-Dzień dobry-miła sekretarka uśmiechnęła się zalotnie w stronę przystojnego blondyna.
-Dzień dobry-przywitał się z sztucznym, wymuszonym uśmiechem.
-Co cię tu sprowadza?-spytała trzepocząc rzęsami.
-Muszę się spotkać z ministrem-odparł opierając się o biurko kobiety. Posłał jej także szeroki, firmowy uśmiech, na widok którego westchnęła rozmarzona.
-Pan minister kazał nikogo nie wpuszczać, bardzo mi przykro,ale...-zaczęła wyjątkowo zmieszana.
-Susan-blondyn uśmiechnął się uwodzicielsko, odczytując jej imię z plakietki przypiętej do jej niebieskiej koszuli. -Na pewno sobie poradzisz-szepnął na co kobiecie zakręciło się w głowie.
-No jasne, już lecę-rzuciła, po czym wstała z biurka i zapukała do drzwi znajdujących się nieopodal. Po chwili znalazła się przed blondynem, w wyjątkowo małej odległości.
-Minister zgodził się... na chwile-oznajmiła przybliżając się znacznie.
-Dzięki, Susan-powiedział próbując ją wyminąć, jednak skutecznie zagrodziła mu przejście swoim ciałem. Jej szeroki uśmiech i rzęsy, które trzepotał w nienaturalnym tempie nie wyglądały dla mężczyzny zachęcająco, jednak wiedział, że musi dać jakąś zapłatę. Przybrał na twarz wymuszony, zalotny uśmiech, po czym obdarzył ją wyjątkowo szybkim całusem w szyje. Oddalił się najprędzej jak się dało, po czym zniknął za drzwiami ministra magii.
-Dzień dobry, panie ministrze-powiedział przekraczając próg gabinetu.
-Na pewno nie dla ciebie, Malfoy-powiedział mężczyzna siedzący za biurkiem.
-Mimo to dziękuję, że zgodził się pan mnie przyjąć-powiedział wypranym z emocji tonem. Nie czekając na zaproszenie usiadł naprzeciwko, mierząc mężczyznę morderczym spojrzeniem.
-Musiałem się zgodzić. Byłem szalenie ciekawy kto też zdołał namącić tak w głowie mojej Susan...-odparł minister spoglądając na blondyna znad swoich okrągłych okularów. Wyglądał na sympatycznego staruszka. Siwe włosy i wąsy w tym samym odcieniu dodawały mu uroku dobrego dziadka. Kremowa koszula zapięta do ostatniego guzika i czarna muszka sprawiały, że wyglądał na wielce poprawnego i kulturalnego mężczyznę. Mógł budzić sympatię i to robił. Niestety społeczność nie miała pojęcia o jego poczynaniach.
-Co cię tu sprowadza, Draco?-odezwał się w końcu wyrywając blondyna z zadumy.
-Nienawiść-Malfoy posłał mu jeden ze swoich "uprzejmych" uśmiechów zakładając ręce na stół. -Zrobiłem wszystko , dosłownie wszystko! Wypełniałem twoje polecenia, słuchałem się i ciężko pracowałem. Odwalałem brudną robotę. Poświęciłem się często niszcząc sobie życie osobiste. Rezygnowałem z niego, bo ty zawsze chciałeś więcej. Za każdym razem gdy angażowałem się w coś nie związanego z pracą kazałeś mi to zostawić grożąc, że to doszczętnie zniszczysz. I wiesz co ? Słuchałem się ciebie! Co zrobiłem źle ,że ciągle to robisz?-spytał teraz pochylając się nad ministrem dalej opierając ręce na blacie biurka.
-Nie chcę żebyś zapomniał o pracy. Ta dziewczyna zawsze wzbudzała w tobie uczucia. Chciałem ci przypomnieć co jest twoim życiem...
-Więc pozwól, że przypomnę ci kto jest twoim pracownikiem-warknął Draco zrywając się z miejsca.
-Draco... Draco... Draco-niewzruszony mężczyzna zaczął kręcić głową. -Nie chcesz mieć we mnie wroga.
-Uwierz, ty we mnie też. Czy mi się wydaje czy ta urocza panienka to twoja córeczka, co? Susan, tak? Oczy ma po tatusiu-szepnął przybierając na twarz jadowity uśmiech. -Chcesz współpracy? To przestań mnie wreszcie kontrolować-wycedził przez zęby, po czym bez pożegnania teleportował się w tylko sobie znane miejsce.
***
-Ray!!!-głos blondyna rozniósł się po mieszkaniu. -Ray, jesteś?!-krzyknął wchodząc do salonu.
-Jestem, gdzie mam być?-spytał smutnym tonem.
-W porządku?-spytał blondyn ciężko opadając na kanapę obok chłopca.
-Tak-westchnął cicho. -Jak ci minął dzień?-przybrał na twarz uroczy uśmiech, który Draco uwielbiał.
-Wkradłem się do ministerstwa, uwiodłem córkę ministra, a potem sterroryzowałem i okręciłem wokół palca głowę rządu-oświadczył z cieniem satysfakcji na twarzy.
-Serio?-spytał malec, a jego oczy stały się wielkie jak złote galeony.
-No coś ty?! Tak tylko mówię-zaśmiał się ironicznie. -A co ty robiłeś?-spytał zmieniając temat.
-Spaliłem naleśniki, a potem sprzątałem całą kuchnie z mąki...
-Popadasz w rutynę, Ray-uśmiechnął się Draco.
-Cokolwiek to znaczy-odparł malec lekko zmieszany. -Tak czy inaczej to już nie jest takie fajne. Nie masz po co się starać kiedy na ciebie nie krzyczy-powiedział smutno. -Odwiedzimy ją wieczorem?-spytał z nadzieją.
-Nie wiem czy to dobry pomysł-powiedział Draco, a po jego twarzy przebiegł cień smutku.
-Z nią jest coraz gorzej, prawda?-spytał zawiedziony malec. -Wiesz, tak sobie myślałem... może teraz kiedy jest taka chora powinniśmy powiedzieć jej o tym, że ją okłamywaliśmy i nie chodziłem do szkoły?-spytał niepewnie. Widać ta myśl trapiła go od dłuższego czasu i w końcu zdobył się na odwagę by ją wypowiedzieć. Draco westchnął, a pomiędzy jego brwiami pojawiła się delikatna zmarszczka. Gdyby tylko takie rzeczy przed nią ukrywał...
-Ray, myślę, że możemy złożyć jej drobną wizytę-uśmiechnął się po dłuższej chwili milczenia.
-Trzeba jej się będzie przyznać...-powiedział chłopiec spuszczając głowę.
-Ej...-blondyn nachylił się nad nim spoglądając prosto w czekoladowe tęczówki chłopca. -Jeżeli ktoś tu zawinił to tylko ja... załatwię to-uśmiechnął się pokrzepiająco po czym wstał z kanapy.
-Nie musiałem cię słuchać. Sam odpowiadam za swoje czyny...-zatrzymał go cichy głos chłopca, który w dalszym ciągu nie podniósł się z kanapy. Draco odwrócił się w jego stronę lekko zdziwiony.
-Czy ty musiałeś odziedziczyć charakter po matce?!-spytał z wyrzutem. -Posłuchaj... albo nie, nie słuchaj! Jak zwykle twoje życiowe, moralne mądrości są głębsze niż cały mój światopogląd!-warknął niezadowolony, po czym bez słowa pociągnął chłopca za rękę.
***
Jak zwykle leżała. Nic nie zmieniło się od ich ostatniej wizyty. Była blada i wydawała się być jakby bez życia. Jej długie, kasztanowe włosy opadały falami na przykryte kołdrą ramiona. Pod przymkniętymi powiekami kryły się czekoladowe oczy, które tak bardzo kochał. Mimo wszystko, wyglądała pięknie. Jak księżniczka, tyle że mogąca nie wybudzić się ze snu. Rany powoli się goiły, jednak dalej pozostawała w ciężkim stanie. Myśl, że nie udało mu się jej uchronić ściskała mu serce. Podszedł do niej, powoli prowadząc w jej stronę małego chłopca. W oczach Ray'a krył się smutek ,ale i tęsknota. Pragnął by się obudziła, by ponownie się uśmiechnęła i z nim porozmawiała. Postanowili jednak nie przeszkadzać i nie mącić jej snu, który w jej sytuacji był wręcz zbawienny. Usiedli na krzesłach obok łózka, czekając aż wreszcie otworzy oczy. Czekali godzinę, dwie, aż w końcu mały Ray zaczął się niecierpliwić. W przeciwieństwie do blondyna, który ukrył twarz w jej pościeli ,on nie zamierzał czekać. Usiadł na łóżku, przyglądając się matce z ciekawością.
-Ray, co ty wyprawiasz?! Złaź stąd-powiedział Draco ściągając malca z łóżka. Przerzucił go sobie przez ramię kierując się w stronę wyjścia z sali.
-Dokąd idziesz?! Jeszcze się nie obudziła! Nie pogadaliśmy z nią!-powiedział oburzony chłopiec. Draco zacisnął zęby jednak nie dał niczego po sobie poznać.
-Daj jej odpocząć, Ray!-powiedział, jednak jego głos nie był aż tak pewien. -Jest już późno, wracamy do domu!
-Ale...-w czekoladowych oczach Ray'a pojawiły się łzy.
-Ray-przerwał mu blondyn. -Z nią nie jest dobrze, uwierz mi tak będzie lepiej. Po prostu mi zaufaj i chodź-poprosił, a chłopiec posłusznie pokiwał głową. Po chwili teleportowali się z powrotem do mieszkania. Po policzkach małego chłopca nie przestawały spływać łzy, a Draco czuł jak sytuacja wymyka mu się spod kontroli. Kobieta znalazła się w śpiączce, wiedział o tym od samego rana. Dlatego na początku nie chciał iść do szpitala. Pragnął zaoszczędzić Ray'owi tego widoku. Niestety poddał się jego prośbom i teraz płacił za to cenę.
-Ray, co powiesz na parę dni u cioci Ginny?-spytał kucając naprzeciwko chłopca.
-Pozbywasz się mnie-powiedział przez łzy.
-Nie!-zaprzeczył szybko blondyn. -Po prostu parę dni z bliskimi dobrze ci zrobi. Nie ma się co oszukiwać, ja sobie nie radzę-powiedział z goryczą.
-Nieprawda-zaprzeczył malec, przytulając się do mężczyzny. Zbiło go to z tropu jednak odwzajemnił uścisk. Uśmiechnął się blado, pocieszony tym, że jednak do czegoś się nadaje.
-Dalej uważam, że powinieneś pojechać do ciotki. Ja w tym czasie zajmę się mamą-powiedział wiedząc, że odniesie zamierzony skutek.
-Obiecujesz?-spytał chłopiec, a jego oczy momentalnie się rozjaśniły.
-No jasne-odparł z wymuszonym uśmiechem, a jego serce ścisnęło się z żalu, że nie ma na to żadnego wpływu. Był bezradny, ale co szkodzi dać nadzieję małemu chłopcu? Skoro potem i tak ma cierpieć, to co złego w podarowaniu mu paru chwil szczęścia? -To ja napiszę do mojego ukochanego przyjaciela Pottera-powiedział mężczyzna wyrywając się ze stalowego uścisku Ray'a. Podszedł do jakiegoś kredensu, z którego szuflady wyciągnął pergamin i pióro. Szybko nabazgrał na nim parę słów, po czym usiadł na kanapie. Ray poszedł do swojego pokoju pakować rzeczy, a Draco tępo wpatrywał się w ścianę, która okazała się niezwykle ciekawa. Po paru minutach po mieszkaniu rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Mężczyzna leniwie zwlekł się z kanapy by po chwili stać przed samym Złotym Chłopcem, Wybrańcem i wybawicielem świata. Spojrzał na niego zrezygnowany po czym bez entuzjazmu wpuścił go do środka.
-Nawaliłeś, Malfoy-warknął Harry patrząc na niego z chęcią mordu.
-Nieprawda-żachnął się z oburzeniem. -Wszystko idzie według planu-oznajmił bez cienia emocji w głosie.
-Według planu?! A od kiedy w planie był zamach na Hermionę?-spytał ze złością w głosie Wybraniec.
-Pozwól, że coś sobie wyjaśnimy. Dostałem zadanie i je wykonam. To tylko ewentualne ofiary, a ja nie zamierzam się poddać przez sentymenty i słabości, jasne?-warknął niezadowolony. -Ty zajmujesz się moralnością i obmyśleniem planu. Ja przystałem na twoje warunki i robię to co mi kazałeś! Pilnowałem jej i opiekowałem się nimi każdego dnia! To nie moja wina, że zgadało się całe ministerstwo!
-Dobrze, plan jest dalej aktualny. Po prostu błagam niech nikt nie ucierpi-powiedział Harry spuszczając z tonu.
-Nie pozwolę by czyjeś uczucia i człowieczeństwo zaprzepaściło akcje, Potter!-powiedział na nowo się wkurzając. -Przestań prawić mi kazania, bo wiem co robię...
-Najwyraźniej nie, skoro Hermiona umiera w szpitalu...-powiedział mrożąc go spojrzeniem.
-Ktoś musiał nas wydać!-powiedział Draco zaznaczając każde słowo. -Czy nie miałeś dopilnować by twoi ludzie śledzili ministra i mówili gdzie on jest?!
-Co ja na to poradzę, Malfoy?! Ludzie są zastraszeni. Zrobił z nas swoją armię, każdy kto się sprzeciwi,a on się o tym dowie, pada trupem! Musimy mieć wyjście awaryjne, jakiś plan...-oświadczył Harry pocierając nerwowo bliznę. -Godryku! Teraz, kiedy Voldemort nie żyje powinien być spokój...
-Spokojnie wszystko obmyślałem. Znajdźcie jego sekretarkę, Susan-powiedział już opanowanym tonem Draco.
-A po cholerę nam jego sekretarka?!
-No tak... zapomniałem, że nie wszyscy są tak inteligentni jak ja-powiedział z zamyśleniem. -Susan to jego córka, jestem pewny. Znajdźcie ją, będziemy mieli na niego haka.
Harry zamierzał coś odpowiedzieć, jednak w tym samym momencie do pokoju wbiegł Ray. Uśmiechnął się na widok Wybrańca, po czym bez zastanowienia podbiegł do niego krzycząc jego imię.
-To my już idziemy-powiedział Wybraniec, ściskając rękę blondyna.
-Pa Draco-pożegnał się Ray z delikatnym uśmiechem. W jego oczach zaiskrzyły się ogniki nadziei,a on sam wydawał się być szczęśliwy. Wierzył w niego tak, jak nikt dotąd. Blondyn westchnął w myślach uświadamiając sobie jak bardzo może go zawieść. Przez dłuższą chwilę gapił się przed siebie, dopiero po chwili orientując się, że nie ma już ani chłopca ani Harry'ego, który miał się nim zaopiekować.
Został sam, a to oznaczało, że nikt nie patrzył mu się na ręce. Nie musiał udawać, ani zgrywać kim jest. Postanowił, że tak jak od paru dni będzie spał na kanapie w salonie mieszkania Hermiony. Zanim to zrobi chciał jeszcze raz odwiedzić ją w szpitalu. Przy Ray'u nie miał okazji dowiedzieć się jak bardzo z nią źle. Niepokojące myśli nie pozwalały mu zająć się czymkolwiek innym. Szybko teleportował się do szpitala świętego Munga, przechodząc przez zatłoczone korytarze. Po chwili znalazł się w jej sali. Białe ściany, podłoga, sufit i meble sprawiały ,że panowała tu rażąca jasność. Nie zastanawiał się jednak nad wystrojem wnętrz tylko przemierzając pokój usiadł na krześle obok łóżka. Złapał ją za rękę i wpatrywał się w nią z otępieniem myśląc, że jakoś jej to pomoże. Znajdowała się bardzo blisko eksplozji przez co była mocno poszkodowana. Tego dnia w szpitalu znalazło się mnóstwo rannych, jednak większość z nich została wypisana w niedługim czasie. Jedynie Hermionie towarzyszyło takie "szczęście", nawet przy niewinnej wyprawie do miasta.
-No dobra słuchaj-powiedział w końcu, przekonany, że dziewczyna naprawdę go słyszy. -Mam dość, jasne? Mogłabyś się obudzić, nawrzeszczeć na mnie, że wyciągnąłem was na te głupie lody, obrazić się i zakazać mi spotykać się z Ray'em, bo mam na niego zły wpływ... Hermiono odkąd to ja odwożę go do szkoły nie był w niej ani razu-powiedział desperacko szukając swoich win. -Obgadujemy cię... baaardzo często-dodał, uśmiechając się na samą myśl o jego długich rozmowach z Ray'em. -Ale cię kochamy. Obydwoje. I jest nam ciężko. Obydwóm. Więc jakbyś mogła w końcu otworzyć te swoje cholerne oczy...
No proszę! JA ciebie proszę...
Przez długi czas gadał, wtulając twarz w kołdrę, którą była przykryta. Nie sądził, że w jakiś sposób jej to pomoże, ale wiedział, że on dzięki temu czuje się lepiej. Każde słowo było jak ukojenie dla jego wymęczonego sumienia. Niestety Hermiona nie wybudziła się za śpiączki. Ani tego dnia, ani długo potem. Draco został sam z Ray'em, sprawą ministra i z samym sobą co było chyba najgorsze. Samotność doskwierała mu długimi godzinami i nawet syn Hermiony nie był wstanie zastąpić pustki, która powstała w jego sercu. Myśl, że kochana mu osoba potrzebuje pomocy, a on nie jest wstanie jej zapewnić rozrywała i paliła go od środka sprawiając niespotykany dotąd ból. Musiał żyć ze świadomością, że jedyne co mu pozostało to nadzieja, że zobaczy kiedyś szczęśliwą Hermionę, może za tydzień, miesiąc, rok czy całą dekadę. Oczy przepełnione ciepłem, patrzące na niego, choćby ze złością. Chciał żeby była i niczego więcej nie oczekiwał.
--------------------------------------------------------------
Na wasze piękne prośby nowy rozdział :) W takim tempie to opowiadanie zaraz się skończy xD Mam nadzieję, że się wam spodobało. Od razu wszystkich uspokajam! Wszelkie sprawy z Ray'em, ministerstwem itd. będą wyjaśnione. Na pewno. Jedyne co wam pozostało to cierpliwie czekać na rozdział, na który serdecznie zapraszam :)
15 komentarzy = jutro rozdział
no dajemy te 15 komentarzy! :D
OdpowiedzUsuńNo i juz lepiej, chociaż nie do końca wszystko wiem ;d tak mnie korci żeby się dowiedzieć co to za plan powierzy Potterem a draco ;d musisz rozwiać moje wątpliwości ;d bardzo szkoda mi tylko tego , ze hermiona się nie obudziła. Żal mi jej synka ;( czekam na następny!
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial... no wez?! znowu placze...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i sciskam Dramione ;3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudowny *_* Zresztą jak wszystkie :)
OdpowiedzUsuńKurcze... ale nas trzymasz w niepewności ;d
OdpowiedzUsuńTyle tajemnic. Ministerstwo, współpraca Draco-Minister, Draco-Potter. Pomału się gubię ;d
No i jeszcze dalej jestem ciekawa co będzie z Ray'em ;)
(czyżby to jednak był syn Draco ?)
Wgl nieźle wymyśliłaś z tymi lodami i akcją po...ahhh
Ta Hermiona to ma szczęście...
Ale wierzę w to, że tak łatwo nie dasz jej umrzeć;)
No cóż pozostaje mi czekać na kolejny rozdział ;d
Życzę weny ;)
A tak wgl to na ile rozdziałów planujesz to opowiadanie?
E.
Świetny rozdział, trzymający w napięciu do samego końca :D kurde, miałam nadzieję, że jednak Hermiona się obudzi, ale to chyba będzie nagroda dla Draco jak dobrze wykona akcję :P
OdpowiedzUsuńżyczę dalszej weny w pisaniu i pozdrawiam,
Ana.
O, super że dodalaś! Z jednej strony boję się tego, ze opowiadanie zaraz się skończy, ale piszesz tak świetnie, ze nie moge się doczekać następnej części. Jestem rozdarta ;) Dziwi mnie , ze Hermiona dalej jest nieprzytomna ale widocznie nie robisz tego bez powodu, coś się niedługo wydarzy;d czekam niecierpliwie. Weny!
OdpowiedzUsuńRuda ;)
(czy tylko mnie się wydaje, ze liczba czytelników wciąż rośnie? ;))
Ej ale skończy się Happy Endem , prawda ?
OdpowiedzUsuńCo ja gadam, musi się dobrze skonczyc :D
UsuńCiekawe kiedy Hermiona powie Draco, że Ray to jego syn..
Wg swietny rozdział, i przez caly ten moment miałam łzy w oczach.
Jestem straszliwie wnerwiona ma ministra! Jak on mógł! To nie jest człowiek a potwór! Drugi Voldemort się znalazł :x
Oh, o co chodzi z ta akcja ? Tyle tajemnic!
Czekam na next xd
droga-do-milosci.blogspot.com
Zuzaa M.
Rozdział jak zawsze jest wspaniały ♥
OdpowiedzUsuńTrochę mi się smutno robi jak czytam o Hermionie, ale żyje myślą, że w końcu będzie dobrze :)
Piszesz genialnie i mam nadzieję, że nigdy nie przestaniesz :*
http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Kolejny przecudny rozdział :*
OdpowiedzUsuńUwielbiam Malfoya gdy jest opiekuńczy , i miły:)
OdpowiedzUsuńskomplikowana sytuacja z Hermioną, ciekawi mnie o co chodzi z ministrem :)
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział :)
super rozdział, czekam na kolejny i oby byl dzisiaj ;))
OdpowiedzUsuńWyjaw nam te wszystkie tajemnice ;d ciekawość mnie zżera dosłownie od środka!
OdpowiedzUsuńOj, smutne troszkę... Jesteś zwolenniczką tajemnic w opowiadaniach z tego, co widzę :) Rozdział bardzo mi się podoba i mam nadzieję, że niedługo pojawi się następny ;)
OdpowiedzUsuńA jeżeli będziesz miała czas i ochotę, to zapraszam na mojego bloga - http://www.dramione-w-poszukiwaniu-milosci.blogspot.com/
eh co z tą hermioną :) czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńPowiem tylko jedno słowo: PIĘKNE <3
OdpowiedzUsuńJejku jaka ta historia jest piękna :)
OdpowiedzUsuń