wtorek, 18 czerwca 2013

15. Szansa

Musiał sprawdzić co stało się z ministrem. Od feralnego dnia minął już tydzień i ciekawość nie dawała mu spokoju. Myśl, że wielki Sam jest przez niego martwy dręczyła go nie do zniesienia. Postanowił nie czekać dłużej i teleportować się na nieznaną innym wyspę. Prawie zawsze panowały tam groźne burze, a rozszalałe fale otaczającego ją oceanu rozbijały się o skaliste brzegi. Rzadko kiedy przez ciemne chmury przebijało się słońce będące nadzieją dla torturowanych więźniów twierdzy śmierciożerców. Był to wielki, betonowy budynek z małymi okienkami u szczycie zabezpieczonymi mocnymi kratami. Miejsce to było niezwykle ponure i emanowało chłodem i mrokiem. Nikt kto trafił na wyspę nie powrócił z niej żywy. Śmierciożercy mieli zwyczaj ściągania i brutalne torturowanie ofiar. Zabezpieczone były zaklęciami dzięki którymi nie mógł teleportować się tu nikt kto nie posiada wypalonego na przedramieniu mrocznego znaku. Nawet po upadku Voldemorta siły dobra nie dowiedziały się o istnieniu wyspy. Czyniło to ją świetnym azylem dla uciekających i mających coś do ukrycia śmierciożerców. Na szczęście i te czasy minęły. Twierdza była zupełnie pusta.
Draco otworzył ogromne, mosiężne wrota pewnie przestępując przez próg. Dojście do odpowiedniego lochu nie zajęło mu dużo czasu. Po chwili otwierał już drzwi, do celi ministra Sama.
-Nie do wiary!-powiedział zażenowany. Nie spodziewał się tego co zobaczy. -Przyszedłem wrzucić twoje zwłoki do worka i wrzucić na dno oceanu, tymczasem ty jeszcze żyjesz...-ukucnął naprzeciw ledwo żyjącego człowieka, uśmiechając się z politowaniem. Wyciągnął z zarzuconej przez ramie torby małe opakowanie. -Trzymaj. Po tygodniu musisz być głodny-warknął, emanując chłodem i niechęcią.
-Skąd mam wiedzieć, że nie jest zatrute?-spytał minister, nie mając siły nawet unieść głowy. Wyglądał jak wrak człowieka. Po jego twarzy i piersi odsłoniętej przez do połowy rozpiętą koszulę, widniały ślady zaschniętego potu, brudu i krwi. Włosy miał przetłuszczone i pozlepiane od potu, a policzek był lekko podpuchnięty. Schudł przynajmniej dziesięć kilo.
-Nie jest zatrute, bo to miała być moja kanapka-powiedział z zażenowaniem Draco. -Ty natomiast miałeś być martwy-dodał ponuro. -Co ja mam z tobą zrobić, Sam? Miałeś szansę sam się zabić, ale okazałeś się zbyt wielkim tchórzem. Mogłeś zginąć szybko i bezboleśnie, ja sprawie, że będziesz się wił w męczarniach-wysyczał, a jego twarz znajdowała się parę milimetrów od twarzy ministra.
-Byłbym tchórzem jeżeli sam bym się poddał-powiedział Sam dumnie unosząc głowę. -Nie zginę z własnej ręki. Chcesz się mnie pozbyć? Zabij mnie. No chyba, że jesteś zbyt wielkim tchórzem-odparł uśmiechając się perfidnie. Draco rozkuł jego kajdany i podał mu kanapkę. Mężczyzna wziął jedzenie i szybko je pochłonął. Umierał z głodu.
Blondyn westchnął głęboko, przysiadając się obok mężczyzny. Oparł się o brudne ściany więzienia, wlepiając wzrok w zapleśniały sufit.
-Powiem ci Sam, że od początku utrudniasz mi życie. To czy cię zabije czy nie, nie robi mi już różnicy. I tak wszystko się spieprzyło. Nie mam nic, ale też nie mam nic do stracenia. To oznacza, że mogę zrobić wszystko. Mogę cię zabić, mogę nie zabić. Jesteś takim moim kryzysem-wyjaśnił beznamiętnym głosem. -Przekonaj mnie, że powinienem darować ci życie.
-Nie przekonam-odpowiedział szybko minister. -Miałem dużo czasu żeby to przemyśleć. Byłem tyranem, geniuszem zła, o którym społeczeństwo nie miało pojęcia. Mam wielkie wpływy, mogę się zmienić. Ale wiesz co ? To by nie miało sensu. Mi i tak nikt nie wybaczy, nie ten który o tym wiedział. A co do społeczeństwa... w tym przypadku to ja sobie nie wybaczę. Wiesz co to oznacza? Że nie mam szansy na normalne życie, nie takie jakie mnie satysfakcjonuje. Mam rodzinę, ale nie jestem dobrą głową rodziny. Wyrządzam tylko krzywdę. Moja śmierć byłaby egoistyczna, ale dla nich to będzie ulga i zrozumieją to dopiero po czasie. Powiem ci jedno Draco. Nie bądź taki jak ja. Masz większe ambicje. Masz szanse być dobrym człowiekiem , bo uwierz mi. Tym drugim zwykle lepiej się wiedzie, ale nigdy nie są szczęśliwi. Nie popełniaj błędu i zacznij żyć, mimo wszystko. Co z tego, że ci wszystko spieprzyłem? Masz szanse, prawdziwą szansę...
-Będziesz mi prawił życiowe mądrości?-spytał z pogardą.
-Nic więcej zrobić nie mogę-odparł tamten zupełnie nie wzruszony jego niechęcią. Patrzył przez dłuższy czas w stalowoszare tęczówki Dracona, by po chwili powiedzieć:
-Żegnaj Draco-wziął do ręki dotychczasowo leżącą na ziemi fiolkę eliksiru śmierci i bez wahania wypił jej zawartość. Blondyn patrzył zszokowany. To co się działo nie było wstanie do niego dotrzeć. Wszystko działo się zbyt szybko, przypominało film z zupełnie nieprzewidzianym zakończeniem. Patrzył jak na jego oczach umiera sam minister magii. To nie tak miało się zakończyć. Dopiero teraz uświadomił sobie, że nigdy nie był wstanie go zabić.
-Ministrze-zaczął klepać starca po policzku, desperacko próbując go ocucić. Dopiero po godzinie zrozumiał, że mężczyzna jest martwy, że jego wszelkie histeryczne zmagania są zupełnie bezcelowe. Drżącymi rękami wziął go na ręce. Po tygodniu głodowania ważył dużo mniej. Draco wyszedł z twierdzy czując na twarzy chłodny powiew wiatru. Położył starca na ziemi, klękając obok. Miał zamiar wyczarować worek, zapakować w niego mężczyznę i zrzucić z wysokiego klifu jednak nie potrafił. Nie po słowach, które mu powiedział. Nawet po tym co mu zrobił stać go było na słowa otuchy. Nawet jeśli nie były szczere, to jego podbudowały. Potrzebował kogoś kto w niego uwierzy. Jednym zaklęciem wykopał w ziemi głęboki dół. Wrzucił do niego ciało ministra i zakrył ponownie ziemią. Sam zasługiwał na godny pochówek. Później przeniósł na grób wielki kamień i wygrawerował na nim słowa:

                                                Masz szanse...
                                                        Sam -  człowiek, który nie zwątpił aż do samego końca 

Nie miał pojęcia czy to właśnie coś takiego powinno być wyryte na grobie sławnego ministra, ale gdzieś głęboko czuł, że właśnie tego by chciał. Gdzieś miedzy gąszczem dzikiej trawy rosły polne kwiaty. Draco zerwał je, po czym położył tuż przed kamieniem.
-Trzymaj się Sam. Dopilnuje żeby napisali ci piękny nekrolog w Proroku-powiedział, po czym teleportował się, nie zamierzając nigdy później wracać.

                                                                       ***
Ognista whiskey, muzyka, która chyba nikomu nie odpowiada i ludzie żyjący chwilą. Każdy ma swoje problemy, każdy ma swoje przeżycia. To smutne kiedy okazuje się, że wśród tylu różnych ludzi nie ma nikogo kto chciałby ci pomóc, wesprzeć, powiedzieć, że w ciebie nie zwątpił. Człowiek potrzebuje świadomości, że ktoś jeszcze w niego wierzy. Draco siedział sam, zupełnie sam w jakimś nudnym barze. Musiał przemyśleć wiele rzeczy. To co się stało dało mu wiele do myślenia. W sumie to nie chciał myśleć. Nie chciał czuć, choć przez chwile pragnął dać się zapomnieniu. Jednak nawet alkohol nie przynosił potrzebnej ulgi. Czuł i nic nie było wstanie tego zmienić. Jego życie runęło w gruzach, ale nie zamierzał tak szybko się poddać. Nie zamierzał żyć ze świadomością, że nie spróbował. Wstał od baru i wyszedł z lokalu w wyjątkowo podłym humorze. Mieszkanie Hermiony znajdowało się niedaleko. Zamierzał tam pójść. Musiał tam pójść. Nic nie było wstanie odciągnąć go od tego pomysłu. To było jak paląca potrzeba, jak powietrze, którego musiał zaczerpnąć po zbyt długim przebywaniu pod wodą. Dochodził właśnie przed blok kobiety, kiedy jego uwagę zwróciła grupka mężczyzn otaczających jakąś postać.

                                                                       ***
Hermiona właśnie wracała od swojej przyjaciółki Ginny. Zostawiła tam Ray'a. Ona sama potrzebowała chwili wytchnienia, a chłopcu dobrze robiły spotkania z kuzynami. Obydwoje byli przybici po odejściu Dracona. To było jak kolejny etap życia zakończony w zbyt brutalny sposób. Brakowało im go. Niestety Hermiona była zbyt dumna by się do tego przyznać. On po prostu musiał odejść. Wyrządził jej za dużo bólu.  Lubiła się przejść, dlatego spacerowała dość powoli. Zaczynało się ściemniać jednak nie robiło to na niej zbytniego wrażenia. Miasto nocą było piękne. Zbliżała się do swojego bloku kiedy poczuła jak czyjaś dłoń zaciska się na jej ramieniu. Odwróciła się przerażona, stając twarzą w twarz z jakimś mężczyzną.
-Co taka ślicznotka robi sama o tej porze-spytał przesłodzonym głosem.
-Puść mnie-powiedziała wyrywając się z jego uścisku. Siliła się na opanowany ton jednak nie bardzo jej to wyszło. Bała się, jednak nie byłaby sobą gdyby nie obrzuciła go morderczym spojrzeniem.
-No dawaj, zabawimy się. Ty taka samotna, ja miły i sympatyczny... a do tego spragniony-szepnął niebezpiecznie zmniejszając między nimi odległość.
-Carl? Co ty robisz?!-usłyszała za swoimi plecami głos. Poczuła jak po jej ciele przebiega nieprzyjemny dreszcz. Sprawa zaczynała wymykać się spod kontroli. Podeszło do nich trzech mężczyzn znacznie wyższych i silniejszych od niej. Jeśli do tej pory miała szanse na ucieczkę to teraz cała nadzieja legła w gruzach.
-Znalazłem zabawkę na wieczór-powiedział mężczyzna, który ją trzymał. Wykrzywił usta w odrażającym uśmiechu, po czym złapał ją w talii i przycisnął do ściany.
-Daj spokój Carl. Nie tak brutalnie-powiedział jeden z mężczyzn. Złapał Carla za ramię, jednak ten szybko je z siebie strzepnął.
-Byłem pierwszy, Max...-odpowiedział z chłodem mężczyzna. -Nie martw się. Jak skończę ty będziesz następny-oświadczył na co reszta zarechotała przerażającym śmiechem. Hermiona była sparaliżowana ze strachu. Czyżby taki los miał ją spotkać. Czyżby naprawdę na to zasłużyła? Za mało się nacierpiała?
-Proszę zostaw mnie-powiedziała próbując wyrwać się ostatkiem sił.
-Spokojnie, mała. Zobaczysz będzie fajnie-oświadczył, na co reszta mężczyzn po raz kolejny wybuchła śmiechem. Po chwili rozpinał już swój pasek od spodni, a kobieta poczuła jak w jej oczach zaczynają szklić się łzy. Nie chciała żeby do tego doszło, nie wierzyła, nie mogła wyobrazić sobie takiej tragedii. Łudziła się, że jednak ktoś ją zobaczy i zdecyduje się pomóc. Nie zostało jej nic jak krzyczeć mając nadzieję, że ktoś ją usłyszy.
-Nie wrzeszcz, suko!-warknął mężczyzna, unosząc rękę i mocno się na nią zamachując. Kobieta zamknęła oczy i odchyliła głowę na bok szykując się na cios, jednak nie nastąpił. Niepewnie uchyliła powieki ze zdziwieniem patrząc na stojącego naprzeciwko mężczyznę. Jego ręka została unieruchomiona w czyimś stalowym uścisku.
-Ej ty! Co robisz?!-krzyknęli do niego pozostali mężczyźni.
Ten jednak nie zareagował i jednym szarpnięciem złamał rękę niedoszłemu oprawcy Hermiony. Mężczyzna zgiął się w pół i upadł na ziemię trzymając się za obolałą kończynę. Wtedy go zobaczyła. Draco Malfoy wpatrywał się w nią swoim nieprzeniknionym wzrokiem.
-Pożałujesz tego-powiedział jeden z towarzyszy Carla. Podszedł do niego od tyłu i zamachnął się jednak i tym razem blondyn zdążył zareagować. Błyskawicznie się odwrócił i uderzył go w twarz łamiąc przy tym nos.
-Nawet mnie nie wkurzaj-warknął, a z jego spojrzenia wręcz emanowała wściekłość. -Ktoś jeszcze chce coś złamać?-spytał, jednak odpowiedziała mu cisza. -W takim razie macie pięć sekund żeby zniknąć-oświadczył chłodnym tonem. Nie musiał czekać. Mężczyźni zerwali się na nogi i po chwili uciekli wbiegając do jednej z bocznych uliczek.
Draco odwrócił się w stronę Hermiony. Patrzyła na niego, a z jej oczu płynęły łzy. Po chwili osunęła się bezwiednie po ścianie, ukrywając twarz w dłoniach. Nie chciała go więcej oglądać. Chciała o nim zapomnieć, a jeśli miałaby wspominać to z nienawiścią. Tymczasem Draco Malfoy nie po raz pierwszy ją ratował. Utrzymywał, że ją kocha i jako jedyny dawał jej poczucie bezpieczeństwa. Nie umiała sobie z tym radzić. Właśnie dlatego wysłała Ray'a do Ginny. Nie chciała by patrzył na jej chwilowe załamanie. Wierzyła, że potrzebuje czasu. Czasu by zapomnieć, by wszystko na nowo poukładać.
Poczuła jak ktoś kładzie rękę na jej ramieniu i delikatnie unosi do góry jej podbródek.
-Nie mam pojęcia co powinienem teraz powiedzieć-oznajmił zatapiając się w jej czekoladowych tęczówkach. Kobieta patrzyła na niego ,czując jak spod jej powiek wypływa nowa fala łez. Czuła się bezbronna, zależna, słaba. -Chodź-powiedział po dłuższej chwili milczenia. Otarł z jej policzka łzy, po czym wziął na ręce. Była zbyt roztrzęsiona by protestować, kiedy wniósł ją do mieszkania i położył na łóżku. -Chciałem porozmawiać, ale to chyba nie jest odpowiednia sytuacja-powiedział, całując jej czoło. -Przyjdę kiedy indziej-dodał znikając za drzwiami jej sypialni. Po chwili dało się usłyszeć kroki jego ciężkich butów i cichy trzask. Odszedł, zostawił ją samą.

-------------------------------------------
Powiem szczerze, że jestem wyjątkowo zadowolona z tego rozdziału. Mam nadzieję, że podzielacie moją opinię i napiszecie to w komentarzach :P Dziękuję za wszelkie poprzednie motywujące i pokrzepiające komentarze, które naprawdę podbudowują moją wenę. Pozdrawiam ;)

18 komentarzy:

  1. A już miałam nadzieję, że porozmawiają:(
    Mimo to rozdział bardzo mi się podobał i mam nadzieję, że w następnym rozdziale uda się Draco porozmawiać z Hermioną:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest genialny! Na samym końcu aż dech zapiera. Również mam nadzieję, że Draco porozmawia z Hermioną...
    Pozdrawiam,
    ~Monika

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba ten rozdział...
    Miałaś fajny pomysł ;)
    Chociaż wydaje mi się, że powinien z nią zostać ;d
    No cóż czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że dodasz jeszcze dzisiaj ? ;d
    Byłoby SUPER :)
    Życzę weny
    E.

    OdpowiedzUsuń
  4. O nie!!! Nie powinien zostawiac jej samej w takiej chwili. Mógł nic nie mowic, ale po prostu przy niej byc.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. jak zawsze , bezbłędnie ! czekam na jeszcze ! :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Mi również rozdział strasznie się podoba. Gdy Sam się zabijał nie ukrywam, że miałam łzy w oczach... Mam ogromną nadzieję, że teraz Hermiona wybaczy Draconowi :)
    Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział ♥
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Aż mam łzy w oczach, czemu ten rozdział tak jakoś do mnie przemawia, szczególnie moment, w którym piszesz, ze każdy człowiek potrzebuje kogoś kto w niego nigdy nie zwątpi, kogoś kto da mu nadzieje .... Rozdział świetny :) i cóż mam nadzieje ze w nowej notce jakie się pogodzą :D może jednak Draco nie zostawił jej samej .... ;) Pozdrawiam
    panstwowesley.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Na początek witam serdecznie.
    Pierwszy raz goszczę na Twoim blogu i nie żałuje że tu weszłam.
    Naprawdę bardzo podoba mi się rozdział jak i sama historia.
    Moim skromnym zdaniem bardzo ładnie piszesz i zasługujesz na uznanie w moich oczach.
    Sam rozdział bardzo poruszył moje sentymentalne ego.
    W ogóle czytając wczułam się niesamowicie w sytuacje Hermiony i zrobiło mi się jej strasznie szkoda.
    Naprawdę bardzo przeżyła to wszystko i widać, że jest jej ciężko.
    Moim zdaniem możesz być z siebie bardzo dumna.
    Już dawno się tak nie wciągnęłam.

    pozdrawiam serdecznie.
    [pokochac-lotra.blogspot.com] - może w wolnej chwili zajrzysz na moje skromne wypociny;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jej, ale smutny!
    Miałam łzy w oczach czytając go przez cały czas :C
    Już myślałam że Sam się nie zabije, a tu prosze :c trochę mi go nawet szkoda było xd
    Wiedziałam, że Draco ją uratuje ♥
    czekam na next xd
    droga-do-milosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. ależ oczywiście ze podzielamy twoja opinię :D
    to jest wspaniałe *.*

    OdpowiedzUsuń
  11. Bajeczny rozdział. Nie spodziewałam się, że tak postąpi minister. Całe szczęście że Draco zjawił się w odpowiednim momencie. Czekam niecierpliwie na nn
    Pozdrawiam:)
    Persefona

    OdpowiedzUsuń
  12. heej ;3
    muszę przyznać, że chociaż nie znoszę komentować, to to zrobię ;p
    od wczoraj przeczytałam Twoje dwa skończone blogi o Dramione i ten i muszę powiedzieć, że jestem mile zaskoczona :)
    na pierwszy rzut oka widać jak bardzo się rozwinęłaś, Twoje opisy są ciekawsze, rozmowy bardziej intrygujące - jednym słowem "łał" ;D
    jedynym "ale", jakie mam, to to, że bardzo często używasz sformułowania: "i teleportował się w tylko sobie znane miejsce" lub bardzo podobne, lecz jednak w takim samym sensie.
    podziwiam także tempo w jakim dodajesz rozdziały ;3
    mam do Ciebie takie jedno pytanko - ile masz lat?
    życzę Ci dużo weny, świetnych pomysłów i wymarzonych wakacji ;3
    daffodil.

    PS. z chęcią pogadałabym z Tobą, więc jakbyś miała chwilę to pisz na mejla: daffodildark@gmail.com
    PPS. zapraszam również do siebie na tematykę Fremione ;3 hermione-fred.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. boooskie nie mogę doczekać się następnego. mam nadzieję że będą razem

    OdpowiedzUsuń
  14. oczywiście, że sie podoba ;))
    ta nutka grozy, tajemniczości, coś w tym było i ta cała akcja z napścią mężczyn na Hermione i ratunek w postaci Dracona - naprawdę wspaniale to napsiałaś i mogłam się poczuć tak jakbym była w tych wydarzeniach ♥
    słowa ministra piękne i to wspaniałe, że coś do niego dotarło i, że wiedział, że źle zrobił ;)) jego przeznaczeniem była śmeirć ...
    bardzo spodobało mi się zachowanie Malfoya z tym kamieniem, dopiskiem od siebie - piękne ;**
    myślałam tylko, że zostanei on z Mioną, ale hymmm chciał dać jej czasu do namysłu, ciekawe tylko co z tego wywnioskuje kobieta i czy da mu szansę ?
    pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  15. zajebisty i ratujący malfoy eh jak fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ovzywiscie ze podzoelmay no bo jak inaczej ? ;)

    OdpowiedzUsuń