okno.<br />
-Pełnia-zauważył mężczyzna. -Nie boisz się grasujących o tej porze potworów?-spytał z kpiną.<br />
-Wilkołaków?-spytała rozbawiona. -Nie sądzę by jakiś tu grasował-powiedziała kierując się ku wyjściu z magazynu. -Idziesz?-spytała kiedy zauważyła, że mężczyzna nawet nie drgnął.<br />
-Wilkołaki...-szepnął, głęboko nad czymś rozmyślając. -Alison, nie masz może wiadomości na temat lekarstwa na wilkołactwo?-spytał marszcząc brwi.<br />
-Skąd wiesz?-spytała zaskoczona.<br />
-Wiesz?-spytał przytomniejąc.<br />
-Mój ojciec prowadził nad tym badania. Jego wspólnikiem był minister... szkoda, że zaginął. Nieważne. To było dawno temu, ale wiem, że do czegoś doszli. Ale pewnego dnia ojciec się wściekł. Minister coś popsuł, zaprzepaścił ich szanse-wyjaśniła lekko się uśmiechając. -Tak czy inaczej receptura na zbawienny eliksir przepadła.<br />
-Dziękuję-powiedział Malfoy ściskając jej dłoń. -Coś czuje, że się jeszcze zobaczymy-powiedział, po czym nie czekając wyszedł z departamentu.Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-64077323061462148622013-06-19T07:50:00.001-07:002013-06-19T07:50:25.788-07:0016. Zaginione<b><i>Draco!</i></b><br />
<b><i>Skoro to czyta</i>sz , znaczy <i>że się nie myliłam i przyszedłeś. Chciałeś w końcu porozmawiać...</i></b><br />
<b><i>Tak więc, przepraszam, ale nie będziesz miał do tego okazji. Przerosło mnie to. Nie radzę już sobie z uczuciami dlatego postanowiłam wyjechać i uważam to za słuszną decyzję. Jestem już zapewne daleko stąd i nie ma sensu mnie szukać. Nie zamierzam wracać, nie łudź się, że jeszcze się spotkamy. Powinniśmy zakończyć tą chorą znajomość bez przyszłości. To nigdy nie miało sensu, nic już nas nie łączy. Daj sobie spokój i zacznij żyć. Jesteś dorosłym mężczyzną pozbawionym jakichkolwiek ambicji. Skończ siedzieć na "swojej" ławce i topić smutki w alkoholu. To do niczego nie prowadzi. Zrozum dlaczego odchodzę. </i></b><br />
<b><i>Mam dość, dawno miałam. Zapomnij o mnie, Ray'u, zapomnij, że w ogóle się spotkaliśmy. </i></b><br />
<b><i>Pamiętaj jednak, że mimo wszystko życzę ci jak najlepiej. Znajdź sobie kogoś kogo naprawdę pokochasz i po prostu bądź szczęśliwy. </i></b><br />
<b><i> Chyba nie powinnam tego pisać, ale: </i></b><br />
<b><i> Twoja już nie na zawsze Hermiona</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
Patrzył na to nieprzytomnym wzrokiem nie mogąc uwierzyć w treść listu. Naprawdę wyjechała. Nie ma jej. Zaprzepaściła wszystko, wszystko co przeżyli, wszystko co ich łączyło. Zniknęła zabierając ze sobą jego syna.<br />
Stał w jej salonie, próbując to sobie uświadomić. Wszedł do jej sypialni i rzucił się na łóżko wtulając głowę w jej poduszkę. Czuł jej zapach, obecność, a mimo to już jej nie było. Przynajmniej nie tu.<br />
Jego serce rozrywało się na kawałki, zadając tym samym niewyobrażalny ból, dużo gorszy od tego fizycznego. Pragnął umrzeć, naprawdę przestać czuć, bo to go przerosło. Nie widział żadnego wyjścia z tej beznadziejnej sytuacji. Był załamany , zdesperowany i wyjątkowo nieszczęśliwy.<br />
Zaraz, zaraz...<br />
Nie! Przecież nazywa się Draco Malfoy. On się nie poddaje, nie załamuje. I mimo, że ona go zostawiła, nie dała mu szansy i najzwyczajniej w świecie przestała w niego wierzyć, on nie zamierzał tak postąpić. Kochał ją i może była to chora miłość. Jednak skoro już coś poczuł to nie zamierzał tak tego zakańczać. Musi walczyć o swoje szczęście. Odnajdzie ją i choćby musiał pojechać na drugi koniec świata będzie szczęśliwy. Nie jest wstanie pokochać kogoś innego tak bardzo jak ją i Ray'a. Może to jego wina, może to on wszystko zepsuł, ale teraz zamierzał to wszystko naprawić. Nie było opcji że już za późno. Nigdy nie jest. <br />
Będzie walczył, odnajdzie ją i wytłumaczy. Nie miał pojęcia jak tego dokona, ale tak musiało być.<br />
<br />
***<br />
<br />
<b><i>Droga Ginny!</i></b><br />
<b><i>Zabrałam Ray'a kiedy jeszcze spaliście, nie martw się. Wyjechałam daleko stąd i wybacz, że nie powiedziałam gdzie ale potrzebuje trochę czasu żeby wszystko sobie poukładać. </i></b><br />
<b><i>Znajduję się w głębokim dołku emocjonalnym i muszę się z tym sama uporać. Nie mam pojęcia czy wrócę, ale na pewno nie zamierzam Was zostawić. Obiecuję, że napiszę co jakiś czas. Mam nadzieję, że zrozumiesz, zawsze rozumiałaś, a teraz bardzo tego potrzebuję. Chcę zacząć z Ray'em nowe życie. Konieczna była zmiana otoczenia, bo nie jestem wstanie dłużej siedzieć w Londynie. Za dużo wspomnień łączy się z tym co się wydarzyło. Przykro mi, naprawę mi przykro. </i></b><br />
<b><i>Pamiętaj, że się nie poddałam. To akt mojej walki o normalne życie. Potrzebuje zacząć od nowa, z dala od tego co spotkało mnie tutaj. Kocham Was wszystkich ale czas zacząć dbać o siebie. Mam nadzieję, że to nie jest takie samolubne i zrozumiesz. Ostatnio mało rozmawiałyśmy. Nasza przyjaźń... oddaliłyśmy się od siebie Ginny. Nie mam pretensji, po prostu chcę wytłumaczyć. Nie mówiłam Ci o wielu rzeczach. To nie tak, że nie byłaś godna mojego zaufania. Nie chciałam Cię obarczać moimi rozterkami i problemami. No więc... wydaje mi się, że po śmierci Rona wszystko potoczyło się zbyt szybko. Zakochałam się w Draconie i to był chyba największy błąd. Z początku się tego wypierałam, ale teraz wiem, że to głębokie i prawdziwe uczucie. Może jestem okropna, ale do Rona nigdy czegoś takiego nie czułam. Do tego miał kochankę... kto wie czy tylko jedną. Wybacz, wiem, że to był Twój brat, ale muszę gdzieś o tym napisać. To nie tak, że go nie kochałam, po prostu z Draco jest, a raczej było, bo to wszystko skończone, inaczej. Ale nie możemy być razem, nie chcę z nim być po tym co zrobił. Ta cała sprawa z ministrem... z nim nie czeka mnie normalne życie. Pragnę tworzyć rodzinę, żyć w spokoju, przyjaźni. Draco to ktoś nieprzewidywalny, nie wiesz co przyniesie nowy dzień. Związek z nim to przygoda pełna tajemnic, niewiadomej. Ja tego nie chcę. Pragnę być pewna, że z nim jestem, że stanowimy stabilną jedność. Dlatego odeszłam. Nie jestem wstanie patrzeć na niego. Zbyt mocno odmawiam sobie tego co kocham. Nie potrafię oprzeć się pokusie. Sprawia mi to ogromny ból. Mnie i Ray'u, który w końcu z niczego nie zdaje sobie sprawy. Muszę chronić siebie i jego. Musimy to przetrwać, a je nie mogę pozwolić by moje problemy miłosne zaważyły na szczęściu Ray'a. Nie mam pojęcia co robię, nie wiem czy moja decyzja jest słuszna. Kto wie, może jeszcze tego pożałuje? Ale nie teraz, teraz muszę kierować się rozumem. Serce zbyt wiele razy zawiodło. Pamiętaj, że mimo wszystko zawsze jesteśmy przyjaciółkami. Zrozum, szczególnie w tym stanie w którym się znajduje. Jestem z nim w ciąży, Ginn. I nie mam pojęcia jak sobie z tym poradzić. </i></b><br />
<b><i> Twoja Hermiona </i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i>PS: On nie może się dowiedzieć. Błagam Cię, zrób to dla mnie i o niczym mu nie mów. Zaufałam Ci, nie zawiedź, proszę. Spal list zanim przeczyta to ktoś inny. </i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
Rudowłosa kobieta po raz kolejny czytała tekst nie mogąc uwierzyć w jego treść. Jej oczy zrobiły się wielkie jak dwa złote galeony. Hermiona wyjechała. Do tego zakochała się i była w ciąży z Draco. Czegoś takiego w życiu się nie spodziewała. Chociaż... fakt, że Hermiona ma dziecko z tym właśnie mężczyzną nie było takie zaskakujące. Nigdy o tym nie myślała, ale przecież Ray też mógł być jego synem... Był nawet podobny do blondyna, a Hermiona była z nim parę lat temu. To by wyjaśniało czemu tak szybko się ze sobą na nowo zaprzyjaźnili i Ray miał takie świetne relacje z Draconem. Że też wcześniej na to nie wpadła...<br />
Zaczesała dłonią włosy, wrzucając pergamin do kominka. Wiedziała, że musi dotrzymać tajemnicy. Nie uważała, że to dobry pomysł, ale nie mogła zawieźć Hermiony w tak ciężkiej chwili. Pragnęła ją wspierać, pomagać. Szkoda tylko, że nie miała pojęcia gdzie znajduje się jej przyjaciółka.<br />
<br />
***<br />
<br />
Draco Malfoy siedział w jej pokoju cały dzień. Musiał obmyślić plan znalezienia swojej rodziny. Właśnie tym byli dla niego Ray i Hermiona. O takie rzeczy trzeba walczyć. Do samego końca.<br />
-Jak by ją namierzyć?-warknął do siebie przeczesując palcami swoje platynowe włosy. -To nic takiego. Wyobrażę sobie, że jestem mordercą psychopatą i mam na jej punkcie paranoje... Teraz wystarczy włamać się do ministerstwa, obejrzeć wszystkie archiwa teleportacji, sieci fiuu, świstoklików i magicznych lotów. Do tego wszystkie hotele. Na caaałym świecie, bo przecież nie wiem gdzie jej szukać-powiedział z ironią. Mimo to, w jego głosie dało się wyczuć frustracje. Był załamany i nie miał pojęcia jak odnaleźć kobietę. Pierwsze co, powinien spotkać się z Potterem i byłą Weasleyową. Byli jego ostatnią nadzieją. Bez dłuższego zastanowienia teleportował się pod dom Wybrańca. W ogrodzie jak zwykle biegały jego "ukochane" bachory. Bez zbędnych ceremonii otworzył sobie furtkę i wszedł na posesje Złotego Chłopca. Nie zważając na zdumione miny jego dzieci zapukał do drzwi, które po chwili otworzyły się i stanęła w nich drobna, ruda kobieta.<br />
-Cześć-warknął wpychając się do środka.<br />
-Po co tu przyszedłeś?-spytała bez zbędnych uprzejmości.<br />
-Wiesz gdzie ona jest?-spytał, starając się na opanowany ton.<br />
-Nie wiem-odpowiedziała szybko, zbyt szybko.<br />
-Wiesz-stwierdził podchodząc bliżej Ginny. -Powiedz mi gdzie ona jest...<br />
-Naprawdę nie wiem. Zostawiła mi tylko list. Wyjaśniła kilka nic nieznaczących spraw. Tak jakby formalności. Pożegnała się i powiedziała, że nie wróci.<br />
-Przeze mnie-raczej stwierdził niż spytał. W jego oczach panował nigdy wcześniej spotykany strach. Twarz wyrażała ból, smutek, którego teraz po prostu nie krył. Nikt nie był wstanie mu pomóc. Zdany na siebie i desperackie próby odnalezienia kobiety. Uśmiechnął się blado, po czym odwrócił się i zamierzał wyjść.<br />
-Ray jest twoim synem?-spytała, bo ta myśl nie dawała jej spokoju.<br />
-No własnie-powiedział z frustracją, po czym wyszedł "nie umyślnie" trzaskając drzwiami. Tuż za progiem teleportował się, myśląc tylko o jednym.<br />
Odnajdzie ją. Choćby miało mu to zająć całe życie.<br />
<br />
-------------------------------<br />
<b>Witam!</b><br />
<b>Zanim pojawią się komentarze typu "O nie! Czyżby nie skończyło się szczęśliwie??!!" uprzedzam, że skończy się szczęśliwie xD. Może nie powinnam tego pisać, ale smutne zakończenia są takie... smutne. Przepraszam Was, ale uwielbiam psuć relacje między bohaterami. Wtedy jest ciekawiej :) </b><br />
<b>Proszę o komentarze. Jeżeli do wieczora będzie 20, dodam jeszcze dziś kolejną notkę. </b>Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com28tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-56761809121700004142013-06-18T02:01:00.001-07:002013-06-18T02:01:15.452-07:0015. Szansa Musiał sprawdzić co stało się z ministrem. Od feralnego dnia minął już tydzień i ciekawość nie dawała mu spokoju. Myśl, że wielki Sam jest przez niego martwy dręczyła go nie do zniesienia. Postanowił nie czekać dłużej i teleportować się na nieznaną innym wyspę. Prawie zawsze panowały tam groźne burze, a rozszalałe fale otaczającego ją oceanu rozbijały się o skaliste brzegi. Rzadko kiedy przez ciemne chmury przebijało się słońce będące nadzieją dla torturowanych więźniów twierdzy śmierciożerców. Był to wielki, betonowy budynek z małymi okienkami u szczycie zabezpieczonymi mocnymi kratami. Miejsce to było niezwykle ponure i emanowało chłodem i mrokiem. Nikt kto trafił na wyspę nie powrócił z niej żywy. Śmierciożercy mieli zwyczaj ściągania i brutalne torturowanie ofiar. Zabezpieczone były zaklęciami dzięki którymi nie mógł teleportować się tu nikt kto nie posiada wypalonego na przedramieniu mrocznego znaku. Nawet po upadku Voldemorta siły dobra nie dowiedziały się o istnieniu wyspy. Czyniło to ją świetnym azylem dla uciekających i mających coś do ukrycia śmierciożerców. Na szczęście i te czasy minęły. Twierdza była zupełnie pusta.<br />
Draco otworzył ogromne, mosiężne wrota pewnie przestępując przez próg. Dojście do odpowiedniego lochu nie zajęło mu dużo czasu. Po chwili otwierał już drzwi, do celi ministra Sama.<br />
-Nie do wiary!-powiedział zażenowany. Nie spodziewał się tego co zobaczy. -Przyszedłem wrzucić twoje zwłoki do worka i wrzucić na dno oceanu, tymczasem ty jeszcze żyjesz...-ukucnął naprzeciw ledwo żyjącego człowieka, uśmiechając się z politowaniem. Wyciągnął z zarzuconej przez ramie torby małe opakowanie. -Trzymaj. Po tygodniu musisz być głodny-warknął, emanując chłodem i niechęcią.<br />
-Skąd mam wiedzieć, że nie jest zatrute?-spytał minister, nie mając siły nawet unieść głowy. Wyglądał jak wrak człowieka. Po jego twarzy i piersi odsłoniętej przez do połowy rozpiętą koszulę, widniały ślady zaschniętego potu, brudu i krwi. Włosy miał przetłuszczone i pozlepiane od potu, a policzek był lekko podpuchnięty. Schudł przynajmniej dziesięć kilo.<br />
-Nie jest zatrute, bo to miała być moja kanapka-powiedział z zażenowaniem Draco. -Ty natomiast miałeś być martwy-dodał ponuro. -Co ja mam z tobą zrobić, Sam? Miałeś szansę sam się zabić, ale okazałeś się zbyt wielkim tchórzem. Mogłeś zginąć szybko i bezboleśnie, ja sprawie, że będziesz się wił w męczarniach-wysyczał, a jego twarz znajdowała się parę milimetrów od twarzy ministra.<br />
-Byłbym tchórzem jeżeli sam bym się poddał-powiedział Sam dumnie unosząc głowę. -Nie zginę z własnej ręki. Chcesz się mnie pozbyć? Zabij mnie. No chyba, że jesteś zbyt wielkim tchórzem-odparł uśmiechając się perfidnie. Draco rozkuł jego kajdany i podał mu kanapkę. Mężczyzna wziął jedzenie i szybko je pochłonął. Umierał z głodu.<br />
Blondyn westchnął głęboko, przysiadając się obok mężczyzny. Oparł się o brudne ściany więzienia, wlepiając wzrok w zapleśniały sufit.<br />
-Powiem ci Sam, że od początku utrudniasz mi życie. To czy cię zabije czy nie, nie robi mi już różnicy. I tak wszystko się spieprzyło. Nie mam nic, ale też nie mam nic do stracenia. To oznacza, że mogę zrobić wszystko. Mogę cię zabić, mogę nie zabić. Jesteś takim moim kryzysem-wyjaśnił beznamiętnym głosem. -Przekonaj mnie, że powinienem darować ci życie.<br />
-Nie przekonam-odpowiedział szybko minister. -Miałem dużo czasu żeby to przemyśleć. Byłem tyranem, geniuszem zła, o którym społeczeństwo nie miało pojęcia. Mam wielkie wpływy, mogę się zmienić. Ale wiesz co ? To by nie miało sensu. Mi i tak nikt nie wybaczy, nie ten który o tym wiedział. A co do społeczeństwa... w tym przypadku to ja sobie nie wybaczę. Wiesz co to oznacza? Że nie mam szansy na normalne życie, nie takie jakie mnie satysfakcjonuje. Mam rodzinę, ale nie jestem dobrą głową rodziny. Wyrządzam tylko krzywdę. Moja śmierć byłaby egoistyczna, ale dla nich to będzie ulga i zrozumieją to dopiero po czasie. Powiem ci jedno Draco. Nie bądź taki jak ja. Masz większe ambicje. Masz szanse być dobrym człowiekiem , bo uwierz mi. Tym drugim zwykle lepiej się wiedzie, ale nigdy nie są szczęśliwi. Nie popełniaj błędu i zacznij żyć, mimo wszystko. Co z tego, że ci wszystko spieprzyłem? Masz szanse, prawdziwą szansę...<br />
-Będziesz mi prawił życiowe mądrości?-spytał z pogardą.<br />
-Nic więcej zrobić nie mogę-odparł tamten zupełnie nie wzruszony jego niechęcią. Patrzył przez dłuższy czas w stalowoszare tęczówki Dracona, by po chwili powiedzieć:<br />
-Żegnaj Draco-wziął do ręki dotychczasowo leżącą na ziemi fiolkę eliksiru śmierci i bez wahania wypił jej zawartość. Blondyn patrzył zszokowany. To co się działo nie było wstanie do niego dotrzeć. Wszystko działo się zbyt szybko, przypominało film z zupełnie nieprzewidzianym zakończeniem. Patrzył jak na jego oczach umiera sam minister magii. To nie tak miało się zakończyć. Dopiero teraz uświadomił sobie, że nigdy nie był wstanie go zabić.<br />
-Ministrze-zaczął klepać starca po policzku, desperacko próbując go ocucić. Dopiero po godzinie zrozumiał, że mężczyzna jest martwy, że jego wszelkie histeryczne zmagania są zupełnie bezcelowe. Drżącymi rękami wziął go na ręce. Po tygodniu głodowania ważył dużo mniej. Draco wyszedł z twierdzy czując na twarzy chłodny powiew wiatru. Położył starca na ziemi, klękając obok. Miał zamiar wyczarować worek, zapakować w niego mężczyznę i zrzucić z wysokiego klifu jednak nie potrafił. Nie po słowach, które mu powiedział. Nawet po tym co mu zrobił stać go było na słowa otuchy. Nawet jeśli nie były szczere, to jego podbudowały. Potrzebował kogoś kto w niego uwierzy. Jednym zaklęciem wykopał w ziemi głęboki dół. Wrzucił do niego ciało ministra i zakrył ponownie ziemią. Sam zasługiwał na godny pochówek. Później przeniósł na grób wielki kamień i wygrawerował na nim słowa:<br />
<i><br /></i>
<i> Masz szanse...</i><br />
<i> Sam - człowiek, który nie zwątpił aż do samego końca </i><br />
<i><br /></i>
Nie miał pojęcia czy to właśnie coś takiego powinno być wyryte na grobie sławnego ministra, ale gdzieś głęboko czuł, że właśnie tego by chciał. Gdzieś miedzy gąszczem dzikiej trawy rosły polne kwiaty. Draco zerwał je, po czym położył tuż przed kamieniem.<br />
-Trzymaj się Sam. Dopilnuje żeby napisali ci piękny nekrolog w Proroku-powiedział, po czym teleportował się, nie zamierzając nigdy później wracać.<br />
<br />
***<br />
Ognista whiskey, muzyka, która chyba nikomu nie odpowiada i ludzie żyjący chwilą. Każdy ma swoje problemy, każdy ma swoje przeżycia. To smutne kiedy okazuje się, że wśród tylu różnych ludzi nie ma nikogo kto chciałby ci pomóc, wesprzeć, powiedzieć, że w ciebie nie zwątpił. Człowiek potrzebuje świadomości, że ktoś jeszcze w niego wierzy. Draco siedział sam, zupełnie sam w jakimś nudnym barze. Musiał przemyśleć wiele rzeczy. To co się stało dało mu wiele do myślenia. W sumie to nie chciał myśleć. Nie chciał czuć, choć przez chwile pragnął dać się zapomnieniu. Jednak nawet alkohol nie przynosił potrzebnej ulgi. Czuł i nic nie było wstanie tego zmienić. Jego życie runęło w gruzach, ale nie zamierzał tak szybko się poddać. Nie zamierzał żyć ze świadomością, że nie spróbował. Wstał od baru i wyszedł z lokalu w wyjątkowo podłym humorze. Mieszkanie Hermiony znajdowało się niedaleko. Zamierzał tam pójść. Musiał tam pójść. Nic nie było wstanie odciągnąć go od tego pomysłu. To było jak paląca potrzeba, jak powietrze, którego musiał zaczerpnąć po zbyt długim przebywaniu pod wodą. Dochodził właśnie przed blok kobiety, kiedy jego uwagę zwróciła grupka mężczyzn otaczających jakąś postać.<br />
<br />
***<br />
Hermiona właśnie wracała od swojej przyjaciółki Ginny. Zostawiła tam Ray'a. Ona sama potrzebowała chwili wytchnienia, a chłopcu dobrze robiły spotkania z kuzynami. Obydwoje byli przybici po odejściu Dracona. To było jak kolejny etap życia zakończony w zbyt brutalny sposób. Brakowało im go. Niestety Hermiona była zbyt dumna by się do tego przyznać. On po prostu musiał odejść. Wyrządził jej za dużo bólu. Lubiła się przejść, dlatego spacerowała dość powoli. Zaczynało się ściemniać jednak nie robiło to na niej zbytniego wrażenia. Miasto nocą było piękne. Zbliżała się do swojego bloku kiedy poczuła jak czyjaś dłoń zaciska się na jej ramieniu. Odwróciła się przerażona, stając twarzą w twarz z jakimś mężczyzną.<br />
-Co taka ślicznotka robi sama o tej porze-spytał przesłodzonym głosem.<br />
-Puść mnie-powiedziała wyrywając się z jego uścisku. Siliła się na opanowany ton jednak nie bardzo jej to wyszło. Bała się, jednak nie byłaby sobą gdyby nie obrzuciła go morderczym spojrzeniem.<br />
-No dawaj, zabawimy się. Ty taka samotna, ja miły i sympatyczny... a do tego spragniony-szepnął niebezpiecznie zmniejszając między nimi odległość.<br />
-Carl? Co ty robisz?!-usłyszała za swoimi plecami głos. Poczuła jak po jej ciele przebiega nieprzyjemny dreszcz. Sprawa zaczynała wymykać się spod kontroli. Podeszło do nich trzech mężczyzn znacznie wyższych i silniejszych od niej. Jeśli do tej pory miała szanse na ucieczkę to teraz cała nadzieja legła w gruzach.<br />
-Znalazłem zabawkę na wieczór-powiedział mężczyzna, który ją trzymał. Wykrzywił usta w odrażającym uśmiechu, po czym złapał ją w talii i przycisnął do ściany.<br />
-Daj spokój Carl. Nie tak brutalnie-powiedział jeden z mężczyzn. Złapał Carla za ramię, jednak ten szybko je z siebie strzepnął.<br />
-Byłem pierwszy, Max...-odpowiedział z chłodem mężczyzna. -Nie martw się. Jak skończę ty będziesz następny-oświadczył na co reszta zarechotała przerażającym śmiechem. Hermiona była sparaliżowana ze strachu. Czyżby taki los miał ją spotkać. Czyżby naprawdę na to zasłużyła? Za mało się nacierpiała?<br />
-Proszę zostaw mnie-powiedziała próbując wyrwać się ostatkiem sił.<br />
-Spokojnie, mała. Zobaczysz będzie fajnie-oświadczył, na co reszta mężczyzn po raz kolejny wybuchła śmiechem. Po chwili rozpinał już swój pasek od spodni, a kobieta poczuła jak w jej oczach zaczynają szklić się łzy. Nie chciała żeby do tego doszło, nie wierzyła, nie mogła wyobrazić sobie takiej tragedii. Łudziła się, że jednak ktoś ją zobaczy i zdecyduje się pomóc. Nie zostało jej nic jak krzyczeć mając nadzieję, że ktoś ją usłyszy.<br />
-Nie wrzeszcz, suko!-warknął mężczyzna, unosząc rękę i mocno się na nią zamachując. Kobieta zamknęła oczy i odchyliła głowę na bok szykując się na cios, jednak nie nastąpił. Niepewnie uchyliła powieki ze zdziwieniem patrząc na stojącego naprzeciwko mężczyznę. Jego ręka została unieruchomiona w czyimś stalowym uścisku.<br />
-Ej ty! Co robisz?!-krzyknęli do niego pozostali mężczyźni.<br />
Ten jednak nie zareagował i jednym szarpnięciem złamał rękę niedoszłemu oprawcy Hermiony. Mężczyzna zgiął się w pół i upadł na ziemię trzymając się za obolałą kończynę. Wtedy go zobaczyła. Draco Malfoy wpatrywał się w nią swoim nieprzeniknionym wzrokiem.<br />
-Pożałujesz tego-powiedział jeden z towarzyszy Carla. Podszedł do niego od tyłu i zamachnął się jednak i tym razem blondyn zdążył zareagować. Błyskawicznie się odwrócił i uderzył go w twarz łamiąc przy tym nos.<br />
-Nawet mnie nie wkurzaj-warknął, a z jego spojrzenia wręcz emanowała wściekłość. -Ktoś jeszcze chce coś złamać?-spytał, jednak odpowiedziała mu cisza. -W takim razie macie pięć sekund żeby zniknąć-oświadczył chłodnym tonem. Nie musiał czekać. Mężczyźni zerwali się na nogi i po chwili uciekli wbiegając do jednej z bocznych uliczek.<br />
Draco odwrócił się w stronę Hermiony. Patrzyła na niego, a z jej oczu płynęły łzy. Po chwili osunęła się bezwiednie po ścianie, ukrywając twarz w dłoniach. Nie chciała go więcej oglądać. Chciała o nim zapomnieć, a jeśli miałaby wspominać to z nienawiścią. Tymczasem Draco Malfoy nie po raz pierwszy ją ratował. Utrzymywał, że ją kocha i jako jedyny dawał jej poczucie bezpieczeństwa. Nie umiała sobie z tym radzić. Właśnie dlatego wysłała Ray'a do Ginny. Nie chciała by patrzył na jej chwilowe załamanie. Wierzyła, że potrzebuje czasu. Czasu by zapomnieć, by wszystko na nowo poukładać.<br />
Poczuła jak ktoś kładzie rękę na jej ramieniu i delikatnie unosi do góry jej podbródek.<br />
-Nie mam pojęcia co powinienem teraz powiedzieć-oznajmił zatapiając się w jej czekoladowych tęczówkach. Kobieta patrzyła na niego ,czując jak spod jej powiek wypływa nowa fala łez. Czuła się bezbronna, zależna, słaba. -Chodź-powiedział po dłuższej chwili milczenia. Otarł z jej policzka łzy, po czym wziął na ręce. Była zbyt roztrzęsiona by protestować, kiedy wniósł ją do mieszkania i położył na łóżku. -Chciałem porozmawiać, ale to chyba nie jest odpowiednia sytuacja-powiedział, całując jej czoło. -Przyjdę kiedy indziej-dodał znikając za drzwiami jej sypialni. Po chwili dało się usłyszeć kroki jego ciężkich butów i cichy trzask. Odszedł, zostawił ją samą.<br />
<br />
-------------------------------------------<br />
Powiem szczerze, że jestem wyjątkowo zadowolona z tego rozdziału. Mam nadzieję, że podzielacie moją opinię i napiszecie to w komentarzach :P Dziękuję za wszelkie poprzednie motywujące i pokrzepiające komentarze, które naprawdę podbudowują moją wenę. Pozdrawiam ;)Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-69147676604639636182013-06-17T07:30:00.000-07:002013-06-17T07:30:50.432-07:0014. Największa obawaSpacerował zaśnieżonymi ulicami Londynu, podziwiając panującą tam atmosferę. Powinien spędzać te chwile w domu, z rodziną. Jednak on całą noc wałęsał się bez żadnego konkretnego celu. Zdał sobie sprawę, że jego życie jest beznadziejne, ale mimo to o nie walczy. Ratował go jego wrodzony upór, chęć bycia najlepszym, najważniejszym. Nagle poczuł jak ktoś łapie go za ramię i z całej siły przyciska do ściany jednych z ulicznych budynków.<br />
<div>
-Potter...-uśmiechnął się kpiąco. -Moje zaklęcie powinno jeszcze działać. Kto cię obudził?-spytał z drwiną. </div>
<div>
-Ginny widziała wszystko przez okno-powiedział przez zaciśnięte zęby. -Zostawiłeś mnie nieprzytomnego na ulicy!-krzyknął z oburzeniem, nie mogąc powstrzymać wybuchu. -Ogłuszyłeś mnie, zostawiłeś na ulicy i poszedłeś wcielać w życie własny plan... nienawidzę cię, Malfoy. Zapłacisz za to. </div>
<div>
-Nie sądzę-odparł z udawaną wyższością. Tak naprawdę miał wyrzuty sumienia. Nie z powodu Pottera oczywiście, a torturowania ministra. Miał z tym skończyć, ale jakoś nie mógł się pohamować od zadania bólu osobie, która zadała tyle bólu jemu i Hermionie. </div>
<div>
-Co ty zrobiłeś, Malfoy?!-krzyknął z wyrzutem Wybraniec. -Zaprzepaściłeś całą akcję! Co z ministrem?!</div>
<div>
-Gnije w nieznanym ci miejscu-odparł blondyn ze spokojem. -Ale nie to teraz mam na głowie. Musimy coś zrobić...</div>
<div>
-MUSIMY?!-wrzasnął z niedowierzaniem Harry.</div>
<div>
-Nie podniecaj się tak. Rozumiem, że spędzenie ze mną czasu to przyjemność, ale...</div>
<div>
-Nie ma żadnego MY, Malfoy! Naprawdę jesteś taki głupi, żeby...</div>
<div>
-Nie jestem głupi-tego było za wiele. Blondyn bez problemu wyrwał się z uścisku Harry'ego i patrzył mu w oczy, przenikając go swoimi stalowoszarymi tęczówkami. -Dobra, rozumiem. Nie współpracujemy. Ale jest coś co musisz wiedzieć. Minister wymyślił kiedyś lekarstwo na wilkołactwo i jest szansa na to, że Hermiona ma jego receptury na eliksir. Pogadam z nią, a później...</div>
<div>
-Nie radzę z nią gadać-przerwał mu poważnym tonem Potter.</div>
<div>
-Ona wie-stwierdził podłamanym głosem blondyn. Głośno wypuścił z ust powietrze, mierzwiąc przy tym swoje potargane włosy. Wybraniec jedynie skinął głową, patrząc na niego z lekkim współczuciem. Mimo to był na niego zły i nie zamierzał być z nim solidarny. </div>
<div>
-Ginny jej powiedziała-wyjaśnił po chwili milczenia. -Radziłbym ci zniknąć z jej życia raz na zawsze. A co do ministra, to jeszcze cię dorwę. Wracam do rodziny-oświadczył, po czym teleportował się, pozostawiając po sobie jedynie głuchy trzask. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
*** </div>
<div>
<br /></div>
<div>
-Mamo... chyba czas na prezenty-powiedział niepewnie Ray siadając obok niej na łóżku. -Mamo...?</div>
<div>
-Otwórz je sam, Ray. Ja jakoś nie mam ochoty-oznajmiła wtulając twarz w poduszki. Poczuła jak po jej twarzy pociekły łzy. </div>
<div>
-Czy teraz będzie tak jak dawniej. Znowu będziesz smutna? Znowu mnie zostawisz?-spytał, czując jak i do jego oczy napływają łzy. Hermiona momentalnie zareagowała. Usiadła na łóżku, przytulając do siebie malca. </div>
<div>
-Nie, Ray. Nigdy cię nie zostawię, kocham cię najmocniej na świecie i nigdy cię nie opuszczę-zapewniła, opierając brodę na czubku jego głowy. </div>
<div>
-Co się stało z Draco?-spytał niepewnie. Wiedział, że to on był obiektem rozmowy Hermiony z Ginny po której jego mama wyszła z pokoju zapłakana. </div>
<div>
-Po prostu nie jest już naszym przyjacielem. </div>
<div>
-Ale...</div>
<div>
-Nie rozmawiajmy o tym Ray-przerwała mu, siląc się na neutralny ton. -Żyjemy tak, jakby nigdy go nie było, jasne? Po prostu dalej jesteśmy szczęśliwi i nie pozwalamy by ktokolwiek wkraczał do naszego życia w taki sposób. </div>
<div>
-Ale przecież go kochamy-powiedział Ray płaczliwym głosem. Nie zamierzał zapominać o Draconie. Nie zamierzał udawać, że nie było przyjaciela, z którym siedział na ławce, przypalał naleśniki i spędzał czas, który powinien poświęcać na szkołę. Draco był dla niego jak ojciec. Zastępował mu Rona, którego przecież potrzebował. Wierzył, że Draco może znaleźć się w ich życiu, nie wyrządzając mu tym samym krzywdy, wierzył, że nie zostawi ich tak, jak musiał to zrobić tata. Kochał go i był wstanie zaakceptować w roli ojca. </div>
<div>
Hermiona patrzyła na syna, powstrzymując kolejną falę łez. Wstała z łóżka i wzięła chłopca za rękę. </div>
<div>
-Prezenty-przypomniała, ciągnąc go w stronę salonu gdzie znajdowała się choinka. Stolik dalej zawalony był niedojedzonymi potrawami będącymi pozostałościami po wczorajszych gościach. Hermiona westchnęła głęboko, przypominając sobie o atmosferze, która wtedy panowała. Spędziła naprawdę miły wieczór, który teraz wydawał się bardzo odległy. Ukucnęli przy choince nie żywiąc zbytniego entuzjazmu. Obydwoje mieli podłe nastroje. Zaczęli rozrywać kolorowe papiery ze smętnymi minami, przyglądając się tegorocznym podarunkom. To nie tak powinno być. Powinni być szczęśliwi, bo przecież takie powinny być święta. </div>
<div>
Hermiona spojrzała na srebrną paczkę ukrytą między zielonymi gałęziami drzewka. Wzięła ją w ręce, delikatnie rozpakowując z opakowania. Naszyjnik. Ładny naszyjnik. Od razu wiedziała od kogo. Draco miał czelność dawać jej prezent. Żałosne. Prychnęła pod nosem, mimo to nie mogąc pohamować się od dokładniejszych oględzin biżuterii. Na cienkim, srebrnym łańcuszku wisiało szkarłatne, diamentowe serduszko. Uśmiechnęła się blado i wrzuciła prezent z powrotem w pozostałości papieru prezentowego. Zamierzała zgnieść go i wyrzucić, kiedy wypadła z niego mała karteczka. Drżącymi rękami sięgnęła po papier, wlepiając pusty wzrok w słowa:</div>
<div>
<i><br /></i>
<i> Chcę żebyś pamiętała, że cokolwiek się wydarzy, bardzo cię kocham.</i><br />
<i><br /></i>
Żegnał się z nią tymi samymi słowami. Czyli już wtedy wiedział... Nawet jeśli jego słowa są prawdą, to ona nie jest wstanie mu ufać. Okłamywał ją, bezpodstawnie okłamywał, knując z Harry'm zamach na ministra. Nie była wstanie o tym myśleć. Zranił ją i poważnie skrzywdził. Czyżby nie zasługiwała na zaufanie? Zabił ministra... tylko to jej chodziło po głowie. Pamiętała jak mówił o nim złe rzeczy kiedy się spotkali. Wiedziała, że nie przyniesie to nic dobrego, ale nie sądziła, że posunie się tak daleko. To znaczyło tylko jedno. Związał się z nią planując morderstwo za jej plecami. Czuła się oszukana, czuła do niego obrzydzenie.<br />
Ponurą ciszę w domu rozdarł dźwięk dzwonka do drzwi. Ray zerwał się z miejsca, zamierzając pobiec do drzwi. Miał nadzieję, że to Draco i że uda mu się z nim porozmawiać. Postanowił, że nie zamierza odwrócić się od mężczyzny.<br />
-Ray!-krzyknęła Hermiona. Chłopiec zatrzymał się ,patrząc na nią niepewnie. -Do pokoju-warknęła, pokazując palcem na drzwi jego sypialni. Malec spojrzał na nią z wyrzutem, jednak nie ośmielił się postawić, bez słowa zamykając za sobą drzwi pokoju.<br />
Kobieta westchnęła głęboko, podchodząc do drzwi. Wiedziała kogo może się spodziewać i się nie myliła. Stał przed nią. Nie wyrażał nic, żadnych emocji.<br />
-Wynoś się-powiedziała beznamiętnie, chcąc zamknąć mu drzwi przed nosem. Niestety uprzedził ją, wsuwając nogę do środka.<br />
-Poczekaj-poprosił, wreszcie się odzywając.<br />
-Niby czemu miałabym to robić?-spytała chłodno.<br />
-Po prostu cię proszę. Poczekaj.<br />
-A masz pojęcia ile teraz dla mnie warta twoja prośba?! Zrobiłeś ze mnie idiotkę, Malfoy! Okłamałeś mnie, Ray'a, wszystkich. Ty i Harry jesteście siebie warci! Nie mam pojęcia po co tu przyszedłeś, ale nie masz tu czego szukać.<br />
-Pozwól mi wytłumaczyć-powiedział przenikając ją spojrzeniem swoich stalowoszarych tęczówek.<br />
-A co ty mi zamierzasz tłumaczyć?! Wystarczy mi szczera odpowiedź. Planowałeś zamach za moimi plecami?<br />
-Tak-potwierdził beznamiętnie.<br />
-To po cholerę tu przyszedłeś?-warknęła.<br />
-Bo zamierzam walczyć, Hermiono. I bynajmniej nie zraziły mnie wizje tego jak mnie mordujesz za to co zrobiłem-korzystając z okazji wśliznął się do mieszkania, stając naprzeciw niej.<br />
-Zabiłeś ministra?-spytała zaciskając zęby.<br />
-Nie wiem-odpowiedział z obojętnością. Po chwili poczuł jak piecze go policzek. Kobieta patrzyła na niego nienawistnym wzrokiem. Tego było za wiele. Przycisnął ją do ściany, odwzajemniając jej groźne spojrzenie.<br />
-Nie jesteś dobra, Granger-po raz pierwszy zwrócił się do niej po starym nazwisku. -Nie zabiłem go, nie wiem w jakim jest teraz stanie. A ty, nie rób ze mnie potwora dopóki nie znasz prawdy...-wycedził przez zęby.<br />
-Jak mam nie robić z ciebie potwora?! Ty i twoi kumple za wszystkim stoicie!<br />
-Moich kumpli w to nie mieszaj. Oni tylko go śledzili i mieli doprowadzić plan do końca. Tyle, że ja wszystko odmówiłem i zostali tego dnia w swoich domach. Wziąłem wszystko na siebie.<br />
-Dlaczego ich bronisz?!-krzyknęła oburzona. -Zabijali moich przyjaciół, walczyli po złej stronie. Kto wie? Może to oni zabili Rona, a ty...<br />
-Powiedziałem ci, że to nie oni-warknął, wzmacniając ucisk na jej ramionach.<br />
-No to kto?-spytała, dumnie unosząc głowę. Nie chciała pokazać, że jeszcze chwila, a wybuchnie płaczem.<br />
-Ten, którym się zająłem-odpowiedział patrząc prosto w jej czekoladowe oczy, których wyraz zmienił się wraz z wiadomością, która do niej dotarła. -Zrobiłem to co trzeba było zrobić-powiedział nieco się uspokajając.<br />
-Zabiłeś go!-bardziej stwierdziła niż zapytała. Mierzyła go nienawistnym wzrokiem. Myślała, że się zmienił, że jest dobrym człowiekiem.<br />
-Nie-powiedział przenikając ją spojrzeniem. -Możesz mi nie wybaczyć, zrozumiem, ale proszę...<br />
-Nie masz nic na swoją obronę. Po prostu się stąd wynoś-warknęła, po czym wypchnęła go z mieszkania i zatrzasnęła drzwi przed nosem. </div>
Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-6687072700410907122013-06-16T04:46:00.001-07:002013-06-16T04:46:57.066-07:0013. Zamach na ministra Teleportował się tuż pod mieszkaniem ministra. Jego córka Susan wyjawiła im tajemnice o miejscu jego pobytu w czasie świąt.<br />
-Panie Malfoy?-blondyn spojrzał na mężczyznę z największym opanowaniem. Sługusy Pottera jak zwykle musiały w czymś przeszkadzać. Co jak co, Wybraniec nie nadawał się na mózg operacji. To Draco myślał trzeźwo nawet w najgorszych momentach. Wiedział co ma robić i dążył do celu mimo wszelkich przeszkód. Pottera zgubiło jego człowieczeństwo. Moralność i uczucia, którymi darzył innych sprawiały, że się przejmował. A zaangażowanie często przeszkadza.<br />
-Akcja odwołana, idźcie do domu-powiedział tonem wypranym z emocji.<br />
-Ale...<br />
-To moje ostatnie słowo-warknął w jego stronę z wyjątkowo groźną miną.<br />
Po chwili wszyscy ludzie zniknęli z głuchym trzaskiem towarzyszącym teleportacji.<br />
Draco spojrzał na mały domek, w którym tego roku minister spędzał święta. Wyglądał zwyczajnie, jak każdy inny budynek na tej ulicy. Przyozdobiony kolorowymi światełkami, z świątecznym wieńcem zawieszonym na drzwiach. W oknie paliło się światło. Co chwila dało się ujrzeć cienie postaci przechodzących przez pokój. Nie świadomi tego co miało się wydarzyć śmiali się i wesoło gawędzili. To co miał zrobić nie było poświęceniem, dobrym uczynkiem czy jakimkolwiek bohaterstwem. To miała być tragedia i mimo iż minister sam odebrał wiele ludzkich żyć, Draco uważał to za niesprawiedliwe. Nie w porządku jest się kogoś pozbywać w taki sposób. Minister wyrządził mnóstwo zła, krzywdził, kłamał, kradł i zabijał. W ciszy, bez rozgłosu. Jedynie zaufani doradcy wiedzieli o takich sprawach...<br />
Draco spojrzał na zegarek. Dochodziła północ. Niedługo minister wyjdzie na chwilę z domu, pragnąc pojechać do stacji telewizji, pragnąc wygłosić orędzie do społeczności czarodziejów. Zamierza się ujawnić, powiedzieć głośno o swoich poglądach, zamiarach.<br />
Blondyn stał przed domem, tępo wpatrując się w jego mury. Ubrany w zwykłe ubrania, zachowując niezwykły spokój. Wiedział co robi, wiedział co musi zrobić. Nagle drzwi się otworzyły a u progu stanął starszy mężczyzna. Ubrany w elegancki garnitur zamarł w bezruchu.<br />
-Malfoy?-spytał cicho. Widać był w głębokim szoku. -Co ty tutaj robisz?!<br />
-Wesołych świąt, ministrze-warknął, po czym wyciągnął różdżkę i rzucając proste zaklęcie unieruchomił mężczyznę. Podszedł do niego, po czym z trudem zarzucił go sobie na ramię i odwrócił się, teleportując w sobie tylko znane miejsce.<br />
<br />
***<br />
<br />
-C-co mi jest?!-spytał przerażony mężczyzna. Znajdował się w ciemnej celi zarośniętej grzybem i pleśnią. Zapach wilgoci i stęchlizny rozchodził się po pomieszczeniu powodując kaszel. Przykuty łańcuchami do mokrej ściany nie mógł nawet się ruszyć. Wytrzeszczał oczy, próbując dojrzeć w ciemności najmniejszy szczegół. Niestety, w celi nie było najmniejszego dostępu do światła. Nie był wstanie dojrzeć nawet swojej ręki.<br />
-Długo spałeś, Sam...-czyjś głos doprawił go o nieprzyjemne dreszcze przebiegające przez skórę.<br />
-G-gdzie j-ja jestem?-spytał przerażony, próbując dojrzeć choć cień wroga.<br />
-Stara twierdza na nieznanej wyspie. Śmierciożercy nękali tu swoje ofiary w czasach młodości Czarnego Pana... Kiedy jeszcze Tom Riddle nie budził takiego postrachu...-mruknął znudzony tą historią. -Nie licz na to, że ktoś cię uratuje. To miejsce nie istnieje dla kogoś kto nie ma wypalonego na ręce mrocznego znaku.<br />
-Zabijesz mnie?-Sam wydawał się być przerażony. Jego głos był nienaturalnie piskliwy, a on sam zaczął się trząść.<br />
-Tak... to kusząca propozycja. Nudziło mi się kiedy spałeś. Obliczyłem, że w tej sytuacji jestem wstanie zabić cię na 53 sposoby...-mruknął lodowatym głosem.<br />
-Zrobisz to szybko?-spytał Sam z nadzieją.<br />
-Czemu miałbym to robić?-spytał z politowaniem. -Czy ty wyświadczyłeś tą przysługę Weasleyowi, kiedy to torturowałeś go na moich oczach?-spytał morderczym tonem.<br />
-Malfoy...-mruknął Sam, analizując sytuację. Teraz rozpoznał swojego wroga, jednak w ciemności dalej nie mógł go ujrzeć. -Błagam, nie zabijaj mnie! Zrobię wszystko!<br />
-O nie...-odparł tamten z ironią w głosie. -Lubię pobyć sobie czasem sadystą... Trochę cię pomęczę, sprawdzę ile wytrzymasz...<br />
-Nie, nie, nie... proszę zrobię co tylko zechcesz!-krzyknął histerycznym głosem.<br />
-Ależ ja niczego nie potrzebuję. Co mógłby mi zaoferować taki tchórz jak ty?!<br />
-Co tylko zechcesz. Nie mogę umrzeć, ja mam rodzinę.<br />
-Ron Weasley też miał rodzinę-zauważył Malfoy. Teraz jego głos był chłodny, wyprany z wszelkich emocji.<br />
-Przecież na dobre wyszła ci jego śmierć. Mogłeś dobrać się do jego żony-powiedział Sam.<br />
-Nie manipuluj mną, to ja jestem mistrzem w tej sztuce...-warknął, ze złością. -Ale nie tylko Weasleya zabiłeś... każdy kto się sprzeciwił, kto za wcześnie dowiedział się o twoim planie...<br />
-Po prostu mnie zabij-powiedział błagalnie Sam.<br />
-No właśnie w tym problem. Nie mam pojęcia jak... rzucić Avadę, pomęczyć na śmierć Crucio, zastrzelić, poderżnąć gardło, udusić, zasztyletować, odrąbać głowę, ooo... a może popełnisz samobójstwo pod działaniem Imperiusa? Albo powiesimy cie na tych metalowych łańcuchach...<br />
-Błagam, nie!-wrzasnął Sam, czując jak do jego oczu napływają łzy.<br />
-Po co zabiłeś wtedy Rona Weasleya?-spytał Malfoy z chłodem w głosie.<br />
-Co ci do teg... nie, proszę-krzyczał Sam, wyrywając się z łańcuchów. Malfoy celował do niego różdżką, rzucając w niego niewybaczalnym, bolesnym zaklęciem. Po chwili jednak przestał, a cisze przerywał jedynie ciężki oddech Sama.<br />
-Przyłapałem z nim moją żonę...-wydyszał, czując jak ból rozsadza go od środka. -Czemu mi to robisz?!-krzyknął zdesperowany.<br />
-Bo mnie wkurzasz-warknął tamten dalej pozostając niezauważalnym dla swojego więźnia. -Czego chciałeś od jego żony?-spytał twardym tonem, nie znoszącym najmniejszego sprzeciwu.<br />
-Chciałem żebyś się od niej odczepił...<br />
-Kłamiesz, Sam!-wrzasnął zirytowany. -Musiał być poważniejszy powód. Zwykle nie rzucałeś moim dziewczyną bomb pod nogi kiedy spędzałem z nimi za dużo czasu. W tym musi być coś głębszego. Nie jestem głupi... Jeżeli pragniesz szybkiej śmierci to mów co wiesz.<br />
-Naprawdę nic do niej nie miałem. Po prostu bałem się, że ten cały Weasley jej powiedział. O mnie, o moich planach-wyjaśnił pośpiesznie, przygotowując się na nową dawkę bólu.<br />
-Kłamiesz, Sam! Po raz kolejny! Weasley w życiu by jej nie powiedział. Wtedy zaczęłaby się interesować. Jego romans wyszedłby na jaw. Na pewno nie wspominał jej o pracy. <i>Crucio!</i><br />
Pomieszczenie na nowo rozdarł przepełniony bólem krzyk Sama.<br />
-Zabij mnie-wydyszał kiedy tortury się skończyły.<br />
-Wtedy wyświadczyłbym ci przysługę. Nikt inny by z tego nie skorzystał. Powiesz po co ci Hermiona,a kto wie może się zlituje i cię zabiję.<br />
-To bardzo długa historia...<br />
-Może zdążysz zanim umrzesz. Gadaj!<br />
-Zaczęło się dawno, dawno temu...<br />
<br />
<i>Brązowowłosa dziewczynka biegła peronem King's Cross ciągnąc za sobą wieki, obładowany wózek z kufrem. Na jej twarzy panował szeroki, szczery uśmiech. Przez chwile wyglądała w tłumie swoich przyjaciół, dopiero po chwili zobaczyła między ludźmi dwóch chłopców. Harry i Ron pomachali do niej, szczerząc w uśmiechach śnieżnobiałe zęby. Dziewczyna puściła się biegiem, przepychając się przez tłum ludzi. Nagle uderzyła w coś twardego, co sprawiło , że omal się nie wywróciła. Zdezorientowana spojrzała w górę, napotykając na drodze zielone oczy wysokiego mężczyzny. Jego ciemne włosy gdzieniegdzie przeniknięte siwymi pasmami lśniły w porannym, wrześniowym słońcu. W rękach trzymał papiery, które znajdowały się w wielkim nie ładzie. </i><br />
<i>-Przepraszam-powiedziała skruszona, zamierzając go ominąć. Nie pozwolił jej na to. Przesunął się, zagradzając jej drogę do przyjaciół. Uśmiechnął się szyderczo, parząc na skrępowaną dziewczynę. </i><br />
<i>-Och...-warknęła, po czym wyciągnęła różdżkę. Jedynym machnięciem sprawiła, że papiery uciekły z rąk mężczyzny. Kartki rozwiały się, ginąc w tłumie. </i><br />
<i>-NIE!-wrzasnął mężczyzna, rzucając się w pogoni za ważnymi papierami. Dziewczyna uśmiechnęła się triumfująco, po czym nie oglądając się za siebie ruszyła w stronę pociągu. Kiedy znalazła się w swoim przedziale zobaczyła na kanapach porozrzucane kartki. Widocznie jej zaklęcie zwiało je przez okno do pociągu. Roześmiała się i nigdy więcej nie myślała o dziwnym mężczyźnie. </i><br />
<i>Jedynie ciemnowłosy został na peronie szukając brakujących kartek. Były one dla niego niezwykle ważne. Zebrał wszystko, poświęcił wiele godzin na ich odnalezienie. Załamany wrócił do domu, nie mogąc pogodzić się z ich stratą. Dopiero kiedy usiadł przy stole, zamierzając utopić swe smutki w alkoholu coś go olśniło. Wspomnienia przewijały się w jego głowie niczym sceny filmu. </i><br />
<i>Kartki wlatujące przez okno do pociągu...</i><br />
<i>Brązowa czupryna widoczna za tym samym oknem...</i><br />
<i>Podła gówniara, która wytrąciła mu z rąk kartki...</i><br />
<i>Szybko połączył wszystkie wspomnienia, dochodząc do wniosku, że to właśnie ona znajduje się w posiadaniu tak ważnych dokumentów. Przez wiele lat szukał tej dziewczyny. Do czasu aż zobaczył jej zdjęcie w Proroku Codziennym. </i><br />
<i>Hermiona Granger (lat 14), najlepsza przyjaciółka Chłopca-Który-Przeżył, Harry'ego Pottera. Mieli niby romans, ale to go już nie obchodziło. Ważne, że znał jej nazwisko i wiedział gdzie jej szukać. Niestety ciężko było ją spotkać. Wciągu roku szkolnego przebywała w niedostępnym dla niego Hogwarcie, a w wakacje wyjeżdżała na wakacje do dalekich krajów, lub przyjaciół , których domy zabezpieczone były potężnymi zaklęciami. Było także miejsce gdzie wszystko się zaczęło. Dworzec King's Cross. Tam natomiast były tłumy, przez co nigdy więcej jej nie zobaczył. Zaprzepaściła wszystko. Jego marzenia, plany na przyszłość. Wszystko przez to, że zaczęła biec, że na niego wpadła, a on nie dał jej przejść. Jednak nie da się cofnąć w czasie. Brązowowłosa dziewczynka zniszczyła całe jego życie. </i><br />
<i><br /></i>
-Co to za dokumenty?-spytał Draco udając, że cała opowieść nie sprawiła na nim wrażenia.<br />
-Pracowałem nad wynalezieniem lekarstwa na wilkołactwo. Mój brat został ugryziony, przez co nie mógł mi pomagać w pracy. Wynalazłem środek. Mogłem zbić fortunę, być miliarderem! Niosłem je do pewnego łącznika z tamtym środowiskiem. Wybrałem King's Cross. Nie ufałem mu, a tłumy ludzi zapewniały mi bezpieczeństwo-wytłumaczył z goryczą. Mimo to w jego oczach zalśniły iskierki szaleństwa, obłędu. Był materialistą i tylko na zyskach materialnych mu zależało. Nie pragnął uleczyć brata. Chciał jego pomocy, rozkręcenia biznesu. To było jego marzenie, jego plan na przyszłość...<br />
-Jesteś żałosny-warknął blondyn w końcu podchodząc do Sama. Dalej było za ciemno by mężczyzna mógł dostrzec jego twarz, jednak czuł na sobie jego oddech. Draco wyciągnął coś z kieszeni swojej marynarki. Coś co pozwoliło mu na zminimalizowanie wyrzutów sumienia. Jego nadzieja, jedyne słuszne wyjście. Coś, co nie uczyni go mordercą. Nagle Sam poczuł jak oprawca wciska mu w rękę podłużną fiolkę.<br />
-Eliksir śmierci. Przekonamy się czy starczy ci odwagi... Tymczasem ja, wychodzę.<br />
Mówiąc to teleportował się zostawiając ministra magii samego z dręczącymi myślami, które zdawał się nie do zniesienia. Jednak blondyn nie zaśmiecał sobie nim umysłu. Teraz spacerował ulicami Londynu śmiejąc się nad zrządzeniem losu. Właśnie spadł pierwszy śnieg.<br />
<br />Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-431731554190818732013-06-15T08:52:00.000-07:002013-06-15T08:52:07.154-07:0012. Świąteczna kolacja Święta. Żałosne próby wszystkich dookoła w udowodnieniu, że życie to wesoła i szczęśliwa bajka. Śmieją się, rozmawiają, zmieniają nie do poznania. To głupie, nic nie warte. No bo czym ten dzień różni się od innych? Dlaczego tego dnia jesteśmy mili, staramy się i robimy różne nieszczere rzeczy, tylko po to by po chwili przyszło rozczarowanie? Okłamujemy siebie, a potem cierpimy z powodu niespełnionych obietnic, zawodu czy zwykłej tęsknoty za szczęściem. Tak przynajmniej Święta odbierał młody Malfoy siedzący na skórzanej kanapie w swoim domu. Wszystko to było do bani, nie miało sensu i było jedynie złudzeniem. Ale przecież on sam zamierza tak zrobić. Korzystać ze szczęścia, a potem kiedy zegar wybije północ, a minister magii będzie jechać do centrum magicznej telewizji wydać specjalne orędzie informujące o jego poglądach, zakończy jego życie. Zniszczy każde jego marzenie, plany czy myśli. Tego człowieka nie będzie. Nie wyda kolejnego dekretu, nie otworzy ust by wypowiedzieć kolejny rozkaz. Tym samym nie uśmiechnie się do swojej wnuczki, ani nie powie miłego słowa żonie. To Dracona bolało najbardziej. Minister nie był do końca przesiąknięty złem. Przecież też czuł, myślał i rozmawiał jak każdy inny człowiek. Był brutalny, a jego poglądy były nie zgodne z ogólnymi, moralnymi zasadami, jednak mimo to przypominał mu siebie. Dracona Malfoy'a w latach kiedy był czynnym śmierciożercą. Przecież jego czyny z przeszłości są równie złe. Dlaczego więc minister zasługuje na śmierć? Bo zabił tyle osób ile grupa Śmierciożerców potrafiła zabić jednego dnia? Bo nie zważa na istotę i wagę życia, bo nie szanuje innych i nie liczy się z ludzkimi prawami?<br />
Co z tego skoro potrafi być dobry? Czyż nie każdy zasługuje na przebaczenie?<br />
Draco wiedział jedno: musi go zabić.<br />
Tyle, że on nie zawsze robi to co musi. Był inteligentny i mógł obmyślić nowy plan do północy. Tyle, że bez Pottera, który z pewnością się na to nie zgodzi...<br />
Nie mógł zawieźć, to wiedział na pewno. Nie dopuści się zdrady, ale też nie zabije ministra. To by go doszczętnie zniszczyło,a przecież nauczył się dbać o siebie. Był zbyt wielkim egoistą aby poddać się rozkazom Pottera. Jak zwykle będzie działał na własną rękę. Będzie robił, a dopiero później żałował...<br />
-Draco?-blond włosa kobieta stanęła przed nim, przyglądając mu się badawczym wzrokiem. -W porządku? Możemy iść?<br />
-Jak się czujesz?-spytał wyrywając się z zadumy. Narcyza była ostatnio wyjątkowo słaba. Nikt nie myślał, że dożyje Świąt Bożego Narodzenia. Była ciężko i nieuleczalnie chora.<br />
-Dobrze-odparła zdobywając się na lekki uśmiech. -Jednak dalej nie wiem czy to dobry pomysł, Draco. Ta dziewczyna...<br />
-...sama nas zaprosiła-dokończył za nią, podając rękę. Podeszli do drzwi, kiedy mężczyzna nagle się zatrzymał.<br />
-Coś się stało?-spytała zaniepokojona.<br />
-Znalazłem sposób-powiedział i wyrwał rękę z jej uścisku. Pobiegł schodami do swojej sypialni znikając jej z oczu. Narcyza przez dłuższą chwilę patrzyła zdezorientowana na to co się stało. Po chwili jednak jej syn wrócił wrzucając coś do kieszeni swojej czarnej marynarki.<br />
-Możemy iść-powiedział podając jej z powrotem rękę i teleportując się tuż pod mieszkanie Hermiony.<br />
<br />
*** <br />
<br />
-Dzień dobry!-krzyknął rozentuzjazmowany Ray otwierając drzwi. W jego oczach błyszczały wesołe iskierki, a na ustach widniał szeroki uśmiech. Ubrany był w granatowe jeansy i elegancką, błękitną koszulę. Jego włosy sterczały na wszystkie strony. Jak na złość, tego dnia nie chciały się ułożyć. Mimo to wyglądał bardzo ładnie. W końcu czego można się spodziewać po synu Dracona Malfoy'a? Malec otworzył szeroko drzwi zapraszając gestem ich do środka.<br />
-Draco! Jaki on jest do ciebie podobny-powiedziała Narcyza zwracając się szeptem w stronę syna. -Jak zamierzasz to wytłumaczyć?-spytała podejrzliwie. Całe szczęście mały Ray tego nie usłyszał.<br />
-Nie teraz, mamo-warknął blondyn przez zaciśnięte zęby. -Serio jest do mnie podobny?-spytał po dłuższej chwili milczenia. Blondynka skwitowała to jedynie zażenowanym, pełnym politowania spojrzeniem, po czym bez słowa udała się za Ray'em do jadalni. Po chwili zaczęli ze sobą wesoło gadać, a chłopiec okazał się dla niej wspaniałym i niezwykle uroczym rozmówcą. Draco dalej stał w przejściu, zastanawiając się nad słowami matki. W sumie... Ray miał oczy i włosy Hermiony, jednak rysy twarzy, sposób mówienia, a nawet trochę charakteru złudnie przypominało Dracona...<br />
-Będziesz tak stał, czy wejdziesz?-ktoś spytał, przytulając się do jego pleców. Otrząsnął się, po czym odwrócił się z szerokim, ironicznym uśmiechem.<br />
-Mam nadzieję, że będzie dobre żarcie-powiedział obejmując kobietę w talii.<br />
-Jesteś jak Ron!-żachnęła się lekko uśmiechając.<br />
-Nieprawda. Ja jestem lepszy-powiedział z przekąsem.<br />
-Ron lepiej całował-powiedziała z chytrym uśmiechem. Była to dobrana prowokacja, ponieważ młody Malfoy od razu wtopił się w jej malinowe usta. Z satysfakcją wplotła palce w jego włosy, zapominając, że nie są w domu sami.<br />
-O fuu... Draco nie ma jemioły, a ty i tak to robisz!-powiedział obrzydzony Ray. Obok niego stała Narcyza, która obserwowała wszystko z niemałym zadowoleniem. Co prawda Hermiona mogłaby być czystej krwi i nie przyjaźnić się z Potterem, ale taka też ujdzie. Jej uroda, atrakcyjność, inteligencja i dobroć przyćmiewały wszelkie uprzedzenia.<br />
Hermiona spuściła wzrok wyraźnie zawstydzona swoim zachowaniem. W końcu ich związek miał być tajemnicą, a dowiedział się o tym jej syn i Narcyza Malfoy do tego w niekorzystnych okolicznościach.<br />
Draco natomiast analizował wszystko zupełnie nieprzejęty. Z wesołymi ognikami w oczach obserwował reakcję dziewczyny nie mogąc powstrzymać się od śmiechu. Mimo to sytuacja wydawała się być lekko napięta. Ray patrzył na to z niedowierzaniem. Chciał, żeby jego mama była szczęśliwa, a myśl, że zapewnia jej to Draco bardzo mu odpowiadała.<br />
Ku uldze Hermiony cisze przerwał dzwonek do drzwi. Podbiegła do nich i szybko otworzyła przybierając na twarz szczery uśmiech.<br />
-Harry, Ginny, witajcie!-powiedziała z radością. -Cześć dzieciaki-dodała widząc trójkę małych Potterów.<br />
Wszyscy byli zdziwieni atmosferą jaka panowała. Niegdyś odwieczni wrogowie rozmawiali ze sobą bez najmniejszego skrępowania. Siedzieli przy zastawionym stole i spędzali ze sobą naprawdę cudowne chwile. Zachowywali się jak prawdziwi, starzy przyjaciele. Atmosfera była rodzinna, taka jakiej Draco nigdy nie zaznał, a tak bardzo pragnął. I po raz kolejny Hermiona sprawiła, że jego dotychczasowy pogląd na święta runął w gruzach. Nawet się nie zorientowali kiedy czas tak szybko minął.<br />
-Wpół do dwunastej-mruknął blondyn do siedzącego obok Harry'ego. Wybraniec zakrztusił się winem i spojrzał na mężczyznę z niepokojem. Bał się tej akcji, wiedział jak bardzo jest ryzykowna i mimo iż Ginny o wszystkim wiedziała czuł, że robi jej tym krzywdę. Wiedział, że zamach może się dla nich źle skończyć. Skinął jedynie głową, po czym zacisnął usta w cienką linie.<br />
-Ojej, czyżbym słyszał stukanie?-spytał Draco świetnie udając zaintrygowanego. Hermiona spojrzała na niego zaskoczona kierując się do drzwi.<br />
-Nie, nie...!-powiedział szybko. -Siadaj, ja to sprawdzę-powiedział z uśmiechem. Zerwał się z kanapy i wybiegł z pokoju. Zaraz za zakrętem oparł się o ścianę i zacisnął zęby. Musiał wziąć się w garść. Przecież nie takie zadania wykonywał... Wziął parę głębokich oddechów, po czym przybierając smutną minę wrócił do pokoju.<br />
-Tak mi przykro... Ważna sowa z ministerstwa. Pukała w okno. Harry musimy iść-oświadczył ze spokojem. Był świetnym aktorem, potrafił kłamać bez mrugnięcia okiem. Wybraniec westchnął głęboko, po czym leniwie zwlókł się z kanapy.<br />
-Szkoda... Poradzicie sobie bez nas?-spytał siląc się na blady uśmiech. On również dobrze udawał.<br />
-No jasne, Harry-odparła smętnie Ginny. Ona także jako wtajemniczona starała się sprawiać wrażenie tak, jakby wcale nie szli na poważną akcję. -Mam nadzieję, że szybko wrócicie-podeszła do niego i złożyła na jego ustach czuły pocałunek. Wiedziała, że może nie trafić się już więcej taka okazja .<br />
-To ja tylko pójdę po torbę i idziemy-oświadczył Draco udając się do przedpokoju. Właśnie schylał się po rzeczy i odwracał, kiedy spostrzegł opierającą się o futrynę drzwi Hermionę.<br />
-Wrócisz?-spytała, nie mając pojęcia jak bardzo dwuznaczne jest jej pytanie.<br />
-Nie wiem, czy dam radę-odparł mając na myśli wiele więcej niż zasiedzenie w pracy. -Ale... wiesz zanim wyjdę. Chcę żebyś pamiętała, że cokolwiek się wydarzy, bardzo cię kocham-uśmiechnął się, a z jego oczu bił niespotykany dotąd strach. Bał się, że ją straci, a tym razem nie będzie powrotu.<br />
-Ale...-zaczęła mocno zaskoczona. Skąd u niego takie wyznania? Nie miała jednak szans się tego dowiedzieć, bo przycisnął ją do ściany i namiętnie pocałował. Zachłanność, miłość i pragnienie, całował ją tak jakby robił to po raz ostatni. Oderwał się od niej, po czym wykrzywił usta w szerokim, pokrzepiającym uśmiechu. Nie dał jej dojść do słowa, sam też nic nie powiedział. Wziął swoje rzeczy i wyszedł nawet się nie odwracając.<br />
<br />
***<br />
<br />
-Jesteś gotowy?-spytał Harry kiedy znaleźli się na dworze. Chłodny wiatr owiewał ich twarze, zmieniając ich oddech w obłoczki pary. Temperatura spadała poniżej zera, zima dawała o sobie znać. Jedyne czego brakowało to śniegu, którego brakowało do idealnej, świątecznej atmosfery. Wybraniec wpatrywał się w swojego towarzysza, nerwowo rozcierając ręce. Czuł jak jego wnętrzności wykręcają się ze stresu na myśl o tym do czego ma się przyczynić.<br />
-Jestem gotowy-potwierdził Draco z nieco większym opanowaniem. Wmawiał sobie, że to rutyna, że tak trzeba zrobić, obojętnie jakim sposobem.<br />
-Pamiętasz plan?-spytał czarnowłosy wpatrując się w niego z niepokojem.<br />
-Tak, ale trzeba go zmienić-powiedział ze spokojem.<br />
-Co?! Żartujesz sobie?! Od miesięcy to planowaliśmy. Moi ludzie już tam czekają!<br />
-Wiem, ale to ja mam go zabić...<br />
-Malfoy!-Harry podniósł ostrzegająco palec. -Nie każ mi wykluczyć cię z akcji...<br />
-Ty i twoje plany-prychnął z politowaniem. -Są świetne, nie przewidujesz tylko jednej rzeczy. Zawsze ktoś musi cię ratować. Pozwól, że to ja wykluczę ciebie, tym samym ratując ci głowę-oświadczył wyciągając przed siebie różdżkę. Jego usta wykrzywiły się w bezgłośnej formule zaklęcia. Po chwili Wybraniec leżał na ziemi, zupełnie nie przytomny. Blondyn spojrzał na niego bez cienia współczucia, po czym teleportował się pod mieszkanie ministra z własnym planem w głowie.<br />
<br />
<br />Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-50310301441770152522013-06-13T08:19:00.002-07:002013-06-13T08:19:16.899-07:0011. Tak naprawdę, nic ciekawego Otworzyła oczy, leniwie się przeciągając. Za oknem szalała burza, a w pokoju panował półmrok. Ciepła kołdra ogrzewająca jej ciało ściągnęła się, przez co było jej trochę zimno. Spojrzała na budzik stwierdzając, że już dawno powinna być na nogach. Dochodziła dziesiąta, a obiecała Ray'owi, że spędzi z nim miłą sobotę. Wiedziała, że chłopiec ma nawyk wczesnego wstawania przez co na pewno się nudzi. Leniwie przewróciła się na drugi bok, natrafiając na czyjeś ciało. Draco Malfoy po raz kolejny spędził z nią wspaniałą noc. Jego twarz wydawała się być bardzo spokojna podczas snu. Nie było na niej żadnej maski. To był Draco, Draco którego kochała. Na jej twarz wpłynął mimowolny uśmiech. Podniosła się z łóżka, jednak czyjeś ręce skutecznie ją przed tym powstrzymały. Mężczyzna przyciągnął ją do siebie z niekrytym zadowoleniem.<br />
-Dzień dobry-wymruczał wprost do jej ucha. -Chciałaś się wymknąć-raczej stwierdził niż spytał.<br />
-Ja się nie wymykam-oburzyła się wtulając w jego ramiona. -Powinnam iść do Ray'a...<br />
-Nie czuje zapachu spalonych naleśników, a to oznacza, że jeszcze nie wstał-powiedział skradając z jej ust delikatny pocałunek.<br />
-Zastanów się lepiej co mu powiemy jak zobaczy, że tu nocowałeś-powiedziała,a w jej głosie dało się usłyszeć skrępowanie.<br />
-Ostatnio często tu sypiam...-powiedział z uśmiechem. Objął ją w talii, starając się przyciągnąć ją jak najbliżej.<br />
-Tyle, że nie ze mną-powiedziała lekko zażenowana.<br />
-To się może zmienić-oświadczył składając na jej ustach namiętny pocałunek.<br />
-Nie chcę, żeby o nas wiedział-powiedziała odrywając się od niego i spuszczając wzrok.<br />
-Jestem jego ojcem. Nie mam prawa być z jego matką?-spytał, a zadowolenie nie schodziło z jego twarzy.<br />
-Jest przekonany, że jego ojcem jest Ron i błagam nie mówmy mu prawdy. To dla mnie trudne i potrze...<br />
-Dobrze, dobrze. Rozumiem-powiedział szybko. -Ale tak z ciekawości. Zamierzasz go cały czas okłamywać?-jego twarz przybrała poważny wyraz. Przenikał ją swoim stalowoszarym spojrzeniem niezwykle ją krępując.<br />
-To nie tak. Po prostu potrzebuje czasu. Kiedyś mu powiem, ale błagam nie teraz.<br />
Uśmiechnął się smutno, wiedząc, że tak będzie lepiej. Po chwili jego twarz rozjaśniła się, a w głowie pojawiły się inne myśli. Trzeba było korzystać z chwili. Był egoistą, ale jakoś nie widział nic złego w miłości. Przyciągnął ją do siebie chcąc po raz kolejny pocałować. Kobieta pozwoliła na to, jednak szybko się od niego oderwała.<br />
-Ubieraj się i wynoś z mojego łóżka-powiedziała ,a po jej twarzy przemknął cień rozbawienia. Mimo to widać było, że i ona zostałaby w tym samym stanie co jest.<br />
Nie chcieli myśleć o przeszłości, nie chcieli rozgrzebywać dawnych spraw. Mimo to świadomi byli, że nie wyjaśnili sobie wielu rzeczy. Pragnęli jednak trwać, poddać się zapomnieniu, bo przecież nie wiadomo co przyniesie przyszłość.<br />
Draco z cichym westchnięciem wstał z łóżka i włożył na siebie spodnie. Po chwili zniknął za drzwiami pozostawiając po sobie jedynie dręczące Hermionę myśli.<br />
<br />
***<br />
<br />
Święta zbliżały się wielkimi krokami. Co prawda śnieg dalej nie padał, jednak mieszkańcy Londynu wywieszali już świąteczne ozdoby. Przystrojone były domy, ulice i wystawy sklepowe zapewniając tym samym niezwykły urok. Dzieci nuciły kolędy, a dorośli potajemnie kupowali prezenty.<br />
Wszyscy, oprócz Dracona. Jego męczyło zadanie, które miał wykonać. Cóż za ironia. Już kiedyś mierzył się z czymś podobnym. To dziwne, że ciągle dostaje zlecenia na takie osoby. Najpierw Dumbeldore, teraz minister.... No właśnie. Co jeżeli zawali i tym razem? Czuł się jakby popadał w rutynę, uzależniał się od bycia podwładnym, pionkiem w jakiejś grze. Co prawda sam się zgłosił do tego zadania, ale teraz tego żałował. To go przerosło, a on sam się do tego przyznał. Wiedział, że nie da rady ukrywać tego przed Hermioną, że w końcu jej powie, a ona mu tego nie wybaczy. To miał być powrót do przeszłości, wrócenie po śladach do najgorszego koszmaru, etapu bycia śmierciożercą.<br />
-Cześć, Draco!-mały chłopiec pomachał do niego z szerokim uśmiechem na twarzy.<br />
-Ray?! Co ty tutaj robisz?-spytał mężczyzna z dość głupią miną.<br />
-A tak jakoś... mama zabrała mnie na Pokątną. Znowu zasiedziała się w jakimś sklepie, więc ja pomyślałem, że może też tu jesteś i siedzisz na "swojej" ławce.<br />
-Staje się przewidywalny-mruknął z niezadowoleniem. Kiedy zdążył się tak stoczyć, że małe dziecko było wstanie go rozgryźć?! Ray usiadł obok niego, zaczynając machać niedosięgającymi do ziemi nogami.<br />
-Co chcesz dostać od Mikołaja?-spytał od niechcenia, patrząc się przed siebie.<br />
Draco spojrzał na niego z zaskoczeniem.<br />
-Nie gadaj, że w niego wierzysz! Przecież on ni...<br />
-Oczywiście, że istnieje!-przerwał mu głos dochodzący zza pleców. Odwrócił się i zobaczył Hermionę szczerzącą swoje białe zęby. Wyglądała bardzo ładnie. Zaróżowione od chłodu policzki kontrastowały z resztą jej jasnej skóry. Owinięta była kolorowym szalikiem, a na sobie miała jedynie grubą bluzę. Jej włosy upięte miała w luźnego koka, z którego sterczało parę luźnych pasemek. W rękach trzymała parę kolorowych paczek. Przeszkadzały jej w tym jednopalczaste rękawiczki, przez co ciągle coś poprawiała lub podnosiła z ziemi.<br />
-Pomogę ci-zaoferował Draco podnosząc się z ławki.<br />
-Mama mówi, że ulubiona ławka to coś dziwnego. Że jesteś jak żul...-powiedział nieprzejęty Ray. Blondyn zatrzymał się w pół kroku, mierząc Hermionę oburzonym spojrzeniem.<br />
-Nie, nie pomogę ci-powiedział, po czym z powrotem usiadł na ławce.<br />
-Nie gniewaj się-odparła kobieta cicho chichocząc.<br />
-Jestem arystokratą! Eleganckim, przystojnym i bogatym arystokratą! Zapamiętaj to sobie-warknął obrażony. Mimo to po chwili wstał i wziął od niej większość paczek.<br />
-A ty? Z kim spędzasz święta?-spytała z ciekawością.<br />
-Z mamą-odpowiedział lekko się uśmiechając.<br />
-Możecie przyjechać do nas-zaoferowała.<br />
-Nie sądzę. Będę zajęty...-mruknął, mając w głowie wizję zamachu na ministra.<br />
-Proszę...-powiedziała przeciągając słowa. -Bardzo ładnie proszę...<br />
-Na kolacje mogę wpaść...-powiedział niepewnie. Powinien być asertywny, najlepiej zerwać z nią wszystkie kontakty, ale nie mógł. Kochał ją i właśnie dlatego był egoistą.<br />
-No to super!-do rozmowy wtrącił się Ray, który teraz uczepił się jego rękawa i skakał z nogi na nogę.<br />
-Może chodźmy do domu-zaproponowała kobieta widząc zmarzniętego syna. -Napijemy się gorącej czekolady...<br />
-...i będziemy żyć długo i szczęśliwie-dokończył za nią Ray. Jego rozentuzjazmowany głos i błyszczące oczy świadczyły o tym, że naprawdę tak myślał. Hermiona zaśmiała się cicho. Po chwili jednak jej śmiech przerodził się w kaszel co Draco skomentował podejrzliwym spojrzeniem.<br />
-Nie dbasz o siebie. Nie powinnaś wychodzić z domu-powiedział od niechcenia.<br />
-Kto by kupił rzeczy na kolacje świąteczną?-spytała jakby nie było prostrzego pytania. -Przyjedzie Harry i Ginny z dzieciakami, ty, twoja matka...<br />
-Nie musimy przyjeżdżać-powiedział obojętnie.<br />
-Oczywiście ,że musicie!-powiedziała z entuzjazmem. -No chyba... chyba, że nie chcesz spędzić z nami tego dnia...-powiedziała, a w jej głosie dało się usłyszeć niepewność. Nic nie odpowiedział. Spojrzała na niego z wyrzutem, po czym nie oglądając się za siebie, ruszyła w stronę domu.<br />
-Tak naprawdę boisz się, że staniecie pod jemiołą jednocześnie-powiedział Ray, przybierając minę wielkiego znawcy.<br />
-Co?!-spytał mężczyzna nie odrywając wzroku od odchodzącej Hermiony.<br />
-Nie chcesz jej pocałować...-powiedział spokojnie.<br />
-To nie tak...-zaczął wyraźnie zaskoczony.<br />
-Spoko, nie dziwie się. To obrzydliwe-powiedział malec. -Ale wiesz? Dopilnuje, żeby nigdzie jej nie rozwiesiła i będziesz mógł przyjść-powiedział szeptem, jakby przekazywał ważną informację.<br />
-Ray!-powiedział oburzony Draco, jednak żadne słowo nie przychodziło mu do głowy. -Nie ważne. Chodź do domu...-odrzekł mocno przez niego rozkojarzony. -Jak ojciec...-warknął, jednak chłopiec nie mógł zrozumieć co miał na myśli.<br />
Dogonili Hermionę dopiero przy wejściu do mieszkania i byli bardzo zdyszani. Patrzyli na nią z wyrzutem, jednak ona zdawała się nie dostrzegać ich niezadowolenia i najzwyczajniej w świecie była obrażona.<br />
-Hermiono z największą chęcią odwiedzę cię w ten szczególny dzień. Sprawi mi to największą przyjemność i o ile chcesz mnie jeszcze widzieć, przyjdę-oświadczył Draco poważnym tonem, kiedy znaleźli się sami w kuchni. -Nawet jeśli wywiesisz jemiołę-dodał cicho, tak by tego nie usłyszała. -Wybaczysz mi moje chwilowe roztargnienie?-spytał, a słowa te ledwo wydobyły się z jego ust. Mimo iż się zmienił dalej pozostawał sobą. Kobieta westchnęła cicho, po czym przytuliła go zarzucając ręce na szyję.<br />
<br />
No i po co on się stara?! Powinien skorzystać z chwili kiedy jest na niego zła, sprowokować ją i sprawić by wyrzuciła z domu. Miała go nienawidzić, zapomnieć i pociąć wszystkie jego zdjęcia. Niestety mu wybaczyła. Czemu? Bo się postarał...<br />
A może wcale nie musi być tak źle? Może zrozumie czemu zarżnął ministra i wcale od niego nie odejdzie ?<br />
Zaśmiał się pod nosem. Takich myśli nawet nie powinien dopuszczać. Jeżeli by mu wybaczyła, to znaczyłoby, że sama jest zła, a taka Hermiona mu nie odpowiadała.<br />
<br />
-----------------------------------------<br />
<b>Witajcie!</b><br />
<b>Dziękuję za poprzednie wspaniałe komentarze. Co do kolejnego rozdziału, nie wiem czy dodam go jutro. Nie jest jeszcze dokończony a mam plany na jutrzejszy wieczór :) Tak więc, nie wiem, nie wiem...</b><br />
<b>Ewentualnie zmotywowana waszymi licznymi komentarzami zmobilizuję się i go dziś dokończę tak, by na jutro był gotowy xD</b><br />
<b>Pozdrawiam i życzę miłego dalszego dnia ;)</b>Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-24714165299268349012013-06-12T06:31:00.001-07:002013-06-12T06:31:52.970-07:0010. Wątpliwości Obudził go uciążliwy ból w karku. Przeciągnął się leniwie, czując na swojej piersi jakiś ciężar. Zmusił się do otwarcia oczu, po czym zdezorientowany spojrzał na wtulającą się w niego kobietę. Na jego twarz wpłynął mimowolny, szeroki uśmiech. Pomyśleć, że wszystko zmieniło się w tak ekspresowym tempie. Jeszcze niedawno darzyli się wzajemną nienawiścią po tym jak opuścił ją bez pożegnania, wyciągał ją z depresji, a ona dała mu w twarz po tym jak "porwał jej syna" . No właśnie... kiedy oni zdążyli się tak do siebie zbliżyć?<br />
Może wtedy kiedy w końcu wyciągnął ją z tej depresji, albo odwoził do pracy, albo obronił przed nachalnym Cormaciem, który tylko skorzystał ze śmierci jej męża pragnąć się do niej dobrać...<br />
No właśnie McLaggen... Nienawidził tego typa. Gadał na Hermionę różne rzeczy. Niestety przez ostatnie chwile, kiedy leżała w śpiączce kompletnie wyleciało mu to z głowy. Przecież miał jej zadać dość istotne pytania, które bardzo go zaintrygowały... Nieślubne dziecko! Absurd... przecież tu by chodziło o Ray'a, a on jest taki podobny do Rona, który był jej mężem... No właśnie! Wcale nie był podobny! Niczego nie odziedziczył po podłym rudzielcu. Jednak to nic nie oznaczało... nie mogło oznaczać, bo wtedy...<br />
Wtedy on również byłby podejrzany! Mógł być ojcem Ray'a...<br />
Nie, to przecież niemożliwe. Hermiona z pewnością by mu powiedziała...<br />
A co jeśli nie? Co jeśli oszukiwała go i zataiła przed nim prawdę?<br />
No właśnie co wtedy? Z pewnością miała by jakieś powody.<br />
Tchórzostwo to kiepski powód...<br />
STOP!<br />
Krzyknął w myślach, jednocześnie zrywając się do pozycji siedzącej. Przy okazji strącił z siebie głowę Hermiony co sprawiło, że od razu się obudziła.<br />
-Dzień dobry-mruknęła rozespanym głosem. Wyciągnęła ręce by przyciągnąć go do siebie. Nie zareagował. Siedział sztywno z przerażeniem wpatrując się w jej zaspaną twarz.<br />
-Kto jest ojcem Ray'a?-spytał prosto z mostu. To pytanie momentalnie otrzeźwiło kobietę. Otworzyła szeroko oczy patrząc na niego ze zdziwieniem.<br />
-Skąd to pytanie?-spytała z szokiem.<br />
-Odpowiedz-jego twarz była bez wyrazu. Teraz wiedział, że coś jest nie tak. Hermiona usiadła naprzeciw niego, podciągając pod brodę koc. Spuściła wzrok, zaciskając pięści na miękkim materiale. To było jak odpowiedź, jak potwierdzenie w jego mniemaniu absurdalnych przypuszczeń.<br />
-Zamierzałaś mi powiedzieć?-spytał z wyrzutem. W jego oczach kryło się niedowierzanie, zawód. Jak można ukrywać coś takiego?!<br />
Podniosła głowę, patrząc prosto w jego stalowoszare tęczówki.<br />
-A jakie to by miało znaczenie?-spytała starając się by jej głos nie zadrżał. -On kocha ciebie ty kochasz jego.<br />
Blondyn prychnął pod nosem, uśmiechając się z politowaniem.<br />
-Jakie ma znaczenie?! Bo żyłbym w przeświadczeniu, że to nie mój syn! Ot tak po prostu skreśliłaś mnie w roli ojca?!-spytał z wyrzutem.<br />
-Ty wyjechałeś, Draco! Urodziłam zaraz przed ślubem z Ronem. Co miałam robić, jakby to wyglądało?! Powiedzieliśmy, że to nasze dziecko, a rodzina i znajomi nie patrzyli na mnie jak na... nie ważne! Ciebie nie było, zniknąłeś. Postanowiłam wymazać cię z pamięci. Wychowałam Ray'a w przeświadczeniu, że jest synem Rona i tak ma pozostać!-powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu. Zapomniała jednak z kim rozmawia. W Draconie Malfoy'u właśnie obudziła się zamieszkująca w nim cząstka arystokraty, która nakazała mu walczyć o swoje.<br />
-Tyle, że Ron umarł, ja wróciłem, a jakoś o tym nie wiem!<br />
-Bo tak jest dla wszystkich lepiej! Ray ma się o tym nie dowiedzieć, jasne?!<br />
-NIE-oznajmił oburzony starając się na opanowany jednak ironiczny ton.<br />
-Draco!-krzyknęła patrząc na niego ze złością. -Nie możesz mu tego zrobić.<br />
-A dlaczego ty zrobiłaś to mnie?!<br />
-Nie mieszaj go w to!<br />
-Jak mam nie mieszać skoro to o niego chodzi?!-spytał z wyrzutem. To był skandal, absurd jakiego nie doświadczył. -Gdybym tylko wiedział... Cholera nie masz pojęcia ile to dla mnie znaczy! Jak to ma wyglądać?! Będzie się ze mną bawił, mówił na ty, a ja nie będę mógł do niego powiedzieć "synu"?!<br />
-Właśnie dlatego nie chciałam ci mówić, Draco-powiedziała z ciężkim westchnięciem. -Co teraz?-spytała z nadzieją na rozejm.<br />
-Wychodzę-warknął, po czym wstał z kanapy i włożył na siebie ubrania z podłogi. Po chwili można już było usłyszeć głośny trzask drzwi i krzyk Ray'a, że właśnie wstał i jest szczęśliwy.<br />
<br />
***<br />
<br />
-Macie ją?-warknął wpadając do biura Pottera.<br />
-Miałbym zawieźć?-prychnął Wybraniec prowadząc go do jakiegoś pokoju. -Zostawiam was samych-powiedział Harry. -Muszę jeszcze coś załatwić-blondyn skinął głową na co Wybraniec ulotnił się z pokoju. Oczywistym było, że to wyrzuty sumienia kazały mu opuścić pomieszczenie. On i jego dobre serduszko... Draco prychnął pod nosem, podchodząc do siedzącej w kącie dziewczyny. Była skulona i najwyraźniej przerażona. Czyżby pracownicy Pottera nie traktowali jej dobrze?<br />
-Czegoś ci trzeba?-spytał kucając naprzeciw niej.<br />
-Idź do diabła-syknęła, obrzucając go morderczym spojrzeniem.<br />
-Mam zły humor, uprzedzam!-powiedział Draco podnosząc głos. -Mam pewien układ...-powiedział unosząc sugestywnie brwi. Dziewczyna spojrzała na niego, a po chwili na jej twarz wymalował się szeroki uśmiech.<br />
<br />
<br />
-I co ? Po wszystkim?-spytał Wybraniec patrząc na Malfoy'a.<br />
-Jasne-odparł blondyn z tajemniczym uśmiechem. -Wypuściłem ją-oznajmił beztrosko.<br />
-Co?!-Harry zakrztusił się właśnie pijąc kawę.<br />
-Spokojnie, stary. Jeszcze się udusisz. Co by zrobił świat bez słynnego, Złotego Chłopca?-spytał z kpiną Draco.<br />
-Chcesz mi powiedzieć, że chodziłem i szpiegowałem ją od dwóch miesięcy, żebyś przyszedł ty, pogadał sobie z nią i tak po prostu wypuścił?!-krzyknął oburzony.<br />
-Jak widać-odparł zadowolony z siebie blondyn. -Spokojnie zaproponowałem jej układ...<br />
-Serio, Malfoy?! Układ?! Nie mamy czasu na wtajemniczanie kolejnej osoby. Musimy zacząć działać!<br />
-Może właśnie dlatego powiedziałem jej tyle ile trzeba, a co do działania... Uwierz mi... robię bardzo dużo.<br />
-Okłamujesz nas wszystkich!-powiedział z wyrzutem Wybraniec.<br />
-Och... czyżbyś zapomniał, że to ja jestem tym złym?-spytał z ironią Draco. -Potter zgodziłeś się zaangażować się w tą sprawę i postanowiłeś mnie kryć. Nie łam się, poradzimy sobie.<br />
-Jak mamy sobie poradzić skoro o niczym nie mówisz?-spytał Potter nie kryjąc oburzenia. -Musisz być szczery, kłamiesz na każdym kroku!-warknął coraz bardziej się denerwując.<br />
-Jak byś był lepszy-odparł Draco nie biorąc do siebie słów Harry'ego. -Czy Hermiona wie kto zabił jej męża? O... a może zapomniałeś?-spytał z kpiną. -Nie mów mi jaki jestem dopóki sam robisz to samo.<br />
-Skoro tak, to czemu ty jej nie powiesz?-spytał Harry zaciskając pięści.<br />
-Bo to nie moja rola, Potter-odparł oburzony jego głupim pytaniem. -Poza tym, to ty jesteś jej przyjacielem, Złotym Chłopcem, Wybrańcem z którym spędziła połowę życia-oświadczył z kpiną.<br />
-Po cholerę miałaby się dowiadywać, Malfoy?! Żeby zacząć panikować?! Minister zabija pracowników, mugoli, czarodziei i Rona. To nie jest problem. Wtajemnicza w to tylko zaufanych takich jak ty czy ja. To trudna sprawa ogłosić Hermionie tak nie dorzeczną sprawę! Nie uwierzyłaby! Przecież minister to miły staruszek kochający swój lud-warknął wyraźnie sfrustrowany. -Do tego od miesięcy poluje na Hermionę ,a my nie wiemy po co-powiedział z desperacją.<br />
-Spokojnie. Nie długo będziemy wiedzieli. Załatwiłem to z Susan-oznajmił puszczając mu porozumiewawcze oczko. Potter wywrócił oczami, zbliżając się do niego.<br />
-Co jej powiedziałeś?-spytał, obawiając się najgorszego.<br />
-Że kolacja ze mną to sama przyjemność-odpowiedział z typowym uśmieszkiem. -Naprawdę, Potter! Postawiłem na urok osobisty...-tu uniósł sugestywnie brwi. Wybraniec prychnął pod nosem lekko się rozluźniając.<br />
-W takim razie w święta będzie akcja. Ogarnij swoich "przyjaciół".<br />
Harry uśmiechnął się do blondyna i podał mu rękę. Draco pożegnał go i ruszył w stronę wyjścia.<br />
-Malfoy-Wybraniec zatrzymał go łapiąc za ramię. -Zrozumiem jeśli nie podołasz-powiedział robiąc poważną minę. -Lepiej wycofaj się teraz nim będzie za późno-z jego oczu biła troska.<br />
Blondyn uśmiechnął się kpiąco, jednak po twarzy przebiegł cień goryczy.<br />
-Nikt inny się tego nie podejmie, Potter. No chyba, że ty zgłaszasz się na ochotnika-warknął, a z jego twarzy zniknęły jakiekolwiek emocje. Z obojętnością przyglądał się jak Wybraniec napina wszystkie mięśnie.<br />
-To ciężkie zadanie...-powiedział spuszczając wzrok.<br />
-Daj spokój-prychnął z chłodem w głosie. -Mam tylko wedrzeć się do jego mieszkania i go zamordować. To nie rzeź na połowie Anglii. To tylko powrót do straszliwej przeszłości. A wiesz co to oznacza?! Że ryzykuje, co ja mówię ? Sprawa jest jasna. Zaprzepaszczam wszystko co do tej pory osiągnąłem. Każdy dobry uczynek, słowo... Żeby go zabić i nas uwolnić. Więc to ty się wycofaj, ja już nie mam czego stracić.<br />
Przez dłuższy czas mierzyli się wzrokami. Blondyn obserwował jak każdy mięsień Pottera tężeje, a on sam nie jest wstanie wykonać żadnego ruchu. Dotknął go tymi słowami. To dobrze, w końcu postawił sprawę jasno. Uśmiechnął się z politowaniem, po czym opuścił ministerstwo w bardzo złym humorze.<br />
<br />
***<br />
<br />
Podjął decyzję już dawno temu. Zabójstwo ministra planowane było od wielu tygodni. Wkręcił się w to kiedy jeszcze nic nie miał. Jako jeden z niewielu nie miał co zaryzykować. Przystał na zlecenie Pottera, któy z resztą sam nie był zadowolony z obrotu spraw. Jednak wszystko zaczęło wymykać się spod kontroli. Spotkał ją. Po cholerę siedział wtedy na tej ławce?! Może gdyby nie spotkał wtedy Ray'a, gdyby nie zobaczył Hermiony... może nie kochałby ich tak jak kochał teraz. Ta miłość była zakazana, niemożliwa i nie przynosiła nic oprócz bólu. Co mu po tym, że Ray to jego syn, a z Hermioną dopiero co spędził cudowną noc? Co mu po tym skoro kiedy tylko prawda wyjdzie na jaw oboje go znienawidzą? Był na siebie wściekły. To on do wszystkiego doprowadził. Był samolubny, wkroczył do ich życia wiedząc, że w końcu będzie musiał ich skrzywdzić. Zabójstwo ministra było zaplanowane dużo wcześniej, a on mimo to postąpił tak jakby żadnej umowy między nim a Potterem nie było.<br />
Przechadzał się po ulicach Londynu, uświadamiając sobie, że zbliżają się święta. Grudzień był już w połowie, jednak wcale nie było tego widać. Jedyne co to deszcze sprawiające, że pogoda stawała się niezwykle paskudna. Chodził szarymi, londyńskimi ulicami zastanawiając się co powinien zrobić ze swoim życiem. Ponieważ nic konkretnego nie wymyślił, postanowił pozostać tym samym cynicznym i samolubnym Malfoy'em, którym był od zawsze. Prowadził podwójne życie działając na własną rękę. Nie liczył się z nikim dopóki się nie zakochał. Jednak i to go nie zmieniło. Postanowił przełożyć własne szczęście nad to co będzie czuła Hermiona i Ray kiedy dowiedzą się prawdy. Była ona w końcu nieunikniona. O śmierci ministra będą huczeć wszystkie gazety, a jemu z pewnością nie ujdzie to na sucho. Jemu, Potterowi i innym, którzy zgodzili zaangażować się w tą sprawę. Właśnie dlatego była taka ryzykowna. Bo postanowili poświęcić wszystko. Własne rodziny, domy i prace, pragnąc uratować społeczność czarodziei przed ministrem. Mężczyzna planował ujawnić swoje niecne plany w dniu Bożego Narodzenia. Malfoy był jego zaufanym doradcą, przez co wiedział o jego planach. Mimo iż pracował dla niego wyraźnie niezadowolony, minister darzył go niezrozumiałą sympatią... W sumie, wrodzony urok i umiejętność manipulowania Dracona wszystko tłumaczyła. Mimo to minister nie był naiwny. To zdolny, przebiegły człowiek, którego nie będzie łatwo zabić. Właśnie dlatego to Draco podjął się tego zadania. Lubił wyzwania, a jako jeden z niewielu wywiązywał się niezwykłymi umiejętnościami. Razem z Potterem, który również był wysoko postawionym urzędnikiem mieli okazję zorganizować potajemny i ryzykowny plan zamachu na głowę ministerstwa. Jednak czego się nie robi dla większego dobra?<br />
Blondyn długo myślał nad tym co powinien zrobić. Czego chciał? Szczęścia. Co mu je dawało? Ona.<br />
Nie zorientował się kiedy nogi powiodły go pod jej mieszkanie. Zadzwonił dzwonkiem i cierpliwie czekał aż otworzy. Po chwili stanęła w nich piękna, brązowowłosa kobieta. Na jego widok lekko się zmieszała, nie miała pojęcia jak powinna się zachować. W jej oczach pojawił się smutek. W milczeniu czekała aż coś zrobi.<br />
-Przepraszam-powiedział Draco, po czym bez zastanowienia zatopił się w jej malinowych ustach.<br />
<br />
-----------------------------------------------------<br />
<b>No to mam nadzieję, że z ministerstwem trochę się wyjaśniło ;) Oczywiście proszę o komentarze i wasze opinie, które naprawdę działają na wenę xD </b><br />
<br />
<br />Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-4522979557139996652013-06-11T08:07:00.001-07:002013-06-11T08:07:40.386-07:009. Promyk nadziei Promienie słońca przedzierały się przez żaluzje rzucając podłużne cienie na twarz młodej kobiety. Wydawała się być spokojna. Spała, jednak w jej głowie roiło się od myśli silnie tłumionych przez ból i ogólne otępienie. Było jej dobrze. Nikt niczego nie wymagał, nie oczekiwał. Miała czas na... istnienie. No właśnie ale czym ono jest skoro nie ma nic do robienia oprócz tępego leżenia w łóżku? Wystarczy, że się obudzi, że otworzy oczy i całą siłą woli zmusi się do chęci życia. Wystarczy chcieć, wtedy wszystko jest możliwe. Zebrała w sobie wszystkie pozostałe resztki siły i powoli, leniwie otworzyła oczy. Zamrugała szybko, nie mogąc uwierzyć, że w końcu przebrnęła przez ciemną barierę otępienia. Oślepił ją blask słońca odbijanego od jasnych, szpitalnych ścian. Wydała z siebie ciche westchnięcie, przy okazji krzywiąc się z bólu. Mimo to jej usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu. Udało jej się. Spojrzała na wiszący na ścianie zegarek. Zbliżała się piąta po południu. Pokój zasłonięty żaluzjami, chronił go przed światłem, przez co wokół panował mrok. Przez długi czas tępo wpatrywała się w sufit, próbując zrozumieć sytuację. Ile czasu była w śpiączce? Czemu nikogo przy niej nie ma? Poruszyła ręką, która wydawała się być wyjątkowo chuda i słaba. Mimo to udało jej się nacisnąć przycisk zawiadamiający magomedyka. Leżała parę minut, aż w końcu w pomieszczeniu pojawił się mężczyzna. Wydawał się być wyjątkowo zaskoczony jej sygnałem. Przez chwilę stał jak wryty, z bardzo głupią miną. Analizował sytuację, by po chwili na jego twarzy wymalował szeroki uśmiech.<br />
-Pani Weasley, nie sądziłem, że się pani obudzi! Na Merlina, to jakiś cud!-powiedział podchodząc bliżej. Wyjął jej kartę, na której samodzielnie wypisywał się stan jej zdrowia. Na ten widok jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. -Ładnie, ładnie...-mruknął pod nosem, obrzucając ją badawczym spojrzeniem. Kobieta przyglądała mu się nieco zdezorientowana, nie śmiejąc zabrać głosu. Przez bardzo długi czas, uzdrowiciel jedynie stał przed jej łóżkiem i z szerokim uśmiechem patrzył jej się w oczy. Krępowała ją ta sytuacja, dlatego w końcu odważyła się odezwać.<br />
-Długo spałam?<br />
-Och... wystarczająco długo bym ja stracił nadzieję-powiedział bez skrupułów. Kobieta spojrzała na niego zaskoczona, jednak ten nie przejął się jej wzrokiem. -Raptem dwa miesiące-dodał po dłuższym czasie.<br />
-Nikt mnie nie odwiedza?-spytała,a w jej głosie pojawił się strach.<br />
-Ależ skąd!-zaprzeczył z entuzjazmem. -Przychodzą i to jak! Stada rudych ludzi, ponury i niemiły blondyn i chłopiec, który nie wiadomo czemu do wszystkich się śmieje... No i oczywiście Harry Potter. Mogłaby mi pani załatwić jego autograf? Chciałem go zmusić, żeby podpisał mi pewne papiery, ale jak zwykle do akcji wkroczył ten gbur Draco Malfoy-oświadczył z udawanym entuzjazmem akcentując nazwisko pewnego blondyna. Kobieta uśmiechnęła się, a w jej oczach zaiskrzyły się wesołe ogniki.<br />
-Kiedy mogę wyjść?-spytała, chętna do życia.<br />
-Tydzień, dwa-oświadczył uzdrowiciel ze znudzoną miną. Wyglądał na nienormalnego człowieka z wyraźnymi zaburzeniami psychicznymi. Jego nastrój zmieniał się wraz z pogodą w strefie równikowej.<br />
-Nie da się tego przyspieszyć?-spytała z nadzieją w głosie.<br />
-Nie-oburzył się, odskakując od łóżka. Hermiona zdziwiła się jego nagłą reakcją, jednak postanowiła wyjść ze szpitala wcześniej.<br />
-A co pan powie na autograf samego Złotego Chłopca, Harry'ego Pottera?-spytała dziewczyna unosząc sugestywnie brwiami.<br />
-Nie...?-powiedział doktor z niedowierzaniem. Dziewczyna jedynie skinęła głową. -W takim razie... Jeżeli udało by się... Jeżeli on... Jestem wstanie załatwić tę sprawę. Wyjdziesz wieczorem-oznajmił z uśmiechem. -Zaraz zawiadomię pana Pottera!-krzyknął rozradowany wybiegając z sali. Kobieta uśmiechnęła się, po czym zmęczona tą rozmową opadła na poduszki. Postanowiła jeszcze posapać i nim się zorientowała przeniosła się w krainę głębokiego snu.<br />
<br />
***<br />
<br />
-Miona!-wybraniec nerwowo potrząsał ramieniem szatynki. -Hermiona!<br />
Kobieta otworzyła szybko oczy, patrząc na niego ze zdezorientowaniem.<br />
-Nie śpię, już nie śpię-zapewniła go, dalej nie wiedząc co się dzieje.<br />
-Mogę cię zabierać-powiedział, po czym ciężko westchnął. -Ten uzdrowiciel to psychol! Nie chciał mnie wpuścić dopóki nie podpisałem swojego zdjęcia...<br />
Kobieta cicho się zaśmiała, po czym usiadła na łóżku. Jęknęła cicho, biorąc głęboki oddech. Zaczesała włosy do tyłu, krzywiąc się z bólu.<br />
-Dasz radę?-spytał z troską Harry. -Może powinnaś zostać jeszcze w szpitalu?<br />
-Nie, nie, nie!-zaprzeczyła, szybko kręcąc głową. -Muszę wracać do domu, do Ray'a!<br />
-Ray ma się bardzo dobrze. Nie martw się o niego .Musisz zadbać o siebie. Potrzebujesz odpoczynku...<br />
-Nie, Harry!-przerwała mu stanowczym głosem. -Ray stracił ostatnio ojca, a teraz ja siedzę od dwóch miesięcy w szpitalu! Od teraz wszystko musi wrócić do porządku! Wracam do domu, choćbym miała czołgać się tam po ziemi!<br />
-Myślę, że nie będzie takiej potrzeby-zachichotał rozbawiony jej stanowczością .Delikatnie wziął ją na ręce, wynosząc z sali. -Pamiętaj musisz brać leki, pić eliksiry ,a co najważniejsze o siebie dbać!<br />
-Przestań, jestem dorosła-żachnęła się, zawstydzona jego pouczeniami.<br />
Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem. Czy mu się wydaje, czy właśnie wróciła jego dawna Hermiona Granger? Kiedy tylko wyszli ze szpitala omiótł ich chłodny powiew powietrza. Dochodziła dwudziesta, niebo było granatowe i dało się ujrzeć pierwsze gwiazdy. Dziewczyna zarzuciła ręce na szyje Harry'ego wtulając się w jego pierś.<br />
-Jesteś cudownym przyjacielem, Harry-szepnęła, kiedy posadził ją na siedzeniu pasażera w swoim czarnym, eleganckim wozie. Co jak co, Wybraniec miał gust. Po chwili ruszyli, przemierzając zatłoczone ulice Londynu. Dziewczyna wlepiła wzrok za okno, rozkoszując się panującą ciszą. Była zbyt zmęczona na rozmowy ,a przyjaciel rozumiał ją bez słów. Rozmarzyła się podziwiając jak zwykle kolorowo oświetlone przecznice. Kochała miasto nocą. Po chwili zatrzymali się przed jej mieszkaniem. Kobieta pociągnęła za klamkę, jednak siedzący obok mężczyzna ją zatrzymał.<br />
-Hermiona-powiedział, przyglądając się jej badawczym wzrokiem. -On był przy tobie codziennie. Merlinie, jeszcze nie widziałem, żeby komuś tak strasznie zależało. Zważając, że to Malfoy... nie zniszcz tego...<br />
-Jasne, Harry-powiedziała, i zamierzała wyjść, jednak chłopak szybko wyszedł z samochodu i ponownie wziął ją na ręce. Bez słowa zaniósł ją przed drzwi mieszkania. Zadzwonił dzwonkiem, stawiając kobietę na nogach. Mimo to, nie przestawał jej podtrzymywać. Po chwili drzwi otworzyły się z impetem i stanął w nich mały, kasztanowłosy ,złudnie do niej podobny chłopczyk. Ray uśmiechnął się na jej widok, jednak nie ruszył się z miejsca. Zbyt bardzo nie mógł uwierzyć w jej powrót. Kobieta odwzajemniła uśmiech, a w jej oczach zalśniły łzy szczęścia. Tak bardzo za nim tęskniła... Przykucnęła nie zważając na ból, a po chwili tuliła już do siebie szczęśliwego synka.<br />
-Ray, ile razy mam ci mówić, żebyś nie otwierał...-blond włosy mężczyzna stanął w przejściu, a jego brwi uniosły się w geście niezmiernego zdziwienia. Zaskoczony spojrzał na tulącego się Ray'a, a butelka bursztynowej whisky zatrzymała się w połowie drogi do jego ust.<br />
-To ja was zostawiam-powiedział skrępowany Harry. -Trzymaj się Miona-zwrócił się do kobiety, po czym mrugając porozumiewawczo do blondyna teleportował się do domu.<br />
Kobieta uniosła głowę, a jej oczy spotkały się z stalowoszarym spojrzeniem Dracona. Westchnęła bezradnie, po czym nie myśląc zbyt wiele wstała i rzuciła mu się na szyje. Mężczyzna był dość zaskoczony, jednak po chwili odwzajemnił uścisk z ulgą wtulając się w jej włosy na co Ray zareagował szerokim uśmiechem. Dziewczyna opierała głowę na jego ramieniu czując jak po jej policzkach spływa coraz więcej łez. Była zarazem wdzięczna, stęskniona, przerażona i szczęśliwa. Gdyby nie silne ramiona Dracona zapewne dawno leżała na ziemi, jednak nie przejmowała się zbytnio swoim stanem. Teraz liczyła się jedynie kojąca bliskość i dotyk mężczyzny, którego w końcu kochała. Pozwoliła by jego zapach dostał się do jej nozdrzy kompletnie odurzając jej umysł. Tęskniła i pragnęła go z każdą chwilą coraz mocniej. Westchnęła, czując, że teraz wszystko skończy się dobrze...<br />
<br />
***<br />
<br />
-Dziękuję, że się nim zająłeś-powiedziała kobieta, gładząc głowę śpiącego na jej kolanach syna. Z jej ust wydobyło się ciche westchnięcie, a w oczach na nowo pojawiły się łzy. -Nie wiem co by się stało gdyby został sam-szepnęła z przerażeniem.<br />
-Hej...-powiedział mężczyzna obejmując ją ramieniem. Siedzieli na kanapie i od dłuższego czasu napawali się milczeniem, które wbrew pozorom dla nikogo nie było krępujące. Ogień w kominku trzaskał, a za oknem dało się słyszeć krople deszczu. Bliskość Dracona sprawiła, że jeszcze bardziej się rozkleiła. Była rozstrojona emocjonalnie, a świadomość, że ma kogoś komu może wypłakać się ramię sprawiła, że właśnie to robiła. Po pewnym czasie Draco odsunął ją od siebie i uśmiechnął się blado. Wziął Ray'a na ręce i wyniósł go do jego sypialni, by po chwili wrócić do załamanej kobiety.<br />
-Przestań płakać-powiedział z irytacją przyciągając ją do siebie.<br />
-Przepraszam-powiedziała na co wybuchnęła jeszcze głośniejszym płaczem. Wtuliła się w jego ramię i czuła jak spala się ze wstydu. Sama nie wiedziała dlaczego jeszcze płacze. Po prostu wszystko co czuła, chciało uwolnić się na zewnątrz w taki a nie inny sposób. Czuła jak blondyn gładzi ją po plecach, szepcząc do ucha słowa ukojenia na przemian z wyzwiskami pod jej adresem.<br />
-Przestań-powiedziała śmiejąc się przez łzy. Szybko otarła je z policzków, rzucając mu się na szyję. Potrzebowała go. Po prostu nie pragnęła niczego więcej niż spędzenia wieczności w jego ramionach. Po chwili poczuła jak całuje ją w nagie ramie odsłonięte przez luźną koszulkę. Odsunęła się od niego i posłała najbardziej czuły uśmiech na jaki było ją stać. Bez namysłu wpiła się w jego wargi nie chcąc więcej niż po prostu Dracona. Blondyn zaczął oddawać pocałunki z pasją przyciągając ją do siebie. Wszystko zaczęło się rozkręcać, a oni sami wręcz tryskali radością. W końcu mogli się sobą nacieszyć. Po chwili mężczyzna objął ją w talii, popychając tak, że leżała na kanapie. Pochylał się nad nią i z rozkoszą smakował jej delikatnych ust. Rękami gładził jej plecy, by po chwili pozbyć się jej bluzki. Kobieta zaczęła go całować z jeszcze większą namiętnością, przy okazji mocując się z trudnymi do rozpięcia guzikami koszuli. Ich ciężkie, przepełnione ekscytacją oddechy mieszały się ze sobą. Teraz ich myśli zajmowały jedynie pragnienia przepełnione miłością i pożądaniem. Każdy pocałunek, dotyk czy zapach sprawiał niebywałą przyjemność. Po pewnym czasie reszta ich ubrań wylądowała na podłodze, a oni sami przykrywając się cienkim kocem dali się ponieść zapomnieniu...Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-21825948622253503482013-06-10T12:45:00.001-07:002013-06-10T12:45:17.944-07:008. Smutki i komplikacje-Dzień dobry-miła sekretarka uśmiechnęła się zalotnie w stronę przystojnego blondyna.<br />
-Dzień dobry-przywitał się z sztucznym, wymuszonym uśmiechem.<br />
-Co cię tu sprowadza?-spytała trzepocząc rzęsami.<br />
-Muszę się spotkać z ministrem-odparł opierając się o biurko kobiety. Posłał jej także szeroki, firmowy uśmiech, na widok którego westchnęła rozmarzona.<br />
-Pan minister kazał nikogo nie wpuszczać, bardzo mi przykro,ale...-zaczęła wyjątkowo zmieszana.<br />
-Susan-blondyn uśmiechnął się uwodzicielsko, odczytując jej imię z plakietki przypiętej do jej niebieskiej koszuli. -Na pewno sobie poradzisz-szepnął na co kobiecie zakręciło się w głowie.<br />
-No jasne, już lecę-rzuciła, po czym wstała z biurka i zapukała do drzwi znajdujących się nieopodal. Po chwili znalazła się przed blondynem, w wyjątkowo małej odległości.<br />
-Minister zgodził się... na chwile-oznajmiła przybliżając się znacznie.<br />
-Dzięki, Susan-powiedział próbując ją wyminąć, jednak skutecznie zagrodziła mu przejście swoim ciałem. Jej szeroki uśmiech i rzęsy, które trzepotał w nienaturalnym tempie nie wyglądały dla mężczyzny zachęcająco, jednak wiedział, że musi dać jakąś zapłatę. Przybrał na twarz wymuszony, zalotny uśmiech, po czym obdarzył ją wyjątkowo szybkim całusem w szyje. Oddalił się najprędzej jak się dało, po czym zniknął za drzwiami ministra magii.<br />
<br />
-Dzień dobry, panie ministrze-powiedział przekraczając próg gabinetu.<br />
-Na pewno nie dla ciebie, Malfoy-powiedział mężczyzna siedzący za biurkiem.<br />
-Mimo to dziękuję, że zgodził się pan mnie przyjąć-powiedział wypranym z emocji tonem. Nie czekając na zaproszenie usiadł naprzeciwko, mierząc mężczyznę morderczym spojrzeniem.<br />
-Musiałem się zgodzić. Byłem szalenie ciekawy kto też zdołał namącić tak w głowie mojej Susan...-odparł minister spoglądając na blondyna znad swoich okrągłych okularów. Wyglądał na sympatycznego staruszka. Siwe włosy i wąsy w tym samym odcieniu dodawały mu uroku dobrego dziadka. Kremowa koszula zapięta do ostatniego guzika i czarna muszka sprawiały, że wyglądał na wielce poprawnego i kulturalnego mężczyznę. Mógł budzić sympatię i to robił. Niestety społeczność nie miała pojęcia o jego poczynaniach.<br />
-Co cię tu sprowadza, Draco?-odezwał się w końcu wyrywając blondyna z zadumy.<br />
-Nienawiść-Malfoy posłał mu jeden ze swoich "uprzejmych" uśmiechów zakładając ręce na stół. -Zrobiłem wszystko , dosłownie wszystko! Wypełniałem twoje polecenia, słuchałem się i ciężko pracowałem. Odwalałem brudną robotę. Poświęciłem się często niszcząc sobie życie osobiste. Rezygnowałem z niego, bo ty zawsze chciałeś więcej. Za każdym razem gdy angażowałem się w coś nie związanego z pracą kazałeś mi to zostawić grożąc, że to doszczętnie zniszczysz. I wiesz co ? Słuchałem się ciebie! Co zrobiłem źle ,że ciągle to robisz?-spytał teraz pochylając się nad ministrem dalej opierając ręce na blacie biurka.<br />
-Nie chcę żebyś zapomniał o pracy. Ta dziewczyna zawsze wzbudzała w tobie uczucia. Chciałem ci przypomnieć co jest twoim życiem...<br />
-Więc pozwól, że przypomnę ci kto jest twoim pracownikiem-warknął Draco zrywając się z miejsca.<br />
-Draco... Draco... Draco-niewzruszony mężczyzna zaczął kręcić głową. -Nie chcesz mieć we mnie wroga.<br />
-Uwierz, ty we mnie też. Czy mi się wydaje czy ta urocza panienka to twoja córeczka, co? Susan, tak? Oczy ma po tatusiu-szepnął przybierając na twarz jadowity uśmiech. -Chcesz współpracy? To przestań mnie wreszcie kontrolować-wycedził przez zęby, po czym bez pożegnania teleportował się w tylko sobie znane miejsce.<br />
<br />
***<br />
<br />
-Ray!!!-głos blondyna rozniósł się po mieszkaniu. -Ray, jesteś?!-krzyknął wchodząc do salonu.<br />
-Jestem, gdzie mam być?-spytał smutnym tonem.<br />
-W porządku?-spytał blondyn ciężko opadając na kanapę obok chłopca.<br />
-Tak-westchnął cicho. -Jak ci minął dzień?-przybrał na twarz uroczy uśmiech, który Draco uwielbiał.<br />
-Wkradłem się do ministerstwa, uwiodłem córkę ministra, a potem sterroryzowałem i okręciłem wokół palca głowę rządu-oświadczył z cieniem satysfakcji na twarzy.<br />
-Serio?-spytał malec, a jego oczy stały się wielkie jak złote galeony.<br />
-No coś ty?! Tak tylko mówię-zaśmiał się ironicznie. -A co ty robiłeś?-spytał zmieniając temat.<br />
-Spaliłem naleśniki, a potem sprzątałem całą kuchnie z mąki...<br />
-Popadasz w rutynę, Ray-uśmiechnął się Draco.<br />
-Cokolwiek to znaczy-odparł malec lekko zmieszany. -Tak czy inaczej to już nie jest takie fajne. Nie masz po co się starać kiedy na ciebie nie krzyczy-powiedział smutno. -Odwiedzimy ją wieczorem?-spytał z nadzieją.<br />
-Nie wiem czy to dobry pomysł-powiedział Draco, a po jego twarzy przebiegł cień smutku.<br />
-Z nią jest coraz gorzej, prawda?-spytał zawiedziony malec. -Wiesz, tak sobie myślałem... może teraz kiedy jest taka chora powinniśmy powiedzieć jej o tym, że ją okłamywaliśmy i nie chodziłem do szkoły?-spytał niepewnie. Widać ta myśl trapiła go od dłuższego czasu i w końcu zdobył się na odwagę by ją wypowiedzieć. Draco westchnął, a pomiędzy jego brwiami pojawiła się delikatna zmarszczka. Gdyby tylko takie rzeczy przed nią ukrywał...<br />
-Ray, myślę, że możemy złożyć jej drobną wizytę-uśmiechnął się po dłuższej chwili milczenia.<br />
-Trzeba jej się będzie przyznać...-powiedział chłopiec spuszczając głowę.<br />
-Ej...-blondyn nachylił się nad nim spoglądając prosto w czekoladowe tęczówki chłopca. -Jeżeli ktoś tu zawinił to tylko ja... załatwię to-uśmiechnął się pokrzepiająco po czym wstał z kanapy.<br />
-Nie musiałem cię słuchać. Sam odpowiadam za swoje czyny...-zatrzymał go cichy głos chłopca, który w dalszym ciągu nie podniósł się z kanapy. Draco odwrócił się w jego stronę lekko zdziwiony.<br />
-Czy ty musiałeś odziedziczyć charakter po matce?!-spytał z wyrzutem. -Posłuchaj... albo nie, nie słuchaj! Jak zwykle twoje życiowe, moralne mądrości są głębsze niż cały mój światopogląd!-warknął niezadowolony, po czym bez słowa pociągnął chłopca za rękę.<br />
<br />
***<br />
<br />
Jak zwykle leżała. Nic nie zmieniło się od ich ostatniej wizyty. Była blada i wydawała się być jakby bez życia. Jej długie, kasztanowe włosy opadały falami na przykryte kołdrą ramiona. Pod przymkniętymi powiekami kryły się czekoladowe oczy, które tak bardzo kochał. Mimo wszystko, wyglądała pięknie. Jak księżniczka, tyle że mogąca nie wybudzić się ze snu. Rany powoli się goiły, jednak dalej pozostawała w ciężkim stanie. Myśl, że nie udało mu się jej uchronić ściskała mu serce. Podszedł do niej, powoli prowadząc w jej stronę małego chłopca. W oczach Ray'a krył się smutek ,ale i tęsknota. Pragnął by się obudziła, by ponownie się uśmiechnęła i z nim porozmawiała. Postanowili jednak nie przeszkadzać i nie mącić jej snu, który w jej sytuacji był wręcz zbawienny. Usiedli na krzesłach obok łózka, czekając aż wreszcie otworzy oczy. Czekali godzinę, dwie, aż w końcu mały Ray zaczął się niecierpliwić. W przeciwieństwie do blondyna, który ukrył twarz w jej pościeli ,on nie zamierzał czekać. Usiadł na łóżku, przyglądając się matce z ciekawością.<br />
-Ray, co ty wyprawiasz?! Złaź stąd-powiedział Draco ściągając malca z łóżka. Przerzucił go sobie przez ramię kierując się w stronę wyjścia z sali.<br />
-Dokąd idziesz?! Jeszcze się nie obudziła! Nie pogadaliśmy z nią!-powiedział oburzony chłopiec. Draco zacisnął zęby jednak nie dał niczego po sobie poznać.<br />
-Daj jej odpocząć, Ray!-powiedział, jednak jego głos nie był aż tak pewien. -Jest już późno, wracamy do domu!<br />
-Ale...-w czekoladowych oczach Ray'a pojawiły się łzy.<br />
-Ray-przerwał mu blondyn. -Z nią nie jest dobrze, uwierz mi tak będzie lepiej. Po prostu mi zaufaj i chodź-poprosił, a chłopiec posłusznie pokiwał głową. Po chwili teleportowali się z powrotem do mieszkania. Po policzkach małego chłopca nie przestawały spływać łzy, a Draco czuł jak sytuacja wymyka mu się spod kontroli. Kobieta znalazła się w śpiączce, wiedział o tym od samego rana. Dlatego na początku nie chciał iść do szpitala. Pragnął zaoszczędzić Ray'owi tego widoku. Niestety poddał się jego prośbom i teraz płacił za to cenę.<br />
-Ray, co powiesz na parę dni u cioci Ginny?-spytał kucając naprzeciwko chłopca.<br />
-Pozbywasz się mnie-powiedział przez łzy.<br />
-Nie!-zaprzeczył szybko blondyn. -Po prostu parę dni z bliskimi dobrze ci zrobi. Nie ma się co oszukiwać, ja sobie nie radzę-powiedział z goryczą.<br />
-Nieprawda-zaprzeczył malec, przytulając się do mężczyzny. Zbiło go to z tropu jednak odwzajemnił uścisk. Uśmiechnął się blado, pocieszony tym, że jednak do czegoś się nadaje.<br />
-Dalej uważam, że powinieneś pojechać do ciotki. Ja w tym czasie zajmę się mamą-powiedział wiedząc, że odniesie zamierzony skutek.<br />
-Obiecujesz?-spytał chłopiec, a jego oczy momentalnie się rozjaśniły.<br />
-No jasne-odparł z wymuszonym uśmiechem, a jego serce ścisnęło się z żalu, że nie ma na to żadnego wpływu. Był bezradny, ale co szkodzi dać nadzieję małemu chłopcu? Skoro potem i tak ma cierpieć, to co złego w podarowaniu mu paru chwil szczęścia? -To ja napiszę do mojego ukochanego przyjaciela Pottera-powiedział mężczyzna wyrywając się ze stalowego uścisku Ray'a. Podszedł do jakiegoś kredensu, z którego szuflady wyciągnął pergamin i pióro. Szybko nabazgrał na nim parę słów, po czym usiadł na kanapie. Ray poszedł do swojego pokoju pakować rzeczy, a Draco tępo wpatrywał się w ścianę, która okazała się niezwykle ciekawa. Po paru minutach po mieszkaniu rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Mężczyzna leniwie zwlekł się z kanapy by po chwili stać przed samym Złotym Chłopcem, Wybrańcem i wybawicielem świata. Spojrzał na niego zrezygnowany po czym bez entuzjazmu wpuścił go do środka.<br />
-Nawaliłeś, Malfoy-warknął Harry patrząc na niego z chęcią mordu.<br />
-Nieprawda-żachnął się z oburzeniem. -Wszystko idzie według planu-oznajmił bez cienia emocji w głosie.<br />
-Według planu?! A od kiedy w planie był zamach na Hermionę?-spytał ze złością w głosie Wybraniec.<br />
-Pozwól, że coś sobie wyjaśnimy. Dostałem zadanie i je wykonam. To tylko ewentualne ofiary, a ja nie zamierzam się poddać przez sentymenty i słabości, jasne?-warknął niezadowolony. -Ty zajmujesz się moralnością i obmyśleniem planu. Ja przystałem na twoje warunki i robię to co mi kazałeś! Pilnowałem jej i opiekowałem się nimi każdego dnia! To nie moja wina, że zgadało się całe ministerstwo!<br />
-Dobrze, plan jest dalej aktualny. Po prostu błagam niech nikt nie ucierpi-powiedział Harry spuszczając z tonu.<br />
-Nie pozwolę by czyjeś uczucia i człowieczeństwo zaprzepaściło akcje, Potter!-powiedział na nowo się wkurzając. -Przestań prawić mi kazania, bo wiem co robię...<br />
-Najwyraźniej nie, skoro Hermiona umiera w szpitalu...-powiedział mrożąc go spojrzeniem.<br />
-Ktoś musiał nas wydać!-powiedział Draco zaznaczając każde słowo. -Czy nie miałeś dopilnować by twoi ludzie śledzili ministra i mówili gdzie on jest?!<br />
-Co ja na to poradzę, Malfoy?! Ludzie są zastraszeni. Zrobił z nas swoją armię, każdy kto się sprzeciwi,a on się o tym dowie, pada trupem! Musimy mieć wyjście awaryjne, jakiś plan...-oświadczył Harry pocierając nerwowo bliznę. -Godryku! Teraz, kiedy Voldemort nie żyje powinien być spokój...<br />
-Spokojnie wszystko obmyślałem. Znajdźcie jego sekretarkę, Susan-powiedział już opanowanym tonem Draco.<br />
-A po cholerę nam jego sekretarka?!<br />
-No tak... zapomniałem, że nie wszyscy są tak inteligentni jak ja-powiedział z zamyśleniem. -Susan to jego córka, jestem pewny. Znajdźcie ją, będziemy mieli na niego haka.<br />
Harry zamierzał coś odpowiedzieć, jednak w tym samym momencie do pokoju wbiegł Ray. Uśmiechnął się na widok Wybrańca, po czym bez zastanowienia podbiegł do niego krzycząc jego imię.<br />
-To my już idziemy-powiedział Wybraniec, ściskając rękę blondyna.<br />
-Pa Draco-pożegnał się Ray z delikatnym uśmiechem. W jego oczach zaiskrzyły się ogniki nadziei,a on sam wydawał się być szczęśliwy. Wierzył w niego tak, jak nikt dotąd. Blondyn westchnął w myślach uświadamiając sobie jak bardzo może go zawieść. Przez dłuższą chwilę gapił się przed siebie, dopiero po chwili orientując się, że nie ma już ani chłopca ani Harry'ego, który miał się nim zaopiekować.<br />
Został sam, a to oznaczało, że nikt nie patrzył mu się na ręce. Nie musiał udawać, ani zgrywać kim jest. Postanowił, że tak jak od paru dni będzie spał na kanapie w salonie mieszkania Hermiony. Zanim to zrobi chciał jeszcze raz odwiedzić ją w szpitalu. Przy Ray'u nie miał okazji dowiedzieć się jak bardzo z nią źle. Niepokojące myśli nie pozwalały mu zająć się czymkolwiek innym. Szybko teleportował się do szpitala świętego Munga, przechodząc przez zatłoczone korytarze. Po chwili znalazł się w jej sali. Białe ściany, podłoga, sufit i meble sprawiały ,że panowała tu rażąca jasność. Nie zastanawiał się jednak nad wystrojem wnętrz tylko przemierzając pokój usiadł na krześle obok łóżka. Złapał ją za rękę i wpatrywał się w nią z otępieniem myśląc, że jakoś jej to pomoże. Znajdowała się bardzo blisko eksplozji przez co była mocno poszkodowana. Tego dnia w szpitalu znalazło się mnóstwo rannych, jednak większość z nich została wypisana w niedługim czasie. Jedynie Hermionie towarzyszyło takie "szczęście", nawet przy niewinnej wyprawie do miasta.<br />
-No dobra słuchaj-powiedział w końcu, przekonany, że dziewczyna naprawdę go słyszy. -Mam dość, jasne? Mogłabyś się obudzić, nawrzeszczeć na mnie, że wyciągnąłem was na te głupie lody, obrazić się i zakazać mi spotykać się z Ray'em, bo mam na niego zły wpływ... Hermiono odkąd to ja odwożę go do szkoły nie był w niej ani razu-powiedział desperacko szukając swoich win. -Obgadujemy cię... baaardzo często-dodał, uśmiechając się na samą myśl o jego długich rozmowach z Ray'em. -Ale cię kochamy. Obydwoje. I jest nam ciężko. Obydwóm. Więc jakbyś mogła w końcu otworzyć te swoje cholerne oczy...<br />
No proszę! JA ciebie proszę...<br />
Przez długi czas gadał, wtulając twarz w kołdrę, którą była przykryta. Nie sądził, że w jakiś sposób jej to pomoże, ale wiedział, że on dzięki temu czuje się lepiej. Każde słowo było jak ukojenie dla jego wymęczonego sumienia. Niestety Hermiona nie wybudziła się za śpiączki. Ani tego dnia, ani długo potem. Draco został sam z Ray'em, sprawą ministra i z samym sobą co było chyba najgorsze. Samotność doskwierała mu długimi godzinami i nawet syn Hermiony nie był wstanie zastąpić pustki, która powstała w jego sercu. Myśl, że kochana mu osoba potrzebuje pomocy, a on nie jest wstanie jej zapewnić rozrywała i paliła go od środka sprawiając niespotykany dotąd ból. Musiał żyć ze świadomością, że jedyne co mu pozostało to nadzieja, że zobaczy kiedyś szczęśliwą Hermionę, może za tydzień, miesiąc, rok czy całą dekadę. Oczy przepełnione ciepłem, patrzące na niego, choćby ze złością. Chciał żeby była i niczego więcej nie oczekiwał.<br />
<br />
--------------------------------------------------------------<br />
<b>Na wasze piękne prośby nowy rozdział :) W takim tempie to opowiadanie zaraz się skończy xD Mam nadzieję, że się wam spodobało. Od razu wszystkich uspokajam! Wszelkie sprawy z Ray'em, ministerstwem itd. będą wyjaśnione. Na pewno. Jedyne co wam pozostało to cierpliwie czekać na rozdział, na który serdecznie zapraszam :) </b><br />
<b>15 komentarzy = jutro rozdział</b>Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-2801963924797711752.post-28366971564493937422013-06-10T08:36:00.002-07:002013-06-10T08:36:58.999-07:007. (Nie) Miły dzień-A ja poproszę czekoladowe-powiedział mały Ray, ciągnąc za rękę blondyna.<br />
-Nie ma mowy-odparł twardo, uśmiechając się przy tym złośliwie. -Czekoladowe są nie dobre-powiedział jakby to było oczywiste, nie zważając na oburzone miny towarzyszy.<br />
-Jak można nie lubić lodów czekoladowych?!-spytali jednocześnie Ray i Hermiona. Mężczyzna wzruszył ramionami, po czym patrzył jak kobieta kręci z niedowierzaniem głową. Zapłaciła za deser dla siebie i swojego syna po czym spojrzała z politowaniem na blondyna.<br />
-Spróbuj-powiedziała z uśmiechem na co on jedynie pokręcił głową. -No spróbuj-powiedziała podtykając mu lody czekoladowe pod sam nos.<br />
-Ohyda-powiedział na co dziewczyna bez zastanowienia ubrudziła go czekoladową masą.<br />
-Ty świnio-powiedział, przybierając na twarz złośliwy uśmiech. Kobieta zakryła usta dłonią, powstrzymując się od śmiechu. Ray natomiast miał nieco mniejsze skrupuły i wybuchnął śmiechem zwracając tym samym uwagę przechodzących na Pokątnej ludzi.<br />
Hermiona widząc jednak niezadowoloną minę Dracona zdała sobie sprawę, że jej wyczyn był dość ryzykowny. Bez zastanowienia zaczęła uciekać, zostawiając za sobą roześmianego syna i wkurzonego Dracona.<br />
-Czekaj tu Ray. Idę po twoją matkę-warknął, jednak na jego twarzy dało się ujrzeć cień uśmiechu. Puścił się biegiem, zwinnie wymijając tłumy na londyńskiej ulicy. Nie zważając na oburzone krzyki i protesty przechodniów, podążał za znikającą gdzieś kasztanowłosą czupryną. W końcu po przepchnięciu się między dwoma, tęgimi mężczyznami dogonił ją i rzucił nie myśląc nad tym co robi. Kobieta wywróciła się i wpadła do miejskiej fontanny wydając przy tym oburzony okrzyk. Tym razem to Draco umierał ze śmiechu zgięty w pół. Trzymał się za obolałą już przepnę, a dookoła dało się usłyszeć jego szczery, tak rzadki śmiech. Kobieta zerwała się z miejsca, patrząc na swoją całkowicie mokrą sukienkę. Wyglądała fatalnie. Nie czuła też się za dobrze, bo zmoczony materiał przylegał do ciała uwzględniając dosłownie wszystko. Widok jej naburmuszonej miny rozśmieszył Dracona jeszcze bardziej. Zamilkł jednak kiedy Hermiona wyszła z wody i mimo zaciekawionych gapiów zaczęła go okładać torebką, z której ociekała woda.<br />
-Przestań!-krzyknął rozbawiony, ocierając z twarzy resztki czekoladowych lodów.<br />
-Nienawidzę cię, Malfoy-warknęła mimo to się uśmiechając.<br />
-Szkoda-odparł zupełnie nie przejęty tym wyznaniem. -Zgubiłem twojego syna-dodał po chwili milczenia. Kobieta oprzytomniała, a jej dobry humor zniknął równie szybko co się pojawił.<br />
-Żartujesz sobie?!-krzyknęła po czym puściła się biegiem w poszukiwaniu malca. Mężczyzna wzruszył ramionami i po chwili zrównał się z kobietą. Przez większość czasu się do siebie nie odzywali. Kobieta była zbyt zła i obrażona na Dracona wiedząc, że to wszystko było jej winą. W końcu zobaczyła swojego syna rozmawiającego z jakimś mężczyzną. Zamierzała coś zrobić z tym faktem, jednak ubiegł ją Draco, który również był niezadowolony z obrotu spraw. Rozmowa między Ray'em, a zaczepiającym go mężczyzną nie wyglądała na miłą pogawędkę.<br />
-W porządku?-spytał blondyn kładąc rękę na ramieniu malca.<br />
-Tak, pan pyta się o mamę-powiedział chłopiec delikatnie się uśmiechając. Draco uniósł brwi, po czym przeniósł wzrok na zmieszanego mężczyznę.<br />
-Tak...?-spytał lekko zdziwiony.<br />
-Tak-potwierdził jakby nieobecnym tonem. Jego oczy był zamglone, a on sam sprawiał wrażenie jakby nie wiedział co się z nim dzieje. Draco za długo był śmierciożercą by nie zorientować się , że jest pod działaniem Imperiusa. Szybko rozejrzał się po ulicy szukając jakiejkolwiek podejrzanej osoby. Niestety nikt taki się nie pojawił. Jedynie mężczyzna patrzył na Dracona nieodgadnionym spojrzeniem.<br />
-Mam wiadomość-powiedział z uśmiechem.<br />
-Wiadomość-powtórzył blondyn szybko analizując jego słowa. To było jak ułamki sekundy. Zrozumiał o co chodzi. Od pół roku te same sprawy... Nieznajomy mężczyzna uniósł do góry jakiś przedmiot i uderzył nim o ziemie. Nagle nastąpiła wielka eksplozja. Bomba wybuchnęła niosąc ze sobą mnóstwo niebezpiecznych odłamków. Draco w ostatniej chwili zorientował się o co chodzi i wyciągnął różdżkę zdoławszy uchronić siebie i Ray'a. Niewidzialna tarcza uchroniła ich przed falą ognia i lecącymi pod wpływem eksplozji przedmiotami. Usłyszeli krzyki paniki i bólu. Na ulicy było mnóstwo osób. Jednak nie to się teraz liczyło. Draco próbował dojrzeć gdzieś w tłumie Hermionę, jednak nie było mu to dane. Na ulicy roiło się od rannych i desperacko błagających o pomoc ludzi. Rozejrzał się dookoła. Patrzył otumaniony, do czasu aż w końcu ucichło. Najgorsze za nimi. Dookoła unosił się jedynie dym i zapach spalenizny. Podniósł się z ziemi szukając wśród rannych Hermiony.<br />
-Draco-Ray krzyknął, a w jego głosie dało się wyczuć panikę. Po jego policzkach spływały łzy. Klęczał nad jakąś kobietą, kurczowo trzymając ją za rękę. Mężczyzna podbiegł w ich stronę, kucając obok Hermiony. Była nieprzytomna jednak jej klatka piersiowa delikatnie się unosiła. Na całym ciele widoczne były skaleczenia i oparzenia. Jej ubranie gdzieniegdzie było porozrywane i poplamione krwią.<br />
Mężczyzna wziął ją delikatnie na ręce i nie zważając na innych teleportował się z Ray'em do Munga.<br />
<br />
***<br />
<br />
Spokój. Dookoła panuje ciemność wydaje się, że już nie żyjesz, nie istniejesz. Jedynie ból uświadamia cię o tym, że to jeszcze nie koniec. Właściwie jest on tak silny, że nawet po śmierci wydawałby się realny.<br />
Jedyne czego pragniesz to jakoś to zakończyć, sprawić by przestało choć na chwile boleć...<br />
<br />
***<br />
<br />
-Draco....-niema wręcz błagalna próba wołania o pomoc. Jej usta otworzyły się, jednak nie wydobyło się z nich żadne słowo. Nie było odpowiedzi. To jak utrata nadziei, jak zwiększenie strachu przed niewidomą, jak świadomość, że jesteś sam... Delikatnie otworzyła oczy, jednak po chwili ponownie je zamknęła. Nic nowego. Bezgraniczna ciemność. Może jednak umarła? Wszystko zdawało się być takie nierzeczywiste. W jej pamięci znajdowały się jedynie odległe, wręcz nieosiągalne wspomnienia, przez co mogłoby się zdawać, że jej całe życie to jedynie sen, złudzenie... Starała się stąd wyrwać, wrócić do tego co kocha, co zostawiła i ponownie otworzyła oczy. Tym razem zadziałało. Ktoś ściskał jej rękę. Po chwili poczuła jak czyjeś wargi składają na niej delikatny, czuły pocałunek.<br />
-Hermiona-cichy, odległy szept skłonił ją do ponownego otworzenia oczu. Tym razem go zobaczyła. Stalowoszare oczy, w których mogłaby się rozpłynąć wpatrywały się w nią z niezwykłym niepokojem i zatroskaniem. Ścisnęła jego rękę jednak nie była wstanie nic powiedzieć. Spojrzała jak na jego twarzy maluje się cichy wyraz ulgi. Nie miała siły. Zamknęła oczy, uświadamiając sobie, że jest wyczerpana. Musiała odpocząć. Próbowała przypomnieć sobie co takiego się stało.<br />
Byli na ulicy...<br />
Lody, Fontanna...<br />
Mężczyzna, Ray, Wybuch...<br />
-Mój Boże, Ray!-jej oczy momentalnie się otworzyły, a gorączkowy i przerażony szept zwrócił uwagę siedzącego obok Dracona. Szybko oprzytomniała, zdając sobie sprawę co się stało. Do jej oczu napłynęły łzy, a wraz z myśleniem o bólu znacznie się on nasilił.<br />
-Już dobrze-blondyn spojrzał na nią z troską, mocniej łapiąc za rękę. -Nic mu nie jest-dodał widząc malujące się na jej twarzy przerażenie.<br />
-Muszę go zobaczyć-powiedziała zachrypniętym głosem. -On nie może być sam...<br />
-Spokojnie-próbował ją uspokoić. -Nie pozwolili mu zważając na twój... wygląd-powiedział niepewnie.<br />
Kobieta spojrzała na niego nie rozumiejąc , dopiero po chwili uświadamiając sobie, że jej bandaże są zakrwawione, na twarzy i rękach widnieją skaleczenia, a ona sama podłączona jest do najróżniejszych urządzeń medycznych.<br />
-Ale...-zaczęła łamliwym głosem.<br />
-Zajmę się tym-pocieszył ją, uśmiechając się blado. -Wszystkim się zajmę.<br />
-Dziękuję-szepnęła, a po jej policzkach spłynęły łzy. -Długo byłam nieprzytomna?-spytała.<br />
-Dwa dni-powiedział ponuro. Kobieta zacisnęła zęby. Była lekarzem, wiedziała,że to nie dobrze. Jej stan w każdej chwili mógł się pogorszyć.<br />
-Idź do Ray'a-odezwała się po dłuższej chwili milczenia. -Powiedz, że go kocham i że wszystko będzie dobrze. Potrzebuje cie.<br />
-Jasne-szepnął, po czym uśmiechnął się blado. Złożył na jej czole delikatny pocałunek po czym wyszedł z sali.<br />
-Panie doktorze-krzyknął kiedy znalazł się na korytarzu. -Co z nią?-spytał zwracając się do szczupłego mężczyzny. Ciemnowłosy mężczyzna spojrzał na niego ze smutkiem i uśmiechnął się blado.<br />
-Sam nie wiem jakim cudem ona jeszcze żyje-powiedział ponuro. -Ale jest nadzieja-dodał po chwili milczenia, starając się pocieszyć blondyna.<br />
-Ale...<br />
-Ale nie sądzę by to przeżyła.<br />
Po korytarzu rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Mężczyźni szybko odwrócili się w tamtą stronę, a im oczom ukazał się mały, brązowowłosy chłopiec. Po jego policzkach zaczęły spływać łzy przerażenia. Butelka soku właśnie wypadła mu z ręki mocno ją kalecząc. Zdawał się jednak na to nie zważać. Stał jak wryty, patrząc na stojącego naprzeciwko blondyna. Mężczyzna westchnął po czym ukucnął przy malcu oglądając zranioną rękę. Bez słowa teleportował ich do domu. Ray wyglądał jakby nic się nie zmieniło. Stał jak wryty, tyle, że w innym pomieszczeniu.<br />
-Ray-powiedział niepewnie Draco łapiąc go za ramiona. -Będzie żyła, zobaczysz, nic jej nie będzie-zaczął gorączkowo zapewniać malca. Ten jednak zdawał się nie zwracać uwagi na jego słowa. Po jego policzkach zaczęły spływać coraz to obfitsze łzy. -Pokaż to-powiedział po dłuższej chwili mężczyzna. Wyciągnął różdżkę i jednym jej machnięciem sprawił, że rana na jego ręce się zagoiła.<br />
Cicho westchnął, po czym wziął chłopca na ręce i delikatnie posadził na kanapie. Bez słowa usiadł obok niego tępo patrząc się przed siebie. Jemu też nie było łatwo. Nie wiedzieli ile czasu tak siedzą. Godziny mijały niemiłosiernie, a oni pozostawali bez wieści. Każdego z nich zadręczały nurtujące myśli.<br />
-Dobra słuchaj, Ray-powiedział w końcu Draco. -Nigdy nie byłem dobry w pocieszeniach. Zawsze jestem w takich sytuacjach beznadziejny. Mimo iż doskonale kłamię, to ciebie nie potrafię, nie w takiej chwili.<br />
Nie jest z nią dobrze nie będę ukrywać. Ale jestem pewny , że z tego wyjdzie.<br />
-Bo obydwoje tak mocno ją kochamy?-spytał Ray z goryczą.<br />
Draco spojrzał na malca nieco zbity z tropu. Miał racje. Oszukują samych siebie, bojąc się prawdy.<br />
-Draco czy ona mnie zostawi tak jak tata?-spytał, a spod jego powiek wypłynęła nowa fala łez.<br />
-Nawet jeśli-mężczyzna zacisnął zęby po raz pierwszy dopuszczając do siebie złe myśli. -To masz mnie. Ale tymczasem nie traćmy nadziei, Ray. Będzie dobrze.<br />
-Skąd mam wiedzieć , że i ty mnie nie opuścisz ?-spytał malec spoglądając na niego swoimi czekoladowymi oczami. Tak złudnie podobnymi do tych Hermiony....<br />
-Nie opuszczę, Ray-zapewnił go gorliwie Draco. -Jesteśmy przyjaciółmi, pamiętasz?<br />
Chłopiec pokiwał głową, po czym bez zbędnych słów jak małpka wtulił się w umięśniony tors blondyna. Nim się zorientowali obydwoje pogrążyli się w dość spokojnym jak na okoliczności śnie.Olahttp://www.blogger.com/profile/07169147378242153107noreply@blogger.com12