poniedziałek, 10 czerwca 2013

7. (Nie) Miły dzień

-A ja poproszę czekoladowe-powiedział mały Ray, ciągnąc za rękę blondyna.
-Nie ma mowy-odparł twardo, uśmiechając się przy tym złośliwie. -Czekoladowe są nie dobre-powiedział jakby to było oczywiste, nie zważając na oburzone miny towarzyszy.
-Jak można nie lubić lodów czekoladowych?!-spytali jednocześnie Ray i Hermiona. Mężczyzna wzruszył ramionami, po czym patrzył jak kobieta kręci z niedowierzaniem głową. Zapłaciła za deser dla siebie i swojego syna po czym spojrzała z politowaniem na blondyna.
-Spróbuj-powiedziała z uśmiechem na co on jedynie pokręcił głową. -No spróbuj-powiedziała podtykając mu lody czekoladowe pod sam nos.
-Ohyda-powiedział na co dziewczyna bez zastanowienia ubrudziła go czekoladową masą.
-Ty świnio-powiedział, przybierając na twarz złośliwy uśmiech. Kobieta zakryła usta dłonią, powstrzymując się od śmiechu. Ray natomiast miał nieco mniejsze skrupuły i wybuchnął śmiechem zwracając tym samym uwagę przechodzących na Pokątnej ludzi.
Hermiona widząc jednak niezadowoloną minę Dracona zdała sobie sprawę, że jej wyczyn był dość ryzykowny. Bez zastanowienia zaczęła uciekać, zostawiając za sobą roześmianego syna i wkurzonego Dracona.
-Czekaj tu Ray. Idę po twoją matkę-warknął, jednak na jego twarzy dało się ujrzeć  cień uśmiechu. Puścił się biegiem, zwinnie wymijając tłumy na londyńskiej ulicy. Nie zważając na oburzone krzyki i protesty przechodniów, podążał za znikającą gdzieś kasztanowłosą czupryną. W końcu po przepchnięciu się między dwoma, tęgimi mężczyznami dogonił ją i rzucił nie myśląc nad tym co robi. Kobieta wywróciła się i wpadła do miejskiej fontanny wydając przy tym oburzony okrzyk. Tym razem to Draco umierał ze śmiechu zgięty w pół. Trzymał się za obolałą już przepnę, a dookoła dało się usłyszeć jego szczery, tak rzadki śmiech. Kobieta zerwała się z miejsca, patrząc na swoją całkowicie mokrą sukienkę. Wyglądała fatalnie. Nie czuła też się za dobrze, bo zmoczony materiał przylegał do ciała uwzględniając dosłownie wszystko. Widok jej naburmuszonej miny rozśmieszył Dracona jeszcze bardziej. Zamilkł jednak kiedy Hermiona wyszła z wody i mimo zaciekawionych gapiów zaczęła go okładać torebką, z której ociekała woda.
-Przestań!-krzyknął rozbawiony, ocierając z twarzy resztki czekoladowych lodów.
-Nienawidzę cię, Malfoy-warknęła mimo to się uśmiechając.
-Szkoda-odparł zupełnie nie przejęty tym wyznaniem. -Zgubiłem twojego syna-dodał po chwili milczenia. Kobieta oprzytomniała, a jej dobry humor zniknął równie szybko co się pojawił.
-Żartujesz sobie?!-krzyknęła po czym puściła się biegiem w poszukiwaniu malca. Mężczyzna wzruszył ramionami i po chwili zrównał się z kobietą.  Przez większość czasu się do siebie nie odzywali. Kobieta była zbyt zła i obrażona na Dracona wiedząc, że to wszystko było jej winą. W końcu zobaczyła swojego syna rozmawiającego z jakimś mężczyzną. Zamierzała coś zrobić z tym faktem, jednak ubiegł ją Draco, który również był niezadowolony z obrotu spraw. Rozmowa między Ray'em, a zaczepiającym go mężczyzną nie wyglądała na miłą pogawędkę.
-W porządku?-spytał blondyn kładąc rękę na ramieniu malca.
-Tak, pan pyta się o mamę-powiedział chłopiec delikatnie się uśmiechając. Draco uniósł brwi, po czym przeniósł wzrok na zmieszanego mężczyznę.
-Tak...?-spytał lekko zdziwiony.
-Tak-potwierdził jakby nieobecnym tonem. Jego oczy był zamglone, a on sam sprawiał wrażenie jakby nie wiedział co się z nim dzieje. Draco za długo był śmierciożercą by nie zorientować się , że jest pod działaniem Imperiusa. Szybko rozejrzał się po ulicy szukając jakiejkolwiek podejrzanej osoby. Niestety nikt taki się nie pojawił. Jedynie mężczyzna patrzył na Dracona nieodgadnionym spojrzeniem.
-Mam wiadomość-powiedział z uśmiechem.
-Wiadomość-powtórzył blondyn szybko analizując jego słowa. To było jak ułamki sekundy. Zrozumiał o co chodzi. Od pół roku te same sprawy... Nieznajomy mężczyzna uniósł do góry jakiś przedmiot i uderzył nim o ziemie. Nagle nastąpiła wielka eksplozja. Bomba wybuchnęła niosąc ze sobą mnóstwo niebezpiecznych odłamków. Draco w ostatniej chwili zorientował się o co chodzi i wyciągnął  różdżkę zdoławszy uchronić siebie i Ray'a. Niewidzialna tarcza uchroniła ich przed falą ognia i lecącymi pod wpływem eksplozji przedmiotami. Usłyszeli krzyki paniki i bólu. Na ulicy było mnóstwo osób. Jednak nie to się teraz liczyło. Draco próbował dojrzeć gdzieś w tłumie Hermionę, jednak nie było mu to dane. Na ulicy roiło się od rannych i desperacko błagających o pomoc ludzi. Rozejrzał się dookoła. Patrzył otumaniony, do czasu aż w końcu ucichło.  Najgorsze za nimi. Dookoła unosił się jedynie dym i zapach spalenizny. Podniósł się z ziemi szukając wśród rannych Hermiony.
-Draco-Ray krzyknął, a w jego głosie dało się wyczuć panikę. Po jego policzkach spływały łzy. Klęczał nad jakąś kobietą, kurczowo trzymając ją za rękę. Mężczyzna podbiegł w ich stronę, kucając obok Hermiony. Była nieprzytomna jednak jej klatka piersiowa delikatnie się unosiła. Na całym ciele widoczne były skaleczenia i oparzenia. Jej ubranie gdzieniegdzie było porozrywane i poplamione krwią.
Mężczyzna wziął ją delikatnie na ręce i  nie zważając na innych teleportował się z Ray'em do Munga.

                                                                       ***

Spokój. Dookoła panuje ciemność wydaje się, że już nie żyjesz, nie istniejesz. Jedynie ból uświadamia cię o tym, że to jeszcze nie koniec. Właściwie jest on tak silny, że nawet po śmierci wydawałby się realny.
Jedyne czego pragniesz to jakoś to zakończyć, sprawić by przestało choć na chwile boleć...

                                                                      ***

-Draco....-niema wręcz błagalna próba wołania o pomoc. Jej usta otworzyły się, jednak nie wydobyło się z nich żadne słowo. Nie było odpowiedzi. To jak utrata nadziei, jak zwiększenie strachu przed niewidomą, jak świadomość, że jesteś sam... Delikatnie otworzyła oczy, jednak po chwili ponownie je zamknęła. Nic nowego. Bezgraniczna ciemność. Może jednak umarła? Wszystko zdawało się być takie nierzeczywiste. W jej pamięci znajdowały się jedynie odległe, wręcz nieosiągalne wspomnienia, przez co mogłoby się zdawać, że jej całe życie to jedynie sen, złudzenie... Starała się stąd wyrwać, wrócić do tego co kocha, co zostawiła i ponownie otworzyła oczy. Tym razem zadziałało. Ktoś ściskał jej rękę. Po chwili poczuła jak czyjeś wargi składają na niej delikatny, czuły pocałunek.
-Hermiona-cichy, odległy szept skłonił ją do ponownego otworzenia oczu. Tym razem go zobaczyła. Stalowoszare oczy, w których mogłaby się rozpłynąć wpatrywały się w nią z niezwykłym  niepokojem i zatroskaniem. Ścisnęła jego rękę jednak nie była wstanie nic powiedzieć. Spojrzała jak na jego twarzy maluje się cichy wyraz ulgi. Nie miała siły. Zamknęła oczy, uświadamiając sobie, że jest wyczerpana. Musiała odpocząć. Próbowała przypomnieć sobie co takiego się stało.
Byli na ulicy...
Lody, Fontanna...
Mężczyzna, Ray, Wybuch...
-Mój Boże, Ray!-jej oczy momentalnie się otworzyły, a gorączkowy i przerażony szept zwrócił uwagę siedzącego obok Dracona. Szybko oprzytomniała, zdając sobie sprawę co się stało. Do jej oczu napłynęły łzy, a wraz z myśleniem o bólu znacznie się on nasilił.
-Już dobrze-blondyn spojrzał na nią z troską, mocniej łapiąc za rękę. -Nic mu nie jest-dodał widząc malujące się na jej twarzy przerażenie.
-Muszę go zobaczyć-powiedziała zachrypniętym głosem. -On nie może być sam...
-Spokojnie-próbował ją uspokoić. -Nie pozwolili mu zważając na twój... wygląd-powiedział niepewnie.
Kobieta spojrzała na niego nie rozumiejąc , dopiero po chwili uświadamiając sobie, że jej bandaże są zakrwawione, na twarzy i rękach widnieją skaleczenia, a ona sama podłączona jest do najróżniejszych urządzeń medycznych.
-Ale...-zaczęła łamliwym głosem.
-Zajmę się tym-pocieszył ją, uśmiechając się blado. -Wszystkim się zajmę.
-Dziękuję-szepnęła, a po jej policzkach spłynęły łzy. -Długo byłam nieprzytomna?-spytała.
-Dwa dni-powiedział ponuro. Kobieta zacisnęła zęby. Była lekarzem, wiedziała,że to nie dobrze. Jej stan w każdej chwili mógł się pogorszyć.
-Idź do Ray'a-odezwała się po dłuższej chwili milczenia. -Powiedz, że go kocham i że wszystko będzie dobrze. Potrzebuje cie.
-Jasne-szepnął, po czym uśmiechnął się blado. Złożył na jej czole delikatny pocałunek po czym wyszedł z sali.
-Panie doktorze-krzyknął kiedy znalazł się na korytarzu. -Co z nią?-spytał zwracając się do szczupłego mężczyzny. Ciemnowłosy mężczyzna spojrzał na niego ze smutkiem i uśmiechnął się blado.
-Sam nie wiem jakim cudem ona jeszcze żyje-powiedział ponuro. -Ale jest nadzieja-dodał po chwili milczenia, starając się pocieszyć blondyna.
-Ale...
-Ale nie sądzę by to przeżyła.
Po korytarzu rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Mężczyźni szybko odwrócili się w tamtą stronę, a im oczom ukazał się mały, brązowowłosy chłopiec. Po jego policzkach zaczęły spływać łzy przerażenia. Butelka soku właśnie wypadła mu z ręki mocno ją kalecząc. Zdawał się jednak na to nie zważać. Stał jak wryty, patrząc na stojącego naprzeciwko blondyna. Mężczyzna westchnął po czym ukucnął przy malcu oglądając zranioną rękę. Bez słowa teleportował ich do domu. Ray wyglądał jakby nic się nie zmieniło. Stał jak wryty, tyle, że w innym pomieszczeniu.
-Ray-powiedział niepewnie Draco łapiąc go za ramiona. -Będzie żyła, zobaczysz, nic jej nie będzie-zaczął gorączkowo zapewniać malca. Ten jednak zdawał się nie zwracać uwagi na jego słowa. Po jego policzkach zaczęły spływać coraz to obfitsze łzy. -Pokaż to-powiedział po dłuższej chwili mężczyzna. Wyciągnął różdżkę i jednym jej machnięciem sprawił, że rana na jego ręce się zagoiła.
Cicho westchnął, po czym wziął chłopca na ręce i delikatnie posadził na kanapie. Bez słowa usiadł obok niego tępo patrząc się przed siebie. Jemu też nie było łatwo. Nie wiedzieli ile czasu tak siedzą. Godziny mijały niemiłosiernie, a oni pozostawali bez wieści. Każdego z nich zadręczały nurtujące myśli.
-Dobra słuchaj, Ray-powiedział w końcu Draco. -Nigdy nie byłem dobry w pocieszeniach. Zawsze jestem w takich sytuacjach beznadziejny. Mimo iż doskonale kłamię, to ciebie nie potrafię, nie w takiej chwili.
Nie jest z nią dobrze  nie będę ukrywać. Ale jestem pewny , że z tego wyjdzie.
-Bo obydwoje tak mocno ją kochamy?-spytał Ray z goryczą.
Draco spojrzał na malca nieco zbity z tropu. Miał racje. Oszukują samych siebie, bojąc się prawdy.
-Draco czy ona mnie zostawi tak jak tata?-spytał, a spod jego powiek wypłynęła nowa fala łez.
-Nawet jeśli-mężczyzna zacisnął zęby po raz pierwszy dopuszczając do siebie złe myśli. -To masz mnie. Ale tymczasem nie traćmy nadziei, Ray. Będzie dobrze.
-Skąd mam wiedzieć ,  że i ty mnie nie opuścisz ?-spytał malec spoglądając na niego swoimi czekoladowymi oczami. Tak złudnie podobnymi do tych Hermiony....
-Nie opuszczę, Ray-zapewnił go gorliwie Draco. -Jesteśmy przyjaciółmi, pamiętasz?
Chłopiec pokiwał głową, po czym bez zbędnych słów jak małpka wtulił się w umięśniony tors blondyna. Nim się zorientowali obydwoje pogrążyli się w dość spokojnym jak na okoliczności śnie.

12 komentarzy:

  1. o matko! mam nadzieje, że Hermiona z tego wyjdzie, raaany, co to za mężczyzna, znowu nie wiem o co chodzi ;(( musisz nam to wszystko szybko powyjaśniać !! Jest szansa , że wstawiłabyś nową notke jeszcze dzisiaj ? Z tego co pamietam to mówiłaś, że napisałaś duuużo rozdziałów ;D Także liczę na twoją hojność :D Ja naprawdę chciałabym już wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi ;) Weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że Hermiona z tego wyjdzie!
    Czekam, aż wyjaśni się sprawa z biologicznym ojcem Ray'a.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ray pod wpływem Imperiusa? Obcy mężczyzna pyta o Hermione? I jeszcze ten wybuch. Nie wiem co się dzieje ! Podłączam się do prośby wyżej! Wyjaśnij nam chociaż część tego co sie tu dzieje ;)
    Weny!
    Ruda ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. o matko ;(
    strasznie mnie zaskoczylas!
    nie myślałam, ze coś takiego może się stać .
    przykre.
    ale Hermiona przezyje ? prawda?
    bo co by dalej się działo?
    jejku nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    ale musze ci powiedziec ze prawie ale PRAWIE doprowadziłas mnie do łez...
    a uwierz ja nigdy nie płacze.
    :)
    myślałam ze już dzis nie dodasz... ale i tak zaglądałam co 5 min.
    lubie Draco w takim wydaniu przyjaciela...
    moim zdaniem on kocha go jak syna.
    no ale Ray to syn nieslubny... więc..
    mam takie malutkie podejrzenia.. ale..
    czekam na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Na waszą piękną prośbę postaram się dodać nowy rozdział za parę godzin ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boze ten rozdzial jest taki smutny... doprowadzilas mnie to lez... dodaj go jeszcze dzisiaj, bo jutro nie bede mogla go przeczytac gdyz na wycieszce jestem :3

    Pozdrawiam i wyczekuje Dramione :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no jestem w kompletnym szoku :0
    Rozdział jest fenomenalny, ale taki tragiczny.... Mam nadzieję, że Hermiona szybko dojdzie do siebie :) No a notka jak zwykle świetna, zresztą, który rozdział w twoimi wykonaniu nie jest genialny?♥
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. O nie ona musi z tego wyjść!!! czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Ona wyzdrowieje! MUSI!
    I na końcu się popłakałam ;(
    Ale piszesz cudnie ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam Malfoya w takim wydaniu, a co do Hermy jestem pewna, że z tego wyjdzie.
    Jestem pewna, że za atakiem stoi pan tajemniczy minister :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Co za rozdział! Co za emocje!
    Bomba! I to dosłownie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Biedny Ray...
    http://zbuntowanahermiona.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń