wtorek, 16 lipca 2013

26. Nieznane

Patrzył jak umierała. Jej ostatni oddech, spojrzenie czekoladowych oczu... Odeszła od niego szybko i niespodziewanie, pozbawiając go jakiegokolwiek możliwości pożegnania. Chociaż... nawet gdyby taką miał zapewne nie wiedziałby co powiedzieć. Nie mógł jej zatrzymać, sprawić by przy nim została. Każde wspomnienie z nią związane niczym cień przenikało jego głowę. Jego serce rozrywało się na strzępki, powodując niewyobrażalny ból. Miał ochotę protestować, krzyczeć i rozpłakać się jak małe dziecko. Jednak jego twarz nie wyrażała nic. Obojętność. Niczym niewzruszone oczy z chłodem przyglądały się martwej kobiecie. Kobiecie, która była dla niego całym światem, sensem jego życia. Kobiecie, która odeszła, nie racząc powiedzieć nawet słowa pożegnania... Kobieta, która jako jedyna potrafiła obudzić w nim ludzkie uczucia... Czuł jak razem z nią umiera jakaś ważna cząstka jego duszy zabierając tym samym wszelkie szczęście z jego wnętrza. Tląca się w jego sercu iskra nadziei zgasła i nie zapowiadało się by kiedykolwiek miała się odrodzić. W jednym momencie stał się wrakiem człowieka, nie potrafiącym już racjonalnie myśleć czy czuć...

Zerwał się do pozycji siedzącej, ciężko oddychając. Po jego karku spływały zimne krople potu, a ciałem wstrząsały dreszcze. Jego serce biło z zawrotną szybkością, tłukąc w  klatkę piersiową.
Draco Malfoy rozejrzał się po pokoju, próbując jakoś do siebie dojść. Leżała tuż obok. Kasztanowe kosmyki delikatnie opadały na jej zaróżowioną twarz. Kąciki jej malinowych ust uniesione były ku górze tworząc lekki uśmiech. Jej oddech był równy, spokojny... uświadamiał go w tym, że sens jego życia dalej istnieje. Westchnął głęboko, przeczesując palcami platynowe włosy. Przez dłuższą chwilę jedynie wpatrywał się w jej niewinną, spokojną twarz przypominającą anioła. Dopiero po jakimś czasie uświadomił sobie co naprawdę czuje. Wstał z łóżka, podchodząc do szafy z ubraniami i wyciągając z niej wygodne dresowe spodnie i koszulkę wyszedł z pokoju. Przebrał się, po czym jak najszybciej opuścił mieszkanie.

Farba z ławki prawie całkowicie zeszła. Teraz była brzydka i obdrapana. Taka jakby smutna...
Podobna do człowieka, który na niej siedział. Przesiadywał na niej całe dnie. Dopiero późnym wieczorem, kiedy już wszyscy spali wracał do domu, by wczesnym rankiem znowu powrócić na Pokątną. Z nikim nie rozmawiał, nie uśmiechał się, ani nie jadł. Po prostu istniał, ograniczając się do minimalnych czynności. Musiał myśleć, a JEJ nie chciał póki co oglądać. Zbyt wiele bólu sprawiała mu jej osoba. Widok kogoś kto zamierzał odejść, a który tak wiele dla niego znaczył rozdzierał jego serce na coraz to mniejsze kawałeczki.
Hermiona zdecydowanie była jego słabością. Jako jedyna potrafiła sprawić, że w jego klatce piersiowej zaczynało trzepotać coś naprawdę niezwykłego. Serce. Które czuło i kochało. Świadomość, że ona wcale nie zamierza walczyć, że pogodziła się z faktem że umrze... denerwowało go to i doprowadzało do szaleństwa. Był bezradny, nie miał na nią żadnego wpływu. Uciekł z ich życia, zniknął, mając nadzieję, że to coś zmieni. Tak naprawdę zostawił ją bez żadnego wsparcia, od ich rozmowy nie odezwał się więcej ani słowem. Teraz wpatrywał się w otaczającą go ciemność, próbując jakkolwiek się uspokoić. Każdej nocy, kiedy to wracał do mieszkania nawiedzały go koszmary. Nie wiedział co zrobić, żeby się od tego uwolnić. Był jak ktoś w samym sercu labiryntu pozbawiony wszelkich wskazówek prowadzących do celu. Doskonale wiedział czego chce, jednak nie miał pojęcia jaki kierunek powinien obrać by to osiągnąć. Z każdym dniem, iskierka nadziei ledwo tląca się w jego sercu przygasała, stając się naprawdę nic nie znaczącą...
Nagle poczuł jak ławka ugina się pod ciężarem drugiej osoby. Leniwie oderwał wzrok od rozciągającej się przed nim ciemności, spoglądając na siedzącą przy nim kobietę.
-Co tu robisz?-spytał głosem całkowicie wypranym z emocji. Jej widok go zdziwił jednak nie zamierzał tego okazywać.
-Przyszłam za tobą-odpowiedziała, spoglądając prosto w jego stalowoszare oczy.
-Wybacz, że cię obudziłem-powiedział, nie mogąc ukryć kpiny.
-Powinniśmy pogadać-zauważyła, patrząc na niego z bólem. Widziała ile musiała zadać mu bólu swoją decyzją.
-Jak przygotowania do ślubu?-spytał chłodno.
-Nie o tym chciałam pogadać-przerwała mu, spuszczając wzrok.  Nie była wstanie dłużej patrzeć mu w oczy. Nie wyrażały już tego samego co wcześniej. Chłód i obojętność emanowały z nich, porażając ją swoją wrogością. Było w nich coś jeszcze. Zranienie, zawód, ból... nie umknęło to jej uwadze, jednak wiedziała, że za tym idzie też żal i złość skierowane na nikogo innego jak jej osobę.
Mężczyzna wpatrywał się w nią, nie zamierzając ułatwić jej tej rozmowy. Mimo wszystko, po paru minutach nie wytrzymał.
-Powiedz, czego ode mnie oczekujesz?-spytał lodowatym głosem. -Że będę szczęśliwy, że poprę twoją decyzję i będę zachowywał się tak, jakby wszystko było normalnie i dobrze?! Wyobraź sobie, że nie potrafię, że nie chcę tak żyć, że dla mnie to też jest bardzo trudne. Powiedz więc czego oczekujesz, bo ja nie mam pojęcia co jeszcze powinienem zrobić. Nie wtrącam się ,nie kłócę się, obiecałem, że będę działał z twoją wolą! Czego jeszcze chcesz?-dotychczas patrzące w nią z miłością stalowoszare oczy stały się zimne, wrogie. Nie biło już w nich ciepło, któremu nierozłącznie towarzyszył szeroki uśmiech. Draco Malfoy był zły, nieszczęśliwy a przede wszystkim zraniony.
-Żebyś przed tym wszystkim nie uciekał-powiedziała cicho, zdobywając się na spojrzenie mu w oczy. -Żałujesz? Że mnie poznałeś, że doszło do tego że mamy dziecko? Żałujesz tych wszystkich wspólnie spędzonych chwil?-spytała czując jak jej serce na chwile zamiera. Nie musiała jednak długo czekać na odpowiedź.
-Nie-zaprzeczył, a w jego oczach po raz pierwszy zabłysła czułość. Chciał coś jeszcze powiedzieć, jednak coś nie pozwoliło mu wydobyć z siebie więcej słów. Decyzja Hermiony była dla niego barierą, czymś co bardzo go raniło, czymś co było jego najgorszym koszmarem i coś co miało stać się nieodłącznym elementem jego dalszego życia.
-Więc jeśli jeszcze cokolwiek do mnie czujesz, błagam nie zamykaj się w sobie i mnie nie odtrącaj. Wszystkim nam jest ciężko i dlatego powinniśmy przejść przez to razem. Draco, proszę...
Nie wiedział ile czasu wpatrywał się w nią, tonąc w kolorze jej pięknych tęczówek. Myśli skupiały się wokół niej, analizując wszelkie sprawy. Po dłuższej chwili stwierdził, że jego przemyślenia nie mają sensu. Zadał sobie wtedy jedno, jedyne, kluczowe pytanie. Kochał ją? Kochać to w jego przypadku mało powiedziane. Hermiona była dla niego wszystkim. Była jak powietrze, jak woda dla umierającego z pragnienia.
Nie bardzo znał się na tych sprawach, ale stwierdził, że skoro miłość jest w sercu to mało ma wspólnego z rozumem. Skoro została mu tylko miłość, powinien więc iść i podążać ścieżką wytyczoną przez serce...
Nie zastanawiając się dłużej, przyciągnął ją do siebie, mocno obejmując. Ona miała rację. Skoro się kochają to powinni przechodzić przez to razem. Powinni korzystać z chwili, które kto wie mogą być ich ostatnimi wspólnymi chwilami.
-Przepraszam-szepnął, zanurzając w zapachu jej kasztanowych włosów. -Za to, że dałem ci do zrozumienia, że się w sobie zamykam i ciebie odtrącam, że zostawiłem cię samą i cie nie wspieram. Przykro mi.
Nie wiedział co by się stało gdyby nie wykorzystał tej okazji, gdyby nie zamierzał się z nią pogodzić.
Wstali z ławki, po czym dalej się obejmując ruszyli w stronę mieszkania. Czekała ich niełatwa przyszłość, jednak jeśli chcieli ją przetrwać, musieli trzymać się razem.


                                                                                ***

-Ray czemu nie śpisz?-spytała Hermiona wchodząc do mieszkania. Mały chłopiec siedział na kanapie ze spuszczoną głową.
-Obudziłem się w nocy. Chciałem iść do kuchni po szklankę wody i jak mijałem wasz pokój zobaczyłem, że nikogo nie ma w domu-wyjaśnił, przenosząc swój smętny wzrok na stojącą w pokoju matkę. Kiedy jego spojrzenie natrafiło na Dracona uśmiechnął się delikatnie. -Dawno cię nie widziałem-powiedział podchodząc do mężczyzny. -Gdzie byłeś?-spytał, z nutą żalu.
-Musiałem dużo pracować-skłamał blondyn. -Powinieneś iść spać-przypomniał łagodnie.
-Nie chcę...-mruknął z niezadowoleniem.
-Ray...-powiedzieli rodzice w tym samym momencie.
-Wygląda  na to, że muszę cię zaprowadzić do pokoju-westchnął z zrezygnowaniem Draco. Wziął chłopca pod pachę, po czym bez trudu zaniósł go do jego sypialni.
-Jak się obudzę nadal będziesz w domu?-spytał, proszącym głosem. Mężczyzna zamyślił się na chwilę, po czym przykrywając chłopca kołdrą powiedział:
-Jasne, że tak-na jego twarzy wykwitł delikatny uśmiech.
-Obiecaj-poprosił chłopiec.
-Zaufaj mi, Ray. Jeżeli mówię, że będę to tak właśnie będzie. Nie potrzebujesz moich obietnic.
-Po prostu ostatnio rzadko cię tu widuję. Nie chcesz być już moim przyjacielem?-spytał smutno.
-Jasne że chcę!-zapewnił go mężczyzna. Przysiadł na skraju jego łóżka patrząc mu prosto w oczy. -Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego kiedykolwiek miałem.
-Zasnę, a kiedy się obudzę pójdę do kuchni, spotkam tam ciebie pijącego poranną kawę, a potem będę robił dla nas naleśniki. Narobię bałaganu, budząc tym samym mamę, a ty jak zwykle nie będziesz nawet próbował mnie kryć?-spytał Ray pragnąc się upewnić że to właśnie go czeka.
Mężczyzna westchnął głęboko, a na jego twarzy po raz kolejny pojawił się uśmiech. To niesamowite jak błoga była nieświadomość dla tego chłopca. Nagana od mamy za przypalone naleśniki były jedynym czego się obawiał. Draco nie był pewny czy w ogóle spotka jutro jego mamę. Za parę tygodni Hermiona miała urodzić, a on nie był na to gotowy w żadnym stopniu.Niepewność jaką niosło za sobą jutro było jak najgorsze męczarnie, które zadawały mu ogromny ból. Dlaczego więc niczego nie żałował?

-----------------------
Rozdział krótki, jednak obiecuję, że zrobię wszystko by jutro dodać kolejny ;) Dziękuję za komentarze, za miłe słowa wsparcia itd, itp... Jesteście wspaniali! Jak zwykle proszę o kolejne, wywołujące na mojej twarzy szeeeroki uśmiech opinie :D 



13 komentarzy:

  1. Ej.
    Ja się nie zgadzam, żeby Hermiona umarła.
    Poprostu i zwyczajnie się nie zgadzam.
    Draco ma znaleźć lek, i wszyscy mają żyć długo i szczęśliwie.
    Przepraszam że nie skomentowałam wcześniejszego rozdziału, ale dopiero dzisiaj przeczytałam :c
    Więc.. jeśli zabijesz Hermionę to spotkasz się z gniewem M. :D
    Uwierz, nie chcesz tego widzieć xd
    Biedny Draco ;c Biedna Hermiona ;c Biedny dzidziuś :C
    Pamiętaj, masz ją uratować :D innej opcji nie przyjmuje c:
    zapraszam: droga-do-milosci.blogspot.com/

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Błagam, aby wszystko się dobrze skończyło!
    Czekam na dalszą część:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niee! Hermiona nie może umrzeć. Ja się załamię. :c
    Biedny Draco. :**
    Dlaczego ja mam wrażenie, że Draco i Hermiona komplikują wszystko bardziej niż jest? No? Dlaczego?
    A no chyba dlatego, że tak faktycznie jest. Czasami to mam ochotę walić głową w ścianę nad ich głupotą. Ludzi zawsze wszystko utrudniają.
    Ale cóż... takie życie.
    Czekam na kolejny rozdział. :P
    Pozdrawiam. :3

    http://the-formula-for-happiness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam Twojego bloga baaardzo szybko, chyba najszybciej jak tylko się da. Bardzo zainteresowała mnie ta historia i muszę Ci powiedzieć że nie żałuję, że tu zajrzałam. 
    Rozdział pomimo tego że krótki świetny! Początek... Pierwsze co przeszło mi przez myśl to "Hermiona nie żyje"! Jak okazało się że to tylko sen to myślałam że Cię zabiję za taką akcję! Napędziłaś mi stracha! xd 
    Mam nadzieję że Hermiona i dziecko przeżyją. 
    Weny życzę.
    Rose.

    OdpowiedzUsuń
  6. jejku! weź mnie nie strasz z tym początkiem! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja myślałam, że Herm umarła :o
    Dobrze, że nie, mam nadzieję że nigdy, niech się zdarzy cud...
    Wciąż wierzę, że wszystko jakoś się ułoży

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zaczęła czytać początek to miałam "świeczki" w oczach, mimo że domyślałam się, że to tylko sen. To było straszne. Bo tu już nie chodzi o samo opowiadanie, które jest wytworem wyobraźni, ale o to, że to faktycznie może się stać. Znaczy w kontekście o prawdziwe życie. No i jak o tym myślę to płakać mi się chce. ;(
    A ty musisz uratować Hermionę!
    Draco nie może cierpieć, no i Ray też!
    Posłuchaj to się skończy HAPPY END'EM!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten sen wyszedł ci cudowny, miał łzy w oczach czytając go ♥ Reszta rozdziału tez jest wspaniała, zresztą jak zawsze :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale mnie nastraszylas początkiem .... Wow :) rozdział super a oni dadzą rade i Hermiona przeżyje zgadzam się ze wszystkimy wyżej to ma być Happy End nie zawiedź nas kochana :P Weny i jutro licze na rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  11. No nie jak wszystko nie skończy się happy end'em to obiecuje ci że się powiesze!! :D a więc błagam cię nie przyczyniaj się do mojego samobójstwa ja też mam marzenia np to żeby oni żyli długo i szczęśliwie. no wiesz Draco Miona Rey i to drugie dziecko i wierze że ty spełnisz moje marzenie. pozdrawiam i życzę weny skarbie :***

    OdpowiedzUsuń
  12. Za początek rozdziału miałam ochotę uśmiercić Cię tempym narzędziem byś umierała długo i w męczarniach. Gwarantuję, że jeśli Hermi pójdzie wąchać kwiatki od spodu spełnię groźbę. Całusy! A.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ta historia jest taka piękna <3

    OdpowiedzUsuń