Obudził go uciążliwy ból w karku. Przeciągnął się leniwie, czując na swojej piersi jakiś ciężar. Zmusił się do otwarcia oczu, po czym zdezorientowany spojrzał na wtulającą się w niego kobietę. Na jego twarz wpłynął mimowolny, szeroki uśmiech. Pomyśleć, że wszystko zmieniło się w tak ekspresowym tempie. Jeszcze niedawno darzyli się wzajemną nienawiścią po tym jak opuścił ją bez pożegnania, wyciągał ją z depresji, a ona dała mu w twarz po tym jak "porwał jej syna" . No właśnie... kiedy oni zdążyli się tak do siebie zbliżyć?
Może wtedy kiedy w końcu wyciągnął ją z tej depresji, albo odwoził do pracy, albo obronił przed nachalnym Cormaciem, który tylko skorzystał ze śmierci jej męża pragnąć się do niej dobrać...
No właśnie McLaggen... Nienawidził tego typa. Gadał na Hermionę różne rzeczy. Niestety przez ostatnie chwile, kiedy leżała w śpiączce kompletnie wyleciało mu to z głowy. Przecież miał jej zadać dość istotne pytania, które bardzo go zaintrygowały... Nieślubne dziecko! Absurd... przecież tu by chodziło o Ray'a, a on jest taki podobny do Rona, który był jej mężem... No właśnie! Wcale nie był podobny! Niczego nie odziedziczył po podłym rudzielcu. Jednak to nic nie oznaczało... nie mogło oznaczać, bo wtedy...
Wtedy on również byłby podejrzany! Mógł być ojcem Ray'a...
Nie, to przecież niemożliwe. Hermiona z pewnością by mu powiedziała...
A co jeśli nie? Co jeśli oszukiwała go i zataiła przed nim prawdę?
No właśnie co wtedy? Z pewnością miała by jakieś powody.
Tchórzostwo to kiepski powód...
STOP!
Krzyknął w myślach, jednocześnie zrywając się do pozycji siedzącej. Przy okazji strącił z siebie głowę Hermiony co sprawiło, że od razu się obudziła.
-Dzień dobry-mruknęła rozespanym głosem. Wyciągnęła ręce by przyciągnąć go do siebie. Nie zareagował. Siedział sztywno z przerażeniem wpatrując się w jej zaspaną twarz.
-Kto jest ojcem Ray'a?-spytał prosto z mostu. To pytanie momentalnie otrzeźwiło kobietę. Otworzyła szeroko oczy patrząc na niego ze zdziwieniem.
-Skąd to pytanie?-spytała z szokiem.
-Odpowiedz-jego twarz była bez wyrazu. Teraz wiedział, że coś jest nie tak. Hermiona usiadła naprzeciw niego, podciągając pod brodę koc. Spuściła wzrok, zaciskając pięści na miękkim materiale. To było jak odpowiedź, jak potwierdzenie w jego mniemaniu absurdalnych przypuszczeń.
-Zamierzałaś mi powiedzieć?-spytał z wyrzutem. W jego oczach kryło się niedowierzanie, zawód. Jak można ukrywać coś takiego?!
Podniosła głowę, patrząc prosto w jego stalowoszare tęczówki.
-A jakie to by miało znaczenie?-spytała starając się by jej głos nie zadrżał. -On kocha ciebie ty kochasz jego.
Blondyn prychnął pod nosem, uśmiechając się z politowaniem.
-Jakie ma znaczenie?! Bo żyłbym w przeświadczeniu, że to nie mój syn! Ot tak po prostu skreśliłaś mnie w roli ojca?!-spytał z wyrzutem.
-Ty wyjechałeś, Draco! Urodziłam zaraz przed ślubem z Ronem. Co miałam robić, jakby to wyglądało?! Powiedzieliśmy, że to nasze dziecko, a rodzina i znajomi nie patrzyli na mnie jak na... nie ważne! Ciebie nie było, zniknąłeś. Postanowiłam wymazać cię z pamięci. Wychowałam Ray'a w przeświadczeniu, że jest synem Rona i tak ma pozostać!-powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu. Zapomniała jednak z kim rozmawia. W Draconie Malfoy'u właśnie obudziła się zamieszkująca w nim cząstka arystokraty, która nakazała mu walczyć o swoje.
-Tyle, że Ron umarł, ja wróciłem, a jakoś o tym nie wiem!
-Bo tak jest dla wszystkich lepiej! Ray ma się o tym nie dowiedzieć, jasne?!
-NIE-oznajmił oburzony starając się na opanowany jednak ironiczny ton.
-Draco!-krzyknęła patrząc na niego ze złością. -Nie możesz mu tego zrobić.
-A dlaczego ty zrobiłaś to mnie?!
-Nie mieszaj go w to!
-Jak mam nie mieszać skoro to o niego chodzi?!-spytał z wyrzutem. To był skandal, absurd jakiego nie doświadczył. -Gdybym tylko wiedział... Cholera nie masz pojęcia ile to dla mnie znaczy! Jak to ma wyglądać?! Będzie się ze mną bawił, mówił na ty, a ja nie będę mógł do niego powiedzieć "synu"?!
-Właśnie dlatego nie chciałam ci mówić, Draco-powiedziała z ciężkim westchnięciem. -Co teraz?-spytała z nadzieją na rozejm.
-Wychodzę-warknął, po czym wstał z kanapy i włożył na siebie ubrania z podłogi. Po chwili można już było usłyszeć głośny trzask drzwi i krzyk Ray'a, że właśnie wstał i jest szczęśliwy.
***
-Macie ją?-warknął wpadając do biura Pottera.
-Miałbym zawieźć?-prychnął Wybraniec prowadząc go do jakiegoś pokoju. -Zostawiam was samych-powiedział Harry. -Muszę jeszcze coś załatwić-blondyn skinął głową na co Wybraniec ulotnił się z pokoju. Oczywistym było, że to wyrzuty sumienia kazały mu opuścić pomieszczenie. On i jego dobre serduszko... Draco prychnął pod nosem, podchodząc do siedzącej w kącie dziewczyny. Była skulona i najwyraźniej przerażona. Czyżby pracownicy Pottera nie traktowali jej dobrze?
-Czegoś ci trzeba?-spytał kucając naprzeciw niej.
-Idź do diabła-syknęła, obrzucając go morderczym spojrzeniem.
-Mam zły humor, uprzedzam!-powiedział Draco podnosząc głos. -Mam pewien układ...-powiedział unosząc sugestywnie brwi. Dziewczyna spojrzała na niego, a po chwili na jej twarz wymalował się szeroki uśmiech.
-I co ? Po wszystkim?-spytał Wybraniec patrząc na Malfoy'a.
-Jasne-odparł blondyn z tajemniczym uśmiechem. -Wypuściłem ją-oznajmił beztrosko.
-Co?!-Harry zakrztusił się właśnie pijąc kawę.
-Spokojnie, stary. Jeszcze się udusisz. Co by zrobił świat bez słynnego, Złotego Chłopca?-spytał z kpiną Draco.
-Chcesz mi powiedzieć, że chodziłem i szpiegowałem ją od dwóch miesięcy, żebyś przyszedł ty, pogadał sobie z nią i tak po prostu wypuścił?!-krzyknął oburzony.
-Jak widać-odparł zadowolony z siebie blondyn. -Spokojnie zaproponowałem jej układ...
-Serio, Malfoy?! Układ?! Nie mamy czasu na wtajemniczanie kolejnej osoby. Musimy zacząć działać!
-Może właśnie dlatego powiedziałem jej tyle ile trzeba, a co do działania... Uwierz mi... robię bardzo dużo.
-Okłamujesz nas wszystkich!-powiedział z wyrzutem Wybraniec.
-Och... czyżbyś zapomniał, że to ja jestem tym złym?-spytał z ironią Draco. -Potter zgodziłeś się zaangażować się w tą sprawę i postanowiłeś mnie kryć. Nie łam się, poradzimy sobie.
-Jak mamy sobie poradzić skoro o niczym nie mówisz?-spytał Potter nie kryjąc oburzenia. -Musisz być szczery, kłamiesz na każdym kroku!-warknął coraz bardziej się denerwując.
-Jak byś był lepszy-odparł Draco nie biorąc do siebie słów Harry'ego. -Czy Hermiona wie kto zabił jej męża? O... a może zapomniałeś?-spytał z kpiną. -Nie mów mi jaki jestem dopóki sam robisz to samo.
-Skoro tak, to czemu ty jej nie powiesz?-spytał Harry zaciskając pięści.
-Bo to nie moja rola, Potter-odparł oburzony jego głupim pytaniem. -Poza tym, to ty jesteś jej przyjacielem, Złotym Chłopcem, Wybrańcem z którym spędziła połowę życia-oświadczył z kpiną.
-Po cholerę miałaby się dowiadywać, Malfoy?! Żeby zacząć panikować?! Minister zabija pracowników, mugoli, czarodziei i Rona. To nie jest problem. Wtajemnicza w to tylko zaufanych takich jak ty czy ja. To trudna sprawa ogłosić Hermionie tak nie dorzeczną sprawę! Nie uwierzyłaby! Przecież minister to miły staruszek kochający swój lud-warknął wyraźnie sfrustrowany. -Do tego od miesięcy poluje na Hermionę ,a my nie wiemy po co-powiedział z desperacją.
-Spokojnie. Nie długo będziemy wiedzieli. Załatwiłem to z Susan-oznajmił puszczając mu porozumiewawcze oczko. Potter wywrócił oczami, zbliżając się do niego.
-Co jej powiedziałeś?-spytał, obawiając się najgorszego.
-Że kolacja ze mną to sama przyjemność-odpowiedział z typowym uśmieszkiem. -Naprawdę, Potter! Postawiłem na urok osobisty...-tu uniósł sugestywnie brwi. Wybraniec prychnął pod nosem lekko się rozluźniając.
-W takim razie w święta będzie akcja. Ogarnij swoich "przyjaciół".
Harry uśmiechnął się do blondyna i podał mu rękę. Draco pożegnał go i ruszył w stronę wyjścia.
-Malfoy-Wybraniec zatrzymał go łapiąc za ramię. -Zrozumiem jeśli nie podołasz-powiedział robiąc poważną minę. -Lepiej wycofaj się teraz nim będzie za późno-z jego oczu biła troska.
Blondyn uśmiechnął się kpiąco, jednak po twarzy przebiegł cień goryczy.
-Nikt inny się tego nie podejmie, Potter. No chyba, że ty zgłaszasz się na ochotnika-warknął, a z jego twarzy zniknęły jakiekolwiek emocje. Z obojętnością przyglądał się jak Wybraniec napina wszystkie mięśnie.
-To ciężkie zadanie...-powiedział spuszczając wzrok.
-Daj spokój-prychnął z chłodem w głosie. -Mam tylko wedrzeć się do jego mieszkania i go zamordować. To nie rzeź na połowie Anglii. To tylko powrót do straszliwej przeszłości. A wiesz co to oznacza?! Że ryzykuje, co ja mówię ? Sprawa jest jasna. Zaprzepaszczam wszystko co do tej pory osiągnąłem. Każdy dobry uczynek, słowo... Żeby go zabić i nas uwolnić. Więc to ty się wycofaj, ja już nie mam czego stracić.
Przez dłuższy czas mierzyli się wzrokami. Blondyn obserwował jak każdy mięsień Pottera tężeje, a on sam nie jest wstanie wykonać żadnego ruchu. Dotknął go tymi słowami. To dobrze, w końcu postawił sprawę jasno. Uśmiechnął się z politowaniem, po czym opuścił ministerstwo w bardzo złym humorze.
***
Podjął decyzję już dawno temu. Zabójstwo ministra planowane było od wielu tygodni. Wkręcił się w to kiedy jeszcze nic nie miał. Jako jeden z niewielu nie miał co zaryzykować. Przystał na zlecenie Pottera, któy z resztą sam nie był zadowolony z obrotu spraw. Jednak wszystko zaczęło wymykać się spod kontroli. Spotkał ją. Po cholerę siedział wtedy na tej ławce?! Może gdyby nie spotkał wtedy Ray'a, gdyby nie zobaczył Hermiony... może nie kochałby ich tak jak kochał teraz. Ta miłość była zakazana, niemożliwa i nie przynosiła nic oprócz bólu. Co mu po tym, że Ray to jego syn, a z Hermioną dopiero co spędził cudowną noc? Co mu po tym skoro kiedy tylko prawda wyjdzie na jaw oboje go znienawidzą? Był na siebie wściekły. To on do wszystkiego doprowadził. Był samolubny, wkroczył do ich życia wiedząc, że w końcu będzie musiał ich skrzywdzić. Zabójstwo ministra było zaplanowane dużo wcześniej, a on mimo to postąpił tak jakby żadnej umowy między nim a Potterem nie było.
Przechadzał się po ulicach Londynu, uświadamiając sobie, że zbliżają się święta. Grudzień był już w połowie, jednak wcale nie było tego widać. Jedyne co to deszcze sprawiające, że pogoda stawała się niezwykle paskudna. Chodził szarymi, londyńskimi ulicami zastanawiając się co powinien zrobić ze swoim życiem. Ponieważ nic konkretnego nie wymyślił, postanowił pozostać tym samym cynicznym i samolubnym Malfoy'em, którym był od zawsze. Prowadził podwójne życie działając na własną rękę. Nie liczył się z nikim dopóki się nie zakochał. Jednak i to go nie zmieniło. Postanowił przełożyć własne szczęście nad to co będzie czuła Hermiona i Ray kiedy dowiedzą się prawdy. Była ona w końcu nieunikniona. O śmierci ministra będą huczeć wszystkie gazety, a jemu z pewnością nie ujdzie to na sucho. Jemu, Potterowi i innym, którzy zgodzili zaangażować się w tą sprawę. Właśnie dlatego była taka ryzykowna. Bo postanowili poświęcić wszystko. Własne rodziny, domy i prace, pragnąc uratować społeczność czarodziei przed ministrem. Mężczyzna planował ujawnić swoje niecne plany w dniu Bożego Narodzenia. Malfoy był jego zaufanym doradcą, przez co wiedział o jego planach. Mimo iż pracował dla niego wyraźnie niezadowolony, minister darzył go niezrozumiałą sympatią... W sumie, wrodzony urok i umiejętność manipulowania Dracona wszystko tłumaczyła. Mimo to minister nie był naiwny. To zdolny, przebiegły człowiek, którego nie będzie łatwo zabić. Właśnie dlatego to Draco podjął się tego zadania. Lubił wyzwania, a jako jeden z niewielu wywiązywał się niezwykłymi umiejętnościami. Razem z Potterem, który również był wysoko postawionym urzędnikiem mieli okazję zorganizować potajemny i ryzykowny plan zamachu na głowę ministerstwa. Jednak czego się nie robi dla większego dobra?
Blondyn długo myślał nad tym co powinien zrobić. Czego chciał? Szczęścia. Co mu je dawało? Ona.
Nie zorientował się kiedy nogi powiodły go pod jej mieszkanie. Zadzwonił dzwonkiem i cierpliwie czekał aż otworzy. Po chwili stanęła w nich piękna, brązowowłosa kobieta. Na jego widok lekko się zmieszała, nie miała pojęcia jak powinna się zachować. W jej oczach pojawił się smutek. W milczeniu czekała aż coś zrobi.
-Przepraszam-powiedział Draco, po czym bez zastanowienia zatopił się w jej malinowych ustach.
-----------------------------------------------------
No to mam nadzieję, że z ministerstwem trochę się wyjaśniło ;) Oczywiście proszę o komentarze i wasze opinie, które naprawdę działają na wenę xD
:D
OdpowiedzUsuńtylko tak myślę.. co to za plany :D
czekam na next!
weny! :D
No czyli nasze domyslenia sie sprawdziły ;d Ray to syn draco ;d ciekawa sprawa z tym ministem, jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy ;d ciekawa jestem czemu minister poluje na Hermione i dlaczego zabil Roba. Wybacz za brak polskich znakow, pisze z telefonu. weny życzę! I czekam na next.
OdpowiedzUsuńRay! No wiedziałam że to syn Draco będzie :D
OdpowiedzUsuńłuhuuu :D
Strasznie jestem ciekawa jak przebiegnie mordersto ministra.. :x niech tylko do Azkabanu nie pojdzie :c
Za co zabili Rona? ;o Może wiedział cos co nie powinien? a za co gonią Hermione? ;x
szybko dodawaj next xd
Pozdrawiam M.
Ray synem Draco to wspaniale a z minstra to nie złe ziółko. Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńPersefona:)
ha wiedziałam że to jego syn :D czekam na kolejny :")
OdpowiedzUsuńWIEDZIAŁAM! Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam! Ray synem Dracona - dlaczego mnie to nie dziwi? :D Minister zabił Rona? Nawet ja w to nie wierzę! Co za... ugh! Mam nadzieję, że ta bożonarodzeniowa akcja się uda i zadźgają sku***ela. Przepraszam, to te emocje. :D Rozdział jak zwykle genialny, chcę już następny! :3
OdpowiedzUsuńsuper że ray jest jego synem-od początku to podejrzewałam:D mam nadzieje że jak już zabije tego ministra tozostanie z hermioną i synem i ona mu wybaczy. świetne czekam na następny.
OdpowiedzUsuńNie chce , żeby Draco zabijał kogokolwiek. Obawiam się, że Hermiona mu tego nie wybaczy i znowu wszystko się schrzani. Mam nadzieję, że wspólnie powiedzą Ray'owi kto jest jego ojcem. Czekam niecierpliwie!
OdpowiedzUsuńWeny!
Ruda ;)
Jestem ciekawa, za co minister ściga Hermionę. Podoba mi się to opowiadanie, choć zwykle nie czytam takich w stylu "kilka lat później". Co do Ray'a - tak myślałam :D Ciekawe, co zrobi Draco...
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam też twoje poprzednie opowiadanie! Świetnie, że dodajesz je tak często! Piszesz na bieżąco, czy masz już napisane trochę na przód i wrzucasz? ;> Jeśli to pierwsze, to jesteś mistrzynią! :D
Pozdrawiam,
~Monika
właśnie niedawno zaczęłam czytać Twojego bloga i jest świetny, ale ostatnio czytałam o tym jak Hermiona była w śpiączce i teraz nie mogę tego znaleźć i nie wiem czy to był jakiś początek tego czy nie :)
OdpowiedzUsuńTak, tak, tak ja wiedziałam, że Ray to syn Dracona! :)
OdpowiedzUsuńA co do rozdział to jest cudowny, ta akcja z tym ministrem i w ogóle wszystko jest wspaniałe :D
Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału ♥
http://dramione-umrzec-z-mlosci.blogspot.com/
Hahah :D wiedziałam :D Ray to syn Draco :) i ciekawe czemu ten minister taki jest trochę przypomina mi naszego ekhem premiera ;) tylko jeden zabija a drugi kradnie xD no cóż czekam na nowy może tak samo a może i bardziej świetny rozdział i czekam z niecierpliwością na to co się wydarzy a mam przeczucie ze będzie się działo :D Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńmam wielką prośbę, mogłabyś gdzieś w linkach z boku wstawić blogi dramione, które czytasz? Szukam ciągle jakichś nowości ;) Właśnie dzięki takim linkom trafiłam na Ciebie ;D
OdpowiedzUsuńŚwietne ;D
OdpowiedzUsuńCzuje, że będę tu częściej. Dobrze piszesz i do tego bardzo ciekawie :)
Zapraszam też do mnie: http://dramionezakladomilosc.blogspot.com/
ja chcę więcej !! :P Jak ja się rozmarzyłam przy tym ... <3
OdpowiedzUsuńA to sukinsyn z tego ministra ale jak harry sie tak z poczatku spial to przemknela mimysl ze to moze on zabil Rona ... o.O
OdpowiedzUsuńCzuje że z tej akcji z minister zrobi sie niezła afera :D
OdpowiedzUsuńI wszystko się wyjaśniło. No jest ciekawie nie powiem ;) Trzymam kciuki za powodzenie akcji. Super rozdział.
OdpowiedzUsuń