Brązowowłosy chłopiec siedział na ławce pogrążony w smutku. Nie za bardzo zdawał sobie sprawę o co może chodzić, jednak wiedział, że dzieje się coś niedobrego. Mama chodziła przybita i coraz rzadziej się uśmiechała. Nie wiedzieć czemu ubierała się na czarno, a w domu ciągle panował mrok i szerzące się nieszczęście.
Tata nie żyje...
Ale przecież sam przed śmiercią powiedział, że zostanie w ich sercach! Przecież dalej z nimi był! Tyle, że tym razem nie mogli się widywać... Już nigdy go nie zobaczy...
Tak bardzo chciał, żeby ktoś mu to wytłumaczył, tak bardzo chciał zrozumieć.
Dlaczego mama chodziła smutna? Czy teraz, kiedy tata nie żyje zapomni o nim? Czy on przestał być ważny? Jego towarzystwo nic dla niej nie znaczy?
-Wracamy do domu?-z zamyślenia wyrwał go ciepły, kobiecy głos. Kasztanowłosa kobieta patrzyła na niego swoimi głębokimi oczami o odcieniu czekolady. Mimo iż pogrążona była w smutku dalej emanowało z niej ciepło. Nie ważne, że schudła, często płakała i prawie nigdy się nie uśmiechała. Nie przyćmiło to blasku, który zawsze pojawiał się w jej oczach na widok ukochanego syna. Kochała go całym sercem i wiedziała, że ostatnimi czasy trochę go zaniedbuje. Potrzebowała jednak trochę czasu. Nie mogła od tak pogodzić się ze śmiercią Rona...
-Pospacerujmy jeszcze trochę...-poprosił chłopiec patrząc na nią swoimi brązowymi oczami. Był do niej bardzo podobny. Właściwie w niczym nie przypominał ojca, to do matki był podobny. Kto wie, może to zasługa tak dla niej charakterystycznych, czekoladowych oczu?
-Jak chcesz-powiedziała zdobywając się na blady uśmiech. Chłopiec wstał z ławki i bez słowa złapał matkę za rękę. Odwzajemnił jej uśmiech, ciesząc się, że w końcu pojawił się na jej twarzy. Spacerowali dłuższy czas, aż w końcu znaleźli się na ulicy Pokątnej. Magicznej ulicy w czarodziejskiej części Londynu.
-Bolą mnie nogi...-powiedział w końcu chłopiec, robiąc nadąsaną minę.
-Możemy się wrócić do domu... Poczekaj, usiądź na tej ławce, chcę coś załatwić-powiedziała kobieta, udając się w stronę Magicznych Dowcipów Weasley'ów.
Chłopiec westchnął po czym zmęczony usiadł na ławce. Spuścił głowę, po czym pogrążył się w myślach, z zaciekawieniem oglądając swoje buty.
-To moje miejsce-z zadumy wyrwał go głęboki, męski głos. Niepewnie uniósł głowę, spoglądając na wysokiego, blondyna o przenikliwym, stalowoszarym spojrzeniu. Zdobył się na niepewny uśmiech, mając nadzieje, że załagodzi tym sytuację.
-Ta ławka nie była podpisana-powiedział, przymykając oczy. Trochę przestraszył się umięśnionego, nieco mrocznie wyglądającego mężczyzny. Mimo to miał charakter. Mówił kiedy coś mu się nie podobało.
-Taki młody, a już bezczelny-westchnął blondyn udając oburzenie. Opadł ciężko na ławkę siadając tuż obok malca. -Zawsze tu siedzę. Każdego dnia. To moja ławka-powiedział jakby to było oczywiste.
-Nie ma pan co robić w swoim dorosłym życiu tylko chodzić i siadać sobie na ławce?-spytał z niedowierzaniem chłopiec.
-O nie-oburzył się mężczyzna. -Każdego dnia ciężko pracuję, by potem odpocząć sobie w moim ulubionym miejscu na mojej ulubionej ławce...-wyjaśnił uśmiechając się ironicznie.
-Siedzi pan sam?-spytał chłopiec, pozwalając by wrodzona ciekawość wzięła górę nad jego kulturą wyuczoną przez matkę.
-Tak-odparł bez chwili zawahania.
-Nie ma pan przyjaciół?-spytał, a w jego oczach pojawiło się współczucie.
-Ależ oczywiście, że mam!-szybko wyjaśnił mężczyzna. -Widzisz, po prostu... lubię być sam. Wtedy łatwiej się myśli-szepnął nieco się zamyślając.
-Mama mówi tak samo-powiedział chłopiec, wzdychając głęboko. -A teraz znowu zasiedziała się w jakimś sklepie-jęknął z wyraźnym niezadowoleniem. -Wracając do naszej rozmowy... ja chętnie zostanę twoim przyjacielem-oświadczył z entuzjazmem. Po chwili jednak spoważniał, a na jego twarzy pojawił się smutek. Oczy wydały się zamglone i mężczyzna mógłby przysięgnąć , że zobaczył w nich łzy.
-W porządku?-spytał niewzruszony.
-Tak...-szepnął jakby nieobecny.
Blondyn spojrzał na niego lekko zaintrygowany. Co takiego może trapić takiego malca?
-Ray, ciocia Ginny weźmie cię na weekend-brązowowłosa kobieta podeszła do syna, uśmiechając się do niego pocieszająco. Dopiero po chwili zobaczyła kto siedzi obok chłopca. Momentalnie spoważniała, zamierając w miejscu. Widok ten mocno ją zszokował. Po chwili jednak postanowiła wziąć się w garść. Splotła ręce na piersi, nie bardzo wiedząc co powinna zrobić. Nie tak wyobrażała sobie to spotkanie. Ba! Ona go w ogóle sobie nie wyobrażała. Jedyne czego pragnęła to zapomnieć.
-Czego chcesz od mojego dziecka, Malfoy?-warknęła, a w jej oczach pojawił się prawdziwy smutek. Czyżby stare rany zostały rozdrapane?
-Proszę, proszę... czyli jesteś dzieckiem Granger-powiedział mężczyzna zwracając się do ciemnowłosego chłopca. -Nie dziwię się, że chce się ciebie pozbyć. W końcu twoim ojcem BYŁ Weasley-szepnął mu do ucha, tak by nie usłyszała tego kobieta.
-Malfoy, zostaw go!-warknęła widząc odległość między własnym dzieckiem, a odwiecznym wrogiem.
-To moja ławka-powiedział uśmiechając się złośliwie.
-Ray, chodź tu. Idziemy-warknęła kobieta, zwracając się w stronę chłopca.
-Mamo, on jest teraz moim przyjacielem-powiedział Ray, znacznie się ociągając.
Blondyn uśmiechnął się do niej kpiąco, jednak po chwili zreflektował się, poważniejąc i wstając z ławki. Stanął naprzeciwko kobiety, przenikając ją swoim spojrzeniem.
-Słyszałem co się stało z Ronem... Przykro mi. Wiem ile dla ciebie znaczył-powiedział, starając się by uwierzyła w jego słowa. Mówił prawdę, jednak wiedział, że ona już mu nie ufa. Nie po tym co się stało.
-Mówią, że się jednoczycie-powiedziała, obrzucając go morderczym spojrzeniem. Jej wzrok padł na lewe przedramię zakryte rękawem koszuli. Chłopak uśmiechnął się pod nosem prychając z niedowierzaniem.
-Dobrze jest mieć Pottera w ministerstwie, co?-spytał z goryczą.
-To prawda?-zacisnęła mocniej zęby patrząc na niego z nienawiścią.
-Nawet gdyby, to bym ci nie powiedział-odparł odwracając się z grymasem na twarzy.
-Czyli zabijacie mi męża, a ja nawet nie zasługuję, żeby znać prawdę?-spytała z niezwykłym jak na nią chłodem. Po plecach Ray'a przebiegły ciarki. Nie słyszał, żeby kiedykolwiek tak się zachowywała.
-Dziś o dwudziestej. Nie będę czekał-warknął, po czym nie czekając na jej reakcję teleportował się w tylko sobie znane miejsce.
-Co ty na to, żeby zacząć weekend u cioci?-spytała Hermiona bojąc się reakcji syna.
-Muszę?-spytał smutno.
-Przepraszam, przyjadę najszybciej jak tylko będę mogła-szepnęła całując go w czoło. -Obiecuję, że niedługo wszystko się ułoży-szepnęła, po czym wzięła syna za rękę i korzystając z kominka w jednym z barów, przeniosła się do domu przyjaciół.
Później wróciła do domu, zaczynając przygotowywać się do spotkania z Draconem. Nie chodziło tu o ciuchy, makijaż czy fryzurę... chodziło o przygotowanie umysłu i co najważniejsze serca, które nie zagoiło się po ich ostatnim spotkaniu. Nie mogła się przyznać, że za nim tęskniła, że dalej jej na nim zależy. Nie mogła nawet przed sobą przyznać, że Draco Malfoy dalej pozostał w jej sercu. Jak by to o niej świadczyło? Jaka z niej żona czy matka? Jej mąż dopiero co został zamordowany. To na tym musi się skupić, to to powinno zajmować jej myśli. Dlaczego więc był to On? Przystojny blondyn, który w końcu był nawet przed rudzielcem? Który już niegdyś dał jej szczęście, miłość i nadzieje, a potem pozostawił bez słowa traktując jak zużytą zabawkę? Dlaczego potrafi darzyć sympatią kogoś, kogo powinna nienawidzić z całego serca, szczególnie kiedy to on i jego towarzystwo stoi za śmiercią Rona? Przecież zawsze kochała i była wierna swojemu mężowi. Zawsze darzyła go przyjaźnią , szacunkiem i co najważniejsze miłością...
-Wariuję-szepnęła, opadając bezwiednie na łóżko w swojej sypialni.
Wtuliła twarz w poduszkę, jeszcze przesiąkniętą zapachem Rona. Momentalnie wybuchnęła płaczem.
-Przecież sobie nie poradzę-powiedziała prze łzy, przymykając oczy. Przecież tu był. Był w jej sercu. Na zawsze w nim pozostanie, bo zawsze w nim był. Malfoy to jedynie przelotna miłość, do której czuje jakiś niezrozumiały sentyment. Jest zagubiona i rozdarta. Nie radzi sobie z uczuciami, on już nic dla niej nie znaczy.
Tak jej się przynajmniej wydawało...
------------------
Na waszą prośbę... :) Miło zacząć nowego bloga. Postanówmy więc, że jeżeli chcecie nową notkę jutro, poproszę pod tym rozdziałem 10 komentarzy ;)
Dziękuję wam, za miłe opinie pod prologiem, wywołuje to na mojej twarzy szeroki uśmiech. Wszelkie pytanie itd., zostawiajcie w komentarzach. Rozumiem, że wiele rzeczy może być niezrozumiałych, ale wszystkiego dowiecie się w swoim czasie.
Jedno słowo- świetne.
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawa jak też przebiegnie spotkanie Draco i Hermioony ;)
czekam na następny rozdział.
droga-do-milosci.blogspot.com/
No no no nic tylko pogratulować :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest wspaniały, taki tajemniczy no i w ogóle... nie no słów mi brakuje żeby opisać to cudo ♥
Mogę powiedzieć tyle, że jesteś genialna :D
Ludzie piszcie komentarze!!
Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :)
http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Już zaczęła mi się podobać twoja nowa historia ;) I bardzo się cieszę, że jednak piszesz o samotnej matce ;d
OdpowiedzUsuńZaczyna się ciekawie i tajemniczo...
Czekam na rozwój wydarzeń ;d
Życzę weny ;)
E.
Swietne ^.^
OdpowiedzUsuńOby pojawily sie komentarze !
Ymmm... jak tajemniczo. Czyli chyba jednak w prologu chodziło o Draco. Ale dupek. Jestem ciekawa jak przebiegnie ich spotkanie... A ogólnie rozdział świetny. oby tak dalej. :)
OdpowiedzUsuńZaczęłaś świetnie! Czekam na ich rozmówe w następnym odcinku ;) pewnie wtedy wszystko się wyjaśni. Zaciekawilas mnie, bo jeszcze nigdy nie czytałam nic o hermionie jako samotnej matce. Mila odmiana ;)
OdpowiedzUsuńWeny!
Ruda ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńuper <3 Jeszcze nie czytałam bloga o takiej tematyce <3 Ale bardzo mi się podoba *o* Czytałam twoje 2 poprzednie blogi i ten jest również tak samo świetny a nawet może lepszy :3 :D Czekam na kolejny rozdział i WENY :*
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie :3 http://dramiona-na-zawsze-razem.blog.onet.pl/
Robi sie coraz bardziej interesujaco - zdecydowanie ciekawiej niz w poprzednim Dramione Twojego autorstwa :) Uwielbiam tematyke 'Hermiona samotna matka', wiec na pewno bede tu zagladac. Zaintrygowalas mnie tez swoim Malfoy'em - dosc rzadko wystepuje jako postac zdolna do poswiecen osoba, aczkolwiek bardzo mi sie to podoba. Jeszcze dzisiaj dodam Cie do polecanych. Wspolczuje tylko Hermione - zwiazek z Ronem? Wspolczuje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na historia-hermiona-riddle.blogspot.com
Ciocia Flo
o matko!
OdpowiedzUsuńczyli Hermiona była z Malfoyem! :O
czekam na next ! :O :D
tak bardzo genialnie <3
OdpowiedzUsuńmam jakieś takie wrażenie , że piszesz lepiej niż na poprzednim blogu ;D
kiedy następny rozdział ? Dodaj juuuż!
hymmm no widzę, że jednak pomysł z samotną matką się przyjął co mnie bardzo cieszy ;)) naprawdę interesuję mnie to jak zamierzasz to wszystko napisać i co z tego wyjdzie ?
OdpowiedzUsuńhymmm czyli Hermiona z Malfoyem już byli kiedyś ze sobą ? no nie poweim zapowaida się ciekawie... szkoda mi tylko chłopczyka, jest taki uroczy, a ta jego kłótnia z Malfoyem o ławkę i słowa, że może zostać jego przyajcielem ^^ i przykro mu z powodu Rona ? hymmm intrygujesz i tylko czekać na więcej ;p
she-and-he-together-forever.blogspot.com
Malfoy eh czekam na next :)
OdpowiedzUsuńZawsze musisz to robic ??? :) czytalam wszystkie twoje blogi i jako ostatni czytam ten i bardzi czesto robisz cos takiego zr jakis bohater mysli ze tak jest a pod tym twoja narracja typu tak jej sie przynajmniej zdawalo lub nie wiedziala jednak jak hardzi sie myli itd itp oczywiscie podia m se. Jest taka jakby zapowiedzia :)
OdpowiedzUsuńPo tym rozdziale rozumiem już Prolog. Lubię Rey'a. :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie się zaczyna!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pierwszy rozdział i już tyle wątków... Oj czuje, że będzie się działo <3
OdpowiedzUsuńhttp://zbuntowanahermiona.blogspot.com/