niedziela, 16 czerwca 2013

13. Zamach na ministra

Teleportował się tuż pod mieszkaniem ministra. Jego córka Susan wyjawiła im tajemnice o miejscu jego pobytu w czasie świąt.
-Panie Malfoy?-blondyn spojrzał na mężczyznę z największym opanowaniem. Sługusy Pottera jak zwykle musiały w czymś przeszkadzać. Co jak co, Wybraniec nie nadawał się na mózg operacji. To Draco myślał trzeźwo nawet w najgorszych momentach. Wiedział co ma robić i dążył do celu mimo wszelkich przeszkód. Pottera zgubiło jego człowieczeństwo. Moralność i uczucia, którymi darzył innych sprawiały, że się przejmował. A zaangażowanie często przeszkadza.
-Akcja odwołana, idźcie do domu-powiedział tonem wypranym z emocji.
-Ale...
-To moje ostatnie słowo-warknął w jego stronę z wyjątkowo groźną miną.
Po chwili wszyscy ludzie zniknęli z głuchym trzaskiem towarzyszącym teleportacji.
Draco spojrzał na mały domek, w którym tego roku minister spędzał święta. Wyglądał zwyczajnie, jak każdy inny budynek na tej ulicy. Przyozdobiony kolorowymi światełkami, z świątecznym  wieńcem zawieszonym na drzwiach. W oknie paliło się światło. Co chwila dało się ujrzeć cienie postaci przechodzących przez pokój. Nie świadomi tego co miało się wydarzyć śmiali się i wesoło gawędzili. To co miał zrobić nie było poświęceniem, dobrym uczynkiem czy jakimkolwiek bohaterstwem. To miała być tragedia i mimo iż minister sam odebrał wiele ludzkich żyć, Draco uważał to za niesprawiedliwe. Nie w porządku jest się kogoś pozbywać w taki sposób. Minister wyrządził mnóstwo zła, krzywdził, kłamał, kradł i  zabijał. W ciszy, bez rozgłosu. Jedynie zaufani doradcy wiedzieli o takich sprawach...
Draco spojrzał na zegarek. Dochodziła północ. Niedługo minister wyjdzie na chwilę z domu, pragnąc pojechać do stacji telewizji, pragnąc wygłosić orędzie do społeczności czarodziejów. Zamierza się ujawnić, powiedzieć głośno o swoich poglądach, zamiarach.
Blondyn stał przed domem, tępo wpatrując się w jego mury. Ubrany w zwykłe ubrania, zachowując niezwykły spokój. Wiedział co robi, wiedział co musi zrobić. Nagle drzwi się otworzyły a u progu stanął starszy mężczyzna. Ubrany w elegancki garnitur zamarł w bezruchu.
-Malfoy?-spytał cicho. Widać był w głębokim szoku. -Co ty tutaj robisz?!
-Wesołych świąt, ministrze-warknął, po czym wyciągnął różdżkę i rzucając proste zaklęcie unieruchomił mężczyznę. Podszedł do niego, po czym z trudem zarzucił go sobie na ramię i odwrócił się, teleportując w sobie tylko znane miejsce.

                                                                        ***

-C-co mi jest?!-spytał przerażony mężczyzna. Znajdował się w ciemnej celi zarośniętej grzybem i pleśnią. Zapach wilgoci i stęchlizny rozchodził się po pomieszczeniu powodując kaszel. Przykuty łańcuchami do mokrej ściany nie mógł nawet się ruszyć. Wytrzeszczał oczy, próbując dojrzeć w ciemności najmniejszy szczegół. Niestety, w celi nie było najmniejszego dostępu do światła. Nie był wstanie dojrzeć nawet swojej ręki.
-Długo spałeś, Sam...-czyjś głos doprawił go o nieprzyjemne dreszcze przebiegające przez skórę.
-G-gdzie j-ja jestem?-spytał przerażony, próbując dojrzeć choć cień wroga.
-Stara twierdza na nieznanej wyspie. Śmierciożercy nękali tu swoje ofiary w czasach młodości Czarnego Pana... Kiedy jeszcze Tom Riddle nie budził takiego postrachu...-mruknął znudzony tą historią. -Nie licz na to, że ktoś cię uratuje. To miejsce nie istnieje dla kogoś kto nie ma wypalonego na ręce mrocznego znaku.
-Zabijesz mnie?-Sam wydawał się być przerażony. Jego głos był nienaturalnie piskliwy, a on sam zaczął się trząść.
-Tak... to kusząca propozycja. Nudziło mi się kiedy spałeś. Obliczyłem, że w tej sytuacji jestem wstanie zabić cię na 53 sposoby...-mruknął lodowatym głosem.
-Zrobisz to szybko?-spytał Sam z nadzieją.
-Czemu miałbym to robić?-spytał z politowaniem. -Czy ty wyświadczyłeś tą przysługę Weasleyowi, kiedy to torturowałeś go na moich oczach?-spytał morderczym tonem.
-Malfoy...-mruknął Sam, analizując sytuację. Teraz rozpoznał swojego wroga, jednak w ciemności dalej nie mógł go ujrzeć. -Błagam, nie zabijaj mnie! Zrobię wszystko!
-O nie...-odparł tamten z ironią w głosie. -Lubię pobyć sobie czasem sadystą... Trochę cię pomęczę, sprawdzę ile wytrzymasz...
-Nie, nie, nie... proszę zrobię co tylko zechcesz!-krzyknął histerycznym głosem.
-Ależ ja niczego nie potrzebuję. Co mógłby mi zaoferować taki tchórz jak ty?!
-Co tylko zechcesz. Nie mogę umrzeć, ja mam rodzinę.
-Ron Weasley też miał rodzinę-zauważył Malfoy. Teraz jego głos był chłodny, wyprany z wszelkich emocji.
-Przecież na dobre wyszła ci jego śmierć. Mogłeś dobrać się do jego żony-powiedział Sam.
-Nie manipuluj mną, to ja jestem mistrzem w tej sztuce...-warknął, ze złością. -Ale nie tylko Weasleya zabiłeś... każdy kto się sprzeciwił, kto za wcześnie dowiedział się o twoim planie...
-Po prostu mnie zabij-powiedział błagalnie Sam.
-No właśnie w tym problem. Nie mam pojęcia jak... rzucić Avadę, pomęczyć na śmierć Crucio, zastrzelić, poderżnąć gardło, udusić, zasztyletować, odrąbać głowę, ooo... a może popełnisz samobójstwo pod działaniem Imperiusa? Albo powiesimy cie na tych metalowych łańcuchach...
-Błagam, nie!-wrzasnął Sam, czując jak do jego oczu napływają łzy.
-Po co zabiłeś wtedy Rona Weasleya?-spytał Malfoy z chłodem w głosie.
-Co ci do teg... nie, proszę-krzyczał Sam, wyrywając się z łańcuchów. Malfoy celował do niego różdżką, rzucając w niego niewybaczalnym, bolesnym zaklęciem. Po chwili jednak przestał, a cisze przerywał jedynie ciężki oddech Sama.
-Przyłapałem z nim moją żonę...-wydyszał, czując jak ból rozsadza go od środka. -Czemu mi to robisz?!-krzyknął zdesperowany.
-Bo mnie wkurzasz-warknął tamten dalej pozostając niezauważalnym dla swojego więźnia. -Czego chciałeś od jego żony?-spytał twardym tonem, nie znoszącym najmniejszego sprzeciwu.
-Chciałem żebyś się od niej odczepił...
-Kłamiesz, Sam!-wrzasnął zirytowany. -Musiał być poważniejszy powód. Zwykle nie rzucałeś moim dziewczyną bomb pod nogi kiedy spędzałem z nimi za dużo czasu. W tym musi być coś głębszego. Nie jestem głupi... Jeżeli pragniesz szybkiej śmierci to mów co wiesz.
-Naprawdę nic do niej nie miałem. Po prostu bałem się, że ten cały Weasley jej powiedział. O mnie, o moich planach-wyjaśnił pośpiesznie, przygotowując się na nową dawkę bólu.
-Kłamiesz, Sam! Po raz kolejny! Weasley w życiu by jej nie powiedział. Wtedy zaczęłaby się interesować. Jego romans wyszedłby na jaw. Na pewno nie wspominał jej o pracy. Crucio!
Pomieszczenie na nowo rozdarł przepełniony bólem krzyk Sama.
-Zabij mnie-wydyszał kiedy tortury się skończyły.
-Wtedy wyświadczyłbym ci przysługę. Nikt inny by z tego nie skorzystał. Powiesz po co ci Hermiona,a kto wie może się zlituje i cię zabiję.
-To bardzo długa historia...
-Może zdążysz zanim umrzesz. Gadaj!
-Zaczęło się dawno, dawno temu...

Brązowowłosa dziewczynka biegła peronem King's Cross ciągnąc za sobą wieki, obładowany wózek z kufrem. Na jej twarzy panował szeroki, szczery uśmiech. Przez chwile wyglądała w tłumie swoich przyjaciół, dopiero po chwili zobaczyła między ludźmi  dwóch chłopców. Harry i Ron pomachali do niej, szczerząc w uśmiechach śnieżnobiałe zęby. Dziewczyna puściła się biegiem, przepychając się przez tłum ludzi. Nagle uderzyła w coś twardego, co sprawiło , że omal się nie wywróciła. Zdezorientowana spojrzała w górę, napotykając na drodze zielone oczy wysokiego mężczyzny. Jego ciemne włosy gdzieniegdzie przeniknięte siwymi pasmami lśniły w porannym, wrześniowym słońcu. W rękach trzymał papiery, które znajdowały się w wielkim nie ładzie. 
-Przepraszam-powiedziała skruszona, zamierzając go ominąć. Nie pozwolił jej na to. Przesunął się, zagradzając jej drogę do przyjaciół. Uśmiechnął się szyderczo, parząc na skrępowaną dziewczynę. 
-Och...-warknęła, po czym wyciągnęła różdżkę. Jedynym machnięciem sprawiła, że papiery uciekły z rąk mężczyzny. Kartki rozwiały się, ginąc w tłumie. 
-NIE!-wrzasnął mężczyzna, rzucając się w pogoni za ważnymi papierami. Dziewczyna uśmiechnęła się triumfująco, po czym nie oglądając się za siebie ruszyła w stronę pociągu. Kiedy znalazła się w swoim przedziale zobaczyła na kanapach porozrzucane kartki. Widocznie jej zaklęcie zwiało je przez okno do pociągu. Roześmiała się i nigdy więcej nie myślała o dziwnym mężczyźnie. 
Jedynie ciemnowłosy został na peronie szukając brakujących kartek. Były one dla niego niezwykle ważne. Zebrał wszystko, poświęcił wiele godzin na ich odnalezienie. Załamany wrócił do domu, nie mogąc pogodzić się z ich stratą. Dopiero kiedy usiadł przy stole, zamierzając utopić swe smutki w alkoholu coś go olśniło. Wspomnienia przewijały się w jego głowie niczym sceny filmu. 
Kartki wlatujące przez okno do pociągu...
Brązowa czupryna widoczna za tym samym oknem...
Podła gówniara, która wytrąciła mu z rąk kartki...
Szybko połączył wszystkie wspomnienia, dochodząc do wniosku, że to właśnie ona znajduje się w posiadaniu tak ważnych dokumentów. Przez wiele lat szukał tej dziewczyny. Do czasu aż zobaczył jej zdjęcie w Proroku Codziennym. 
Hermiona Granger (lat 14), najlepsza przyjaciółka Chłopca-Który-Przeżył, Harry'ego Pottera. Mieli niby romans, ale to go już nie obchodziło. Ważne, że znał jej nazwisko i wiedział gdzie jej szukać. Niestety ciężko było ją spotkać. Wciągu roku szkolnego przebywała w niedostępnym dla niego Hogwarcie, a w wakacje wyjeżdżała na wakacje do dalekich krajów, lub przyjaciół , których domy zabezpieczone były potężnymi zaklęciami. Było także miejsce gdzie wszystko się zaczęło. Dworzec King's Cross. Tam natomiast były tłumy, przez co nigdy więcej jej nie zobaczył. Zaprzepaściła wszystko. Jego marzenia, plany na przyszłość. Wszystko przez to, że zaczęła biec, że na niego wpadła, a on nie dał jej przejść. Jednak nie da się cofnąć w czasie. Brązowowłosa dziewczynka zniszczyła całe jego życie. 

-Co to za dokumenty?-spytał Draco udając, że cała opowieść nie sprawiła na nim wrażenia.
-Pracowałem nad wynalezieniem lekarstwa na wilkołactwo. Mój brat został ugryziony, przez co nie mógł mi pomagać w pracy. Wynalazłem środek. Mogłem zbić fortunę, być miliarderem! Niosłem je do pewnego łącznika z tamtym środowiskiem. Wybrałem King's Cross. Nie ufałem mu, a tłumy ludzi zapewniały mi bezpieczeństwo-wytłumaczył z goryczą. Mimo to w jego oczach zalśniły iskierki szaleństwa, obłędu. Był materialistą i tylko na zyskach materialnych mu zależało. Nie pragnął uleczyć brata. Chciał jego pomocy, rozkręcenia biznesu. To było jego marzenie, jego plan na przyszłość...
-Jesteś żałosny-warknął blondyn w końcu podchodząc do Sama. Dalej było za ciemno by mężczyzna mógł dostrzec jego twarz, jednak czuł na sobie jego oddech. Draco wyciągnął coś z kieszeni swojej marynarki. Coś co pozwoliło mu na zminimalizowanie wyrzutów sumienia. Jego nadzieja, jedyne słuszne wyjście. Coś, co nie uczyni go mordercą. Nagle Sam poczuł jak oprawca wciska mu w rękę podłużną fiolkę.
-Eliksir śmierci. Przekonamy się czy starczy ci odwagi... Tymczasem ja, wychodzę.
Mówiąc to teleportował się zostawiając ministra magii samego z dręczącymi myślami, które zdawał się nie do zniesienia. Jednak blondyn nie zaśmiecał sobie nim umysłu. Teraz spacerował ulicami Londynu śmiejąc się nad zrządzeniem losu. Właśnie spadł pierwszy śnieg.

16 komentarzy:

  1. O ja.......

    Niezly rozdzial. I ta akcja...

    Niewiem co powiedziec...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe co wybierze minister.
    Pomimo tego, że Draco źle zrobił, mam nadzieję, że nie spotka go surowa kara, a Hermiona go nie zostawi, o ile się o tym dowie.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no po prostu mnie zatkało, rozdział jest fenomenalny! :D
    Nawet nie wiem co mam ci powiedzieć, wszystko w nim jest cudowne i... nie no brak mi słów, jesteś genialna :)
    Już nie mogę się doczekać kolejnej notki ♥
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. boooskie czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  5. czekam na jeszcze !! :) świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże, jak cudownie... OMG
    ale się dzieje, kochana, jedno wielkie WOW :D
    ciekawe co też wybierze minister :D
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;)
    droga-do-milosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Do tera, się otrząsnąć nie mogę z wrażenia jakie wywarł na mnie ten rozdział :) na prawdę fenomenalnie i ta akcja ciekawe co zrobi minister i mam nadzieje ze nie wyda się ze Draco mial z tym coś wspólnego :D a wracając do rozdziału to po prostu cudowny :D czekam na następna notka mam nadzieje ze juz niedługo :D pozdrawiam
    Od zajrzyj do mnie na panstwowesly.blogspot.com i ron-hermiona-draco.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. jej, ja nie wiem, czy to był dobry pomysł, żeby zostawić ministra samego, tak człowiek może się wymknąć; czekam co dalej z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  9. Kobieto!! To jest Świetne!! zamęczysz mnie zanim dodasz nn..Już nie mogę się doczekać..pisz pisz pisz szybciutko!!
    MacDusia my-another-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. ech, no i jak tu wymyślić jakiś komentarz, jak tylko będzie powieleniem poprzednich? :/
    no ale nic. nie będę oryginalna: to jest fenomenalne! sposób, jak się bawisz słowami, nie do opisania :)

    pozdrawiam, emersonn:)

    potterowskie-co-nieco.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniała akcja Draco zachował się jak prawdziwy ślizgon. Czeka na więcej.
    Pozdrawiam
    Persefona

    OdpowiedzUsuń
  12. wow tego się nie spodziewałam...
    ten cały plan Malfoya, nie zabił ministra, a dał mu wybór mając nadzieję, że sam połknie eliksir, no intrygujesz mnie ;))
    a taaa cała historia, chodziło o to ? przecież mógł porozmawaić z Ronem, z Hemrioną, może ma jeszcze te kartki...
    zemsta - ohhh gubi ludzi :/ i kazał patrzeć malfoyowi na śmierć Rona ? ale dlaczego ?
    matka Dracona jest bardzo spostrzegliwa i to podobieństwo jego do Raya ^^
    pocałunek i komentarz o jemiole ;)
    cuuudowny rozdział ;** she-and-he-together-forever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. o ja cie to jest łoł głupi minister czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ciekawe co zrobi.. lecę dalej!
    Super rozdział

    OdpowiedzUsuń
  15. Najlepszy rozdział *-*
    http://zbuntowanahermiona.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń