-Dogadujesz się z nim lepiej niż ja-powiedziała lekko niezadowolona Hermiona. Właśnie siedziała przy stoliku w jednej z przytulnych kawiarni na Pokątnej razem z Malfoy'em. Blondyn jak zwykle zaciągnął ją w jakieś miejsce kompletnie bez jej wiedzy. Ray wyjechał na weekend do Ginny i Harry'ego, spędzić trochę czasu z kuzynami. Teraz, kiedy potajemnie spędzał czas z Draco zamiast chodzić do szkoły, potrzebował więcej czasu z rówieśnikami. Młody James, Lily i Albus Potter idealnie się do tego nadawali. Hermiona także miała okazję poukładać więcej rzeczy. Musiała zająć się pokojem i biurem Rona w ministerstwie. W jej londyńskim mieszkaniu walało się od jego nikomu już nie potrzebnych rzeczy. Hermione dużo to kosztowało i nie chciała robić tego przy synu. Miało to być definitywne zakończenie pewnego etapu w jej życiu. Etapu jej męża, Rona. To przykre, jednak musiała się z tym pogodzić i nie ukrywała, że pomagał jej w tym Draco. Był przyjacielem, jakiego w danej sytuacji jej zabrakło.
Właśnie wracała z ministerstwa, gdzie po raz ostatni odwiedziła jego biuro. Było jej bardzo smutno i ledwo sobie z tym radziła. Szczęście jej dopisało, kiedy w tym samym miejscu Malfoy załatwiał jakieś ważne rzeczy. Spotkał ją i pomógł dojść do siebie. Często ich odwiedzał, odwoził Hermionę do pracy i Ray'a do "szkoły". Chciał im pomóc. Dlatego, że jego dawne uczucie do dziewczyny jednak nie minęło i był tego całkowicie pewny, uwielbiał Ray'a i czuł potrzebę bycia dla nich wsparciem. Wiedział, że to jego obowiązek, że uczucie do czegoś zobowiązuje. Zabrał Hermionę do kawiarni gdzie zaczęli miłą, luźną rozmowę.
-Gdzie byłeś jak wyjechałeś?-spytała kobieta z przyjaznym uśmiechem. Postanowiła zapomnieć o tym co się wtedy stało i zacząć od nowa.
-W południowej części Anglii. Pomagałem w chwytaniu śmierciożerców.
-Teraz należysz do nich-raczej stwierdziła niż zapytała.
-Nie-powiedział spokojnie. -To znaczy tak. Widzisz, sprawa jest dość mocno skomplikowana... Wojna się skończyła i śmierciożercy nie mają nic wspólnego z Czarnym Panem. Cała ta akcja jest dość nieoficjalna tak jak z resztą cały ten wasz Zakon Feniksa. To grono osób, które się zna i współpracuje. Z śmierciożerstwem nie ma nic wspólnego. Nie zabijamy, nie torturujemy... po prostu mamy charaktery i dostajemy to czego chcemy-wyjaśnił mając nadzieję, że zrozumie.
-Nieważne... nie wnikam-powiedziała kobieta, postanawiając się w nic nie mieszać. Upiła łyk kawy, przypatrując się blondynowi z uwagą. -Gdzie teraz mieszkasz?-spytała przybierając na twarz poważniejszy ton.
-Opiekuję się matką. Nie ma się co oszukiwać, dużo jej nie zostało. Nie liczę, że dożyje do świąt-powiedział z goryczą. -A ojciec... pomieszkuje w Azkabanie zwalniając nam beznadziejne Malfoy Manor.
Kobieta przytaknęła głową, zdając sobie sprawę, że ich rozmowa nie jest już miła ani luźna. Mimo iż nie dawali tego po sobie poznać, atmosfera była napięta.
-Dlaczego nam pomagasz?-spytała w końcu, nie mogą powstrzymać się od dręczącego ją pytania.
-Bo chcę, poczułem się za was odpowiedzialny i tak po prostu mam dobre serduszko-powiedział od niechcenia. Uśmiechnął się do niej słabo, próbując jakoś dodać otuchy. Złapał ją za rękę, którą do tej pory opierała na stoliku i lekko ją ścisnął. Dziewczyna spojrzała na niego niepewnie jednak nie wyrwała dłoni z jego uścisku.
-Draco... przepraszam, ale muszę to powiedzieć. Między nami kiedyś coś było, ale to już przeszłość, nie rób sobie nadziei, dobrze?
-Ale ja cię tylko trzymam ze rękę-oburzył się nie wiedząc o co jej chodzi.
-Dobrze wiesz,że nie to miałam na myśli-mimo to,zabrała rękę ze stołu. -Cała ta szopka z pomaganiem i tak dalej... Draco ja jestem dorosła, a ty nie powinieneś mieć co do mnie żadnych zobowiązań-powiedziała lekko się denerwując. Mimo to nie podnosiła głosu zważając na to, że siedzi w kawiarni.
-Ale mam zobowiązania. Za to, że wtedy tak nagle wyjechałem-oświadczył zatapiając się w jej czekoladowych tęczówkach.
-To może wreszcie mnie oświecisz, co sprawiło, że nagle postanowiłeś wrócić i udawać, że nic się nie stało?!-szeptała gorączkowo, nerwowo się rozglądając. Nie chciała robić przedstawienia.
-Powiedzmy, że wtedy nie wyjechałem z własnej woli, jasne?!-on również zaczął się denerwować.
-Co?-zamilkła, a na jej bladej twarzy malował się szok. Jej czekoladowe oczy powiększyły się do rozmiarów złotych galeonów i zalśniły w nich specyficzne iskierki.
-Słuchaj, Gran... Hermiono-powiedział poważnie, po raz kolejny łapiąc ją za rękę. -Są rzeczy o których po prostu nie chcesz wiedzieć. Nieświadomość będzie najlepszym co może cię spotkać-jego stalowoszare tęczówki przenikały ją na wylot, sprawiając, że po plecach przeszedł jej niemiły dreszcz. Nie dała jednak tego po sobie poznać i dzielnie zniosła jego spojrzenie. Nie miała pojęcia o czym on mówi.
-Ty coś wiesz, Malfoy-szepnęła, zaintrygowana nowym odkryciem. -Uwierz mi, zniosę wszystko. Po prostu powiedz mi co się dzieje-poprosiła błagalnie.
-Hermiono, ta wiedza może okazać...
-Po prostu powiedz, że ci się znudziłam-krzyknęła poirytowana. Wstała od stołu i zamierzała wyjść, jednak zatrzymał ją łapiąc za nadgarstek. Przyciągnął ją w swoją stronę, zmuszając by po raz kolejny usiadła naprzeciwko.
-Po prostu staram się cię chronić-warknął również się denerwując. Mimo to wyraz jego twarzy zdawał się być nad wyraz opanowany. Hermiona uniosła brwi, patrząc na niego ze zdziwieniem.
-Daję ci pięć minut żeby mi to wytłumaczyć- oświadczyła jednak na chłopaku nie zrobiło to żadnego wrażenia. Splótł ręce na piersi mrożąc ją niezadowolonym wzrokiem.
-Nie licz na to-powiedział spokojnie, po czym nie odwracając się za siebie wyszedł z kawiarni.
Dziewczyna westchnęła zrezygnowana chowając twarz w dłoniach. Wzięła parę głębokich oddechów, po czym uniosła głowę, wyginając usta w delikatnym uśmiechu. Zapłaciła za kawę, po czym w wyjątkowo dobrym jak na taką sytuację humorze, opuściła lokal.
-O, Draco! Jesteś-czarnowłosy mężczyzna uśmiechnął się w stronę blondyna.
-Witaj, Potter-powiedział siadając naprzeciw biurka szefa aurorów. Przybrał na twarz delikatny, wymuszony uśmiech, po czym niechętnie podał dłoń Złotemu Chłopcu.
-Coś nowego?-spytał z nadzieją Harry, przeglądając papiery. Piętrzyły się przed nim sterty teczek i pergaminów, przez co nie za dobrze widział twarz swojego gościa. Zmuszony był co chwila wyglądać pomiędzy kolumnami papierów co wyglądało dość nieelegancko.
-Jak zwykle beznadziejnie-westchnął ciężko blondyn. -Wydaje mi się, że cała ta sprawa zaczyna się mu wymykać spod kontroli. Przyznaję, że nieźle namieszaliśmy-na jego twarz wpłynął złośliwy uśmieszek. -Pójdę już-powiedział po chwili, jednak w tym samym czasie z krzesła zerwał się Wybraniec.
-Malfoy-powiedział łapiąc go za ramię. -Mam nadzieję, że ty masz wszystko pod kontrolą-powiedział i widać było, że ta sprawa męczy go od dłuższego czasu.
-Nie martw się. Jesteśmy po tej samej stronie. Wszyscy. Za parę tygodni będzie po sprawie. Minister nie będzie już nikomu zagrażał-powiedział przekonująco.
-Mogę ci ufać?-spytał Harry kiedy blondyn stał już przy drzwiach i sięgał po klamkę.
-Nie masz wyjścia-odparł nie obdarzając go najmniejszym spojrzeniem, po czym zniknął za potężnymi, drewnianymi drzwiami.
Harry westchnął opadając ciężko na fotel. Taka sytuacja nie za bardzo go satysfakcjonowała. Ukrył twarz w dłoniach starając się przemyśleć najważniejsze sprawy. Po chwili jednak drzwi jego gabinetu po raz kolejny się otworzyły.
-Zapomniałem o czymś-blondyn z powagą podszedł do biurka. -Hermiona ma nie wiedzieć, że współpracujemy. Ma wierzyć, że Śmierciożercy działają na własną rękę. Jest inteligentna od razu powiązałaby wszystko i dowiedziała się kto stoi za śmiercią Rona.
-Wiesz, była u nas wczoraj. Jest pewna, że to wina śmierciożerców-powiedział Harry, przenikając blondyna spojrzeniem swoich zielonych tęczówek. Nie wiedział o co może chodzić mężczyźnie. Na jego twarzy malowało się zaciekawienie. Blondyn westchnął, znaczyło to, że dziewczyna dalej mu nie ufa.
-Taki był plan-powiedział zgodnie z prawdą. Uśmiechnął się blado, po czym kontynuował:
-Jest bezpieczna póki nie podejrzewa o nic ministerstwo. Bez urazy, Potter, ale przed ministrem nawet ty jej nie obronisz. Im mniej wie, tym lepiej dla wszystkich-westchnął, zwracając się z powrotem w stronę drzwi.
-To z jego powodu wtedy wyjechałeś-powiedział Harry, do którego właśnie coś dotarło.
-Spędzałem z nią za dużo czasu-powiedział ponuro. -Papiery same się nie podpiszą, a jej śmierć z pewnością wszystko by rozwiązała-westchnął patrząc na Wybrańca swoimi stalowoszarymi oczami. Właśnie zabłysły w nich iskierki smutku. -Nie jestem świnią, naprawdę ją kochałem-powiedział próbując tym samym przekonać wybrańca. Uśmiechnął się, po czym już na dobre zniknął za drzwiami gabinetu. Harry stał jak wryty wpatrując się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą znajdował się blondyn. Przez tyle lat żył w przekonaniu, że mężczyzna wykorzystał i zostawił jego przyjaciółkę, raniąc tym samym jej wrażliwe i dobre serce.
-On ją naprawdę kochał...-powiedział do siebie z szokiem wymalowanym na twarzy. Wiadomość ta zmieniała cały jego myślowy porządek. Nigdy nie pomyślałby, że blondyn zostawił Hermionę z jakichkolwiek innych powodów niż tych, że jest najnormalniejszym Malfoy'em. Cały jego świat legł w gruzach. Ta wiadomość była naprawdę niecodzienna, dlatego postanowił tego dnia skończyć wcześniej pracę i podzielić się nią ze swoją żoną.
-Cześć, Ginny-Harry uśmiechnął się do swojej żony delikatnie całując jej czoło.
-Jak było w pracy?-rudowłosa kobieta spojrzała na męża z szerokim uśmiechem.
-Jak zwykle... Gdzie dzieciaki?-spytał pan Potter, przyciągając do siebie kobietę i czule ją całując.
-Na górze. Nie zmieniaj tematu-delikatnie go odepchnęła patrząc na niego z wyrzutem. -Co z Malfoy'em? Ufasz mu? Masz pojęcie w co się pakujesz? Jesteś zdany tylko i wyłącznie na niego. On i zgraja, która niegdyś mordowała i napadała na nas i naszych przyjaciół jest odpowiedzialna za najważniejsze rzeczy w kraju! Z całym szacunkiem, ale to absurd. Jeżeli ktoś się dowie... Boję się myśleć co z nami będzie. Nie masz żadnego zabezpieczenia, żadnej pewności, że Malfoy nie oleje cię kiedy będzie u szczytu władzy i nie zrobi tego co będzie na rękę jemu?-spytała podpierając się pod boki.
-Spokojnie, Ginny. Ufam Malfoy'owi w stu procentach. Nie długo minister będzie siedział w Azkabanie.
-A mogę wiedzieć co tak zbliżyło cię do tej tlenionej fretki?!-spytała oburzona.
-Ginny on ją kochał. Mogę powiedzieć, że dalej kocha. Jestem tego prawie pewien, a wiesz co to znaczy?-Wybraniec uśmiechnął się triumfująco. -Zrobi wszystko, żeby ona była bezpieczna. Nie zdradzi nas, bo teraz działamy po jednej stornie-brunet złapał żonę za ręce patrząc prosto w jej głębokie oczy. -Nie martw się, Ginn. Będzie dobrze-przytulił ją do siebie, widząc na jej twarzy malującą się niepewność.
-Ale to Malfoy, Harry!-żachnęła się, mocniej wtulając w ramiona męża. -Jemu nigdy nie będziemy mogli w pełni zaufać.
-Wygląda na to, że nie mamy wyboru. Ginny nie ma się co oszukiwać. Fakt, że najbardziej zaufane departamenty musiały prosić o pomoc śmierciożerców w obaleniu najbardziej lubianego przez społeczność polityka, znaczy, że cała ta sytuacja jest chora!
-Może on nie jest taki zły-powiedziała kobieta z nadzieją mając na myśli ministra magii.
-Uwierz, Ginny. Jest zły. Gorszy od śmieciożerców, którzy są już zupełnie nie groźni...
Kasztanowłosa kobieta siedziała na parapecie, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo. Uwielbiała Londyn nocą. Widok ten zapierał dech w piersiach, sprawiając, że nie dało się od niego oderwać wzroku. Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi.
-Otworzę mamo!-po mieszkaniu rozległ się krzyk jej synka, na co mimowolnie się uśmiechnęła. Mimo to, poszła za nim, chcąc się upewnić, że nie otworzy nikomu nieodpowiedniemu. Wyszła ze swojej sypialni podchodząc do drzwi.
-Poczekaj, Ray-powiedziała ciepło w stronę malca, który już zabierał się do zamka. Chłopiec wywrócił oczami. Głośno westchnął jednak odsunął się od wejścia mocno splatając ręce na piersi. Kobieta spojrzała rozbawiona na syna, a na widok jego obrażonej miny lekko się zaśmiała. Odwróciła się i otworzyła drzwi, patrząc zdezorientowana na swojego gościa. Nie spodziewała się, że tak szybko odważy się ich odwiedzić.
-Draco!-Ray wyminął matkę rzucając się na stojącego u progu mężczyznę. Mocno objął go w pasie wykrzywiając usta w szerokim uśmiechu. Blondyn poklepał go po głowie uśmiechając się ironicznie, po czym ciągnięty przez chłopca wszedł do mieszkania. Ray pociągnął go w stronę salonu, zostawiając za sobą zdziwioną matkę. Jakim cudem były Ślizgon zyskał lepsze relacje z jej synem niż jej mąż? Nie spodziewała się, że w czasie odwożenia kogoś do szkoły można się z nim tak zaprzyjaźnić. Wzruszyła ramionami, po czym zamykając otwarte na oścież drzwi, poszła za nimi do salonu.
--------------------------------------------
Powiem szczerze, że miałam ostatnim czasy mnóóóóśtwo czasu i napisałam mnóóóóśtwo rozdziałów. Tak więc korzystajcie i komentujcie. Kto wie, może oczarowana waszymi opiniami i prośbami wstawię jutro nieco więcej niż 1 notka?? xD
Taaaaak! I się doczekałam! Rozdział oczywiście genialny, jak zwykle zresztą. Jestem nadal ciekawa co z tą śmiercią Rona?... A tak poza tym... DRACO KOCHA HERMIONĘ! DRACO KOCHA HERMIONĘ! TAAAAK! - Okej, już się uspokoiłam. Więc to minister zabił Rona? Co za pe**ł! (przepraszam za słownictwo -emocje) Mam nadzieję, że już niedługo to wszystko się wyjaśni i będzie dobrze :D Czyżby Draco miał takie dobre stosunki z Ray'em, bo jest jego biologicznym ojcem? Tak, nie odczepię się od tego, nadal będę w to ślepo wierzyć. :) No już nie wiem co to napisać, więc... Pozdrawiam i mam nadzieję, że już jutro dodasz te mnóóóóóóóśtwo rozdziałów, które napisałaś. :3
OdpowiedzUsuńCudownie!:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wyjaśni się dlaczego Draco opuścił Hermionę i kto zabił Rona:)
Czekam na rozwój wydarzeń.
OdpowiedzUsuńA.
no to muszę ci przyznać, że mnie zaskoczyłaś ;p
OdpowiedzUsuńoczywisćie pomysłem na całą historie... Minister jako zły, gorszy od Śmierciożerców, a słudzy Czarnego Pana wspólpracujący z aurorami ^^ no ciekawe, choć muszę przyznać, że czytam coś podobnego, ale oczywiście wszystko wygląda inaczej ;p
hymmm i jeszcze te relacje Malfoya z Rayem, nie chodzenie do szkoły, wspólny czas i te przypalone naleśniki... xD i sam fakt, że Ray ma lepsze relacje z Draco niż miał z własnym ojcem ;p
cieszy mnie to, że Hermiona postanowiła się wziąć w garść i stara się być silna ;p
ohhh i sam fakt, że Draco nadal ją kocha, kochał i odszedł by ją chronić - to jest po prostu cudowne ;***
uwielbiam cię dziewczyno ;***
no to ludzie KOMENTUJEMY ! ;D
OdpowiedzUsuńjuż chyba wiem o co we wszystkim chodzi :D
jesteś swietna .. ale to już wiesz.
oczywiście..
nie mogę się doczekać kiedy Hermiona dowie się o tym ze Ray nie chodzi do szkoły xD to się będzie działo xD
no to ludzie KOMENTUJEMY ! ;D
OdpowiedzUsuńjuż chyba wiem o co we wszystkim chodzi :D
jesteś swietna .. ale to już wiesz.
oczywiście..
nie mogę się doczekać kiedy Hermiona dowie się o tym ze Ray nie chodzi do szkoły xD to się będzie działo xD
Jak zwykle jest cudownie :)
OdpowiedzUsuńDraco w twoim opowiadaniu jest boski, taki tajemniczy a jednak czuły ♥ Nie mogę się już doczekać rozwiązania tych wszystkie zagadek :D Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że dodasz go jak najszybciej, bardzo cię proszę :*
http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
też mam wrażenie , że Ray może być dzieckiem Draco. Może, jak Hermiona wychodziła za Rona to już była w ciąży i on po prostu zaakceptował to dziecko.
OdpowiedzUsuńBaaaardzo niecierpliwie czekam na następny rozdział.
Weny!
Ruda ;)
Rozdzial genialny i czekamy na wiecej notek!
OdpowiedzUsuńdodaj nam odrazu tak ze dwie :3
Kocham twoje opowiadanie i chociaz dopiero sie zaczelo to wciagnelo mnie na maksa.
Pozdrawiam Dramione :3
Aj ten Malfoy :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajnie się to czyta! Dodałam do obserwowanych :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie
dramione-magical-world-forever.blogspot.com
Mafinek
Zresocjalizowani Śmierciożercy?
OdpowiedzUsuńHarry współpracujcy z Malfoyem?
Harry UFAJĄCY Draconowi?
Minister magii stojący za śmiercią Rona?
Ciekawe kto jest tym Ministrem Magii :)
To że Draco dalej kocha Hermione jest dla mnie od początku oczywiste:D
Draco taki kochany ;')
OdpowiedzUsuńLecę się dowiedzieć kto jest tym Ministrem Magii.
Pozdrawiam
Ciekawi mnie, kto jest tym nieooradnym ministrem
OdpowiedzUsuńhttp://zbuntowanahermiona.blogspot.com/