środa, 19 czerwca 2013

17. Rzeczywistość

Siedziała na parapecie wpatrując się w wirujące za oknem płatki śniegu. W dłoni trzymała kubek gorącej czekolady, jednak wcale nie miała na nią ochoty. Jej wzrok dawno zatrzymał się w jednym miejscu, nie zwracając uwagi na to co dzieje się dookoła. Nie chciała tego. Czuła jak zaplątała się we własnych decyzjach. Miała szanse unieść się nad ziemią ,wyplątać z tego co złe , ale było to równoznaczne z zostawieniem tego co w pewien sposób kochała. Nie powinna, to nie było dobre, jednak nie mogła wyzbyć się tego uczucia. Ciążyło jej, rozrywając jej serce na drobne kawałki. Musiała żyć, zachowywać się normalnie, jednak było to wyjątkowo trudne, wręcz nie do wykonania. Jej problem mógłby się wydawać zupełnie nic nie znaczącym. Robiła coś na co nie miała ochoty i cierpiała z powodu jakiegoś tam faceta ,jednak to nie o to tu chodziło. Zgubiła się. Tak jak jeszcze nigdy wcześniej. Wiedziała, że tylko on pomagał jej się odnaleźć. Nie wiedziała jednak, że działa to w dwie strony. Nie miała pojęcia, że Draco kocha ją i potrzebuje równie mocno. O to w tym wszystkim chodziło. Podświadomie niszczyła sobie życie, nie mając odwagi się zatrzymać. Bała się, że jeśli to zrobi, jeśli zawróci, upadnie. Upadnie i nie będzie wstanie wstać, bo brutalna prawda i rzeczywistość ją zmiażdżą. Takie było życie. Potrafiła sobie z nim radzić do pewnego momentu. Nawet nie zauważyła kiedy wszystko zaczęło się sypać. Trzymał ją tylko Ray. Tylko on zmuszał ją do wstania z łóżka, szerokiego uśmiechu i zjedzonego posiłku. Jednak i on nie mógł długo znieść tego brzemienia. W końcu i on zacznie podupadać, bo ile może znieść tak mały chłopiec jak on? Wiedziała, że musi zacząć żyć, zapomnieć, rzucić przeszłość za siebie, jednak gdzieś dalej widziała jej ślady. Nie mogła zapomnieć, rzucić jej za siebie, bo zbyt mocną kochała to co w niej było. Była żałosna w tym co robiła. Jej egoizm, hipokryzja nie pozwalały na normalne życie.
Miała jednak swój honor. Nie zamierzała wracać, przyznawać się, że to ona zawiniła. Nie chciała, bo się zawiodła. Nie wiedziała czy ma jeszcze do czego wracać.
-Mamo-poczuła jak ktoś oplata jej ręce wokół szyi. -Wracajmy do Londynu. Dzieci z podwórka są głupie-powiedział mały Ray niemal błagalnym tonem.
-Na pewno nie są głupie. Poczekaj aż bliżej je poznasz. Wszystko się ułoży, potrzebujemy czasu-wyjaśniła odgarniając z jego twarzy kasztanowy kosmyk. Uśmiechnęła się, jednak jego twarz dalej pozostawała grobowa.
-Mamo przecież tam obydwoje byliśmy szczęśliwi-powiedział, wyjątkowo ponurym tonem.
-To skomplikowane, Ray. Jesteś za mały żeby...
-NIE MAMO! Nie jestem za mały-powiedział czując jak w jego oczach zaczynając szklić się łzy. -To tam jest nasz dom, nie w tym ponurym mieszkaniu. Przecież widzę, że jesteś smutna! Ja z resztą też. Brakuje mi przyjaciół, prawdziwych przyjaciół. Brakuje mi Draco, bo przecież to o niego w tym wszystkim chodzi!
-Nieprawda. Nie mówmy o nim-poprosiła, czując mocne ukłucie w sercu.
-To chociaż wyślij mnie do cioci Ginny.  Ty możesz zostać, ja chcę wracać do Londynu-powiedział zupełnie poważnie. W jego oczach nie było już smutku. Teraz był zły. Zły na matkę, że po raz kolejny mimo iż się stara jej nie wychodzi. Sprawa była dziecinnie prosta, a ona mimo to sobie nie radziła.
-Nie ma mowy, Ray. Jesteśmy rodziną, trzymamy się razem. Nie wrócę do Londynu i ty też nie.
-Błagam nie każ mi tutaj żyć. Nie mogę się z tym pogodzić, tęsknie.
-Ray, to ja cię błagam. Przestań narzekać. Zobaczysz Francja to cudowne miejsce. Nie długo pójdziesz do szkoły. Dzieci w Beuxbatons zaczynają naukę wcześniej niż te w Hogwarcie.
-Ale ja nie chcę iść do żadnej szkoły, mamo. Umrę jeżeli nie wrócimy do Anglii!
-Przesadzasz, Ray-powiedziała lekko się irytując. On nie znał jej sytuacji. Mimo to widziała jak bardzo go to boli. Cierpiał i w końcu zdecydował się zawalczyć o swoje. Powinna być zadowolona z tego, że potrafi powiedzieć o tym co go boli. Nie powinna się unosić, powinna zrozumieć. Tak zrobiłaby każda dobra matka. -Przepraszam-powiedziała po dłuższej chwili milczenia. -Przepraszam, wiem, że jest ci ciężko-dodała wyciągając do niego ręce. Chłopiec ufnie wtulił się  w jej ramiona, zapominając o wcześniejszej kłótni.
-Po prostu chcę wrócić do domu-powiedział przez łzy. -Dlaczego nie możemy wrócić?-spytał płaczliwie.
-Jestem w ciąży, Ray. Będziesz mieć rodzeństwo. Wiem, że może to się wydawać skomplikowane, ale nie możemy wrócić do Londynu. To bardzo trudna sytuacja.
-Ale czy rodzina nie powinna trzymać się razem?-spytał patrząc prosto w czekoladowe tęczówki mamy.
-Trzymamy się razem-powiedziała, przytulając się do niego. -Nigdy cię nie opuszczę. To my stanowimy rodzinę.

                                                                         ***

-Proszę pana! Mówiłam już, że nie mogę pana wpuścić. To bardzo ważny departament i nie mogę wpuszczać byle kogo!-krzyczała wyprowadzona z równowagi kobieta.
-Byle kogo?!-oburzył się mężczyzna. -Byle kogo?!-wrzasnął z niedowierzaniem. -Pani chyba nie wie z kim rozmawia! Jestem konserwatorem wnętrz! Kierownik departamentu magicznego transportu i przemieszczeń kazał mi tu przyjść! Powinienem być tam od dobrych dwudziestu minut! Nie chcę myśleć jaki będzie wściekły jak się dowie, że to przez panią!
-Nie ma pan identyfikatora!-żachnęła się, splatając ręce na piersi.
-Który raz mam pani mówić, że wypadł mi w windzie. Szef departamentu kazał mi być dwadzie...
-Dobrze, już dobrze!-krzyknęła kobieta, otwierając przed nim wielkie, szklane drzwi. -Jak by co, to pana wina-warknęła pozwalając mu wejście. Mężczyzna skinął głową, po czym szybkim krokiem przeszedł przez próg. Znalazł się w wielkim, przestronnym hallu. Po obu stronach rozciągały się drzwi prowadzące do różnych biur i gabinetów. Szybko odczytywał wszelkie plakietki z nazwiskami kierowników danego oddziału. Zatrzymał się dopiero przy końcowych drzwiach z wielką złotą tabliczką.

                                                            Alison Pott
         Kierowniczka działu archiwum departamentu magicznego transportu i przemieszczeń

Uśmiechnął się do siebie, po czym pewnym ruchem nacisnął na klamkę. Znalazł się w ogromnym magazynie. Wszędzie poustawiane były wysokie regały na których poumieszczane były segregatory i poukładane w nieładzie zwoje pergaminów. Oniemiały zaczął przeglądać kartoteki szukając w nich danych na temat wszelkich transportów w dniu, w którym wyjechała Hermiona. Nie miał pojęcia gdzie szukać, dlatego praca ta była wyjątkowo nużąca. Uśpiło to jego zwykle niezawodną czujność.
-Czy ja panu nie przeszkadzam?-usłyszał za swoimi plecami niezbyt zadowolony głos. Odwrócił się, patrząc na stojącą przed nim kobietę. Wydawała się być niewiele starsza od niego. Jasne włosy opadały na odsłonięte przez letnią sukienkę ramiona. Jej blada cera, kontrastowała z lekko zaróżowionymi policzkami, a bystre, zielone oczy przyglądały mu się z ciekawością. Udawała złą, jednak po jej twarzy przemknął ledwo zauważalny uśmiech.
-Przepraszam... ja...-zaczął, nie mając pojęcia jak powinien się zachować.
-Jakim cudem się tu dostałeś?!-spytała wymijając go i układając porozwalane przez niego papiery.
-Szukam bardzo ważnych rzeczy-oznajmił pewnym tonem. Nie wydawał się być skrępowany tym, że został przyłapany.
-Co takiego?-spytała wyraźnie zaciekawiona kobieta.
-Mam ci powiedzieć, żebyś miała więcej dowodów w sądzie?!-spytał z ironią.
-Jakim sądzie?!-spytała rozbawiona. -Spokojnie nie zamierzam zawracać sobie tobą głowy. Mów czego szukasz, może ci pomogę-oznajmiła z lekkim uśmiechem.
-Dzięki. Tak w ogóle... jestem Draco Malfoy-uśmiechnął się z typowym dla niego stylem.
-Alison Pott-przywitała się, wyciągając w jego stronę rękę. -Mów, co to za ważne papiery?-spytała z zaciekawieniem.
Mężczyzna wyjaśnił jej wszystko i już po chwili stali przy odpowiednim regale. Znalezienie papierów dotyczących Hermiony zajęło im naprawdę dużo czasu. Za oknem panował mrok, a zegar miał niedługo wybić dwunastą.
-Chyba coś mam!-powiedziała zadowolona z siebie kobieta. Wyciągnęła z segregatora plik papierów i wesoło machała nim przed nosem Dracona.
-Pokaż-powiedział wyrywając jej kartki. -Hermiona Jean Weasley sieć Fiuu... -zaczął mruczeć pod nosem. -Przeniosła się z kominka Potterów... Żałosne!
-Gdzie teraz jest?-spytała wyraźnie zaintrygowana jego historią.
-Francja, Paryż-szepnął odpływając gdzieś myślami.
-Nienawidzę tego miejsca-powiedziała z pogardą kobieta. Wstała z miejsca, patrząc na niego wyczekująco. Mężczyzna poszedł w jej ślady, przyglądając jej się z ciekawością.
-Dziękuję, chociaż dalej nie wiem czemu mi pomogłaś-powiedział z lekkim uśmiechem.
-Powiedzmy, że byłam po prostu ciekawa-oświadczyła z nutą tajemniczości. -Nie bój się nie ma w tym żadnego spisku-roześmiała się widząc jego podejrzliwą minę. -Powiedzmy, że znałam Hermionę Granger. To znaczy... pamiętasz może turniej trójmagiczny w Hogwarcie? Zdaje się, że mieliście wtedy po czternaście lat-wyjaśniła z uśmiechem. -Byłam reprezentantką Beuxbatons. Cholerne miejsce... nieważne. Jej postać w pewnym stopniu mnie zaintrygowała... to naprawdę nic szczególnego. Pomogłam z czystej ciekawości-zapewniła ze szczerym uśmiechem. Draco odebrał ją bardzo pozytywnie. Nie wiedzieć czemu ufał jej zamiarom. Kobieta nie wyglądała na podstępną.
-Jej, jak późno...-powiedziała wyglądając przez okno.
-Pełnia-zauważył mężczyzna. -Nie boisz się grasujących o tej porze potworów?-spytał z kpiną.
-Wilkołaków?-spytała rozbawiona. -Nie sądzę by jakiś tu grasował-powiedziała kierując się ku wyjściu z magazynu. -Idziesz?-spytała kiedy zauważyła, że mężczyzna nawet nie drgnął.
-Wilkołaki...-szepnął, głęboko nad czymś rozmyślając. -Alison, nie masz może wiadomości na temat lekarstwa na wilkołactwo?-spytał marszcząc brwi.
-Skąd wiesz?-spytała zaskoczona.
-Wiesz?-spytał przytomniejąc.
-Mój ojciec prowadził nad tym badania. Jego wspólnikiem był minister... szkoda, że zaginął. Nieważne. To było dawno temu, ale wiem, że do czegoś doszli. Ale pewnego dnia ojciec się wściekł. Minister coś popsuł, zaprzepaścił ich szanse-wyjaśniła lekko się uśmiechając. -Tak czy inaczej receptura na zbawienny eliksir przepadła.
-Dziękuję-powiedział Malfoy ściskając jej dłoń. -Coś czuje, że się jeszcze zobaczymy-powiedział, po czym nie czekając wyszedł z departamentu.

11 komentarzy:

  1. No no kolejny świetny rozdział :)
    Mam nadzieję, że Draco jak najszybciej znajdzie Hermione, bo szkoda mi Raya :/
    Tak czy inaczej notka świetna i mam nadzieję, że kolejna ukarze się niebawem :D
    Weny życzę ♥
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie komentuje często, ale zawsze czytam ;D podstawowe pytanie chłopczyk czy dziewczynka ? :)
    No i spodobała mi się juz postać Alison ;)
    No i duuużo weny życzę :D

    http://dramionezakladomilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. cudnie, cudnie... takie rzeczy się dzieją, a ty już kończysz... dobrze, że draco nie odpuści tak łatwo hermionie czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdenerwował mnie Hermiona! Mam ochotę powiedzieć jej co myślę o jej zachowaniu!
    Rozdział świetny:)
    Cieszę się, że Draco znalazł jakiś trop Hermiony:) Mam nadzieje, że w następnym rozdziale ją odnajdzie i w końcu porozmawiają!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. CUDOWNE :D szkoda mi Raya ale przecież Draco ich znajdzie i wszystko będzie pięknie :D
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. o nie wie gdzie jest niech jej szuka hehe :)

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny rozdział! :D
    Czekam aż w końcu Draco odnajdzie Hermione ;)
    no i chłopiec czy dziewczynka będzie? :o

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  8. jak zawsze najlepsza!! czekam z niecierpliwością ! :* // R

    OdpowiedzUsuń
  9. Liczę, że Draco odnajdzie Hermione i Raya. Rozdział super i niecierpliwie czekam na kolejny.
    Pozdrawiam
    Persefona

    OdpowiedzUsuń
  10. Och, nie wiem, co napisać. Po przeczytaniu tego rozdziału aż się zapowietrzyłam :P Ogromnie żal mi Ray'a... Mam nadzieję, że Draco znajdzie szybko Hermionę :)
    Pozdrawiam,
    ~Monika

    OdpowiedzUsuń
  11. proszę !
    dodaj dzisiaj! ;D
    jestem strasznie ciekawa jak ona zadecyduje..
    no ale wkońcu jak zle wybierze...to
    mam nadzieję ze i tak się wszystko dobrze skończy ;D

    OdpowiedzUsuń