Czasem przychodzi taki czas, kiedy orientujemy się w czym tkwimy. Możemy to ignorować, spuścić głowę i posłusznie dać gnębić się losowi. Można też walczyć, do końca, mimo iż już nikt nie ma nadziei. Tak właśnie czuł się Draco. Ból, który sprawiła mu świadomość, że Hermiona nigdy nie będzie taka jak dawniej stawał się nieznośny. Nie chodziło tu o zmienianie kobiety, a stawienie ją na równe nogi, przywrócenie chęci do życia. Jak się zorientował, słowa otuchy nie zdawały egzaminu. Czas było wykonać zadanie po swojemu...
Ray jak przystało na porządnego sześciolatka chodził do szkoły. Wychodził z niej, nie rozumiał czemu mama każe mu do niej chodzić. Przecież i tak miał uczyć się w Hogwarcie. Widocznie zależało jej by poznał trochę mugolskich nauk, a ani on, ani tata kiedy jeszcze żył, nie mieli nic przeciwko. Chłopiec odziedziczył po matce inteligencje i chęć poznawania świata. Deszcz padał, a on sam był wyczerpany po kilkugodzinnych zajęciach. Usiadł na ławce tak jak zwykle czekając na Hermionę. Jego humor jak zwykle od wielu dni był delikatnie mówiąc podły. Nic się nie układało. Odruchowo zaczął machać nogami, kiedy nagle obok niego przysiadł się pewien mężczyzna. Chłopiec podniósł głowę, spoglądając prosto w stalowoszare oczy blondyna.
-Cześć, Malfoy-powiedział, lekko się uśmiechając. Wizyta blondyna znacznie poprawiła mu nastrój.
-Siemasz Ray?-odparł mężczyzna unosząc kąciki ust. -Gotowy na przygodę ze swoim nowym przyjacielem?-spytał, a w jego oczach pojawiły się szalone ogniki.
-Mama cię nie lubi-zauważył brunet, mrużąc podejrzliwie oczy.
-A czy ona kogokolwiek lubi?!-spytał mężczyzna wywracając oczami. -Chodź zanim zmokniemy doszczętnie-powiedział wstając z ławki. -Obiecuję, że nie jestem mordercą-psychopatą, który chce cię porwać i zbić fortunę na okupie-oświadczył łapiąc chłopca za rękę.
-Mama cię zabije-zauważył chłopiec.
-Jakoś to przeżyje-prychnął ironicznie, po czym nie czekając na dalsze odpowiedzi malca, teleportował się w nieznane miejsce.
-Znowu się spóźniłam-jęknęła do siebie, biegnąc w stronę mugolskiej szkoły. Deszcz lał co raz mocniej, a jej parasolka jak na złość zgubiła się w jakimś sklepie. Nawet nie zorientowała się kiedy wypadła jej z rąk. Hermiona pośpiesznie wbiegła na szkolny dziedziniec zdając sobie sprawy, że jej syna nie ma w umówionym miejscu. Z początku się zaniepokoiła, dopiero po chwili stuknęła się czoło, uświadamiając, że pada deszcz i Ray z pewnością jest w budynku. Wbiegła po schodach do szkoły, uśmiechając się sztucznie do otaczających ją ludzi.
-Dzień dobry, pani Hermiono!-zawołała za nią jakaś kobieta. Brązowowłosa odwróciła się przybierając na twarz uprzejmy wyraz twarzy. -Coś się stało? Ray już dawno wyszedł ze szkoły-powiedziała nauczycielka.
-Jak to wyszedł?!-spytała kobieta, zaczynając się niepokoić.
-Przyszedł do niego jakiś mężczyzna. Byłam pewna, że wszystko w porządku. Gadali ze sobą jakby znali się od dawna...-powiedziała nauczycielka lekko zakłopotana.
-Co to za mężczyzna?-spytała Hermiona zaczynając co raz bardziej wpadać w panikę.
-Taki tam przystojny blondyn z niezwykle pięknymi oczami...-szepnęła rozmarzona kobieta.
-Nie no to chyba jakiś żart!-krzyknęła wkurzona, wybiegając z budynku. Złapała się za włosy rozpaczliwie szukając rozwiązania. Pokłócili się, a on teraz porywa jej dziecko! To jakiś absurd... Cóż Malfoy zawsze był nieobliczalny... Po obdzwonieniu wszystkich przyjaciół z ministerstwa, którzy stwierdzili, że nic nie mogą na to poradzić, postanowiła wrócić do domu i liczyć na to, że mężczyzna nie skrzywdzi jej syna. Wierzyła, że nie posunąłby się tak daleko. Wysłała do niego mnóstwo sów, nie mogąc usiedzieć na miejscu. Rozhisteryzowana przemierzała mieszkanie, próbując się uspokoić. Była kompletnie bezradna.
Ściemniało się, a ona pogrążała się w co raz większej desperacji. W końcu zadzwonił dzwonek do drzwi. Podbiegła do niego, otwierając je drżącymi rękami. To oni. Stali uśmiechnięci i najwyraźniej świetnie się bawili. Szybkim ruchem wciągnęła Ray'a do mieszkania, krzycząc, że ma iść do pokoju. Chłopiec posłał niepewne spojrzenie stojącego u progu blondynowi, po czym zniknął za drzwiami swojej sypialni.
Hermiona poczekała aż to zrobi, by bez zastanowienia wymierzyć mężczyźnie siarczysty policzek.
-Zabraniam ci się z nim spotykać-wycedziła przez zęby z nienawiścią patrząc na Dracona.
-Chciałem pomóc-powiedział nieprzejęty, masując miejsce pod okiem. Westchnął głęboko, po czym spojrzał na trzęsącą się ze złości kobietę. -Jest przemęczony zajęciami. Należy mu się odpoczynek...
-Z pewnością, ale nie z tobą!-krzyknęła z histerią. -Odchodziłam od zmysłów, Malfoy! To było porwanie-oświadczyła niezwykle chłodnym tonem.
-Nie przesadzaj-powiedział bez zaproszenia wpraszając się do mieszkania. -Chcę wam pomóc. Mimo wszystko. Chcę, bo uważam, że jestem ci to winien.
-Nie chcę tego słuchać-warknęła, pokazując palcem na drzwi.
-Daj spokój. Schowaj beznadziejną, Gryfońską dumę do kieszeni i przyjmij pomoc, której potrzebujesz...
-Niczego nie potrzebuję...-powiedziała twardo, jednak w jej głosie dało się usłyszeć nutę niepewności.
-Tak?-spytał ironicznie. -Kobieto, masz depresje, twoje życie legnie w gruzach i ledwo wiążesz koniec z końcem. Do tego masz syna! Pamiętasz jeszcze?-spytał z kpiną.
-Jasne, że pamiętam-westchnęła opadając ciężko na kanapę. -Masz rację. Nie radzę sobie. No i co z tego? Nie chcę twojej pomocy, rozumiesz? Chcę żebyś dał nam spokój.
-Ojej jak słodko... każdy czegoś chce, Hermiono-powiedział siadając obok niej. -Weź się w garść, skończ żyć przeszłością, bo to cie zniszczy... Pozwól, że ja się tym zajmę. Od tej pory JA zajmuję się sprawą Rona. Moje poglądy polityczne nie mają tu nic do rzeczy i uwierz mi nie znasz całej prawdy o ministrze. Ty skup się na sobie i Ray'u. Koniec płakania po nocach, chodzenia na cmentarz i zamykania się godzinami w pokoju, jasne?-spytał tonem, nie znoszącym sprzeciwu.
-Robię to tylko i wyłącznie dla Ray'a-powiedziała wyciągając do niego dłoń.
-Świetnie-powiedział momentalnie się zmieniając. -Przyjadę po ciebie o ósmej, pa, pa-pomachał jej ręką i szybko cmoknął w policzek. Zamierzał wybiec jak najszybciej by nie dostać za to reprymendy, jednak zatrzymały go zupełnie inne słowa. Takie, których się nie spodziewał.
-Dlaczego wtedy wyjechałeś?-spytała patrząc na niego przenikliwym wzrokiem. -Czemu z dnia na dzień po prostu wyjechałeś?-widać, że to pytanie męczyło ją latami. Chciała wiedzieć, pragnęła poznać prawdę.
-Hawaje zawsze wyglądały kusząco-powiedział znikając za drzwiami.
Ich relacje zawsze tak wyglądały. Dochodziło to sprzeczek, kłótni czy niedomówień. Nigdy nie byli ze sobą całkowicie zgodni. Po większych kłótniach zazwyczaj udawali, że nic się nie stało, albo wręcz przeciwnie, kłócili się jeszcze bardziej, nie odzywali się do siebie lub stale wypominali swoje błędy.
Hermiona leżała na łóżku, wpatrując się w sufit z szeroko rozłożonymi rękami. Nie przespała prawie całej nocy. Jak zwykle dręczyły ją myśli. Tym razem, jej głowy nie zaprzątał jej zmarły mąż, a Malfoy. Postanowiła zastosować się do jego rad. Nie radziła sobie sama, musiała więc komuś zaufać. Draco wykazał chęć wyciągnięcia jej z całego bagna, więc postanowiła mu się poddać. Wierzyła, że chłopak nie chce jej skrzywdzić i miała szczerą nadzieję, że tego nie zrobi. Był jakby jej ostatnią deską ratunku, ostatnią nadzieją, że uda jej się zacząć nowe życie. Tu pojawiały się dylematy. Czy da radę? Czy podoła? Czy wypada jej się śmiać i cieszyć życiem, po tym co spotkało jej męża?
STOP!-pomyślała, odcinając się od złych myśli.
Była Hermioną Granger, słynną, mądrą bohaterką, która nie bała się pokonać samych śmierciożerców i ich pana. Musiała sobie poradzić, musiała wziąć się w garść. Czas było zacząć od nowa. Zacząć cieszyć się życiem, bo przecież miała dla kogo. Wstała z łóżka, podchodząc do szafki z ubraniami i zarzucając na siebie prostą, czarną sukienkę. Podeszła do lustra, uważniej przypatrując się swojemu odbiciu. Wyglądała smutno,za smutno jak na nowy początek. Szybko przebrała się, zakładając na siebie białą sukienkę w granatowe paski. Wyglądała zdecydowanie weselej. Uśmiechnęła się do siebie, zdając sobie sprawę, że od dawna tego nie robiła. Rozczesała swoje kasztanowe, falowane, sięgające talii włosy, związując je w artystycznego koka. Wzięła głęboki wdech, przypatrując się dokładniej lustrzanemu odbiciu.
-No to idziemy na całość-powiedziała do siebie, włączając w radiu wesołą muzykę. Po chwili całe mieszkanie rozbrzmiewało głośnymi taktami melodii. Uśmiechnęła się do siebie, powoli szykując do pracy. Zrobiła delikatny makijaż i zapakowała do torebki najpotrzebniejsze rzeczy.
-Mamo, co ty wyprawiasz?-do jej sypialni wszedł zaspany Ray.
-Jestem szczęśliwa-powiedziała, próbując wmówić do sobie i wszystkim dookoła. Poprawna odpowiedź brzmiała by "Chcę być szczęśliwa". Musiała jednak posłuchać się Malfoy'a i zacząć od nowa bez mieszania w to wszystko syna, któremu z pewnością też jest ciężko. Tyle, że radził sobie z tym o niebo lepiej. Do niego to po prostu nie dotarło, ale to chyba lepiej. Patrzyła jak usta malca wykrzywiają się w radosnym uśmiechu, a on sam rzuca się jej na szyję.
-Wróciłaś-powiedział wtulając głowę w jej włosy.
-Przepraszam, że odeszłam-szepnęła, podtrzymując go na rękach. Po chwili dosłyszeli głośne walenie w drzwi. Ktoś wyraźnie się na nich wyżywał. Hermiona podeszła do nich dość zaintrygowana. Uchyliła je delikatnie, patrząc prosto w stalowoszare oczy Dracona Malfoy'a.
-Powiedziałem, że będę o ósmej. Jest ósma trzydzieści-oświadczył pchając drzwi i wchodząc do środka. Na jego twarzy panował szeroki, ironiczny uśmiech. Przyciszył muzykę, mrugając porozumiewawczo w stronę Ray'a. -Trzeba cię zawieźć do pracy-oświadczył delikatnie się uśmiechając.
-Nie ma mowy. Co z Ray'em?-spytała zatroskana.
-Odwiozę go potem do szkoły-powiedział, otwierając drzwi i dając tym do zrozumienia kobiecie, że powinna wyjść. Szatynka wywróciła oczami, po czym całując syna w czoło opuściła mieszkanie.
-Trzymaj się Ray!-rzucił wesoło blondyn, po czym razem z Hermioną zniknął za drzwiami. Kiedy wyszli z bloku, w którym mieszkała brązowowłosa, dojrzeli zaparkowany przed nim czarny, sportowy samochód.
-Zapraszam-powiedział mężczyzna z szerokim uśmiechem otwierając przed nią drzwi. Kobieta zaskoczona wsiadła do wozu, postanawiając nie zwracać uwagi na dziwne zachowanie blondyna i również być miła. Całą drogę spędzili śmiejąc się i gawędząc. Dawno nie czuła się tak dobrze. W końcu dotarli przed miejsce jej pracy. Hermiona pracowała jako magomedyk w szpitalu świętego Munga. Zajmowała się ciężkimi, nieodgadnionymi dla innych lekarzy przypadkami. Zwykle spędzała tu mnóstwo czasu. Dopiero po śmierci Rona wszystko się zmieniło. Uświadomiła sobie jak dawno jej tam nie było. Kobieta spojrzała na budynek przez okno wozu Malfoy'a i cicho westchnęła.
-Nikt nie lubi pracować-pocieszył ją chłopak z kpiącym uśmieszkiem.
-Zawsze lubiłam swoją pracę!-zapewniła go lekko się uśmiechając. -Po prostu... ciężko wrócić... po tym wszystkim co się stało...-westchnęła po raz kolejny, a w jej głosie pojawiły się wątpliwości.
-Kiedyś trzeba wrócić-powiedział łapiąc ją za rękę. -Poradzisz sobie, Hermiono.
-Sama nie wiem-odparła lekko się łamiąc.
-Wstałaś dziś i postanowiłaś zacząć od nowa, co świadczy, że jesteś najodważniejszą osobą jaką znam-pocieszył ją wyginając usta w pokrzepiającym uśmiechu.
-Dzięki-szepnęła, po czym zapominając o tym jak bardzo skomplikowane są ich relacje, cmoknęła go w policzek. Później, nie czekając na jego reakcję, pożegnała się i pośpiesznie wyszła z samochodu.
-Ray!-Draco wszedł do mieszkania Hermiony, wołając jej syna. Obiecał, że zawiezie go do szkoły. Już u progu przywitał go zapach spalenizny. Pośpiesznie wszedł do środka, mając w myślach wizji śmierci zadanej przez Hermionę za nie dopilnowanie jej syna. Zapach powiódł go do kuchni, gdzie malec stojąc na stołku robił naleśniki. Naleśnik smażący się na patelni od dwudziestu minut, o całkowicie czarnej barwie nie wydawał mu się podejrzany. Wręcz przeciwnie, z uśmiechem na twarzy przerzucał go co chwilę z jednej strony na drugą.
-Chyba ci się spalił-powiedział rozbawiony Draco, odganiając ręką kłęby dymu. -Matka cię zabije-powiedział niewzruszony patrząc w stronę blatu kuchennego. Potłuczone jajka, rozsypana po podłodze i ścianach mąka, a także mleko, które rozlało się po całej powierzchni stołu.
-Chyba nie musi się dowiedzieć-powiedział niewinnym tonem Ray. -Chyba coś nie tak... tyle czasu go smażę, a on i tak nie jest dobry-westchnął zrezygnowany. -Powiedz, że znasz zaklęcie, które zrobi mi pyyysznego naleśnika!-krzyknął z entuzjazmem.
-Nie-powiedział krótko mężczyzna. -Zdolność gotowania odziedziczona po Weasleyu-westchnął pod nosem, tak by chłopiec tego nie dosłyszał. -Trzeba tu posprzątać-oświadczył, splatając ręce na piersi.
-Muszę iść do szkoły-powiedział chłopiec, próbując wymigać się od ciężkiego zadania.
-To mugolska szkoła chłopcze-prychnął z zażenowaniem Draco. -To czego się tam nauczysz, i tak nie przyda ci się w życiu. Nie mam pojęcia po co matka cię tam zapisała. I tak idziesz do Hogwartu...
-Mama mówi, że tam są rzeczy, które też są ważne, a których w Hogwarcie nie ma...
-Spójrz na mnie-blondyn ukucnął przed nim, mówiąc bardzo poważnym tonem. -Nie chodziłem do takiej szkoły i co?
-No właśnie-powiedział chłopiec patrząc na mężczyznę z politowaniem.
Blondyn wywrócił oczami, po czym udając oburzenie przerzucił chłopca przez ramię.
-Pierwsza zasada Malfoy'a brzmi od teraz: "Ray nie chodzi do szkoły"-powiedział na co brunet cicho zachichotał.
-A co na to mama?-spytał lekko się niepokojąc.
-O niczym się nie dowie-odparł blondyn, przybierając na twarz złośliwy uśmieszek.
------------------------------
Przepraszam, ale nie zdążyłam dodać wczoraj rozdziału dlatego dodam jeszcze jeden dziś wieczorem :) Błagam was abyście uzbroili się w cierpliwość. Wraz z nowymi rozdziałami będzie wyjaśnionych coraz więcej spraw ;) Dziękuję za komentarze i naturalnie proszę o kolejne.
Koniec żałoby Hermiony ♥ Nareszcie!
OdpowiedzUsuńSceny Malfoy'a z Ray'em są przurocze i do tego takie zabawne :) Postać Draco w ogóle jest zachwycająca - po tej ucieczce czuje, że ma jakieś zobowiązania wobec Hermoiny i jakoś próbuje jej wynagrodzić swój wyjazd, co opisujesz genialnie :D
Już nie mogę się doczekać wieczoru - zastanawia mnie tylko jedna rzecz: czy ty tak te rozdzaiły tworyzsz na biegu (ile ty musisz mieć wolnego czasu :() czy masz już napisaną jakąś większą ilość?
Pozdrawiam i zapraszam na historia-hermiony-riddle.blogspot.com
Florence
aj te zasady Malfoy hehe
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej mi się podoba:) Uwielbiam sceny Malfoy'a i Ray'a:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
hihihi *.*
OdpowiedzUsuńI gdyby nagle okazało się ze Ray jest dzieckiem Draco. Fajny rozdzialik. Pisz dalej:)
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial. Bardzo ciekawy i interesujacy. Draco wspaniale sie zachowuje i to w nim lubie. Uwazam, ze nie powinien wtracac sie w sprawy wychowawcze Hermi, lrcz no co? to Malfoy :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie opisujesz te historie i napewne bede wyczekiwala wieczora i nowego rozdzialu.
Pozdrawiam Dramione :3
Jestem pod wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest wspaniały a Ray jest przecudowny, już uwielbiam tego dzieciaka :)
Mam nadzieję, ze nowy rozdział będzie jak najszybciej bo już nie mogę się doczekać ♥
http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Co tu dużo pisać - G E N I A L N E. Naprawdę masz talent, a co ważniejsze pomysł na to opowiadanie. Parę komentarzy wcześniej w jednym z nich było napisane (ktoś tak przypuszcza), że Ray jest dzieckiem Draco - ja jestem tego prawie pewna. Już od początku to podejrzewałam, gdy tylko napisane było, że chłopak jest bardziej podobny do Hermiony niż do Rona - to wiadomo, że nie było żadnej wzmianki o tym (oprócz tych docinek Malfoy'a - ale to ślepy kret i nic nie widzi), by Ray był podobny do Rona i dlatego ja mam podejrzenie, że się okaże iż to Draco jest ojcem. Podejrzenie i nadzieję - jakby było fajnie! Jestem bardzo ciekawa jak potoczą się ich losy. Nareszcie Hermiona wyszła z depresji! W końcu! I co najważniejsze - dzięki Draco! No nic, nie będę się rozpisywać, wiedz tylko, że rozdział jest fantastyczny, że uważam iż masz wielki talent i wyobraźnię, że zaciekawiłaś mnie i że będę tu na dłużej, a nawet do końca. :) Bardzo Cię serdecznie pozdrawiam i życzę dużo weny, by rozdzialiki były jak najczęściej, a teraz (jest wieczór) będę milion razy odświeżać stronę i patrzyć czy jest aby nowiutki, świeżutki rozdzialik, na który jak się tylko pojawi, zapewne rzucę się jak Reksio na szynkę. A to Twoja wina, bo dodajesz takie świetne rozdziały - musisz pisać trochę gorsze, no naprawdę. OCZYWIŚCIE ŻARTUJĘ, MAM NADZIEJĘ, ŻE TERAZ BĘDZIE TYLKO LEPIEJ (ale lepiej się już chyba nie da, jednak to jesteś ty - czyli genialna, powiedzmy amatorska pisarka, który omamia i uzależnia każdym swoim opowiadaniem - więc myślę, że i tak napiszesz coś jeszcze wspanialszego). I tak się rozpisałam, ale to nic. :) Czekam na kolejny rozdział (tak wiem już to pisałam) i jeszcze raz Cię bardzo pozdrawiam. :3
OdpowiedzUsuńTwoja wierna, bardzo zadowolona z opowiadania czytelniczka, Potterheads. :D
świetne, genialne, cudowne, magiczne !
OdpowiedzUsuńpotterowskie-co-nieco.blogspot.com
pozdrawiam, emersonn
Jest bardzo fajnie :) Miona postanowiła w końcu zakończyć żałobę :D
OdpowiedzUsuńA Draco jest taki fajny dla Ray'a jak starszy brat :)
Draco i Ray <3
OdpowiedzUsuńHerma coraz lepiej jak widzę :D
Zawsze wierzyłam w Draco. Nikt go nigdy nie lubił ze znanych mi Potterhead tylko ja... ale zawsze kochałam ciemną stronę mocy. ♥
OdpowiedzUsuńDraco i Ray widzę że dobrali ;D
OdpowiedzUsuńDobrze że Malfoy pomógł Hermionie.
Pozdrawiam
Oho, dzikie spiski chłopców...coś czuję, że będzie szatańsko *-*
OdpowiedzUsuńhttp://zbuntowanahermiona.blogspot.com/